Sima przyszła na świat dość szybko, bowiem jej matka miała zaledwie 20 lat, a ojciec dwadzieścia trzy. I gdyby nie cholerny zakaz, miała by masę rodzeństwa. Niestety, żyła na Arce a tutaj reguł się nie łamie. A przynajmniej nie takie. Jej rodzice byli typowymi fanami Ziemi. Fascynowało ich wszystko, co dotyczyło życia na niej. Zwłaszcza jeśli chodzi o uprawę roślinek i inne takie. Eileen należała do ekipy lekarskiej Arki natomiast Murphy był naukowcem zajmującym się uprawą roślin... tak, tak, czyli rolnictwem. Sim dorastała więc mając wokół siebie cały czas jakieś medykamenty i roślinki czy też nasionka. Czy to więc dziwne, że się tym zainteresowała? Zwłaszcza, mając tak dobre relacje z  rodzicami i w pełni ich podziwiając? Ano nie dziwne. Choć faktycznie, mogła się trzymać z daleka od roślin, które nie są niezbędne do życia. Bo gdyby jej hobby zakończyło się na domowej hodowli roślin mających zastosowanie medyczne lub też mogących być pożywieniem pewnie nic by się nie stało. Jednak ona, mając dobre intencje (bo w końcu poprawa humoru przyjaciół to dobre intencje, prawda? Nawet, jeśli za drobną opłatą...) zaczęła bawić się w hodowlę marihuany i grzybków. Jak to się skończyło, możecie się tylko domyślać. Początkowo wiedziało o wszystkim tylko kilkoro znajomych, krąg ten jednak zaczął się powiększać z miesiąca na miesiąc. W końcu znalazł się ktoś, kto powiedział o tym nie tej osobie, której trzeba, a Sima została oskarżona o hodowlę niedozwolonych roślin i o zgrozo o rozpowszechnianie używek. Za to została wtrącona do więzienia gdzie miała czekać do pełnoletności na ponowny sąd. Całe szczęście znalazła się, nie bez pomocy rodziców, w setce nastolatków, która została wysłana na Ziemię.
W jej życiu nie wydarzyło się nic znaczącego. Jej rodzice byli kochającym się, może nieco zbyt pochłoniętym swoją pracą małżeństwem. Sim była lubiana w szkole, choć nie była też wszystkim znaną gwiazdą. Nauczyciele chwalili jej osiągnięcia w nauce, choć też nie była ich pupilką. Ot, zwykła nastolatka o zwykłym, wręcz nudnym życiu pozbawionym wydarzeń odmieniających jej losy o 360 stopni. Ktoś mógłby powiedzieć, że takie osoby nie schodzą na złą drogę, choćby tak delikatnie jak ona, że zawsze za złymi decyzjami kryje się jakaś historia ale... nie, niestety. Nie w tym przypadku. W zasadzie zesłanie na Ziemie jest najlepszą rzeczą (i najciekawszą) jaka jej się przydarzyła.

Zielarstwo- mając za matkę lekarza i za ojca rolnika od dziecka słuchała a później czytała o roślinach i ich medycznym zastosowaniu. Zwłaszcza, że stało się to jej hobby.

Medycyna- Patrz wyżej. Nie raz przychodziła do swojej mamy i obserwowała ją w pracy. Co prawda nie nastawi złamanej ręki czy choćby wybitego barku oraz nie zdiagnozuje choroby po minutowej obserwacji pacjenta, ale wie jak się zmienia opatrunki, jak mierzy temperaturę i tętno oraz, co najważniejsze, jak się podaje leki, kroplówki i zastrzyki i jakie te leki podać.

Uprawa Roślin- to samo co powyżej, tylko, że z ojcem. Jemu to nawet pomagała. To w pracowni ojca odkryła swój dar. Bowiem jej umiejętności i rękę do roślin trudno nazwać inaczej.

Handel i Dyplomacja- Już na Arce dało się zauważyć jej umiejętności dyplomatyczne. Zawsze stawała z boku jakiejś kłótni czy choćby dyskusji by w odpowiednim momencie wkroczyć i wtrącić swoje trzy grosze. Zawsze obiektywnie podchodząc do sytuacji i zauważając racje i jednej i drugiej strony. Co do handlu... cóż, ryzykując tak dużo uprawą nieodpowiednich roślinek musiała nauczyć się odpowiednio podchodzić do swoich klientów i zadbać o to, by gra była warta świeczki. Nawet, jeśli czerpała przyjemność z dbania o swoje uprawy i dzielenia się zbiorami.

Rysunek- na Arce nie ma księgarni. Ciężko więc mieć jakieś książki na własność. Początkowo Sima odrysowywała ryciny czy zdjęcia z książek, po jakimś czasie wystarczyło już, by tylko na nie spoglądała. W końcu nauczyła się rysować z głowy i już nie tylko rośliny. Nie jest żadnym wielkim artystą, jednak jej rysunki- ich dokładność i jednocześnie prostota mają swój urok.