Niewielki pagórek, który jest cały porośnięty korzeniem znajdującego się na nim drzewa. Cały w mchu. W koło porośnięty przez paprotki.
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Sob 28 Mar 2015 - 23:15
/bilokacja, następnego dnia po spotkaniu z Alyssą i Pyxis
Uniosła głowę, rozglądając się uważnie. Siedziała w tym miejscu już od jakiejś godziny. Nie chciała zbytnio oddalać się od obozu, ale też musiała się gdzieś przejść. Strugała niewielki patyk, zaostrzonym końcem nożyka. Słyszała odgłosy rozmów, dobiegające spod obozu. Część osób nadal zajmowała się zbieraniem zapasów, bądź przerabianiem rzeczy znalezionych w statku. Zastanawiała się przez jakiś czas, jak radzi sobie ojciec. Mógł dojść do wniosku, że Ricky nie żyje, podobnie, jak reszta osób, które zdjęły bransoletki. Pewnie i tak spisał swoją córkę na straty z dniem, w którym trafiła do więzienia. Miała zostać ukarana, a jednak dostała szansę na przeżycie, łącznie z wycieczką w jedną stronę, na Ziemię. Kto by nie skorzystał? To co było na Arce wydawało się być znacznie bardziej odległe. Nie chciała przejmować się dłużej tym, co dzieje się na stacji kosmicznej. Teraz interesowało ją wszystko to, co działo się tutaj. To od nich samych zależało, jak uda im się przystosować do warunków panujących na Ziemi. Jak na razie nie było tak źle. Chociaż szczerze mówiąc przydałoby się jedzenie, podobne do tego, serwowanego na Arce. I trochę alkoholu. Tym również by nie pogardziła. Uniosła gwałtownie głowę, słysząc trzask łamanej gałęzi. Ktoś szedł w tę stronę. Też naszło go na wieczorny spacer przed zapadnięciem w sen?
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Nie 29 Mar 2015 - 0:07
Mimo, że Astrid była na ziemi od kilku dni, to w dalszej części męczyły ją nudności i bóle głowy. W końcu nie była przygotowana do takich warunków, a przecież siedząc sobie spokojnie na Arce nie brała pod uwagę taką ewentualność, ani że zostanie wrobiona przez własną matkę, a raczej osobę, która ją urodziła po to by zabić. Oddalając się nie co od obozu, blondynka poszła w stronę korzeni, które od początku przyciągały jej uwagę, jednak z braku czasu jeszcze ich dokładnie nie zbadała, a ten moment uznała za idealny aby nadrobić zaległości. Jej fascynacja naturą była tak ogromna, że nawet nie zwróciła uwagi, na siedzącą obok dziewczynę. Dotykała opuszkami palców, miękkiego mchu, przyglądając się dokładnie temu wszystkiemu. Już na Arce Astrid uwielbiała pomagać przy uprawach i nie dla tego, że zawsze coś ukradła, tylko natura wydawała się być czymś niedostępnym, rzadkim i cennym. Czasami nawet traktowała to jak zaszczyt. - Tu jest dużo inaczej, prawda? – odezwała się retorycznie do dziewczyny, nachylając się i zrywając fioletowy kwiatek. Głos jak zawsze miała przyjemny i aksamitny. – Nie ma tu tyle stali, tylko natura – dodała po chwili, wpinając go sobie w włosy. – ale to chyba dobrze – podsumowała jeżdżąc ręką po miękkim mchu.
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Nie 29 Mar 2015 - 14:10
Odwróciła powoli wzrok w stronę jasnowłosej dziewczyny. Mignęła jej przed oczami kilka razy, gdy wszyscy więźniowie podążali z Arki na statek. Prędzej powiedziałaby, że ktoś taki mógłby tutaj wylądować tylko przez przypadek. Przestępcy mieli jednak wiele twarzy. Nie należało ignorować kogoś tylko dlatego, że wyglądał w miarę niepozornie i niegroźnie. Takim osobom robota, polegająca na likwidowaniu poszczególnych osób wychodziła jeszcze lepiej. Wystarczyło jedynie uśpić czujność odpowiednim podejściem. - Nie wolisz siedzieć w statku? - odezwała się po pewnym czasie. - Nie boisz się, że coś na ciebie wyskoczy, albo ktoś będzie chciał cię zabić, z dala od całego towarzystwa? Spojrzała odruchowo w stronę Exodusa. W sumie, takie pytanie mogła również zadać samej sobie. Ricky była za to pewna swoich umiejętności. Uciekała przed strażnikami i donosicielami wiele razy. Albo miała szczęście przez cały ten czas, albo po prostu dobrze wywiązywała się ze swoich interesów. Chociaż retoryka i dyplomacja nie były jej mocnymi stronami, jakoś sobie radziła. Musiała czasami wyciągać z tarapatów swoich współtowarzyszy, handlujących towarami na Arce. Nadal nie czuła się wśród wszystkich tych przestępców zbyt swobodnie. Wolała omijać tych skazanych za morderstwa, czy inne, podobne przewinienia. Nigdy nie wiadomo kiedy chcieliby pozbyć się jakiejś niewygodnej dla nich osoby. Przeciągnęła ostrym nożem po suchym patyku, obserwując jak drewniane wióry spadają na wilgotną ziemię.
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Nie 29 Mar 2015 - 15:09
Faktycznie, uśpienie czyjeś czujności wychodziło Astrid niemal perfekcyjnie. Pewnie gdyby była płatnym mordercą, zabijanie swoich ofiar w śnie, bądź w najmniej spodziewanym momencie byłoby dziecinnie proste. Wiec czemu nie postanowiła spróbować ‘zaodu’? Ano dlatego, że Astrid nie miała jeszcze tak zdemoralizowanego sumienia no i pracowanie dla jakiś szumowin nie było zbyt dobrą perspektywą. - Tu, czy na statku, co za różnica? – Przeszła obok z rozłożonymi do dołu rękoma tak, że liście wysokich gałęzi dotykały wewnętrznej stroni jej dłoni. – I tak umarłam, tak samo jak ty w momencie kiedy postawiono na nas wyrok przestaliśmy istnieć – dodała beztroskim tonem, w którym już nie było nutki goryczy. Sprawiała wrażenie wyjątkowo obojętnej, jakby ta sytuacja była czymś naturalnym, a pobyt na ziemi ekstremalną wycieczką. – Podobno ziemia była naszym domem – wskazała na niewielki krzak rosnący obok nieznajomej, który nie był trujący – Ale ludzie zostali z niej wygnani, stworzyli Arkę i uciekli w kosmos – ułamała gałązkę obrośniętą liśćmi – a teraz my straciliśmy swój dom – zerwała jeden listek, który wolno spadł na ziemię, po czym wzruszyła ramionami. – Jak myślisz w tej dziczy, co szybciej się rozłoży listek czy gałąź? – Zapytała retorycznie, zmieniając nagle temat. Oczywiście każde słowo Astrid miało jakieś pokręcone znaczenie. Mówiła wyjątkowo wolno tym swoim przyjemnym tonem, tak aby brunetka mogła sobie to wszystko zwizualizować i zrozumieć, że Arkę można spokojnie nazwać jedną wielką trupiarnią. Bo już w tych ‘gorszych’ sektorach, gdzie panowało swego rodzaju bezprawie można było stracić życie, z daa od całego towarzystwa.
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Nie 29 Mar 2015 - 16:53
Tym lepiej dla Ricky. Blondynka mogłaby bez trudu się do niej podkraść i wbić nóż w plecy. O ile nie nadepnęłaby na tamtą gałąź, którą słyszała kilka minut temu. Dziewczyna miała rację. Członkowie rady nie mieli pojęcia co może czekać przestępców na Ziemi. Wysłali ich w ciemno, żeby przekonać się o pewnej hipotezie. Jednym słowem byli przeznaczeni na straty. Już od początku. Nie było co się łudzić, że tak naprawdę komukolwiek na nich zależy. - Bardziej stawiałabym na kogoś z naszej paczki, niż na listek czy gałąź - mruknęła ponurym tonem. Nie przyglądała się zbytnio stratami, ale na pewno stracili jakieś osoby podczas lądowania. Z każdym dniem zacznie ich ubywać, aż pozostanie garstka, która najlepiej przystosuje się do ziemskich warunków. Nie było tutaj miejsca na dawne sentymenty, liczyło się przede wszystkim przetrwanie. - Jeśli ktoś nie zginie przez pierwszy tydzień, zawsze ktoś może mu pomóc - rzuciła już nieco przyciszonym tonem, poprawiając się na korzeniu, na którym siedziała. Nie wypowiadała tego zdania w formie groźby, bardziej jako ostrzeżenie. Nie każdy ze skazańców był zamknięty za wykradanie żywności, czy działalność konspiracyjną. Tak naprawdę nic nie odróżniało ich od kryminalistów... po za tym, że nie byli jeszcze pełnoletni. Takim przestępstwa wychodzą czasami nawet lepiej, niż dorosłym. Skierowała wzrok na rękę dziewczyny, zauważając tym samym metalową bransoletkę. - Nie chciałaś się tego pozbyć? - kiwnęła głową w kierunku małego urządzenia. Najwyraźniej nie wszyscy byli takimi buntownikami jak Ricky. Może nieznajoma na coś liczyła?
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Nie 29 Mar 2015 - 21:21
Słysząc słowa dziewczyny, blondynka pokręciła głową unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu tak, że nie można było jasno określić, co ma na myśli. Astrid na ten temat miała dość surowe zdanie, zresztą jej sceptyczne nastawienie nie wzięło się od tak po prostu. Doskonale wiedziała, co ich czeka tutaj, oraz jak wyglądałoby dalsze życie na Arce. Nie było sensu mydlić sobie oczu oraz żyć fałszywą nadzieją. - To jest reakcja łańcuchowa, im mniej nas będzie tym szybciej zginiemy, tak samo im dłużej arka będzie poza ziemią zacznie powoli upadać. – wyjaśniła pewnym siebie tonem, jednak już nie dodała, że śmierć to tylko walka z czasem. Pesymistką nie była, no ale cóż… takie są realia. - Nie wiem czy zauważyłaś, ale już brakuje tego niskiego chłopaka, szatyna o ciemnych oczach – prychnęła zdegustowana na samą myśl. – Ten ogromny kolos co ma się za ildera grupy powiedział, że zginął w nieznanych okolicznościach i kręcił, że coś go zaatakowało – zaplotła oburzona ręce na piersi, a na twarzy malowało się ogromne niezadowolenie – żałosne zabija słabszych bo z równymi sobie nie daje radę – powiedziała już bardziej do siebie. Astrid już na Arce zdążyła poznać takich chłystków, którzy zabijali swoich pobratymców, aby potem zgarniać ich racje żywnościowe udając zatroskanych przyjaciół, dbających o swojego ‘chorego’ kompana, który sam nie mógł odebrać posiłku. – jeśli zabije kogoś jeszcze, zajmę się nim osobiście – dodała starając się wyjść na groźną, chociaż były to tylko czcze słowa, bo Astrid nawet nie posiadała broni, a na pięści z takim mutantem nie miałaby cienia szansy. - no właśnie się zastanawiam, jak pozbyć się tego cholerstwa – spojrzała również na metalową bransoletę. Przez nią czuła się jak jakiś pies, który zostanie porażony pastuchem gdy za bardzo się oddali.
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Pon 30 Mar 2015 - 15:24
- Bardzo możliwe, że niedługo zostanie nas jedynie garstka - stwierdziła, przyglądając się ostremu końcowi patyka. Wiadomo, jak ludzie zachowywali się w takich warunkach. Byli zdolni nawet zabić drugiego człowieka, byle tylko wytrzymać na Ziemi jak najdłużej. Część osób może zmienić się na lepsze, część na gorsze. - Jesteś dobrym obserwatorem - uznała. Sama kojarzyła niezbyt wiele twarzy. W tej całej setce można się było pogubić. Ci, którzy w pewien sposób się wyróżniali, byli łatwi do skojarzenia. Część osób zaś wydawała się zupełnie niewidoczna. Nie należało jednak ich ignorować. Bójka mogła rozpętać się w każdej chwili. Nie mieli zbyt ciekawych warunków do życia, sami musieli zadbać o jedzenie i wodę. Spory dystans dzielił ich od Mount Weather. - Zakładam, że masz jakiś konkretny powód, żeby porywać się z... pięściami na tamtego chłopaka - mruknęła, przyglądając się postaci dziewczyny. Na zabójcę nie wyglądała, chociaż... każdy mógł ukrywać jakieś asy w rękawie. Przeniosła wzrok na metalową bransoletkę. - Wcześnie zdejmowali je przy ognisku... łomem - oznajmiła, wpatrując się w ostrze swojego noża. - Może dałabym radę ją ściągnąć, ale może boleć. Spojrzała na blondynkę, czekając tym samym na jej zdanie odnośnie tego pomysłu. Ricky odkąd pamiętała zajmowała się grzebaniem w urządzeniach i przedmiotach. Bransoletki musiały wykorzystywać łącza i technologię, podobne do tej na Arce. Nic nowego. Ten sam, przestarzały sprzęt. Wystarczyło trochę pogrzebać i tyle.
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Wto 31 Mar 2015 - 22:22
- Garstka czy nie garstka, teraz naszym priorytetem jest przetrwanie – odpowiedziała lekko zmieszana. Astrid również wiedziała jak ludzie zachowywali się w takich warunkach. Gdy pierwotne instynkty przeważały nad człowieczeństwem. W już w szkole nauczyciele wspominali o przypadkach kanibalizmu na ziemi. To chyba przerażało ją najbardziej. Wizja zrobienia z siebie żywego posiłku, dla osób, którym codziennie patrzyła w oczy. - Dzięki, trzeba w końcu poznać swojego potencjalnego wroga – zaśmiała się wyjątkowo zmieszana, jednak taka była okropna prawda. Każdy znajdujący się tu człowiek, mógł wbić drugiemu dosłownie nóż w plecy. - On zabija ‘słabszych’, trafił tutaj za podwójne morderstwo, pobił na śmierć jakiegoś chłopaka i dziewczynę z Arki. Nie słyszałaś o tym? – zapytała lekko zdziwiona. W końcu było dość głośno na ten temat. – Właśnie przez to wszyscy się go boją, a ten mianował siebie liderem. – pokręciła głową marszcząc jeszcze bardziej brwi - co za paradoks – szepnęła kpiąco. Na Arce byli terroryzowani i pilnowani, co do kroku przez rząd by nie zostać skazanym, a gdy już sięgnęli dna i dostali wilczy bilet nawet na ziemi nie mogą się pocieszyć pozorną wolnością. - skoro przeżyłam lądowanie, dam radę z tym, chce już pozbyć się tego cholerstwa – przystała na plan dziewczyny, jednak w rzeczywistości Astrid nie była czy aby na pewno ma ochotę na kolejną dawkę bólu. Zresztą… musi pokazać, że jest silna, zdecydowanie nie chce podzielić losu tamtego chłopaka.
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Wto 31 Mar 2015 - 22:56
Spojrzała w kierunku dziewczyny. Nie była pewna, czy mówiąc "naszym" miała na myśli wszystkie osoby, czy jedynie te określone. Jak dotąd Ricky zdążyła zauważyć, że porobiło się trochę grupek. Działanie w pojedynkę nie było tak skuteczne jak działanie z pomocą kilku osób. - Być może słyszałam - mruknęła, przypominając sobie o konkretnym chłopaku. Czy on rzeczywiście chciał się wychylać? Po tym co zrobił? No tak, przecież nadal byli nieletni. Metoda zastraszania mogła się sprawiać bardzo dobrze. Konflikty w takim gronie były nieuniknione. Nikt nie przyznawał im rang, nikt na Arce nie przydzielił im żadnych ról. Tutaj każdy robił to, na co miał ochotę. Nie stały im na przeszkodzie żadne ograniczenia, więc czemu nie korzystać? Jak nie teraz to kiedy? To właśnie tutaj zaczynało się ich prawdziwe życie. - Kreowaniem wokół siebie aury strachu, niczego tak naprawdę nie zyska - oznajmiła, wbijając mały patyk w ziemię. - Jeśli będzie się tak wychylał ktoś mógłby w końcu zechcieć go uciszyć. Uniosła brwi z znaczącym geście. Nie, Ricky nie była mordercą. Może mogłaby go odrobinę poturbować, przywiązać do drzewa, ale odebranie życia nie wchodziło w grę. Przynajmniej nie teraz. Gdyby podpadł jej jakimś konkretnym, nie zasługującym na wybaczenie zachowaniem, sprawa miałaby się inaczej. - Zobaczymy co da się zrobić - odparła, ruszając się ze swojego miejsca. Podeszła do dziewczyny, żeby obejrzeć bransoletkę, którą miała na ręku. Nie wyglądała na ani trochę naruszoną. Mimo to, nie powinno być problemu ze zdemontowaniem tego drobiazgu. Rzuciła szybkie spojrzenie na blondynkę. Chyba ją kojarzyła. Też zajmowała się jakimiś lewymi interesami? - Zdarzało ci się coś przemycać? - zapytała, wyciągając z kieszeni spodni nożyk. Pytanie nie nawiązywało do ich poprzedniej rozmowy, wolała jednak zająć czymś swoją towarzyszkę w trakcie zdejmowania bransoletki. - Możesz coś poczuć, ale to minie - powiedziała, przykładając ostrze nożna do chłodnego metalu. Przebiegła spojrzeniem po konstrukcji urządzenia. Kilka chwil i będzie po wszystkim.
Mistrz Gry
Temat: Re: Korzenie Wto 31 Mar 2015 - 23:05
Mistrz Gry przypomina, że na forum (a zwłaszcza w grupie Setki) nie powinno się wymyślać sytuacji, czy też osób, które nie istnieją. Zwłaszcza jeżeli jest poruszany w wypowiedzi postaci temat morderstwa jednego członka Setki przez innego, czy też osoby, będącej liderem. Proszę więc, żeby tego typu wypowiedzi nie były więcej poruszane.
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Wto 31 Mar 2015 - 23:47
Mówiąc ‘naszym’ miała zdecydowanie na myśli wszystkie osoby. Astrid niestety nie należała do żadnej z grupek i nie dla tego, że nikt jej nie chciał w swoim towarzystwie tylko po prostu była zbyt nie ufna. Doskonale wiedziała, że nawet na chwilę nie będzie mogła czuć się bezpiecznie w obecności swojego ‘teamu’. Nie w momencie, gdzie każdy element składa się z przestępców skazanych na karę śmierci. Może i życie samotnika było decyzją samobójczą, ale blondynka wolała paść w paszczy zmutowanego zwierzęcia, ze świadomością, że cokolwiek zrobiła, niż stojąc za plecami pseudo kompanów i mieć poderżnięte gardło po kilkunastu dniach. - Jak widać niektórzy widzą w tym głęboki sens – odpowiedziała wzdychając ciężko. Nieznajoma miała racje. Budzenie strachu do niczego nie doprowadzi i tak już wszyscy byli przerażeni każdym kolejnym dniem. No ale cóż zrobić… teraz bezprawie dla nastolatków było czymś wyjątkowo atrakcyjnym. Żadnych ograniczeń, żadnych kar, każdy robił to, na co miał ochotę, nie musząc martwić się o konsekwencje. - Okej – spojrzała w jej kierunku, gdy tylko ta podniosła się z miejsca, na którym siedziała. Astrid już teraz zacisnęła zęby, a niektóre mięśnie nieco się skurczyły, przygotowując na opcjonalny ból. - Można to tak nazwać – zmarszczyła brwi, nie opowiadając o wszystkich swoich występkach, ze szczegółami. W końcu nie było się czym chwalić, a już tym bardziej nie był to powód do dumy. – ale jak się nie mylę, ty również bawiłaś się w ‘kuriera’ – spojrzała jej w oczy uśmiechając się nie co przy tym. Jakby nie patrzeć dziewczyny były rówieśniczkami, a w tych przestępczych kręgach potencjalni pracodawcy rozmawiali o swoich przemytnikach. – Widzę też, że znasz się na elektronice i to nie najgorzej – zauważyła, a z jej ust te słowa wybrzmiewały jak jakaś solidna pochwała. Słysząc w tym czasie ostrzeżenie odnośnie ściąganej bransoletki Snow odruchowo zacisnęła pięść, spodziewając się jakiegoś solidnego porażenia prądem.
Ostatnio zmieniony przez Astrid Snow dnia Nie 5 Kwi 2015 - 14:38, w całości zmieniany 1 raz
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Sro 1 Kwi 2015 - 14:25
W gronie osób, które zesłano na Ziemię na pewno trafiali się przemytnicy, z którymi Ricky miała wcześniej do czynienia. Nie zależało jej jednak na odnawianiu kontaktów. Pewne osoby były zupełnie inne, jeśli chodziło o sprawy zawodowe i prywatne. Na razie dobrze było wybadać grunt i później trzymać się z najbardziej odpowiednimi ludźmi. Kiwnęła głową, jakby na potwierdzenie przyjęcia wiadomości. Nie zamierzała wnikać w to, dlaczego dziewczyna wylądowała wśród więźniów. Każdy miał swoje sprawy, których pilnował. Nie było sensu wyciągania ich na wierzch. Zwłaszcza teraz, kiedy do ich obowiązków należało przetrwanie i zapewnienie warunków do życia. - Różnych rzeczy się podejmowano, żeby jakoś przetrwać na Arce - mruknęła, odpowiadając częściowo na stwierdzenie blondwłosej. - Ale nie martw się, nikogo nie zabiłam... przynajmniej na razie. Spróbowała podwadzić lekko bransoletkę. Mocno się trzymała. Jeśli ściągnie ją w miarę szybkim ruchem, nieznajoma nie powinna poczuć większego bólu. - Czasami lepiej było naprawić zużyte przedmioty, niż szukać nowych, których było strasznie mało - dodała, majstrując przy metalowym urządzeniu. Nie wydawało się strasznie skomplikowane. Skoro potrafiła przywrócić do życia stare rupiecie, przynoszone przez ojca, zdjęcie bransoletki nie powinno być dla niej wyzwaniem. - Mogłabyś oprzeć rękę na jakimś korzeniu? - zapytała, podnosząc wzrok, żeby spojrzeć na dziewczynę. Szkoda, że nie miała teraz czegoś w stylu łomu, którym część więźniów zdejmowała zbędne urządzenia. Poszłoby znacznie szybciej. Zastanawiała się jakiś czasu temu czy jest możliwość skontaktowania się przez bransoletkę z Arką. Szybko jednak zrezygnowała z jakichkolwiek działań mających na celu potwierdzenie tego założenia. Nie widziała sensu z powiadamianiem stacji o czymkolwiek. Wysłali ich pierwszych na Ziemię? Świetnie, w takim razie niech sobie siedzą w kosmosie i oddychają sztucznym powietrzem, w niczym nie przypominającym tego ziemskiego.
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Wto 7 Kwi 2015 - 12:08
Zresztą teraz już nie miało znaczenia, kto i jak wielkie przestępstwo popełnił na Arce. Czy to ktoś zabił jedną osobę, może tuzin, a może nawet znalazł się tu przez czysty przypadek. Swój własny ‘dom’ oraz dotychczasowe życie zostawili daleko za sobą, a przeszłość nikogo nie obchodziła. Chyba, że z czystej ciekawości, bądź żeby zająć na chwilę rozmowę. Nic bardziej znaczącego. Teraz, tu na ziemi każdy zaczynał z nową, czystą kartą. Co prawda sumienia ani moralności nie wyczyści, jednak i tak nie było sensu rozpamiętywać to, do czego się NIGDY nie wróci. - No to nie jesteś sama – spojrzała w jej stronę – też jeszcze nikogo nie zabiłam – przyznała nieco zmieszana. Astrid do końca nie wiedziała, czy aby dobrze robi przyznając się do tego faktu nieznajomej. W końcu tutaj trzeba uważać na każde słowo, aby nikt nie zinterpretował je po swojemu. Tak samo dziewczyna nie chciała stać się łatwym celem, którą można zdjąć z tego świata przy pierwszej lepszej okazji. - jak długo naprawiasz przedmioty? – zapytała od razu, prawie wcinając jej się w zdanie. Teraz blondynka była pewna, że nieznajoma ma fach w ręku. Poza tym wystarczy zaobserwować jak bruneta patrzy na tą całą elektronikę, jak skupia na niewielkim przedmiocie swoją uwagę i perfekcyjnie rozpoznaje każdy podzespół, gdzie dla Astrid jest to tylko sterta połączonych ze sobą kabelków. -Yhym – przytaknęła opierając rękę na najwyżej wystającym korzeniu, spoglądając co jakiś czas na dziewczynę. Snow miała tylko nadzieje, że zdejmowanie bransoletki nie skończy się amputacją dłoni. Jednak z niewiadomych powodów Astrid zaufała jej w tej kwestii i nie dla tego, że brunetka zna się na technologii. Po prostu widziała w niej bardziej potencjalnego sojusznika niż wroga.
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Czw 9 Kwi 2015 - 19:26
Jak na razie Ricky nie myślała nad tym, że tak naprawdę już nie wróci na Arkę. Jedyną osobą, która mogłaby ją tam zatrzymać byłby ojciec. Tyle, że od śmierci mamy stał się zupełnie innym człowiekiem. To tak jakby radość z życia kompletnie z niego wypłynęła. Nie miała mu tego za złe. Powinien tylko pamiętać, że miał jeszcze córkę, która w związku z jego depresją musiała zacząć radzić sobie sama. Cóż, nikt jej drugiego dzieciństwa nie da. Przynajmniej wyrosła na osobę, która radziła sobie jakoś w życiu. - Tym lepiej dla mnie - odparła nieco zaczepnie, uśmiechając się nawet lekko. Nie, raczej nie podejrzewała, że dziewczyna próbowałaby ją zabić. Jaki byłby z tego pożytek? Nie mieli żadnych, ograniczonych zapasów żywności (nadal nad nimi pracowali, czy skutecznie to się zobaczy), nikt raczej nie widział sensu w zbędnym pozbywaniu się nastolatków. O ile nie było się seryjnym mordercą, chcącym uspokoić swoje kryminalne sumienie. - Odkąd mój ojciec zaczął przypominać posąg - odpowiedziała, poświęcając swoją uwagę bransoletce. - Ktoś musiał zająć się prowadzeniem domu, a że na Arce możemy być jedynie jedynakami, padło na mnie. Nie wspominała jak na razie o matce. Była jedną z tych pozytywnych osób w jej życiu. Czuła z nią naprawdę silną więź. Do czasu aż nie wyleciała przez śluzę na rozkaz kanclerza. Beznadziejne prawo, działanie w imię większego dobra. W pewnym sensie współczuła kanclerzowi. Ciekawe jak spokojnie mógł spać ze świadomością, że sprowadził śmierć na setki ludzi. Bądź co bądź nadal uważali się za gatunek zagrożony wyginięciem. Taka była już ta ludzka natura. Pewnym ruchem podwadziła nóż pod bransoletkę, używając przy tym sporo siły. Po chwili metal upadł na ziemię z głośnym syknięciem. - Jakiś ślad zostanie - mruknęła po chwili, chowając nóż do kieszeni. - Ale spokojnie, szybko się zagoi.
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Czw 16 Kwi 2015 - 11:42
Przyglądając się nieznajomej, jedynie skinęła głową na znak, że uważnie ja słucha, jednak nic nie odpowiedziała. Nie zajęła żadnego stanowiska, wywodząc się na temat chorej sytuacji, czy to na arce, czy tutaj, jak to robiła do tej pory. Uważała, że powiedziała wystarczająco dużo. Zresztą narzekanie i ocenianie popieprzonego systemu, nie zapewni nikomu przetrwania. Teraz jej priorytetem było pozbycie się okropnej bransolety, pozwalając symbolicznie zapomnieć o 'górze'. Było to jak odcięcie pępowiny, z dotychczasowym życiem. Chciała, żeby matka wiedziała o oficjalnej 'śmierci' swojej z pozoru kochanej córeczki, którą potraktowała gorzej, niż największego wroga. Sama myśl o niej napawała blondynkę obrzydzeniem i niechęcią. No ale cóż... w końcu rodziny się nie wybiera. Gdy brunetka nagle pozbyła się niechcianego urządzenia, Astrid poczuła wyjątkowo nieprzyjemny dyskomfort, przez co wyraźnie się skrzywiła. Niestety miała dość niski próg bólu, wiec niewiele trzeba aby zrobić jej jakąkolwiek krzywdę fizyczną. Masując bolący nadgarstek, spojrzała ponownie na brunetkę uśmiechając się kącikiem ust. - Dzięki - powiedziała zadowolona. Teraz Snow mogła spać spokojnie, nie musząc czuć się, jak szczur laboratoryjny pod stałą obserwacją rządku. Była całkowicie wolna, zdana tylko na siebie. Czas zacząć zupełnie nowe życie. - W ogóle nie przedstawiłam się. Mam na imię Astrid - dodała z jeszcze szerszym uśmiechem wyciągając w jej stronę dłoń. Było to pewnego rodzaju spoufalanie, na co inni, nowi mieszkańcy ziemi patrzyli dość nieprzychylnie, doszukując się ukrytych podtekstów, czy też konspiracji, jednak skoro nieznajoma jej pomogła uważała, że może sobie na to pozwolić.
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Czw 16 Kwi 2015 - 13:11
Raczej nikt, z pośród wysłanych na Ziemię nastolatków nie chciał za bardzo rozmyślać nad swoim życiem na Arce. Każdy robił to co musiał, aby przeżyć. Podobnie z resztą jak tutaj. Tyle, że nie musieli zwracać uwagi na takie rzeczy, jak limit ludności. Nikt nikogo nie będzie przecież zabijał bez powodu... chyba. Trąciła bransoletkę butem. Być może dałoby się ją przerobić na coś przydatnego. Setka musiała wykazać się teraz nie lada kreatywnością, jeśli chciała przeżyć. A narzędzia, przeznaczone do obrony były priorytetem, podobnie jak jedzenie. Nie widziała, żeby dziewczyna miała przy sobie jakąkolwiek broń. Zawsze dobrze było mieć przy sobie coś do obrony. Skombinowanie sobie jakiejś broni byłoby znacznie bardziej praktyczne, niż kręcenie się wokół nieznanych osób. Jasne, w grupie zawsze raźniej, co jednak gdy trafiała się w niej osoba chcąca osiągnąć własne korzyści kosztem innych ludzi? Nie wszyscy tu się znali. Pewne osoby miały wspólną, kryminalną przeszłość, w większości jednak byli dla siebie obcy. - Ricky - odpowiedziała, wyciągając dłoń, żeby uścisnąć rękę blondynki. Dziwne, że potrafiła się uśmiechać nawet w tak beznadziejnej sytuacji, jak ta. Nadal nie mieli pożywienia, było im zimno ogólnie źle. Oby kolejne dni rzeczywiście przyniosły im poprawę losu. - Trzymasz się z kimś? - zapytała po chwili, wciskając dłoń do kieszeni. - W sensie... masz tu jakichś przyjaciół, znajomych? Ricky zdążyła rozejrzeć się odrobinę po ludziach. Do podejrzanych typków nie chciała nawet podchodzić. Może i oceniała ich pochopnie i w pewien sposób na podstawie wyglądu zewnętrznego, ale był to dopiero pierwszy dzień. Wszystko może się z czasem wyjaśnić. Być może nawet ci, co wyglądali na najgorszych przestępców okażą się dobrymi kompanami.
Charlie Sparks
Temat: Re: Korzenie Nie 19 Kwi 2015 - 21:56
//początek Ziemia. Ziemia. Ziemia. To słowo brzmiało tak dumnie w ustach tych dziwnych skazańców, którzy wczoraj wybiegli z metalowej latającej puszki, prosto na twardy grunt, którego przez lata nikt z nich nie czuł pod stopami. A Charlie był niewątpliwie jednym z tych ludzi. Chociaż postanowił sobie, że Arka to już dla niego zamknięty rozdział, to i tak miał przed oczami tych wszystkich ludzi, których zostawił i tych, których pozabijał. Chłopak miał świadomość, że on i reszta to ostatnia szansa na ratunek, jednak wiedział też, że nikt w rzeczywistości nie uważał tego lotu za misję ratunkową. Chcieli się ich pozbyć, bo tak było szybciej i łatwiej niż czekać do osiemnastki. Na Arce brakowało tlenu, nietrudno było się tego domyślić. Spacery podniebne i inne takie występkido tego doprowadziły. On po części do tego doprowadził, wiedział to doskonale. Na razie jednak cieszył się z przybycia na Ziemię. Może to jakiś znak albo szansa od losu? Może tym razem Charlie nie przesunie przypadkiem tej jednej dźwigni, która pozabija ponad dwadzieścia osób? Trzeba w to wierzyć, a można powiedzieć, że Charles był właśnie bardziej człowiekiem wiary niż nauki. Nagle między drzewami dostrzegł jakąś dziewczynę stojącą nieco dalej niż reszta. Wyglądała na mniej więcej tyle lat co on, jednak na tym podobieństwa się kończyły. Ona miała jakiś taki... zimny wzrok. Cóż, co prawda Charliemu mogło się tak tylko wydawać, ale ta dziewczyna patrzyła na wszystko z jakąś dziwną, głęboko skrytą niechęcią. Charles aż nie mógł się powstrzymać od sprawdzenia, czemu ta panna nie cieszy się tak jak wszyscy - nie uśmiecha się, spogląda na wszystko z pogardą. - Czy moje oczy widzą Królową Śniegu, tą, która każdego mrozi swoim srogim spojrzeniem? Chłopak zapewne sam roześmiałby się, gdyby jeszcze jakiś czas temu ktoś powiedziałby mu, że wypowie takie zdanie, ale kogo to teraz obchodziło. Teraz liczyła się tylko Ziemia i jej nowe oblicza.
Ellisif Fosher
Temat: Re: Korzenie Nie 19 Kwi 2015 - 22:19
//Początek Prawda była taka, że do Ell nie do końca dotarły jeszcze słowa ojca. Ostatnie co słyszała przed startem Exodusa to zdanie, które trapiło ją do teraz. "Nie doceniałaś tego co ci dawałem więc teraz będziesz musiała zdobyć to sama", czy jakoś tak. Docierało do niej tylko to, że jest na Ziemi. Była tak piękna jak sobie ją wyobrażała. Tak pełna barw jak czytała o nich w książkach matki. Nie mówiła jednak jawnie o swoich przeżyciach. Nigdy tak nie robiła więc nie widziała powodu dla którego miało by się to zmienić. Stała z kamienną miną niedaleko Exodusa. To był jej pierwszy dzień na Ziemi. Nie była przyzwyczajona do pracy, już szczególnie fizycznej i dlatego nie poszła poprzedniego dnia po drewno ani nie pojawiła się rankiem na przydzielaniu do grup. Nie podobało jej się to, że ktoś będzie wydzielał jej zadania. To było właśnie powodem jej późnego opuszczenia statku. Teraz jednak kiedy stała i wdychała świeże, prawdziwe powietrze była szczęśliwa, choć nie było tego po niej widać. Mierzyła wzrokiem każdego kto prócz niej pozostał w obozie. Siła dedukcji. Obserwuj i wiedz z kim nie warto zadzierać, a kogo możesz podporządkować swoim racjom. Przebiegając wzrokiem po kolejnych osobach zatrzymała się na chłopaku stojącym kilka metrów od niej. Wyższy od niej, przystojny z błyskiem w oku. Nie wiedziała kim jest, nigdy wcześniej go nie widziała. Był osobą której wyjątkowo nie mogła rozgryźć. Wpatrywała się w niego dłużej niż sama zdawała sobie z tego sprawę. Chłopak w końcu podszedł, a na jego słowa zareagowała zupełnie jak nie ona. Prawy kącik ust delikatnie i mimowolnie uniósł się wyżej niż zazwyczaj. Dawno się nie uśmiechała. Dawno nie miała do tego powodów. Już po jego pierwszym zdaniu wywnioskowała, ze czyta, a może raczej czytał wiele książek. Rozejrzała się w okół, spoglądając przelotnie na drzewa i otaczający ich świat. -W każdej bajce jest jakaś królowa. Może ciepło słońca to za mało żeby stopić jej serce?- odparła, a jej drugi kącik ust powędrował w górę. Jej uśmiech nie trwał długo. Można by powiedzieć, że trudno było go zauważyć.
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Pon 20 Kwi 2015 - 19:55
Niestety dziewczyna nie znała się aż tak dobrze na technologii, aby stwierdzić czy bransoletka, która przed chwilą była dla niej jak swoista kula u nogi nadawała się do czegokolwiek, nie mówiąc już o czyś pożytecznym. Jednak Ricky widziała w najgorszym szmelcu jakieś zastosowanie, co wyjątkowo imponowało blondynce, bo dawało to szereg nowych możliwości i większe prawdopodobieństwo przeżycia. Gdyby się bardziej zastanowić, to w pewnym stopniu jej zazdrościła. W końcu nie musiała być od nikogo uzależniona, nie musiała pożyczać najbardziej banalnych przedmiotów, prosząc każdego dookoła i być zdaną na ich łaskę. Mogła je stworzyć sama, wystarczyły tylko odpowiednie materiały i już, gotowe. Mimo, że tu, na ziemi obie zaczęły nowe życie, z czystą kartą, Astrid byłą ciekawa, jakie sekrety kryje nieznajoma. Intrygowała ją oraz doskonale wiedziała, że nóż, tworzenie przedmiotów i znajomość elektroniki, nie jest jedyną bronią Ricky. Tak jak w przypadku Snow, która mimo braku fizycznego ekwipunku, potrafiła przeżyć dzięki sile umysłu, jakkolwiek by to brzmiało. W końcu wiedziała jak podejść każdego osobnika, perfekcyjnie go okłamać, zdobyć zaufanie i pchnąć do zrobienia czynu, na które tak naprawdę nie ma ochoty. Wszystko z groteskowo-niewinnym uśmiechem na ustach. A jeśli to nie zadziała zawsze pozostaje niezbędna wiedza o roślinach. Nie ma prostszej rzeczy niż wrzucenie zatrutych jagód, czy grzybów, wyglądające na jadalne, do posiłku. - Nie, nikogo tu nie znam – wzruszyła bezradnie ramionami, rozglądając się. – To znaczy kojarzę niektórych ludzi z widzenia, ale nie znam ich osobiście. – uściśliła. Większość ludzi korzystając z pierwszych dni od razu szukali jakiś sojuszników. Blondynka niestety nie miała okazji się dobrze rozejrzeć, przez podróż, która negatywnie wpłynęła na jej zdrowie. W końcu nie chciała na nikogo przez przypadek zwymiotować, a już tym bardziej na potencjalnego sprzymierzeńca. To by definitywnie popsuło cały plan 'zaprzyjaźnienia się'.
Ricky Martin
Temat: Re: Korzenie Pon 20 Kwi 2015 - 21:06
Właściwie, to po za naprawą rzeczy Ricky potrafiła całkiem nieźle biegać, czy dostawać się na trudno dostępne miejsca. Warunki na Arce były jednak zupełnie inne, niż na Ziemi. Nie było tu żadnych, ciasnych korytarzy, schowków, tajnych przejść. Trzeba było poruszać się naprawdę zwinnie i cicho wśród krzaków, żeby nie zostać zauważonym. Do części przestępców można było bez problemu się dostać. Chyba, że miało się do czynienia z prawdziwymi kryminalistami, którzy skradającego się człowieka wyczuwali w promieniu 100 metrów. - To podobnie, jak ja - przyznała. Nie było sensu, żeby mówić nieprawdę. Ricky była przekonana, że na ten moment nie potrzebuje obstawy, czy jakiejś zorganizowanej paczki. Zawsze sobie jakoś radziła. W swoim fachu wielokrotnie musiała polegać na sobie samej. osoby godne zaufania mogła policzyć na palcach jednej ręki. To i tak był spory sukces. A jednak ktoś ją wydał. I tak oto znalazła się wśród setki. Nie powinna narzekać, mogło być gorzej. - Jak będziesz miała z czymś problem, możesz przyjść z tym do mnie - odpowiedziała. Dlaczego nie miałaby się wykazać czasami dobrymi chęciami? Nie wszyscy nastolatkowie wyglądali jak typki spod ciemnej gwiazdy. A ci bardziej normalni powinni się raczej trzymać razem, nie? - Znalazłaś jakieś miejsce w Exodusie na noc? - zapytała po chwili, podnosząc się z kucek. Bransoletka była zdjęta, tak więc zadanie priorytetowe zostało wykonane. Musieli jeszcze jakoś dożyć następnego dnia. Ricky zwlokła się ze swojego miejsca, ale miała nadzieję, że nadal jest wolne i nikt jej nie podsiadł. Ciężko było jakoś zasnąć na nowym terenie.
Astrid Snow
Temat: Re: Korzenie Sro 22 Kwi 2015 - 23:32
Słysząc, że dziewczyna po raz kolejny oferuje swoją bezinteresowną pomoc, Astrid nie mogła się powstrzymać, aby nie unieść brwi ze zdziwienia. Z tego co zdążyła zauważyć to każdy miał jakiś swój ukryty cel, a bezinteresowna pomoc była tylko przykrywką do ogromnego długu wdzięczności, który trzeba będzie spłacić. Jednak, nie należy oceniać wszystkich tą samą miarą. Jak widać Ricky nie była (chyba) aż tak zdegenerowana, jak reszta setki. Może faktycznie ma przed sobą idealny materiał na sojusznika? Zdecydowanie będzie trzeba bliżej przyjrzeć się nieznajomej. - Dobra, Jeszcze raz dzięki za zdjęcie tego ustrojstwa – posłała jej leciutki uśmiech, po czym na chwilę zmarszczyła zastanawiająco brwi. – Jakbyś potrzebowała jakieś rady odnośnie roślin, też przyjdź do mnie, znam się na botanice – przyznała, zdradzając tym samym swoją kolejną umiejętność. W końcu tylko w taki sposób mogła się odwdzięczyć. - Niestety jeszcze nie, nadal się zastanawiam czy spanie z setką jest mniej niebezpieczne niż noc pod chmurką na łonie natury – uśmiechnęła się blado. Jakby nie patrzeć na tle innych dzieciaków Astrid, jako jedyna wyglądała na najsłabsze ogniwo. Niska, drobna, trzymająca się na uboczu z anemicznym wyrazem twarzy. Może i była silna, ale nie przeciwko setce, czy większej zbitej grupce, które weźmie ją za piąte koło u wozu. Snow wolała pozostawać w ukryciu. Stanowiąc element reszty, czuła się jak jakaś sarna w stadzie na pastwisku, czekającą tylko aż myśliwy wyceluje akurat w nią. - No ale cóż spać gdzieś muszę – wzruszyła ramionami zmieniając ton na bardziej żywy – Dobra Ricky, czas na mnie. Pamiętaj jak miałabyś wątpliwość odnośnie jakieś rośliny zapytaj mnie – uśmiechnęła się na pożegnanie, po czym odeszła. Po parunastu krokach odwróciła się by po raz ostatni spojrzeć na dziewczynę, jednak tej już nie było.
//zt2x.
Charlie Sparks
Temat: Re: Korzenie Sob 25 Kwi 2015 - 0:32
No, no, przynajmniej wie o czym mówię- pomyślał z uznaniem Charlie. Rzadko spotykał kogoś, kto przeczytał na Arce coś więcej niż instrukcję obsługi windy. Chłopak prychnął żartobliwie na słowa pięknej nieznajomej. - Czego więc potrzeba królowej do zmiękczenia jej uczuć, jeśli nie słońca w samo południe, w pełno blasku? Sam nie wiedział czemu wdaje się w taką dyskusję. Może brakowało mu czyjegoś chociażby półuśmiechi do tego stopnia, że postanowił wygłupić się, by znów ujrzeć go na czyjejś twarzy? Jeśli taki był jego podświadomy cel, to wybrał raczej słabą osobę do jego zrealizowania - dziewczyna wciąż stała niewzruszona, choć może nieco bardziej wyluzowana niż wcześniej. Dotychczas w życiu rzadko miał kontakt z rówieśniakmi - wolał czas wolny spędzać snukąc fantazyjne opowieści lub czytając książki. A już na pewno nie rozmawiał ostatnimi czasy z jakąkolwiel dziewczyną w jego wieku. Ta bezimienna była pierwsza. No właśnie, nie znam jej imienia! - przypomniał sobie chłopak i zapytał: -A jak naszej królowej na imię? Zapewne już uznano go tutaj za świrusa, a co dopiero po tej rozmowie o Królowej Śniegu?
Ellisif Fosher
Temat: Re: Korzenie Sob 25 Kwi 2015 - 13:04
Jeszcze nigdy w swoim życiu Ellisif nie prowadziła tak dziwnej, a zarazem tak nie nudzącej jej rozmowy. Jak to możliwe, że na całej Arce nie znalazła tak ciekawej postaci jak Charlie? Otaczały ją tylko tłumy idiotów potrafiących wydukać kilka słów. Teraz jednak stała przed chłopakiem patrząc w jego czułe szare oczy. Przez chwilę łudziła się, że wśród tej Setki będą osoby z którymi w końcu się dogada. Oczywiście nadzieja umarła wraz z pierwszym dniem który przesiedziała sama w środku Exodusu. Pierwszy raz wyszła na Ziemie i od razu spotkała kogoś kogo nie skreśliła na starcie. Kiedy z ust chłopaka wydobyło się pytanie Ell przez chwilę stała z jak zwykle kamienną twarzą. Króla? Pomyślała lecz nie powiedziała tego na głos. Zamiast tego uniosła delikatnie ramiona dając znać, że na to pytanie nie ma przygotowanej odpowiedzi. Ellisif Fosher - przedstawiła się wyciągając delikatną dłoń w jego stronę. A jak ma na imię chłopak, który mam nadzieje zabierze mnie na spacer z dala od bandy przestępców? - dodała patrząc wyczekująco na odpowiedź.
Charlie Sparks
Temat: Re: Korzenie Sro 29 Kwi 2015 - 0:26
Charles roześmiał się cicho. No tak, banda przestępców - właśnie tak widzieli ich wszyscy, nawet oni sami siebie nawzajem. W sumie nie było to zadziwiające; część z osób, które poznał i zapewne pozna na tej planecie, robiło naprawdę złe rzeczy. On też robił. Przez niego zginęli ludzie i było to niewątpliwie gorsze od jakiejś tam kradzieży czy bycia drugim dzieckiem, a jednak kara była ta sama. Dostał taką samą szansę jak ci, którzy nie wymordowali połowy piętra. Właśnie dlatego Charlie nie poszedł pierwszego dnia na ognisko i nie próbował ściągnąć bransolety. Bo nie chciał zmarnować podarowanej mu, niewątpliwie niesamowitej, szansy. Niektórzy uważali, że strażnicy i urzędnicy na Arce są bezduszni. "Zabijają nasze rodziny, zamykają nas w jakichś metalowych puszkach!" Tak zapewne myśleli w większości nastolatkowie znajdujący się wokół niego, jednak dla Charliego w tym momencie nie miało to znaczenia. Miało ono natomiast piękna dziewczyna stojąca przed nim, która na dodatek nie uciekła od niego po dziesięciu sekundach. Ba, nawet chciała gdzieś z nim iść. Charles wyciągnął rękę i ukląkł lekko, imitując w ten sposób rycerza stojącego przed swoją damą. - Jam jest Charles, odważny rycerz, który zabierze cię na polanę na niedalekim wschodzie. - odpowiedział na jej pytanie z lekkim uśmiechem, przez który aż sam nie poznawał siebie. Cóż, wygląda na to, że ta dziewczyna zupełnie go zauroczyła....
p.s. przepraszam za ten post, który wyszedł mi bardzo słabo, ale już nie chciałam żebyś czekała :/ p.s.2 zt na polanę na wschód od obozu?
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.