// nicość Na Arce nigdy nie było idealnie, rygorystyczne prawo co jakiś czas zostawiało swoje żniwa, czego na co dzień doświadczała Smith i dzieciaki w grupie opiekuńczej, którą prowadziła. Była to jedna z kilku, z prostej przyczyny jaką były ograniczenia ilościowe kabin. A ostatnio osieroconych dzieciaków przybywało w zastraszającym tempie. Kilkoro starszych zrobiło też pewne głupstwa, za które zostały odosobnione. I to w sumie była największa bolączka kobiety. Bardzo przywiązywała się do swoich podopiecznych. Łagodna w wymierzaniu kar, spokojna, zawsze starała się słuchać, pomimo tego, że nie miała pod opieką jednego dziecka tylko wiele. No i często zdarzały się rotacje. Ona sama pochodziła z takiej grupy opiekuńczej. Trafiła do niej kiedy jej rodzice zostali straceni za zdradę. Wtedy to miejsce stało się jej domem dzięki ludziom, którzy o nią dbali jak własna rodzina. Teraz ona w pewien sposób odwdzięczała się im opiekując się kolejnym pokoleniem dzieciaków urodzonych na Arce. Smith szła korytarzem z niejasnym przeświadczeniem, że coś jest nie tak jak być powinno. W powietrzu od jakiegoś czasu czuć było napięcie, a ona sama zaczęła się zastanawiać nad tymi szeptami wtedy kiedy w dniu wczorajszym nie została powiadomiona o powtórnym procesie jednej ze swoich podopiecznych. Dziewczyna parę tygodni wcześniej została odosobniona za jakąś drobnostkę, a prawo mówiło o powtórnym procesie. Smith jako jej jedyny opiekun od siedmiu lat powinna dostać powiadomienie. Lub chociażby informacje o tym co się z nią stało. Miała dosyć tego dziwnego milczenia. No i musiała wiedzieć co się stało z dziewczyną. Była jej wyjątkowo bliska. Była pierwszym dzieckiem, które trafiło do jej grupy po tym jak objęła wychowawstwo. Łączyła ich szczególnie bliska więź i myśl o tym, że coś jest z nią nie tak spędzała jej od kilku dni sen z powiek. Kiedy nie otrzymała żadnej informacji… musiała jakoś to wyjaśnić. Osiemnaście było tylko liczbą, a odosobniona dziewczyna wciąż była dzieckiem, które popełniło głupotę przez swój nierozsądek. Smithie szybkim krokiem szła w kierunku Sali Rady kiedy w oddali korytarza zamajaczyła jej się znajoma sylwetka.
Marcus Kane
Temat: Re: Korytarz Nie 24 Maj 2015 - 23:32
// z powietrza
To nie był najłatwiejszy dzień dla Kane’a. W sumie nie było łatwych dni już od jakiegoś czasu. Nie, kiedy większość ludzi ( ci, którzy wiedzieli o zesłaniu setki) miało mu to za złe i wieczne wypominanie jak niesprawiedliwe to było nie należało do miłych aspektów jego dnia. Często miał wrażenie, że był jedynym, który widział, co należy zrobić by przetrwać, jako ludzkość…nikt nie myślał o tym, co było dobre dla wszystkich, każdy zaślepiony dobrem własnym czy też osób bliskich. W dodatku jego oziębłość jak i kalkulacja, co należy zrobić nie były mu przyjazne w wyjaśnianiu. Miał już tego dosyć. Nigdy nie przepraszał, Marcus nie należał do tego typu ludzi i już od dawien dawna. Nie oni podejmowali na szczęście czy też nieszczęście te decyzje. Właśnie wracał z monitoringu Ziemi, wszystko wydawało się działać, poza nieznaczną część utraty „kontaktu” z osobami z setki. Reszta była nadal żywa i ich parametry życiowe były w normie. Rada martwiła się tymi, „którzy nagle zginęli” bez śladu sygnału, czym Kane nie przejął się zbyt mocno, miał pewne spekulacje jednak już postanowił nie dzielić się z nimi na głos. Nie wyglądało na to by umarli, ale zachował to dla siebie. Wyszedł z Sali dość pospiesznie chcąc spędzić resztę wolnego czasu, jaki mu pozostał w swoich kwaterach zanim będzie musiał wrócić do obowiązków członka Rady.
Smith Henderson
Temat: Re: Korytarz Wto 26 Maj 2015 - 0:51
W osobie, która w idealnym dla Smith momencie wyszła z Sali, rozpoznała zastępce Kanclerza. Nie mogła przepuścić takiej okazji i naprawdę nie obchodziło ją w tym momencie gdzie się tak spieszy. Przez całe życie była przykładną obywatelką Arki. Nie sprawiała problemów, nie łamała prawa, opiekowała się dziećmi, których rodzice z różnych powodów poodchodzili. Ten jeden raz musiała się zbuntować, bo to co działo się na Arce... Do tej pory martwiła się, ale nie zamierzała jakoś w to interweniować. Ale teraz, kiedy w grę wchodziło jedno spośród jej dzieciaków, nie mogła tak po prostu przejść obok problemu. - Panie Kane! - Już z daleka, gdy tylko go dostrzegła, starała się zwrócić jego uwagę. W końcu nie chciała żeby zniknął za innymi drzwiami. Na jej twarzy wyraźnie rysowało się poirytowanie i nie miała zamiaru owijać w bawełnę, albo udawać spokojną. Nie była spokojna i chciała wiedzieć co się dzieje. Miała do tego prawo. Nawet fakt, że było to jej pierwsza osobista styczność z jednym spośród członków rady nie wywoływała u niej poczucia respektu. Taka już była, że gdy w grę wchodziło dobro jej podopiecznych, to nie obchodziła ją ranga, stanowisko ani nic innego. - Ogromnie się cieszę, że właśnie Pana spotkałam. - Z delikatnym przydechem przywitała się pobieżnie z vice-kanclerzem kiedy tylko się z nim zrównała. - Smith Henderson, prowadzę jedną z grup opiekuńczych. - Dwoma krokami zastąpiła mu drogę i wbijając nieznoszący sprzeciwu wzrok w jego twarz przez chwilę czekała na jakąkolwiek odpowiedź. - Jako opiekun prawny tych dzieci mam kilka pytań, które nie mogą poczekać. Zwłaszcza w obliczu pewnych niepokojących plotek i faktu, że wczoraj jedna moich podopiecznych, która została odosobniona parę tygodni temu, skończyła swoje osiemnaste urodziny i powinna mieć powtórny proces. - Jej słowa brzmiały ostro i, póki była opanowana, spokojnie. Ale nie miała zamiaru odejść do momentu, w którym nie otrzyma satysfakcjonującej ją odpowiedzi. A więc mogło to chwilę potrwać.
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.