Pierwszy poziom statku Exodus. Jest tej samej wielkości co pozostałe poziomy. Na samym środku znajduje się drabina prowadząca na kolejne poziomy. Znajduje się tutaj również wyjście ze statku. Na tym poziomie nie ma foteli dla pasażerów.
Mistrz Gry
Temat: Re: Poziom 1 Sro 25 Lut 2015 - 19:41
Decyzja została podjęta - setka młodocianych przestępców została przeniesiona na Exodus i wysłana na Ziemię. Rada wraz z Kanclerzem Jahą postanowili utrzymać tą informację w tajemnicy, żeby nie doprowadzić do buntów. W końcu pozbyli się setki nastolatków, wysyłając je w nieznane. Nikt nie mógł mieć pewności, czy jak uda im się wylądować, przeżyją na Ziemi chociaż chwilę, czy też może zginą w momencie postawienia stóp na stałym gruncie. Właściwie to nikt nie wiedział, czy grupa przeżyje lądowanie. Ale to nie miało już znaczenia, ponieważ Exodus już prawie znajdował się na Ziemi, a ludziom z Arki pozostało jedynie przyglądanie się monitorom, które pokazywał funkcje życiowe wszystkich nastolatków, którzy znaleźli się na statku... Podczas lotu na ekranach w całym Exodusie pojawiło się nagranie z Kanclerzem Jahą:
Więźniowie Arki, wysłuchajcie mnie. Dostaliście drugą szansę. I jako wasz Kanclerz, mam nadzieję, że zobaczycie to nie tylko jako szansę dla was, ale jako szanse dla nas wszystkich. Nawet dla samej ludzkości. Nie mamy pojęcia co|czeka na was tam na dole. Jeśli szanse na przeżycie są większe, wyślemy także innych. Wysyłamy was, bo wasze zbrodnie sprawiają, że jesteście zbędny. Zbrodnie te zostaną wybaczone, wasza dokumentacja pójdzie w niepamięć. Miejsce lądowania zostało wybrane ostrożnie. Przed ostatnią wojną, Mount Weather była bazą wojskowa wybudowana w górach. Było tam zapasów, niepsujących się wystarczająco dużo, by utrzymać 300 osób, na okres do dwóch lat. Mount Weather to życie. Musicie natychmiast zlokalizować te zapasy. Waszym jedynym obowiązkiem jest pozostać przy życiu.
Być może nagranie to było dłuższe, bardziej motywujące, albo przynajmniej podnoszące na duch, niestety nikomu z oglądających materiał, nie będzie dane się tego dowiedzieć, ponieważ w momencie zderzenia statku z ziemią nastąpiła całkowita awaria łączności z Arką. Setka została pozostawiona sama sobie, a jedyne co obecnie łączyło wszystkich obecnych na Exodusie z Arką były opaski telemetryczne, które zostały założone wszystkim przed startem. Teraz zostali sami, nie wiedząc nawet czy przeżyją wyjście ze statku. Jednak w nieskończoność raczej siedzieć w środku nie mogą. Kto jako pierwszy, po 97 długich latach, postawi swoją nogę na Ziemi? I co najważniejsze: czy aby na pewno wszyscy wybiorą się do Mount Weather, czy też może słowa Kanclerza zostaną zignorowane?
Clarke Griffin
Temat: Re: Poziom 1 Sro 25 Lut 2015 - 22:01
Nie była w stanie ukryć rosnącego z każdą chwilą zdenerwowania, które wywołało pojawienie się strażników. Został jej przecież miesiąc do osiemnastych urodzin - nie mogli przeprowadzić egzekucji wcześniej, to było niezgodne z prawem. Tym samym, przez które tutaj wylądowała. Ciarki przeszły ją na samą myśl o byciu wyrzuconą w przestrzeń kosmiczną. Nadal nie mogła się pozbyć z głowy widoku pozbawionego tchu ciała ojca dryfującego poza Arką. Nie, zdecydowanie nie chciała tak skończyć. Mimo wszystko nie rzucała się, kiedy umieszczali metalową bransoletę na jej nadgarstku, nie krzyczała, nie usiłowała się wyrwać i uciec. Celę opuściła spięta, ale z uniesioną głową. Nie miała zamiaru ani się buntować, ani błagać o ułaskawienie. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w ten sposób jedynie pogorszyłaby swoją sytuację, która i bez tego nie rysowała się szczególnie kolorowo. Po przekroczeniu progu dzielącego ją od korytarza, poczuła jak krew odpływa jej z twarzy, a kropelki zimnego potu spływają po karku. W którą stronę nie przeniosła wzroku widziała strażników i wyprowadzanych przez nich więźniów, którzy zdawali się być równie zdezorientowani co ona sama. Przez głowę przebiegła jej niepokojąca myśl, która pociągnęła za sobą szereg kolejnych, o wiele gorszych. Czy z ilością tlenu na Arce było aż tak źle? Zabiją ich wszystkich? I jeśli tak, jak mają zamiar wyjaśnić to rodzinom skazańców, czym to uzasadnią? Burzę, która rozpętała się w głowie Clarke przerwało dopiero pojawienie się jej matki i jej cichy głos tuż nad uchem dziewczyny. Lecisz na Ziemię. To było ostatnie, czego się spodziewała. Zgodnie z założeniami powrót tam powinien być możliwy dopiero za trzy lata... Jednym słowem, wysyłali ich tam na pewną śmierć. Cóż, w tą czy w tamtą, na jedno wyszło. Zacisnęła mocnien szczękę i starając się powstrzymać drżenie dłoni pozwoliła się poprowadzić do Exodusa. Będąc już w środku rozejrzała się po twarzach obecnych tam dzieciaków. Niektórzy byli przerażeni, inni kompletnie niewzruszeni, ale część sprawiała wrażenie podekscytowanych nagłym zwrotem akcji. Oglądając nagranie Kanclerza była niemalże przekonana, że się rozbiją. Skupiła się jednak na tym, co mówił i zapamiętała najważniejszą rzecz - Mount Weather. Jeśli wyjdą z tego cali tylko udanie się tam utrzyma ich przy życiu. I tak jak jej pesymistyczne myśli wysmiały taki scenariusz, tak doznała sporego szoku, kiedy po gwałtownych turbulencjach statek się... Zatrzymał. Wylądował. Przez chwilę siedziała w bezruchu, bezwiednie wbijając paznokcie w kolana i milczała, analizując to, co się stało. Byli na Ziemi. Odpięła pas bezpieczeństwa i wstała, stawiając kilka chwiejnych kroków w stronę wyjścia. Nie była pewna, czy wyjście na zewnątrz było dobrym pomysłem, ale po utraceniu łączności z Arką... Mieli inne wyjście?
Conley Bicchieri
Temat: Re: Poziom 1 Sro 25 Lut 2015 - 23:20
Nie żałował tego skradzionego jedzenia. Nie było tego dużo i wciąż uważał, że gdyby jego matka dostała odpowiednio i racjonalnie zwiększony przydział – przeżyłaby. Inaczej była za słaba. Jej organizm nie podołał. Ale on zrobił tyle ile było w jego mocy. Żałował tylko, że w momencie, w którym go przyłapali nie miał ukończonych osiemnastu lat, bo w więzieniu było okropnie. Okropnie, bo Arka i tak była mała, zbyt mała. A ta jedna cela? Cztery ściany. Trzy, właściwie. I krata. Wolałby zostać wypuszczony w przestrzeń, podryfować. Uwolnić się. I udusić albo spuchnąć… czy cokolwiek działo się z ciałem poza Arką. Wiadomość, że wysyłają ich na ziemię była dla niego szokiem. Kiedy już przywykł do myśli, że za chwilę go „wypuszczą” okazało się, że owszem tylko w zupełnie inny sposób niż myślał. Ale nie panikował. Wyglądał tylko na odrobinę zdezorientowanego tym wszystkim co się działo. Na początku myślał, że przyspieszyli jego egzekucję. W końcu zostało mu tylko kilka dni. Kilka dni siedzenia w jednym miejscu. Pewnie ponowne zobaczenie, najbardziej z tego powodu cierpiącego, ojca. Ale nie. Dostał opaskę na rękę i razem z tłumem więźniów wylądował w Exodusie, gdzie dopiero mieli się wszystkiego dowiedzieć. Conley nie był głupi. Wiedział, że nie minęło sto lat, wiedział, że na Arce musi się dziać bardzo źle skoro posuwają się do tego by wysłać ich wszystkich na dół bez pewności. Nikt mu nie wmówi, że mieli pewność. Zresztą urwany komunikat Kanclerza jasno to przekazywał. „Nie mamy pojęcia co się stanie, ale mamy nadzieję, więc postarajcie się nie umrzeć.” Skrzywił się. Był zniesmaczony i poirytowany. Ale z drugiej strony? Przez połowę swojego życia chciał uciec z Arki. Ale nie miał możliwości. Nie widział takiej opcji, a teraz? Teraz z odrobiną szczęścia czekała na niego otwarta przestrzeń.
Bellamy Blake
Temat: Re: Poziom 1 Czw 26 Lut 2015 - 14:06
Bellamy nie był więźniem, nie miał znaleźć się w Exodusie, nie miał nawet wiedzieć o tym, że Setka została wysłana na Ziemię. W dwadzieścia minut wszystko się zmieniło. Strażnik, który rok temu wydał Octavię, znalazł się przed drzwiami kwatery Blake'ów. W tym czasie Bellamy ze zwyczajnego woźnego przeobraził się w zabójcę, który zastrzelił Kanclerza. Jednak jeżeli taka właśnie była cena zapewnienia Octavii bezpieczeństwa, to był w stanie ją zapłacić. Właściwe to był gotowy iść dla siostry do najgłębszych zakamarków piekła i chyba właśnie teraz to robił. Nawet jeżeli okazałoby się, że nie da się przetrwać na Ziemi, że zginą w momencie wylądowania statku, czy nawet nie dolecą i po prostu zginą w trakcie lotu - Bellamy i tak nie pożałowałby swojej decyzji. Na Arce nic na niego nie czekało, a jakby Octavia została wysłana na Ziemię, to nie miałby już tam nikogo. Jedyne co by wtedy miał to poczucie winy, że to wszystko jego wina. Teraz miał szansę jakoś to odpokutować, spotkać się znowu z młodszą siostrą i właściwie tylko to go obchodziło. Tylko i wyłącznie Octavia i jej dobro, bo o swoje przestał dbać już jakiś czas temu. Takim oto sposobem znalazł się na Exodusie. W stroju strażnika nikt nie mógł się domyślić, że nim nie jest. Zwłaszcza, że jeszcze rok temu miał nim zostać... Jak na nieszczęście na poziomie na którym się znalazł Bellamy nie znajdowała się Octavia, a szukanie jej podczas lotu było nie tylko stratą czasu, ale też i zagrażało życiu. Nie po to przecież strzelał do Kanclerza, żeby się samemu chwilę potem zabić. Więc siedział, przy okazji podziwiając to jakże motywujące przemówienie Jahy, które nagrał specjalnie na tą okazję. Facet miał naprawdę zdolność przekonywania ludzi, żeby nie robili tego, co chce żeby robili. A przynajmniej Bellamy miał ochotę rozbić monitor, żeby nie musieć patrzeć na twarz tego człowieka. Człowieka, który zabijał ludziom matki i ojców, a teraz wysyła na śmierć również i dzieci. Normalnie Kanclerz miesiąca. Na całe szczęście w końcu Jaha zniknął z monitorów, a statek uderzył o Ziemię. Teraz wszystkich czekała chwila prawdy: przeżyją po wyjściu ze statku, czy może umrą, zanim uda im postawić stopę na ziemi? Bellamy nie miał zamiaru siedzieć i się zastanawiać co się stanie. Rozpiął pasy bezpieczeństwa i wstał ze swojego miejsca. W końcu niby miał być strażnikiem, więc to właśnie chyba powinien zrobić strażnik, prawda? Ruszył w stronę wejścia, żeby je otworzyć, coby się wszyscy mogli przekonać na własnej skórze, czy przeżyją, czy też w przeciągu najbliższej minuty umrą.
Margot Howard
Temat: Re: Poziom 1 Czw 26 Lut 2015 - 18:42
Hałas na korytarzu wybudził ją z krótkiej drzemki, w końcu pobyt w celi nie dostarczał jej zbyt wielu rozrywek i coraz częściej bywała senna. Nie straciła jednak na czujności, więc gdy Strażnik pojawił się w jej więziennych czterech kątach, czekała już na niego wyprostowana i spokojna, gotowa na najgorsze. Była święcie przekonana, że oto nadszedł moment jej egzekucji i już za chwilę czeka ją pierwszy i ostatni kosmiczny spacer. Co z tego, że nie miała jeszcze osiemnastu lat? Na przykładzie swoich rodziców przekonała się doskonale, że prawo na Arce obowiązuje tylko tych mniej uprzywilejowanych. Coś jednak było nie tak, niebiańskie pudełko było zbyt hałaśliwe, a wychodząc na korytarz Margot przekonała się, że nie jest jedyną wyprowadzaną osobą. Odwróciła się, posyłając swojemu Strażnikowi pytające spojrzenie, ale ten jedynie wyszarpnął jej rękę i umieścił na nadgarstku dziewczyny bransoletę, którą ta od razu podsunęła sobie pod nos, prowadząc pierwsze oględziny. Nie miała jednak zbyt wiele czasu na rozgryzienie mechanizmu, bo oto została popchnięta przed siebie i razem z masą innych nastolatków doprowadzona do pomieszczenia, które później okazało się statkiem mającym przetransportować na Ziemię setkę osób. Podczas lotu nie rozglądała się, nie szukała znajomych twarzy. Nigdy nie miała dobrych przyjaciół, dlatego też większość twarzy ledwo kojarzyła, jedynie ze dwie osoby rozpoznając z imienia. Zajęła się przyglądaniem bransolecie i, zauważając, że nie jest jedyną osobą, która takową nosi, szybko rozgryzła, jaki był cel umieszczenia jej na nadgarstkach młodocianych więźniów. Pojawienie się twarzy Kanclerza na ekranie skwitowała jedynie zaciśnięciem ust w wąską kreskę, gdyby mogła, najchętniej wyłączyłaby monitor i dźwięk, by nie musieć słuchać i oglądać człowieka, który osądził jej rodziców. Wiadomość o wysłaniu na Ziemię zrobiła na niej niemałe wrażenie, na chwilę zapomniała nawet o nienawiści do swojego przywódcy. Nie wiedziała, co czeka ją po wylądowaniu, ale z każdą chwilą była coraz bardziej zadowolona z faktu, że zostawia Arkę daleko za sobą i najprawdopodobniej dane jej będzie rozpocząć zupełnie nowe życie. Nie miało to wiele wspólnego z przebaczeniem, które ofiarował jej Jaha, a raczej z chęcią życia całkowicie po swojemu, bez przyporządkowywania się choremu systemowi. Nagłe lądowanie sprawiło, że pas mocniej wbił się w jej pachwinę, przez co poczuła bardzo nieprzyjemny ból, ale po odczekaniu stosownej chwili natychmiast rozpięła wszystkie liny i sznurki, wstała z miejsca i z ciekawością ruszyła za tłumem. Przecisnęła się pomiędzy kilkoma osobami i już znajdowała się nieopodal głównego wejścia, oczekując na otwarcie się włazu. Pozostawała spokojna, nie odzywała się, ale w środku była coraz bardziej podekscytowana. Nie było na co czekać, skoro i tak mieliby tu zginąć, lepiej mieć to za sobą jak najszybciej.
Abigail Clemens
Temat: Re: Poziom 1 Czw 26 Lut 2015 - 20:33
Parsknęła rozdrażniona na widok rosłego strażnika, wchodzącego do jej celi razem z równie barczystym i równie nieprzyjemnym wspólnikiem, którzy, jak zdążyła się domyślić, mieli zwiastować jej rychłą, nieuniknioną wędrówkę w przestworzach. Nie była ani trochę zaskoczona, choć po jej karku przebiegł niechciany dreszcz przerażenia. Pół roku. Tyle zostało do jej osiemnastych urodzin, które powinna świętować razem z rodziną w bezpiecznej, pełnej ciepła i miłości kwaterze, a które zamiast tego miały zesłać na nią ponoć zasłużoną śmierć. Nie awanturowała się, nie pyskowała, wręcz przeciwnie. Z kpiącym uśmiechem wymalowanym na twarzy pozwoliła, by jeden ze strażników zatrzasnął na jej nadgarstku bransoletę i wyprowadził z ponurej celi w której spędziła cały ostatni rok. Nie można powiedzieć, że nie była zaskoczona widząc wszystkich tych młodocianych przestępców, jej pokroju, którzy wbrew wszelkiej opini byli jedynie zagubionymi i często rozpaczającymi po stracie najbliższych młodymi ludźmi. Czy wszystkie egzekucje zostały przyspieszone? Jeśli tak... to na prawdę nie mogła zrozumieć dlaczego, tym bardziej, że niektórzy z nich byli jeszcze tacy mali. Ale.. jeśli prawo panujące na Arce pozwalało by w taki sposób pozbywać się często niewinnych obywateli, którzy za niecałe trzy lata mieli osiedlić Ziemię, w przestrzeń kosmiczną to przyspieszone egzekucje nie powinny być niczym szczególnie zadziwiającym. Spodziewała się, że wkrótce będzie musiała zmierzyć się z bolesną śmiercią, a tymczasem urywki słów doktor Griffin, obok której akurat przechodziła, a raczej wlokła się pospieszana przez zniecierpliwionego jej zachowaniem strażnika wdarły się niechciane do jej umysłu, pozostawiając po sobie uciążliwe echo. Lecą na Ziemię? Wszyscy lecą na Ziemię, czy to tyczyło się tylko owej jasnowłosej, jak się domyśliła... córki Griffin? Ale z tego co powszechnie wiadomo Ziemia miała być nieskażona dopiero po upływie stu lat. Może to jakiś chory sposób egzekucji? By nie musieli zabijać ich jedno po drugim? Tyle pytań, a odpowiedzi na nie dostała dopiero kiedy siedziała w Exodusie, przypięta pasami do siedzenia i wsłuchiwała się z nieukrywanym zaciekawieniem w słowa Jahy, które ani trochę jej nie uspokoiły. Więc albo przeżyją i przyniosą nadzieję całej Arce, albo zginą poświęcając własne życie? Zacisnęła powieki, kiedy statkiem wstrząsnęły turbulencje, próbując za wszelką cenę uspokoić przyspieszony oddech, który mimo wszelkich starań towarzyszył jej aż do punktu kulminacyjnego tej małej wycieczki. Wylądowali na Ziemi. Rozchyliła niespiesznie powieki, by za chwilę wyswobodzić się z pasów bezpieczeństwa i przecisnąć się do wyjścia w które to wpatrywała się z napięciem i nieukrywanym zaciekawieniem. - Na co jeszcze czekamy? - wymamrotała zachrypniętym głosem, przestępując z nogi na nogę.
Clarke Griffin
Temat: Re: Poziom 1 Pią 27 Lut 2015 - 13:34
Miała mętlik w głowie. Burza silnych emocji, które zaatakowały ją od środka zdawała się przejąć kontrolę nad jej ciałem i zupełnie odciąć ją od jasnego myślenia, kiedy było jej ono potrzebne jak nigdy dotąd. Byli w kropce. Zostając tutaj mieli stuprocentową pewność, że w końcu zaczną umierać. Z głodu, braku tlenu, było wiele możliwości. A jeśli wyjdą... Ta opcja była jedną, wielką niewiadomą. Teoretycznie warunki na Ziemi nie powinny być jeszcze zdatne do życia, w każdym razie nie dla ludzi i istniała spora szansa, że cała Setka wraz ze strażnikiem, którego obecność Clarke odnotowała z pewnym zdziwieniem, zginie już w momencie pierwszego kontaktu z tutejszym powietrzem. Zdecydowanie nie była to zachęcająca wizja, co było bezpośrednim powodem odwlekania przez wszystkich otwarcia włazu. W końcu jednak ten moment nastąpić musiał, prawda? Patrząc na swoje aktualne położenie dziewczyna musiała wskrzesić w sobie sporą dozę optymizmu, żeby zacisnąć zęby i nie zacząć zastanawiać się na głos "a co będzie jeśli..?". Budzenie kolejnych wątpliwości w tym momencie było ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali. Cóż, w gruncie rzeczy... Odpychając okoliczności tego wszystkiego na bok, sytuacja przedstawiała się teoretycznie całkiem prosto - żyją, albo giną. Energicznym ruchem odgarnęła jasne kosmyki włosów z czoła i obrzuciła otaczający ją tłum dzieciaków nieco zaciekawionym spojrzeniem, by zaraz przenieść je na strażnika. Nadal nurtowała ją kwestia, kim był i co robił wśród nich wszystkich na Exodusie, ale ta sprawa mogła poczekać. Teraz jej głowę zaprzątały inne rzeczy. - Czyń honory - mruknęła, posyłając w jego stronę blady uśmiech i uniosła nieznacznie brew, czekając, aż wejście w końcu stanie przed nimi otworem i rozwieją się wszelkie wątpliwości, które dręczyły ją przez ostatnie parę minut.
Bellamy Blake
Temat: Re: Poziom 1 Pią 27 Lut 2015 - 18:38
Nadeszła chwila prawdy! Umrą? Przeżyją? Umrą jak wyjdą? Bellamy wolał być w tym momencie optymistą i wierzyć, że ich żywot nie zakończy się tak marnie. To byłoby na prawdę przykre - udało im się wylądować, w końcu są na Ziemi i w tym samym momencie umrą. Zresztą bez względu na to, co się miało stać w momencie otworzenia wejścia do Exodusa, to i tak nie mieli żadnego wyboru. Na Arkę wrócić nie mogli, więc chcąc nie chcąc musieli wyjść. Podle, że większość została skazana na taki los i nikt nawet ich nie zapytał 'masz ochotę polecieć na Ziemię? Może umrzesz, ale może przeżyjesz i okażesz się użyteczny? Jak nie polecisz to i tak umrzesz, bo cię wywalimy z Arki jak skończysz osiemnaście lat, ale wiesz, masz wybór?'. Bellamy chociaż miał wybór i mniej więcej wiedział na co się pisze. Najwyżej umrze, trudno. Lepiej umrzeć tutaj, niż zostać straconym na Arce. Więc tak, Bellamy był w lepszej sytuacji, wciąż był w mundurze strażnika i jako jedyny z towarzystwa miał broń (za co powinien dziękować chyba Shumway'owi). Nie było więc sensu tego przeciągać, tylko trzeba było zrobić tak, jak się odkleja plaster - jak najszybciej. Raz, dwa i po wszystkim. Jedyną rzeczą, która powstrzymywała Bellamy'ego przed otworzeniem wejścia, był brak Octavii. Zatrzymał się przy wejściu, rozglądając się po raz kolejny za siostrą, której wciąż nigdzie nie było. Był nawet gotów zabronić wychodzenia, zanim O by się nie pojawiła, ale wtedy musiała się odezwać córka doktor Griffin. To nie było tak, że miał jakiś taki bardziej personalny problem z dziewczyną, po prostu nie lubił wszystkiego co się wiązało z Kanclerzem i Radą na Arce. To było silniejsze od niego. Dlatego też popatrzył z lekką irytacją na blondynkę. - Tak jakbym potrzebował Twojego pozwolenia - mruknął, odwracając się w stronę wejścia i pociągnął za dźwignię. Nie dlatego, że chciał, czy coś, tylko dlatego, że mógł. Wejście zaczęło się powoli obniżać, a oczom wszystkich na poziomie pierwszym ukazała się jasność. Może wcale nie wylądowali na Ziemi, tylko są w niebie? Gdziekolwiek nie byli, to wciąż żyli, więc aż tak źle chyba nie było.
Conley Bicchieri
Temat: Re: Poziom 1 Pią 27 Lut 2015 - 21:27
Wszystko to co działo się na Exodusie w momencie przerwania połączenia można było określić najtrafniej jako zamieszanie. Krzyki, iskry, panika i turbulencje. Conley przez cały czas stał przy jednej ze ścian przyczepiony pasami do oparcia, nie po to kilka dni przed egzekucją wykpił się od śmierci żeby teraz zginąć chwilę przed lądowaniem. Wodził wzrokiem po ludziach znajdujących się dookoła niego. Pomimo wstrząsów i mrugającego światła rozpoznawał większą część, choć tych, z którymi wymienił więcej niż kilka słów mógł policzyć na palcach jednej ręki. Nie dało się ukryć, że jest zestresowany tak ja cała reszta. Niepewność tego czy w ogóle przeżyją otwierając statek sprawiała, że na jego plecach pojawiły się ciarki. Niby mu nie zależało… ale jednak nie był tak do końca obojętny. W jego głowie przewalała się tylko myśl o tym, żeby wyszli i mogli odetchnąć świeżym powietrzem, które ich nie zabije. Cholera, już myślał wieloosobowo. Skrzywił się i przymknął powieki kiedy nagle nastąpiło gwałtowne lądowanie. I cisza. Minęła dłuższa chwila podczas której podniosły się głosy zanim rozpiął pasy i rozepchał się łokciami przez grupkę, która ścisnęła się tuz przed nim. Z oddali zdołał tylko z zaskoczeniem dojrzeć strażnika stojącego tuż przy wyjściu. Kiedy podszedł do drzwi i pociągnął za dźwignie chyba wszyscy na Exodusie wstrzymali oddech. Conley na pewno. Oto wolność była przed nim, za tymi drzwiami.
Margot Howard
Temat: Re: Poziom 1 Sob 28 Lut 2015 - 12:15
Rozglądała się dyskretnie, rejestrując w pamięci twarze; od tych najbardziej przerażonych, do wygiętych w tryumfalnych uśmiechach kogoś, kto niebawem miał rozpocząć nowe życie. Nie rozpoznawała wielu z nich, nie kojarzyła, kto jest czyją córką i nie potrafiła przyporządkować zbrodni do osoby. Kilka osób kojarzyła ze szkoły, część ze stołówki, ale wróżyło im to większej uwagi ze strony Margot. Na tle dzieciaków wyróżniał się starszy chłopak, ubrany w mundur Strażnika, stojący tuż przy włazie. Wydawać by się mogło, że zebrana dookoła niego młodzież wyczekuje na decyzję, jakby to właśnie on był teraz u władzy. Cóż, jego niewątpliwą przewagą była w tej chwili broń, którą posiadał. Ale wtedy odezwała się jakaś dziewczyna, a wymiana zdań między nimi zainteresowała pannę Howard na tyle, by ta postąpiła parę kroków przed siebie, by słyszeć ich lepiej. Chociaż pyskującą dwójkę miała głęboko w poważaniu, warto było wiedzieć kto jest konfliktowy i kto będzie próbował narzucić innym swoje zdanie. Od takich ludzi Margot chciała trzymać się jak najdalej... lub wręcz przeciwnie, zbliżyć się i zyskać ich zaufanie, razem z płynącymi z niego profitami. Nie wiedziała, jaką tym razem obierze strategię, ale pozostawało jej już mało czasu. Bycie pierwszą osobą, która postawi nogi na ziemi, nie było jej priorytetem. O wiele bardziej pragnęła nie paść martwa, gdy właz wreszcie miał się otworzyć. Młody Strażnik pociągnął za dźwignię, wszyscy wstrzymali oddech, a już po chwili Margot musiała zasłonić ręką oczy, bo Ziemia przywitała ją oślepiającym blaskiem. Ile czasu pozostało, zanim jej płuca przestaną funkcjonować? A może jednak miało im się udać?
Clarke Griffin
Temat: Re: Poziom 1 Sob 28 Lut 2015 - 14:36
Nieszczególnie zdziwiła ją niechęć w głosie strażnika, kiedy się do niej zwrócił. Zacisnęła jedynie usta w wąską kreskę, nic już nie mówiąc i uniosła ręce w geście poddania. Nie miała zamiaru robić sobie wrogów już na starcie, tym bardziej, że przez spore powiązania z Radą i Kanclerzem Jahą u niektórych tak czy inaczej już była skreślona. A jeśli jakimś cudem przeżyją, powietrze nie okaże się być dla nich trucizną ani nic nie wyskoczy już na wejściu, żeby ich zjeść, to Clarke jednak wolała zacząć życie na Ziemi z czystą kartą. Bez krzywych spojrzeń rzucanych na nią przez fakt, że jej matka była częścią Rady. Ani tym bardziej przez to, że swego czasu jej rodzina była w wyjątkowo przyjacielskich stosunkach z Jahą. Oczywiście, kiedyś nie miała mu zbyt wiele do zarzucenia, jednak po tym, jak skazał jej ojca na karę śmierci za chęć dania mieszkańcom Arki szansy na zapanowanie nad własnym losem, a ją zamknął w więzieniu za to, że chciała w tym pomóc... Cóż, nikogo chyba nie dziwi, że oprócz zaufania stracił w jej oczach również szacunek. Nie była jednak osobą mściwą. Nie miała zamiaru robić na złość jemu czy komukolwiek innemu, kto był odpowiedzialny za jej aktualną sytuację. To była jej szansa, żeby zacząć prawdziwe życie, nie ich. Musiała całą uwagę skupić na tym, żeby przetrwać. Otwarcie włazu było pierwszym krokiem. Czując powiew świeżego powietrza na twarzy nie mogła się powstrzymać przed nabraniem głębokiego wdechu, po którym na jej usta wpłynął szeroki, acz nieco niepewny uśmiech. Nie zaczęła się dusić. Nic nie wypaliło jej płuc ani nie zostawiło nieprzyjemnych bąbli na skórze. Żyła, wszyscy żyli! To był ten moment, w którym uderzyła w nią fala niepohamowanego szczęścia. Po 97 latach życia w kosmosie ludzie mogli wrócić do domu. Jak zahipnotyzowana zaczęła stawiać przed siebie kolejne kroki; przez jaskrawe światło, które zmusiło ją do przysłonięcia oczu dłonią szła na oślep. Kiedy jej wzrok w końcu się przyzwyczaił wstrzymała oddech, a ciarki wywołane pięknym widokiem rozeszły się po całym jej ciele razem z przyjemnym ciepłem. Serce biło jej jak szalone, boleśnie obijając się o żebra. Miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z klatki piersiowej i zamiast niej rzuci się na świeżą, zieloną trawę, od której dzielił ją niespełna metr. Błękit nieba, roślinność, to wszystko było takie... Nierealne. Jakby śniła.
Bellamy Blake
Temat: Re: Poziom 1 Sob 28 Lut 2015 - 20:45
Skoro nie było żadnych sprzeciwów, ani nikt więcej nie miał żadnych mądrości do powiedzenia, nie pozostało nic innego, jak tylko otworzyć te cholerne drzwi. Jednak, mimo tej całej pewności siebie i tego 'otwórzmy, co nam zależy', to w momencie pociągnięcia za dźwignię Bellamy wstrzymał oddech. Nie, żeby to miało go jakoś uratować, jakby się okazało, że powietrze jest skażone. To był totalnie bezwarunkowy odruch, który i tak nie powstrzymał Bellamy'ego przed otworzeniem drzwi. Teraz mogli się wszyscy jedynie modlić, żeby okazało się, że nie poumierają w przeciągu najbliższych minut, bo nic innego im nie pozostało. Światło słoneczne było w pierwszym momencie oślepiające, ale kiedy już oczy się przyzwyczaiły, wszystko zaczynało nabierać kolorów, a widok był naprawdę oszałamiający. I powietrze. Jak dobrze było w końcu odetchnąć prawdziwym powietrzem, które było zupełnie inne, niż te którym byli raczeni w Arce. No i co najważniejsze - wciąż wszyscy byli żywi. Przynajmniej nie było słychać żadnych krzyków, ani nikt nie dawał innych oznak, że jest umierający. Najdziwniejsze jednak było to, że nikt nie kwapił się, żeby wyjść na zewnątrz. Wszyscy stali jak zahipnotyzowani i patrzyli, nie śmiejąc się nawet odezwać. Bellamy był przekonany, że zaraz wszyscy wylecą jak szaleni, a tutaj taka cisza. Aż się odwrócił, żeby na nich spojrzeć, bo naprawdę zaskakujące to dla niego było. Niby byli setką młodocianych kryminalistów, a tutaj tacy grzeczni i spokojni stali, jakby czekali na pozwolenie, żeby móc opuścić statek. Najśmieszniejsze było to, że czekali chyba na to, żeby on im pozwolił. Może i miał na sobie mundur, może i miał pistolet, ale jakoś wcześniej chyba większość z tu obecnych osób nie wykazywało się jakimś szczególnym zamiłowaniem do szanowania władz. Z lekkim rozbawieniem odwrócił się w stronę wyjścia. Trochę miał teraz dylemat wewnętrzny, bo nie chciał wychodzić bez siostry, ale z drugiej strony szukanie jej teraz byłoby jak szukanie igły w stogu siana. Jak już wszyscy wyjdą, to na pewno łatwiej będzie w tej całej gromadzie odnaleźć Octavię, niż teraz się z tym użerać. - A można byłoby pomyśleć, że będziecie się chcieli stąd jak najszybciej wydostać - mruknął, bardziej do siebie, niż tłumu i ruszył przed siebie, bo jak tak będą dalej stać i tylko się patrzeć, to zanim wszyscy wyjdą ze statku minie tydzień. Opuszczenie statku było jak całkowite odcięcie się od Arki i wszystkiego tego, co było im znane. Jakby trafili do jakiejś bajkowej krainy, którą znali z książek. W sumie akurat to było prawdą, bo o Ziemi mogli jedynie czytać i oglądać obrazki w książkach. Teraz jednak tutaj byli, oddychali prawdziwym powietrzem i czuli prawdziwe promienie słońca na twarzach. Przynajmniej Bellamy to wszystko czuł, bo już prawie stał nogami na ziemi. Zatrzymał się jednak na samym skraju włazu. Odwrócił się w stronę statku - Witajcie na Ziemi - powiedział i tak machnął, ręką, coby wreszcie wyszyli ze statku i mogli się cieszyć tym, że żyją i są na Ziemi. Nie wiadomo jak długo ta sielanka potrwa, więc nie było na co czekać dłużej.
Octavia Blake
Temat: Re: Poziom 1 Nie 1 Mar 2015 - 20:02
Octavia Blake nie była przerażona. Chciała po prostu uciec. To uczucie towarzyszyło jej od bardzo dawna. Prawdopodobnie już w chwili, kiedy zaczerpnęła pierwszy haust powietrza. A ta chwila nie różniła się niczym od momentu kiedy sobie uświadomiła, że pierwszy raz w życiu będzie mogła wyjść na powierzchnię. Zero zamków, zero drzwi, zero strażników, zakazów, wszystkiego. Zero nielegalnie sprowadzanych na świat dzieci. Czuła, jak w jej żyłach krąży adrenalina. Było tak już od momentu kiedy Strażnik oświadczył jej, że leci na Ziemię razem z innymi przestępcami; innymi ludźmi jej rodzaju, tymi, którzy złamali prawo i teraz w ramach pokuty mieli być królikami doświadczalnymi. Octavia jakoś w ogóle się nie zawahała. Nie martwiła się tym czy może zginąć czy nie, bo wiedziała też jaki los by ją spotkał kiedy dobrnęłaby do pełnoletności. Więc co to za różnica umrzeć teraz czy później, skoro jest na to skazana, bo ktoś kiedyś tak ustalił? Bo jest wyrzutkiem, przekroczyła granicę i dostała wszem i wobec łatkę przestępcy? Ona naprawdę miała to w nosie. Chciała tylko wydostać się z celi, nieważne w jaki sposób. Wyjść ze czterech ścian, zacząć brać od życia tle ile tylko można. Chciała złapać pana Boga za nogi i właśnie to się jej udało. Siedziała niespokojnie, a do jej nozdrzy docierał zapach spalenizny. Trudno jest wymienić rzeczy jakich się bała w tym momencie. Wcześniej wiele rzeczy ją przerażało. Teraz tak nie było. Przerażenie zastąpiła ciekawość. Wszyscy siedzieli na swoich miejscach, nie ruszali się, nie robili nic. Jaha już nie miał nad nimi władzy. To było przemówienie pożegnalne. Statek uderzył o Ziemię. Połączenie zostało zerwane. Przynajmniej Octavia nie miała zamiaru się nikomu podporządkowywać - Ziemia była miejscem, gdzie nie było Jahy, nie było już nikogo kto znowu mógłby wcisnąć ją do klatki. Nie było nikogo, kto mógłby ją powstrzymać. A to jedyne, co spędzało jej sen z powiek. Dlatego odpięła pasy, zerwała się z miejsca, nie zwracając uwagi na innych. Znajdowali się na Ziemi od kilku minut. Nikt nic nie robił. Ludzie byli pełni wątpliwości. Octavia zerwała się, z myślą, że zrobi wszystko aby wyprzedzić swoich pobratymców i dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Nikt jej nie złapie, nie zakuje, nie zrobi zupełnie nic. Jest wolna. Po drabinkach niezdarnie ześlizgnęła się poziom niżej. Wrota do Nowego Świata były otwarte, ale nikt nic nie robił. Przewróciła jedynie oczami i zaczęła się przez wszystkich przepychać. Nawet nie znała tych ludzi. Widziała ich przecież pierwszy raz. Znała tylko jedną osobę, która była na statku. Teraz stała na krawędzi Exodusa i miała taką samą minę jak pozostali, tyle że z innego powodu. Czuła dreszcze na całym ciele spowodowane lekkim wietrzykiem, który muskał jej twarz. Promienie słońca zachęcająco oblewały trawę i drzewa, a widok zapierał dech w piersi. Octavia mało rzeczy w życiu widziała. Jedynie ściany wokół siebie, bez żadnych widoków, niczego. Postawiła ostrożnie stopę na podeście i zrobiła kilka kroków w jego kierunku. Nawet nie potrafiła uformować jednej składnej myśli. Oto przed nią, jak gdyby nigdy nic, stał jej starszy brat. Bellamy. Nic się nie zmienił. Poczuła uścisk w klatce piersiowej, bo przecież minęło tyle czasu kiedy widziała go ostatnim razem. - Co tu robisz?! - wykrzyknęła, podbiegając od razu do niego i rzucając mu się w ramiona.
Bellamy Blake
Temat: Re: Poziom 1 Nie 1 Mar 2015 - 21:31
Bellamy'ego z każdą sekundą zadziwiało to, jak bardzo nikt nie chciał wychodzić ze statku. Wejście było otwarte, nie pozostawało nic, tylko przejść te parę kroków i można było podziwiać najprawdziwsze na świecie rośliny i w końcu patrzeć na niebo, widzieć chmury, czuć słońce. Naprawdę go to rozczarowało, bo prędzej by pomyślał, że się wszyscy na raz rzucą, żeby wydostać się na zewnątrz, a nie, że będzie ich trzeba do tego zachęcać. A Bellamy nie miał zamiaru ich zachęcać. Jak nie chcieli wychodzić, to on ich zmuszać nie będzie. Mogli w sumie zostać tam jak długo chcieli, albo w ogóle mogli nie wychodzić. Chociaż akurat to by było naprawdę smutne, jakby nikt nie wyszedł. Dlatego też, kiedy Bellamy usłyszał za sobą kroki, to odetchnął z ulgą. Odwrócił się, żeby zobaczyć, kto jako pierwszy przestał trząść portkami, a to, co zobaczył aż mu serce stopiło. Oczywiście tylko w metaforycznym tego słowa znaczeniu, chociaż w momencie, kiedy zobaczył swoją siostrę, po raz pierwszy od roku mógł odetchnąć z ulgą. Z uśmiechem na ustach rozłożył ramiona, żeby po chwili złapać w nie Octavię. - Dotrzymuję obietnicy - odpowiedział siostrze, wciąż jej nie puszczając. Nie widzieli się rok, musieli się porządnie przytulić - Nie mogłem przecież puścić Cię samej na Ziemię - dodał. Bellamy już w dniu narodzin Octavii obiecał sobie i jej, że nigdy nie pozwoli, żeby coś się jej stało i miał zamiar tego dotrzymać. Dobra, ostatnim razem trochę zawalił, ale teraz miał okazję to wszystko naprawić i chronić Octavię przed całym złem, które mogło ją tutaj spotkać. W końcu puścił swoją małą siostrzyczkę, żeby móc się jej przyjrzeć - Urosłaś. Jak tak dalej będzie, to niedługo mnie przerośniesz - uśmiechnął się i tak potarmosił po włoskach. Oby tylko nie była zbyt przewrażliwiona na punkcie swojej fryzury, bo będzie z nim słabo. Objął ją ramieniem, odwracając się w stronę lasu - Gotowa, żeby być pierwszym od 97 lat człowiekiem na Ziemi? - zapytał. Teraz już nie było opcji, żeby ktoś inny postawił swoje stopy na ziemi przed Octavią. Jeżeli będzie trzeba to Bellamy użyje broni, żeby odpędzić całą resztę. O. musi być pierwsza.
Clarke Griffin
Temat: Re: Poziom 1 Nie 1 Mar 2015 - 22:55
Przykucnęła, opuszkami palców dotykając źdźbeł trawy. Była taka delikatna i przyjemna w dotyku, że najchętniej cała zanurzyłaby się w morzu zieleni, które rozciągało się wokół statku. Jak zaczarowana wpatrywała się w ziemię, na której nadal jednak nie postawiła stopy. Nie spieszyło jej się do tego - potrzebowała dłuższej chwili, żeby przyzwyczaić się do samego świeżego powietrza, panującej tu atmosfery, odgłosu liści poruszanych przez lekkie powiewy wiatru. Z kucek podniosła się dopiero kiedy usłyszała głosy strażnika i nieznajomej jej dziewczyny. Obróciła się w ich stronę, zaciekawiona wymianą zdań i wtedy zrozumiała, co też młody strażnik robił na pokładzie Exodusa. O rodzeństwie Blake wiele nie słyszała, ale jak chyba każdej osobie na Arce historia tej dwójki zdążyła jej się obić o uszy. Będąc świadkiem ich pierwszego spotkania po roku rozłąki nie mogła z miejsca nie poczuć cienia sympatii i do Octavii i do Bellamy'ego, choć z nim ewidentnie już miała na pieńku. Ciężko powiedzieć, żeby przywiązała do tego faktu jakąś większą wagę, choć przyznać trzeba, że robienie sobie pod górkę u jedynej osoby z całej setki dzieciaków, która posiadała broń dobrym pomysłem raczej nie było. Uśmiechnęła się nieznacznie, krzyżując ręce na klatce piersiowej i cofnęła się o parę kroków, zatrzymując się blisko rodzeństwa. Uznała, że po tym, co spotkało dziewczynę na Arce zasługiwała na to, żeby doznać zaszczytu bycia pierwszym człowiekiem na Ziemi. Jak nikt inny została skrzywdzona przez prawo, które jak widać posiadało wiele luk, o których wiedzieli wszyscy, ale z którymi nikt nic nie robił. Zastanawiając się nad tym nagle zdała sobie sprawę, że oni już nie muszą sobie zawracać tym głowy. Prawo Arki już ich nie dotyczyło, ani Kanclerz ani Rada nie mieli takiej mocy, żeby zapanować nad tym co tu się działo. I tak jak z jednej strony wizja nieograniczonej swobody była ekscytująca, tak Clarke wiedziała, że źle może się skończyć. W gruncie rzeczy byli bandą kryminalistów. I tak jak niektórych zamknięto w celach za drobnostki, tak część z Setki mogła faktycznie stwarzać zagrożenie. W zamyśleniu zagryzła dolną wargę, przestępując z nogi na nogę. Pochłonięta myślami dotyczącymi tego, co się dalej stanie bezwiednie utkwiła wzrok w Octavii. Podświadomie uznała już, że to do niej należy pierwszy krok i nie planowała się ruszać ani o centymetr, dopóki ta nie opuści statku.
Ostatnio zmieniony przez Clarke Griffin dnia Pon 2 Mar 2015 - 0:02, w całości zmieniany 1 raz
Maximilian Deegan
Temat: Re: Poziom 1 Nie 1 Mar 2015 - 23:25
Podróż statkiem z Arki na Ziemię nie należała do najprzyjemniejszych. Zresztą, czy podróż z 99 innymi przestępcami mogłaby należeć do komfortowych? Było nie było on też nie był świętoszkiem, bo kradzieże, w tym broni Strażnikowi, to nie jest to, za co pochwalali na Arce. Turbulencje były coraz większe, ale na całe szczęście „kangur” był zapięty pasami bezpieczeństwa, więc nie wyleciał sobie na ścianę. Mówiąc szczerze jakby się ktoś taki znalazł to musiałby być kompletnym idiotą. Maximilian nie był debilem, więc siedział spokojnie na miejscu nie ruszając się i modląc się w duchu żeby to się jak najszybciej skończyło i żeby tylko przeżył. Nie wiedział czego może się spodziewać na tej planecie po prawie stu latach od wojny, która ongiś zniszczyła ten piękny świat. Czy będzie możliwość aby tam zamieszkać na dłużej? Nawet jeśli, to jakim cudem tam przeżyją? Przecież potrzebują pożywienia i wody, bo bez tego nie będą mogli mówić o jakimkolwiek życiu tutaj. A przecież jest ich stu, i to przestępców, po których nie wiadomo czego można się spodziewać, zwłaszcza jeśli w grę wejdzie głód i pragnienie. W końcu podróż się zakończyła. - Witaj Ziemio. – powiedział cicho do siebie. Odpiął się od fotela i rozejrzał się dookoła. Większość osób wyglądała na zdezorientowanych tym, co się stało. Czas wyjść na Ziemię – planeta, która ongiś należała do tych, którzy znajdują się teraz w przestworzach na Arce. - No co tak stoicie? Strach Was obleciał? – próbował sprowokować Octavią i Bellamy'ego do działania. Jak ich „popieści” promieniowanie to będzie wiedział, że lepiej zostać w statku.
Octavia Blake
Temat: Re: Poziom 1 Pon 2 Mar 2015 - 0:01
Octavia tak samo jak i Bellamy była zdziwiona. Nie wiedziała dlaczego inni mają tyle wątpliwości, a gdy spoglądała na ich twarze widać było, ze zjada ich strach. Przecież byli wolni. Wszystko mieli podane jak na tacy, wystarczyło tylko po to sięgnąć ręką. Coś tak pięknego nie mogło... zabić, prawda? A przynajmniej O. było trudno w to uwierzyć. Trzymała mocno Bella w uścisku, nie dowierzając temu wszystkiemu. Odzyskała brata, odzyskała też wolność. To był jej własny Dzień Jedności. Miała praktycznie wszystko jak na wyciągnięcie ręki i nic ani nikt się nie liczyło. Niczego jej do szczęścia nie brakowało. Zachichotała pod nosem i odsunęła się od niego odrobinę. - Wiem o tym. - Uśmiechnęła się z rozczuleniem i wzięła głęboki wdech. Serce biło jej szybko i skóra drżała delikatnie pod wpływem tych wszystkich emocji. Zaśmiała się na jego słowa i skinęła głową. Oczywiście, że wiedziała o tym, że wróci i że pewnego dnia się spotkają. Przecież Bellamy zawsze dotrzymywał obietnic, prawda? Nigdy nie rzucał słów na wiatr. Wiedziała o tym. Kiwnęła szybko głową i kącik ust zadrgał jej nerwowo. Nie dość, że jest wolna, to jeszcze miała być pierwszym człowiekiem na Ziemi! Oblizała spierzchnięte wargi i obejrzała się przed siebie, lustrując jeszcze raz otoczenie swoimi jasnymi oczyma. Nie chciała przeciągać tej chwili, tym bardziej... że nagle jeden z członków ich grupy, nagle wykazał swoją odwagę i brawurę. Octavia uniosła podbródek ku górze i posłała mu groźne spojrzenie spod przymrużonych powiek. - Kogo obleciał, tego obleciał - skomentowała i jak gdyby nigdy nic, nie patrząc pod nogi, tylko prosto w oślepiające słońce, postawiła nogę na Ziemi. Zamarła na kilka sekund, czekając na to, co się stanie. Na to, czy zabije ją promieniowanie, słońce, które dosłownie lało z nieba ciepło na ich twarze. Opcji było dużo, ale nie działo się zupełnie. Znowu sięgnęła wzrokiem ponad czubkiem drzew, obserwując obłoczki chmur i wreszcie, finalnie, uśmiechnęła się szeroko. - WE'RE BACK, BITCHES! - krzyknęła ile sił w płucach, wyciągając ręce szeroko do góry. Wreszcie była wolna.
Bellamy Blake
Temat: Re: Poziom 1 Pon 2 Mar 2015 - 0:26
Byli rodzeństwem, nic dziwnego, że się tak oboje dziwili. W końcu po rodzinie, nic nie zginie, prawda? No i może po prostu oni bardziej chcieli wyjść na wolność niż cała reszta, bo kto to wie, jak z resztą było! Ale to wszystko teraz było nie istotne. Byli na Ziemi, wrócili do 'domu' i teraz nie było tutaj nikogo, kto w jakikolwiek sposób mógłby im rozkazywać. Mogli robić co chcieli, byli wolni po raz pierwszy w całym swoim życiu. Nic tylko korzystać. Ten ich mały, rodzinny moment na pewno był uroczy, ale nie było co się dziwić. Oni byli ogólnie wyjątkowi, bo bycie jedynym na całej Arce rodzeństwem sprawia, że człowiek jest wyjątkowy. Może jego życie jest przekichane, ale chociaż wyjątkowe. - Spróbowałabyś zapomnieć - powiedział, z takim trochę przekąsem, ale cały czas się uśmiechał. Właściwie przez całą podróż na Ziemię zastanawiał się, czy nie został wykiwany. Kazali mu zastrzelić Kanclerza, żeby być z siostrą, a tutaj przykra niespodzianka i jej nie będzie. Teraz Bellamy mógł odetchnąć z ulgą i cieszyć się z ich spotkania. On zawsze dotrzymywał obietnic, zwłaszcza jeżeli były to obietnice złożone Octavii. Bellamy miał był w stanie dla niej zrobić naprawdę wszystko i nie było w tym żadnej przesady. Dlatego chciał, żeby teraz jako pierwsza stanęła na Ziemi, żeby ludzie mogli ją wspominać jako pierwszego człowieka na Ziemi, a nie jako dziewczynę, którą ukrywano przez szesnaście lat pod podłogą. Nikt by raczej nie chciał zostać tak zapamiętany. Nastała teraz chwila prawdy, ale pełne oczekiwania napięcie postanowił ktoś przerwać. Bellamy odwrócił głowę w stronę delikwenta. Na szczęście nie musiał niczego komentować, bo Octavia go wyręczyła. Pewnie jakby to on się odezwał słowa byłyby o wiele ostrzejsze. Chłopak miał szczęście, że O. jest taka miła! Szybko wzrokiem wrócił do siostry, która już zbierała się do postawienia nogi na ziemi. Uśmiechnął się szeroko, słysząc okrzyk O. Dzieci. Jak już Octavia znalazła się na ziemi, to teraz cała reszta spokojnie mogła wychodzić. Bellamy był teraz tak szczęśliwy, że nawet wykonał przyjazny gest w stronę córki doctor Griffin, tak zachęcająco wskazując w stronę polany, po czym sam zszedł z wejścia, czy tam włazu, czy jakkolwiek można było to nazwać, przez co znalazł się obok swojej siostry.
Maximilian Deegan
Temat: Re: Poziom 1 Pon 2 Mar 2015 - 8:52
Maximilian nie przejął się słowami panny Blake, która nie wiedzieć jakim cudem udało jej się uchować przez tyle lat na Arce. Była siostrą Bellamy’ego, a jak wszyscy wiedzą, posiadanie rodzeństwa tam było zakazane. Podnoszono przy tym kwestię bezpieczeństwa, a także zapasów tlenu jakie „arkowcy” posiadali. Ten zapas się zmniejszał wraz ze wzrostem ilości członków tego wspaniałego społeczeństwa. Tak więc Maximilian Deegan nie miał ani brata, ani siostry. Właściwie to w ogóle nawet nie zdawał sobie sprawy czy chciałby mieć rodzeństwo w takim ponurym świecie. Zresztą, to na ten moment nie było ważne… Dzięki podróży na Ziemię kupił sobie trochę wolności. Gdyby nie jego złodziejskie nawyki to niemalże na 100% by go „wypuścili” w kosmos w dniu jego ponownego osądzenia. A tak to mógł chociaż przez niewielki czas, bo nie wiadomo jak długo uda mu się opanować promieniowanie, zaznać prawdziwej wolności. Nie podobało mu się do końca zachowanie Bellamy’ego Blake’a, bo zachowywał się tak, jakby był ich przywódcą. W rzeczywistości tak nie było. W ogóle bardzo się zdziwił, że on tutaj jest z nimi. Jakoś nie przypominał sobie żeby ów jegomość był w odosobnieniu. Dziwna to była sytuacja, więc postanowił na wszelki wypadek mieć na niego oko. Na razie się jednak tym nie przejmował, a jego wzrok spoczął na Octavii. Dziewczyna wyszła ze statku i o dziwo nic jej się nie działo. Mogła oddychać, mogła robić chyba wszystko. Krzyknęła z radości, co i Max przyjął pozytywnie. - Chyba nie ma co czekać, tylko wyjść i cieszyć się wolnością. – rzekł sam do siebie po czym wyskoczył za tą dwójką, która już uczyniła to wcześniej. Nareszcie można było swobodnie powiedzieć, że Ziemia jest gotowa na ich ponowne przyjęcie. Maximilian podszedł do rodzeństwa Blake. - To teraz wystarczy się tu zadomowić. – powiedział uśmiechając się do nich. W sumie nie przypadł mu do gustu Bellamy, ale ostatecznie stwierdził, że będzie go tolerował. Max patrzył na kolejne osoby, które decydowały się na opuszczenie statku i wychwycił tam Clarke Griffin. - Hej księżniczko! – podniósł rękę i gestem ją zapraszał do rychłego opuszczenia Exodusa. - Trawa Cię nie ugryzie. Chodź tu i zaznaj łask i dobroci tej wspaniałej planety. – to powiedziawszy ukłonił się ceremonialnie i zaśmiał niemalże w niebogłosy. Był na Ziemi. Arka była daleko w kosmosie. Tutaj nie zostanie osądzony przez nikogo i skazany na śmierć. Mógł zacząć nowe życie.
Clarke Griffin
Temat: Re: Poziom 1 Sro 4 Mar 2015 - 19:10
Wróciwszy na pierwszy poziom Exodusa na początku omiotła całe pomieszczenie wzrokiem; wcześniej nie miała ku temu okazji, bardziej skupiała się na tym, co spotka ich na zewnątrz. Słysząc pytanie zadane przez Tris obróciła się na pięcie, by stanąć z nią twarzą w twarz i wzruszyła nieznacznie ramionami. - Za wszystkim co może się przydać - stwierdziła, wzdychając ciężko. - Ale przede wszystkim szukaj map i czegokolwiek innego, co pomoże nam zlokalizować Mount Weather - dodała zaraz, siląc się na uśmiech. Jak już zdążyła powtórzyć sobie w głowie miliony razy, dotarcie tam było ich jedyną opcją. W innym wypadku nie było opcji, żeby mieli przetrwać tu dłużej niż miesiąc; tym bardziej, jeśli zgodnie z pesymistycznymi przewidywaniami niektórych osób miało tu nie być zwierzyny. I choć pewności co do tego nikt nie miał, nie mogli ryzykować bezczynnym siedzeniem w miejscu. Pierwszy dzień na Ziemi mogli potraktować bez większych nerwów, ale Clarke była pewna, że jutro już nie będą mogli poszczycić się takim spokojem. Po tej nocy miała zacząć się ich walka o przetrwanie i nie było tu mowy o robieniu wszystkiego, czego tylko dusza zapragnie. Będą musieli większą uwagę przykładać do tego, co robią i jakie to będzie niosło za sobą skutki. Westchnęła ciężko, kucając przy drabinie. Znajdowała się ona na samym środku, więc dziewczyna automatycznie uznała ją za idealne miejsce, z którego można rozejrzeć się po reszcie pomieszczenia. - Powiedz mi, jeśli coś rzuci ci się w oczy - zawołała przez ramię do Tris i na powrót wstała, prostując plecy. Zbliżał się wieczór, więc musiały się z tym trochę pospieszyć, żeby ich tu noc nie zastała. Pogrążony w mroku statek raczej nie był wymarzonym miejscem do szukania czegokolwiek.
Tris Maddon
Temat: Re: Poziom 1 Czw 5 Mar 2015 - 12:47
Tris poszła zaraz za Clarke rozglądała się po statku nadal nie wiedząc czego miała szukać. Rozglądała się. Gdy tylko sobie przypominała lądowanie Exodus'a wiedziała, że mieli wielkie szczęście, że przeżyli takie coś. Chodziło przez jakiś czas tuż obok blondynki po chwili usłyszała od niej odpowiedź. - Będę się za tymi mapami rozglądało i za czymś innym pożytecznym odpowiedziała po czym skierowała swój wzrok ponownie na pomieszczenie statku. Tris nie wiedziała czy wszystko będzie po ich myśli nie wiedziała czy w ogóle coś znajdą. Większość rzeczy były zniszczone ale nie było to aż tak dziwne. Brunetka odeszła od dziewczyny i zaczęła się rozglądać za tymi mapami ale nie mogła ich znaleźć. Nie wiedziała czy tutaj będą. Szukała aż do skutku. - Dobrze dam Ci znać jak coś znajdę odpowiedziała spoglądając na Clarke. Na Exodus'ie była sterta żelastwa a przede wszystkim było sporo poniszczonych rzeczy. Nie miała wyboru szukała dalej. Kucnęła sobie przy stercie jakiś rupieci nie wiedziała czy będzie to coś pożytecznego ale wolała to sprawdzić. Przeszukiwała, odgarniając stertę żeby do czegoś się dokopać. Jej uwagę przykuło jakieś metalowe pudełko z kabelkami. Przyjrzała się temu. - Clarke! mam coś zawołała do dziewczyny. Po chwili wstała. Przyjrzała się temu odgarnęła kable było to radio ale nie w najlepszym stanie. - Zdaje mi się, że to radio ale jest zniszczone dopowiedziała kierując ponowne słowa do dziewczyny. Po jego wyglądzie wiedziała, że nie będzie jego łatwo naprawić. Czekała na blondynkę aż do niej podejdzie. Chciała się jeszcze za czymś rozejrzeć co mogłoby się przydać.
Clarke Griffin
Temat: Re: Poziom 1 Czw 5 Mar 2015 - 20:56
Czuła wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś. Problem polegał na tym, że nie do końca wiedziała, czego konkretnie. Choć zdawała się już mniej więcej przywyknąć do nowej sytuacji, nadal miała związany z nią mętlik w głowie i przez większość czasu spędzonego z Tris na pierwszym poziomie miotała się wokół bez ładu i składu, nie mogąc się skupić na najprostszych czynnościach, takich jak rozglądanie się za mapami. Na przemian zaciskała i rozluźniała palce, kiedy jej wzrok ślizgał się po całym pomieszczeniu. Cała ta pewność, z jaką wypowiadała się przy mającej miejsce nie tak dawno dyskusji zdawała się z niej powoli uciekać, zupełnie, jakby to wszystko nagle uderzyło w nią z całą siłą i zaczęło ją przytłaczać z większą siłą niż prawo na Arce. Tam przynajmniej wiedziała, co ją czeka. Chociaż... Nie. Tego, że wyślą ją na Ziemię zdecydowanie się nie spodziewała. Życie było nieprzewidywalne, bez względu na to, gdzie się znajdowała. To był ten moment, w którym musiała wziąć się w garść i przestać użalać się nad faktem, że czuje się jak dziecko we mgle, które zmuszone poruszać się po omacku. Na słowa Tris skinęła jedynie głową i sama w końcu zdecydowała się nieco bardziej wysilić przy zadaniu, które przecież sama sobie wyznaczyła. Powoli zaczęła przerzucać walające się na podłodze oderwane, metalowe fragmenty, które musiały opuścić swoje pierwotne miejsce podczas gwałtownego lądowania. Dużą uwagę przykładała też do przyglądania się ścianom oraz podłodze; liczyła, że dostrzeże tam jakąś skrytkę, cokolwiek. Pomyślała już, że powinna przenieść się na wyższe poziomy, kiedy głos Maddon zmusił ją do obrócenia głowę w jej kierunku. Widząc radio w jej dłoniach podniosła się gwałtownie, uśmiechając się przy tym z lekkim niedowierzaniem. - Miejmy nadzieję, że znajdziemy tu kogoś, kto będzie potrafił je naprawić - stwierdziła, podchodząc do niej i delikatnie wzięła znalezisko do rąk, przyglądając mu się z bliska. Owszem, było podniszczone, ale nie na tyle, żeby nie było szansy na naprawę. Kłopot polegał na tym, że do tego zadania potrzebny był ktoś, kto się na tym znał - a Clarke miała raczej nikłe pojęcie o mechanice tego typu sprzętów. Oddała radio Tris i wyprostowała się, nagle dwukrotnie zmotywowana. - Myślisz, że powinnyśmy teraz przejść na wyższe poziomy? - spytała, unosząc głowę w stronę wejścia, do którego prowadziła drabinka. - Zostały nam jeszcze dwa, jeśli każda zabierze się za jeden szybciej nam pójdzie - dodała, przenosząc wzrok z powrotem na dziewczynę.
Ostatnio zmieniony przez Clarke Griffin dnia Pią 6 Mar 2015 - 20:36, w całości zmieniany 1 raz
Bellamy Blake
Temat: Re: Poziom 1 Czw 5 Mar 2015 - 23:59
Bellamy wraz z Octavią mieli się tak jak pozostałe dwie pary z kółeczka na zewnątrz wybrać na rozejrzenie się po terenie dookoła, jednak trochę zboczyli z drogi. Nie był to oczywiście przejaw żadnego lenistwa, ani niczego w tym stylu. Po prostu Bellamy stwierdził, że to, co można znaleźć w Exodusie będzie zdecydowanie bardziej interesujące i przydatne do życia, niż gałęzie. Zresztą byli w lesie, więc czego jak czego, ale akurat gałęzi i drewna, to będą miel pod dostatkiem. Dlatego też skierował kroki właśnie w stronę statku, dając przy okazji znak siostrze, żeby poszła za nim. Właściwie mógł ją puścić wolno, żeby pohasała sobie po polanie jak łania, albo jak jakiś mały zajączek, ale zanim to nastąpi, to musieli załatwić jedną, bardzo ważną sprawę. Bellamy miał nadzieję, że Octavia odpuści sobie zadawanie pytań, przynajmniej na chwilę i zrobi to, o co ją starszy brat poprosi. Oby ta nadzieja nie okazała się złudna, bo będzie trochę nieciekawie, ale Bell był dobrej myśli. Najpierw jednak musiał czegoś poszukać, więc nie tracąc czasu wszedł do wnętrza Exodusa, gdzie to Clarke i dziewczyna, której imienia nie znał, chociaż bardzo możliwe, że się przedstawiała, ale on nie dosłyszał. Jednak to nie było w tym momencie istotne. - Znalazłyście coś przydatnego? - zapytał, rozglądając się po poziomie. Właściwie mieli tutaj multum przydatnych rzeczy, które sprawią, że ich życie będzie piękniejsze i wygodniejsze, jeżeli poddadzą je paru przeróbką. - Masz swoją mapę, księżniczko? - zawrócił się do Clarke, trochę ciekawy, czy znalazła to, czego szukała, czy też może jej marzenia runęły w gruzach. - Powinniśmy wymontować fotele, tutaj i tak się na nic nie przydadzą - powiedział, kucając, koło pierwszego rzędu foteli i rozglądając się po podłodze, z nadzieją, że znajdzie tam to, czego szukał. Niestety nic, co znajdowało się w zasięgu jego wzroku nie nadawało się do jakiegokolwiek użytku.
Tris Maddon
Temat: Re: Poziom 1 Pią 6 Mar 2015 - 9:23
Jak tylko Clarke podeszła do dziewczyny wzięła od niej radio. Wiedziała, że się przyda ale nie miała pojęcia kto mógłby zająć się jego naprawą. Nie znała wielu osób, lecz nie było to w tym momencie takie istotne. Exodus był wielkim statkiem więc musieli jak najszybciej przeszukać resztę poziomów a im wcześniej tym dla nich lepiej. Mogła tylko przypuszczać, że nie będzie to łatwe ale nie chciała rezygnować. Nie miała takiego zamiaru bo jak już się za coś wzięła to miała zamiar to dokończyć. - Szczerze to nie mam pojęcia kto może się tym radiem zająć odpowiedziała krótko. Odeszła kilka kroków od blondynki odwróciła się by jeszcze raz przejrzeć pomieszczenie ale wątpiła by coś na tym poziomie było jeszcze przydatne. Tris wsłuchiwała się w słowa dziewczyny. Nie wierzyła, że same w krótkim czasie dadzą radę obejrzeć następne pomieszczenia ale po chwili namysłu miała małą nadzieję, że się to uda. Przecież nie był aż tak ogromny żeby nie poradziły sobie z nim ale także nie był mały. Co za ruina! pomyślała. - Szczerze to wątpię żeby było tu jeszcze coś dlatego można iść wyżej skierowała słowa do Griffin. Po czym ponownie dodała. - Też tak myślę a na dodatek będzie o wiele szybkiej. Po jakimś czasie przy rozmowie dziewczyn Tris usłyszała kroki zbliżające się w ich stronę. Może chciał ktoś jeszcze im pomóc? ale nie wiedziała jeszcze kto to. Przyjrzała mu się. Skierowała wzrok w jego stronę. - Mamy radio odpowiedziała brunetowi dość szybko. Później brunetka słuchała ich rozmowę czekając aż coś się wydarzy.
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.