Mała rzeczy, a cieszy po prostu. Teraz będą wszyscy musieli się nauczyć cieszyć z jakiś drobnostek, albo zbudowanych własnymi rękoma rzeczami, bo raczej nic nadzwyczajnego, ani bardziej wartościowego raczej nie zdobędą. Tak czy inaczej, Bellamy trochę zmienił zdanie o Clarke. Na początku go trochę zirytowała, ale potem Max go zirytował bardziej, więc można powiedzieć, że blondynka w tym porównaniu wychodziła o wiele lepiej. Wręcz na niewielki plus! - Cóż za szkoda - stwierdził, kiedy dziewczyny powiedziały, że radio nie działa. Przynajmniej tym nie musiał się na razie martwić, bo pewnie naprawienie sprzętu trochę zajmie, o ile znajdzie się ktoś na tyle uzdolniony, żeby się tym zająć. Tak w głębi ducha to Bellamy się modlił, żeby jednak taka osoba się nie znalazła. Dobrze, że Clarke była zbyt zamyślona, a Tris nie zwracała na niego jakiejś większej uwagi. Im mniej wiedziały, tym chyba lepiej. Zresztą Bellamy nie był taki głupi, żeby komukolwiek poza Octavią powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Właściwie to nawet się zastanawiał czy powie siostrze. To co zrobił nie było żadnym powodem do chwalenia się, więc bardzo możliwe, że nikt się nie dowie prawdy. No chyba, że ludzie z Arki wylądują na Ziemi. Wtedy Bellamy będzie mógł wąchać kwiatki od spodu. Smutna perspektywa. Dlatego jeżeli nawet to radio nadawało się do naprawy, to Bellamy się zajmie nim tak, żeby nie dało się go już odratować - Trzeba będzie kogoś znaleźć, kto będzie potrafił się tym zająć - powiedział na głos. Lepiej było nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Tematem scyzoryka się jakoś zbytnio nie przejął. Dobrze dla dziewczyny, że go znalazła. Niech sobie zachowa, bo pewnie się przyda. Bellamy wolałby jakby znalazła łom, ale najwyraźniej nie zawsze się dostaje to, o czym się marzy. Nie było jednak co płakać, były jeszcze dwa poziomy, może uda się znaleźć coś, chociaż trochę podobne do łomu. Albo narzędzia. Narzędzia też by były całkiem przydatne. Popatrzył za Clarke w stronę włazu na drugi poziom - Mogę wejść na dach, żeby sprawdzić panele. Chyba, że któraś z was miałaby na to ochotę - zaproponował. Nie chciało mu się za bardzo grzebać w tych śmieciach walających się na Exodusie, no i dodatkowo miał nadzieję, że jakby udało im się coś znaleźć, to by się przyznały. Zresztą wątpił, czy któraś z pań chciałaby się bawić w rozkręcanie jakiś śrubek, czy inne zabawy z użyciem narzędzi. - Przy okazji, można by spróbować odciąć spadochrony - dodał. Spadochrony z Exodusa zdecydowanie bardziej przydadzą się im na ziemi, niż na dachu statku. Taki właśnie z Bellamy'ego był czynny człowiek. Więc te wszystkie złe myśli na jego temat, co to poniektóre osoby z setki o nim miały, był całkowicie bezpodstawne!
Clarke Griffin
Temat: Re: Poziom 1 Pon 9 Mar 2015 - 14:19
Tris nam zniknęła, to się wcisnę na jej miejsce, żebyśmy rozgrywki nie blokowali.
Clarke z kolei nadal podświadomie czuła tę nutkę niepewności wobec Bellamy'ego, która pojawiła się już w pierwszej chwili, kiedy zobaczyła go na pokładzie Exodusa. Sprawiał wrażenie rozgarniętego i o dziwo okazał się być milszy, niż by mogła podejrzewać, wciąż jednak było w nim coś niepokojącego. Nie obawiała się co prawda bezpośredniego zagrożenia z jego strony, jednak przeczuwała, że w przyszłości może być powodem wielu problemów. Nie było to rzecz jasna pewne, jednak warto było wziąć sobie taki scenariusz do serca i nie dać się zwieść tej uroczej buźce! - Fakt. Myślicie, że wśród setki przestępców znajdzie się mechanik? - pytanie zawisło w powietrzu, a blondynka zaśmiała się gorzko, kręcąc głową. Tacy z nich przestępcy byli jak z niej księżniczka, czyli żadni. Byli grupą bezbronnych, nieprzystosowanych do życia na własną rękę dzieciaków, które trafiły tu za kradzież żywności czy leków bądź inne "przewinienia", takie jak samo przyjście na świat na przykład. Westchnęła cicho, by zaraz zacisnąć usta w wąską kreskę i wbić puste spojrzenie w podłogę. O utrzymaniu ich wszystkich w ryzach nie było nawet mowy; po odzyskaniu wolności wątpliwym było, żeby dali sobie znowu włazić komuś na głowę i dyktować, co mają robić. Zachowanie całej Setki przy życiu było niezłym wyzwaniem. Pytanie tylko, czy ktoś się tego podejmie? Na ten moment bardziej prawdopodobna była wersja, że zapanuje u nich prawo dżungli i każdy będzie musiał myśleć o sobie. - Pójdę z tobą - oznajmiła Bellamy'emu tonem nieznoszącym sprzeciwu i skinęła głową w stronę Tris. - Ty w tym czasie rozejrzyj się po poziomie drugim, okej? My już zajmiemy się trzecim - tu urwała na chwilę, kierując spojrzenie na Blake'a. Musiała przestać mówić w liczbie mnogiej, skoro pewności żadnej nie miała, czy jemu jej plany do gustu przypadną. - W każdym razie ja się nim zajmę - sprostowała w końcu. To, że razem szli się ze spadochronami szarpać nie oznaczało, że chłopak nagle się stanie skory do przekopywania śmieci i odłamków metalu walających się po podłodze. Z cichym westchnieniem poziom pierwszy pożegnała i po krótkiej chwili pokonywania szczebli drabinki zniknęła pozostałej dwójce z oczu.
/zt
Tris Maddon
Temat: Re: Poziom 1 Wto 10 Mar 2015 - 19:42
Dziewczyna nadal stała słuchając co maja do powiedzenia. Wiedziała, że ten scyzoryk nie wystarczy na ich przeżycie. Miała nadzieję, że znajdzie coś jeszcze. Zastanawiała się czy na następnych poziomach będzie coś jeszcze. Może dopisze jej szczęście i znajdzie coś większego ale także pożytecznego. Jakoś nie zastanawiała się nad relacjami co do Clarke i Bellamy'ego miała tylko nadzieję, że nie będą mieli o niej jak najgorszego zdania ale mieli sporo czasu na pozna się ze sobą. Jak na razie nie była aż tak rozgadana lecz mogła to jeszcze zmienić. Dopiero co ich poznała więc starała się ich oceniać powoli oczywiście w swoich myślach. Na początkowe słowa Bellamy'ego jedynie spojrzała na niego nic mu nie odpowiadając. - Ja odpuszczę sobie dach odpowiedziała i spojrzała w stronę bruneta. Nie przepadała za sporymi wysokościami. Szczerze powiedziawszy nawet tymi kilkumetrowymi. Nie była tego fanką. Tak po prostu miała lęk wysokości starała się go zwalczać za wszelką cenę. Tris słuchała co Clarke do niej mówiła wiedziała, że będzie na jeden poziom pójść zupełnie sama. Wiedziała, lecz miała taką nadzieję, że nie będzie miała żadnych kłopotów. - Nie ma problemu pójdę na poziom drugi jak co jakoś wam dam znać skierowała słowa w stronę dwójki osób z którymi była. Odeszła kilka kroków od nich po czym poszła do drabinki, wspięła się na nią i poszła na dalszy poziom. Rozeszli się.
// zt.
John Murphy
Temat: Re: Poziom 1 Czw 26 Mar 2015 - 16:08
Murphy odgarnął materiał zakrywający wejście do Exodusa i spojrzał na jeszcze nie do końca wyczyszczoną z resztek siedzeń podłogę. Wyglądało na to że jak na razie są tu sami. Na statku nie było zbyt ciepło, nie mieli co liczyć na ogrzewanie. Kopnął kawałek metalu aby móc przejść krok dalej. Zauważył kilka materiałów, lin, szkła, nic szczególnego dopóki w jego głowie nie narodził się pewien pomysł. Odwrócił się dla pewności, że nie będzie zaraz mówił sam do siebie. Spojrzał na dziewczynę, a potem z powrotem na otaczający go nieład. Można by zrobić hamaki, więcej miejsca i nie musisz się gnieździć między spoconymi nastolatkami...- powiedział z lekką odrazą- nie żebym był maniakiem czystości ale wole zachować swoją osobistą przestrzeń- dokończył, robiąc kilka kroków w stronę potrzebnych mu materiałów. Właściwie czemu jej to wszystko mówisz, pomyślał. Jedną z jego życiowych zasad było stwierdzenie żeby nie ufać nikomu prócz sobie dlatego postanowił się zamknąć dopóki dziewczyna nic nie odpowie.
Laurel Mason
Temat: Re: Poziom 1 Czw 26 Mar 2015 - 16:46
Zanim weszła do środka, ogarnęła teren wokół statku wzrokiem, nie mogąc uwierzyć, że zaledwie kilka godzin temu zapinała pasy w fotelu pasażera. Teraz, kiedy stała przed wejściem z mokrymi od deszczu włosami, otoczona obcymi dźwiękami, wydostającymi się z lasu i oddychająca powietrzem, które faktycznie miało jakiś zapach, miała wrażenie, jakby Arka znajdowała się w całkowicie innej czasoprzestrzeni. Sam exodus wyglądał w otoczeniu nietkniętej przyrody jakby dopiero co spadł z kosmosu, na którą to myśl uśmiechała się ironicznie pod nosem, kręcąc głową i podążając za chłopakiem do wnętrza statku. W środku było ciemnawo i wcale niewiele cieplej niż na zewnątrz. Metalowe ściany co prawda chroniły od deszczu i wiatru, ale kompletnie się nie sprawdzały, jeśli chodziło o trzymanie ciepła. Home, sweet home. Zrzuciła z ramion plecak i kurtkę, stwierdzając, że przemoknięta i tak na nic się nie przyda, po czym rozejrzała się dookoła, odruchowo pocierając ręce o siebie. Propozycja jej towarzysza miała sens; podłogę zaścielało tyle pozornie bezużytecznych śmieci, że niewykorzystanie ich byłoby - w mniemaniu Laurel, która połowę życia spędziła na wyczarowywaniu czegoś z niczego - niewybaczalnym marnotrawstwem. - Dobry pomysł - odpowiedziała krótko, odwieszając kurtkę na wystającym ze ścianie kawałku metalu i niemal od razu biorąc się do pracy. Zajęcie czymś rąk okazało się zresztą zbawienne, bo podtrzymywanie rozmowy było kolejną rzeczą, w której była beznadziejna. - Te fragmenty powinny się nadać - rzuciła w przestrzeń, podnosząc w górę sporą płachtę nieco przetartego, ale wciąż całkiem mocnego materiału. Przyciągnęła do siebie również leżące luzem liny i razem z tym wszystkim usiadła na posadzce, krzyżując nogi i przyglądając się krytycznie nierównym brzegom tkaniny. Żałowała, że nie znalazła nigdzie igły ani nici, ale o takich luksusach chyba będzie musiała póki co zapomnieć. - A propo czystości - zagadnęła, wyciągając z kieszeni nożyk własnej produkcji - nie widziałeś przypadkiem nigdzie po drodze prysznica?
John Murphy
Temat: Re: Poziom 1 Czw 26 Mar 2015 - 21:22
Idąc śladami dziewczyny chwycił kawałek materiału i liny i przysiadł się niedaleko niej. Jak na coś co ma już około sto lat wyglądało całkiem dobrze i trzymało się kupy. Murphy był raczej typem samotnika chyba, że chodziło o dowodzenie jakiejś grupie. Co prawda te dwie cechy gryzą się ze sobą ale mało co zgadzało się w jego charakterze. Towarzystwo jednej osoby było jednak wystarczającym towarzystwem jak na ten czas. Wyjął kawałek ostrego metalu, który przedtem stąd zabrał i zabrał się do pracy. Tuż przy barze z kanapkami i strip klubu -odparł z uśmiechem. Chwycił dwa końce materiału i zrobił kilka dziur. Spojrzał na dziewczynę która najwidoczniej miała częściej do czynienia z taką robotą niż on. Czemu tak bardzo go interesowała? Może lepiej by było mieć jednak kogoś wśród tej całej gromady przestępców, o kim będzie się wiedziało coś więcej. Związał linę na jednym końcu silnym supłem który sam nie wiedział czy wytrzyma jego ciężar i wziął się za drugą stronę. Miał ochotę na coś ciekawszego niż wiązanie hamaków. Było ciemno a wtedy nachodziły Johna najlepsze pomysły. Gdyby nie padał deszcz prawdopodobnie poszedł by gdzieś z dala od obozu. Czym zajmowałaś się na Arce? - zapytał spontanicznie- oprócz pisania wierszy dla Radnych?
Laurel Mason
Temat: Re: Poziom 1 Pią 27 Mar 2015 - 22:35
Posiadanie zajęcia, na którym mogła skupić uwagę chociaż częściowo, jak zwykle ją odprężało. Tylko wtedy wszystko wydawało się w porządku; kiedy nie musiała na siłę szukać sposobów na zajęcie rąk ani udowadniać sobie czy innym, że nadawała się do czegokolwiek oprócz łamania prawa. Nie zdawała sobie z tego sprawy, ale kiedy marszczyła brwi, starannie odmierzając odległości między otworami w materiale i przewlekając przez nie kolejne centymetry liny, po jej ustach błąkał się uśmiech. Delikatny, ledwie zauważalny, ale pozbawiony też charakterystycznego dla niej sarkazmu i złośliwości. - Tak też mi się wydawało - przytaknęła, podchwytując żart i jednocześnie związując ze sobą oba końce liny. Rozciągnęła je mocno w dłoniach, sprawdzając, czy wytrzymają; wydawały się solidne. Na kolejne pytanie chłopaka nie odpowiedziała od razu i właściwie - zastanawiała się, czy odpowiedzieć w ogóle. Podniosła się z podłogi, rozglądając się dookoła, jakby szukała odpowiedniego miejsca do zamocowania hamaka, podczas gdy w rzeczywistości grała na czas. Gdyby znajdowali się na Arce, w czasie normalnego dnia pracy, zastanowienia w ogóle by nie było; od razu kazałaby mu spadać i zająć się swoimi sprawami. Tym razem jednak nie widziała nic złego w zdradzaniu informacji o sobie i nie była pewna, czy bardziej ją to dziwiło, czy niepokoiło. Podeszła do przeciwległej ściany, odwracając się do chłopaka plecami i przyglądając się wystającemu ze ściany, metalowemu uchwytowi. - Robieniem problemów - odezwała się w końcu, wciąż nie patrząc na rozmówcę. - Tak przynajmniej twierdzi mój ojciec - dodała po chwili, po raz pierwszy od momentu wylądowania wracając myślami do kogokolwiek, kto został na Arce. Skręciła dwa końce liny ze sobą, oceniając odległość od uchwytu. Znajdował się stanowczo zbyt wysoko, żeby mogła do niego sięgnąć, postanowiła więc spróbować przerzucania. - Zabierałam to, czego nikt już nie chciał, robiłam z tego coś, co jednak okazywało się całkiem użyteczne, sprzedawałam. Może i byłam złodziejką i handlowałam na czarno, ale miałam to w dupie, dopóki miałam czym zająć ręce. - Wtedy przynajmniej nie rzucałam się na nikogo z pięściami. - Cholera - mruknęła pod nosem, kiedy rzucona przez nią lina musnęła metalową obręcz i opadła na posadzkę.
John Murphy
Temat: Re: Poziom 1 Sob 28 Mar 2015 - 11:23
Hamak, który nie wyglądał do końca perfekcyjnie zdawał się być solidny. John postanowił jeszcze chwilę nad nim popracować, chociażby po to żeby doczekać się odpowiedzi od Laurel. Kiedy takowa padła z jej ust delikatny uśmiech z jego twarzy zniknął, a myśli wypełniły wspomnienia jego rodziców. Jego ojciec przez całe, zbyt krótkie, życie starał się aby Murphy był kimś lepszym niż on. Uczył go, wychowywał, pokazywał mu świat lecz był z nim zbyt krótko. Przynajmniej go masz - westchnął podnosząc się z podłogi ze swoim nowym łóżkiem i idąc w stronę uchwytu znajdującego się niedaleko tego który upatrzyła sobie Panna Mason. Postanowił, że zawiesi go prostopadle do jej, był od niej wyższy i obręcz nie stanowiła dużego problemu. Zanim jednak przewiesił linę zobaczył, że w tym Laurel radzi sobie nieco gorzej. Kiedy lina nie przeszła przez uchwyt, John zostawił swój hamak i pochylił się nad leżącą liną. Pozwolisz? - zapytał lecz raczej nie oczekiwał odpowiedzi- nuda to najgorsze co może być, szczególnie w miejscu za której zaspokojenie mogą Cię zabić - powiedział nawiązując do ostatniej wypowiedzi dziewczyny. Mocniej chwycił linę, stanął na palcach i przełożył przez obręcz. Podał dziewczynie ją (mam nadzieje że twój hamak ma dwie liny xd) i chwycił drugą, z drugiej strony. Praca przyszła z taką samą łatwością, poczekał aż dziewczyna zawiąże supeł i podał jej drugą line. W końcu zabrał się za swoją robotę. Lada chwila oba łóżka wisiały około metr nad podłogą. John usiadł na swoim, trochę po podskakiwał aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku, a następnie położył się odwracając głowę w stronę Laurel i smutno się uśmiechając.
Laurel Mason
Temat: Re: Poziom 1 Sob 28 Mar 2015 - 12:52
Obserwowała go przez chwilę w zamyśleniu, przyglądając się, jak bez większych problemów przewiesza swoją linę przez obręcz i jednocześnie zastanawiając się nad tym, co powiedział. Wnioski nasuwały się same i gdyby tylko miała nieco więcej empatii, zapewne spróbowałaby dowiedzieć się więcej. Wymiana kilku niegroźnych zdań była jednak na chwilę obecną i tak największym poświęceniem, na jakie było ją stać; już wtedy zastanawiała się, czy nie gubiło jej przypadkiem zmęczenie i to dziwne poczucie zagubienia, które ogarnęło ją w sekundzie, w której po raz pierwszy postawiła stopy na Ziemi. Nie chciała przyznać tego na głos, ale ogrom przestrzeni i tego, co mogło się w niej kryć, ją przerażał; tak samo jak jedna wielka niewiadoma, jaką zdawał się stanowić każdy kolejny dzień. Czy może - każda kolejna godzina. - Taa - mruknęła, odrywając wzrok od pleców chłopaka. - Zawsze dobrze jest mieć przy sobie kogoś, kto wspaniałomyślnie przypomni ci, że jesteś tylko zbędnym elementem, zużywającym tlen i przestrzeń. Szczęśliwa ja - dorzuciła z wyraźnym sarkazmem, a ton jej głosu zdawał się ochłodzić o co najmniej kilkanaście stopni. Kiedy po raz drugi w ciągu dzisiejszego wieczoru zaproponował jej pomoc, tylko wzruszyła ramionami, cofając się o pół kroku i bez słowa (rzadko używane dziękuję utknęło gdzieś między strunami głosowymi) biorąc od niego przeciągnięty przez uchwyt fragment liny. Zawiązała oba końce w solidny supeł, dla pewności szarpiąc nim jeszcze kilkakrotnie. Kiedy oba hamaki wisiały już szczęśliwie nad podłogą, zebrała swoje rzeczy, plecak rzucając na jeden koniec prowizorycznego łóżka, a mokrą kurtkę rozwieszając na wolnym kawałku liny. Przez chwilę miała ochotę to samo zrobić ze spodniami, ale po krótkim rozważeniu możliwych opcji, zrezygnowała z tego pomysłu. Wyciągnęła za to z kieszonki plecaka srebrną bransoletkę i nie namyślając się szczególnie długo, zapięła ją na sznurze. Następnie usiadła wreszcie na hamaku, przez chwilę balansując na nim nieco niepewnie, by kilka sekund później położyć się na plecach, strącając wcześniej mokre i ubłocone buty ze stóp. - Jestem Laurel, tak w ogóle - odezwała się cicho po jakimś czasie, przerywając tymczasową ciszę, nie do końca pewna, po co. Koniec końców, kogo to obchodziło?
John Murphy
Temat: Re: Poziom 1 Sob 28 Mar 2015 - 13:51
Leżąc na hamaku który delikatnie bujał się na boki oczy same mu się zamykały, lecz czuł dziwną więź z dziewczyną z którą spędził ostatnią... pewnie około godzinę . Miał wrażenie, że przeszła tyle samo zła co on i to nauczyło ją, że świat nie jest tak piękny jak wydawałoby się większości, hasających pewnie jeszcze przy ognisku towarzystwu. Mógł się mylić lecz postanowił pozostać jeszcze w stanie świadomości i nie zasypiać. -John - powiedział uśmiechając się zamiast podać zwyczajową dłoń. Przez chwilę milczał po czym dodał już lżejszym tonem niż wszystkie swoje poprzednie wypowiedzi- mamy tak świetne miejsca, że nie wiadomo czy nam nie poderżną gardeł z zazdrości jak tu przyjdą. Wygiął wargi w grymas przypominający uśmiech. Murphy miał bardzo specyficzne poczucie humoru które nie każdy był stanie zrozumieć. To co czasami opowiadał dla żartu potrafiło przerazić ludzi bo nawet nie wiedzieli że ktoś jest w stanie wymyślić coś tak okrutnego. Może i był swego rodzaju psychopatą, może i w jego głowie było więcej okrucieństwa i zła lecz nikt nie staje się taki bez powodu i tak też było w jego przypadku. Podniósł się z hamaka i schylił do plecaka. Wyjął z niego manierkę wypełnioną w małym stopniu deszczówką. Wziął łyka i gestem wychylił rękę w stronę dziewczyny.
Laurel Mason
Temat: Re: Poziom 1 Sob 28 Mar 2015 - 14:44
Bębnienie deszczu w metalowe ściany exodusa w jakiś sposób ją uspokajało; czuła, jak całodniowe napięcie opuszcza mięśnie, a oddech staje się coraz powolniejszy. Chociaż nie mogła powiedzieć, że ufała znajdującemu się obok chłopakowi - jeszcze nie - to jego obecność, paradoksalnie, nie wywoływała w niej żadnego poczucia zagrożenia. Zawiesiła wzrok gdzieś na suficie, korzystając z ostatnich chwil ciszy. Wiedziała, że za kilka chwil we wnętrzu statku zaroi się od zmokniętych, głośnych nastolatków. Ognisko nie mogło trwać wiecznie - mówiły jej o tym coraz intensywniejsze odgłosy deszczu i jej własne przeczucie. - Niech spróbują - odpowiedziała, z większą pewnością siebie w głosie, niż faktycznie odczuwała. Kątem oka zauważyła ruch i dopiero wtedy zerknęła w stronę Johna, dostrzegając wyciągniętą w jej stronę manierkę. Zawahała się; jej metoda na przetrwanie polegała na unikaniu zaciągania jakichkolwiek długów, a i tak miała wrażenie, że dzisiaj takowego się dorobiła. Bezinteresowne akty dobroci zawsze budziły w niej podejrzliwość - jeżeli przez szesnaście lat życia zdążyła się czegokolwiek nauczyć, to tego, ludzie nigdy nie oferowali ci niczego, bez niepisanej nadziei na otrzymanie czegoś w zamian. Wyglądało jednak na to, że udało jej się też zbudować dzisiaj coś na kształt wątłej nici porozumienia z drugą istotą ludzką - coś, co w jej przypadku zakrawało na cud - i nie chciała póki co psuć tego bezpodstawnymi oskarżeniami o nieszczere intencje. No i naprawdę chciało jej się pić. - Dzięki - mruknęła, biorąc do ręki naczynie i ważąc je w dłoni. Gdzieś na krawędzi świadomości mignęła jej myśl, że powinna załatwić sobie własne, ale to było coś, o co miała zamiar martwić się jutro. - No to za pierwszy dzień za Ziemi - dodała, unosząc lekko manierkę i pociągając z niej łyk wody, by następnie wyciągnąć ją w kierunku właściciela.
John Murphy
Temat: Re: Poziom 1 Nie 29 Mar 2015 - 14:15
(Prosze o wybaczenie braku znakow polskich ale zabrano mi laptopa i korzystam z tableta za duzo roboty z literkami) Chlopak wychylił się z hamaka i chwycił manierkę, wiedzial ze dopóki pada powinien wytawic ja aby wypelnila sie cala woda. Nie mial jednak zamiaru tego robic, i tak jak na jego standardy wykazal sie dzis duza aktywnoscia. Zakrecil manierke i schowal do plecaka. -Oby nie ostatni -skomentowal toast Laurel znow udowadniajac ze w jego glowie nie wszystko do konca w pozadku. Polozyl sie na plecach i obserwowal sufit z ktorego zwisaly kawalki kabli. Deszcz bił o statek ze slabnaca sila a w exodusie nie pojawila sie wciaz reszta setki. Jakies dziewczyny ktorych John jeszcze nie znał weszly do statku lecz skierowaly sie drabina na wyzsze pietro. Murphiemu to odpowiadalo nie mial ochoty sluchac pogawedek zaklucajacych te wspaniala cisze. Chociaz o podrzynaniu gardel myslal jak o zarcie wolal jednak jeszcze troche poczekac az kazdy polozy sie spac. Wiedzial ze dzis usnie jako ostatni.
Laurel Mason
Temat: Re: Poziom 1 Pon 30 Mar 2015 - 23:36
Wiedziała, że powinna była zachować czujność, ale zarówno lekkie kołysanie hamaka, bębnienie deszczu o dach exodusa, jak i spokojny oddech chłopaka obok, wciągały ją powoli do krainy błogiej nieświadomości. Wyciągnęła się na plecach, coraz bardziej zawężające się spojrzenie kierując na pogrążony w półmroku sufit i tylko połowicznie zwracając uwagę na to, co działo się dookoła. Wydawało jej się, że gdzieś niedaleko rozległy się kroki, ale te po chwili się oddaliły, znikając najprawdopodobniej na wyższym poziomie. Nie podniosła się, żeby sprawdzić, do kogo należały. Nie myślała ani o tym, ani tak naprawdę o niczym konkretnym; zresztą, nawet jeśliby chciała, to miałaby z tym problemy, bo po pewnym czasie uformowanie w głowie jakiejkolwiek logicznej wypowiedzi zaczęło przypominać przedzieranie się przez złoża gęstej cieczy. Nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak spokojnie. Zabawne; na Arce pozornie nie zagrażało jej żadne niebezpieczeństwo, a minęło sporo czasu, dokąd udało jej się przespać tam chociaż jedną spokojną noc. Odkąd sięgała pamięcią, przebywała na ciągłym czuwaniu, godzinami nasłuchując dźwięków z korytarza przylegającego do jej kwatery, a później - do jej celi. Oczekując strażników, kary, konsekwencji, ostrza między chuderlawymi łopatkami. Tutaj zagrożenie wydawało się realniejsze, a paradoksalnie nie odczuwała jego obecności tak intensywnie. Być może miało to się zmienić wraz z upływem kolejnych dni, ale póki co - pozwalała sobie na lekkomyślność, już w połowie świadomie odwracając się na bok i zamykając powieki. Chciała powiedzieć coś jeszcze do Johna, ale zanim udało jej się zebrać odpowiednie sylaby i poskładać je w całe zdania, deszcz ucichł, a exodus rozpłynął się we mgle; zostało tylko równomierne kołysanie, przerywane od czasu do czasu kolorową mozaiką obrazów i dźwięków, składających się na senne marzenia, niby w całości będące wytworem jej zmęczonego umysłu, a w jakiś sposób zdecydowanie bardziej realne, niż obracający się gdzieś na orbicie, jasny punkt w przestrzeni, który przez szesnaście lat stanowił zgrabną iluzję domu.
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.