Marzeniem Bellamy'ego było znalezienie się na zamkniętej przestrzeni z nastolatkami. Co prawda przebywał z bandą nastolatków przez 24 godziny na dobę, ale to było coś zupełnie innego. W Exodusie, żeby odejść, musiałby przejść przez cały poziom i zejść po drabince, więc automatycznie cały proces było wiele bardziej problematyczny i złożony, niż zwykłe wywrócenie oczami i odejście. Być może i by nie miał ochoty w tym momencie znaleźć się w zupełnie innym miejscu, jednak jego uwadze nie umknął fakt, że zarówno brunetka, jak i blondynka, miały na nadgarstkach bransolety z Arki. Nie, żeby pałał do nich jakąś szczególną antypatią, jednak ta malutka, elektroniczna drobnostka, świadczyła o tym, że najzwyczajniej w świecie dziewczyny nie są jego zwolenniczkami. Zdecydowanie łatwiej było się porozumiewać z tymi osobami, które dzieliły jego niechęć do ich dotychczasowego domu, a co innego, sprzeczać się z tymi, którym wciąż marzyło się przybicie Rady i całej gromady arkowiczów, którzy im magicznie wybaczą wszystkie winy i będą żyć długo i szczęśliwie.
Patrząc na te, jakże proste i logiczne powody, nie można było się dziwić, że Bellamy nie skakał z radości, kiedy pojawiła się blondynka i kiedy zaczęła mówić. Właściwie to jego mina wyrażała lekką dezaprobatę faktem, że dziewczyna mówi. Jednak nie było to oczywiście nic osobistego! On po prostu tak miał, kiedy ktoś zaczynał się odzywać... - A czemu Ty nie jesteś z resztą? - odpowiedział jej pytanie na pytanie. To był Bellamy, a Bellamy nie miał obowiązku tłumaczyć się ze swoich poczynań nikomu. Nie chciał być wredny, ale złośliwy, jednak jakoś porządku trzeba było pilnować, a z racji tego, że nie miał pomysłu, musiał wprowadzić rządy terroru. Każde rozwiązanie dobre, jeżeli prowadziło go do celu.
Pokiwał głową, kiedy się przedstawiła. W sumie i tak pewnie nie zapamięta, jak się nazywa, ale nie było powodu, żeby o tym mówić. Najzwyczajniej w świecie ciężko było zapamiętać tyle imion. Zresztą setkowicze umierali w tak szybkim tempie, że Bellamy po prostu nie chciał ich poznawać. Już i tak miał wyrzuty sumienia z powodu Aidana, którego imię znał, z którym się poprztykał i który był martwy. Dlatego też jednym uchem wpuścił imię dziewczyny, a drugim je wypuścił. - Fajnie - skomentował tą całą prezentację.