/początek <3
To że mieszkańcy Mount Weather zapuszczali się do biblioteki nikogo nie dziwiło. Jedną z takich osób była Maeve, która odwiedzała to miejsce, szczególnie późnymi wieczorami kiedy wszyscy już dawno smacznie spali w swoich łóżkach. Wtedy mogła robić co chciała, nikt jej nie podglądał, a ona ze swoją małą latarką mogła siedzieć sobie w jakimś fotelu w kącie i spokojnie coś poczyta. Zawsze wtedy czuła lekkie swędzenie na karku jakby ją ktoś obserwował, ale zwykle za bardzo się tym nie przejmowała. Nie robiła nic złego, więc nikt nie mógłby jej niczego zarzucić, a na pewno zakłócaniu spokoju. Co było złego w tym, że chciała w ciszy poczytać jakąś książkę? Zupełnie nic. Może Mae to robiła, bo pragnęła poczuć ten dreszczyk na plecach i odrobinę adrenaliny? Zapewne tak. Wiele rzeczy robiła dla zabawy, a właśnie ta była jedną z nich. Po tym jak z takimi małymi szkrabami przebywasz 24 godziny na dobę i wśród towarzystwa jesteś tą najbardziej odpowiedzialną, najmądrzejszą i wzorem do naśladowania, to czasami Grant sama miała ochotę pobyć takim dzieckiem, nawet jeśli ją to ujmowało. Zdarzało się, że była po prostu zmęczona, miała ochotę schować się w jakimś kącie i zająć się swoimi sprawami, czyli - nie być dorosłą, co robiła właśnie teraz. Czytała jakieś bajki dla dzieci, być może dlatego, że sama tak samo jak one mogłaby się cofnąć i tak samo w nie uwierzyć, ale po prostu chciała uciec od tego miejsca i wyjść na powierzchnię.