Granica przed TonDC, na której to należy zostawić wszystką broń, jaką się przy sobie posiada. Ci, którzy tego nie zrobią nie mają wstępu na teren osady.
Victor
Temat: Re: Granica TonDC Pią 6 Mar 2015 - 18:58
/z Sali Obrad.
Po spotkaniu w sali obrad Victor poszedł od razu po swój sprzęt. Z broni zabrał tylko nóż, a także miecz. Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda. Wziął także ręcznie narysowaną przez niego mapę. Widział jak obiekt spadł gdzieś na wschód. Tam też będą musieli rozpocząć poszukiwania. Teren jest dość duży, ale znają go jak własną kieszeń. Jeżeli coś tam się zmieniło to od razu to zauważą. Musiał jeszcze jednak poczekać na swoich ludzi. Będzie musiał ich podzielić na drużyny i powiedzieć jak mają się zachowywać, co jest priorytetem i jakich sygnałów będą używać. Miał nadzieje, że długo na swoich nie będzie czekał. Chce zdążyć przed zmrokiem, aby złożyć raport Hedzie. Nie wiedział czego mogą się tam spodziewać, lecz miał co do tego złe przeczucia. Nie była to zwykła, płonąca kula. Coś, albo ktoś musiał to tutaj spuścić. To pewnie nic dobrego dla nich nie znaczyło.
Vixenne
Temat: Re: Granica TonDC Sob 7 Mar 2015 - 19:10
Uwinęła się naprawdę szybko, ale czemu się tu dziwić - nie było to jej pierwsze wyjście zwiadowcze (o czym niektórzy wciąż zapominali). Przemykając bezszelestnie w leśnych półcieniach była niemal niewidoczna. Swoje rudawe włosy, które zawsze stanowiły problem, bo rzucały się w oczy, związała w ciasny warkocz i przykryła ciemną gliną. Glinki, musicie wiedzieć - to było coś do czego miała słabość. Miały wiele zastosowań! Chroniły przed ugryzieniami insektów, gasiły jaskrawy kolor włosów i kryły przed niepożądanymi spojrzeniami. Zgrabna mozaika czarno-brunatnych maźnięć, zdobiła też jej oblicze, zmieniając je w nieludzką twarz ducha. Na tle pomalowanej twarzy wyróżniały się jedynie jej złociste oczy - teraz pełne zaciętości. Vixenne nie miała zamiaru pozwolić, by ktokolwiek sprowadzał ją do roli pozostającej w osadzie bezbronnej medyczki. Nawet jeśli tym kimś był przewyższający ją wzrostem o dobre pół metra Victor. Miała na sobie wygodne skórzane spodnie i kurtę, a do tego owiniętą wokół ramion chustę, która w razie potrzeby służyła za kaptur. Wszystko w ciemnych, maskujących kolorach. W przeciwieństwie do wielu innych wojowniczek nie nosiła elementów zbroi - była bardzo drobna jak na Ziemiankę, więc w unikała walki w bliskim kontakcie. Jeśli do takiej dochodziło mogła liczyć tylko na swój refleks i szybkość, więc nie obciążała się niepotrzebnie. Jedynym elementem ochronnym był wykonany z polerowanego krzemienia ochraniacz na nadgarstek, który nosiła jak każdy szanujący się łucznik. Zabrała ze sobą wszystko co niezbędne - łuk i kołczan (wypchany mchem, by strzały nie hałasowały uderzając o siebie), fiolki z lekami i nóż, który ukryła w bucie. Pojawiła się na miejscu zbiórki, chwilę po Victorze i przez moment obserwowała go z ukrycia. Upewniała się, że właśnie podejmuje dobrą decyzję. Jej serce wciąż śpiewało tym samym głosem, więc po chwili wyszła z cienia i zatrzymała się kilka kroków od generała, zachowując pełen szacunku odstęp. Splotła ręce na piersi i zadarła wyzywająco brodę. Przekaz był chyba jasny: "szanuję Cię jako przywódcę tego zwiadu, ale się mnie nie pozbędziesz". Miała nadzieję, że zaraz pojawi się reszta i nie będzie musiała wchodzić w dyskusje z Victorem. To nigdy nie był dobry początek misji.
Victor
Temat: Re: Granica TonDC Sob 7 Mar 2015 - 22:20
Victor także przygotował się odpowiednio na ten zwiad. Ta misja była inna od innych. Na dobrą sprawę nie wiedzą czego tak naprawdę szukać. Będą musieli zachować szczególną ostrożność. Nie mogą zostać wykryci. Jeżeli to jest jakiś nowy wróg, lepiej by nie wiedział, że ktoś ich obserwuje i zbiera informacje. Nie zostanie wykrytym - to jest priorytet w tej misji. Resztę będą musieli zobaczyć na własne oczy. Był lekko ubrany, nie miał na sobie zbędnej zbroi, bo po co takowa w misji zwiadowczej. Musi być jak najmniej widoczny dlatego też miał na sobie czarno-zieloną kurtkę skórzaną, spodnie bojówki w tym samym kolorze. Buty miał wysokie i ale nie za ciężkie. Musiał ograniczyć hałas kroków do minimum. Pod oczami, a także ma polikach był umazany na czarno. Całkowite pokrycie czarnym kolorem zbyt się wyróżnia, dlatego zamaskował tylko połowę. Przy udzie w kaburze miał swoją maczetę, a przy pasku nóż w razie gdy będzie potrzebował. Nie zabrał ze sobą plecaka, miał tylko małą torbę u dołu pleców, a w niej trochę wody, jedzenia i krzemienie. Nigdy nie wiadomo co ich może spotkać. Stał spokojnie czekając aż jego ludzie się pojawią. Przeglądał w międzyczasie mapę, by ustalić najlepszą trasę. Teren był dość duży do przeszukania, dlatego będą musieli się podzielić na mniejsze grupy. Miał już przygotowaną taktykę, musiał tylko wytłumaczyć ją reszcie. Nie spodziewał się, że Vix tutaj przyjdzie. Myślał że dał jej do zrozumienia. Niestety większość wojowniczek jest straszliwie uparta i gdy się uprą na coś to to muszą zrobić. - Mówiłem Ci, że nie masz iść. - powiedział spokojnie i poważnie spoglądając na nią. Victor nie był pewny co do jej umiejętności dlatego też miał obawy. Poza tym nie mógł ryzykować stratą uzdrowiciela. Jeżeli On by zginął, zastąpiliby go kimś innym i nic by się nie stało, ale uzdrowiciele byli bardzo cenni.
Lexa
Temat: Re: Granica TonDC Pią 13 Mar 2015 - 8:30
Tondc – rodzinne miasto Lexy. Tu się urodziła, tu żyje i zapewne tu umrze. Jednak nie pora jest aby odchodzić teraz na łono Abrahama. Była Komandorem, Dowódcą, a to do czegoś jednak zobowiązuje. Musiała chronić swoje terytoria i swoich poddanych, co wcale takie łatwe nie było. Z Góralami i Żniwiarzami jakoś sobie radzili, ale to co spadło z nieba było bardzo niepokojące. Nie wiedziała czego można się po tym spodziewać i czy czasami nie będą zmuszeni do walki na dwa fronty. Nie takie jednak niebezpieczeństwa Ludzie Lasu spotykali na swojej drodze. Poza tym to oni znali wszystkie zakamarki tych terenów, więc nie powinna się niczego bać. A może jednak? Lexa wybrała się na obchód po Tondc aby nieco uspokoić swoje myśli i przywrócić je do stanu pierwotnej używalności. Była silna, choć o słabościach z przeszłości wcale tak łatwo się nie zapomina. Costia… Costia… Co by było gdyby nadal żyła? Czy życie Lexy potoczyłoby się wówczas inaczej? Tego się raczej już nasza kochana Komandor nie dowie. Może tylko gdybać. - Victorze. – zwróciła się do jednego ze swoich wojowników, którego akurat napotkała na swej samotnej wędrówce. - Czy na zebraniu nie wyraziłam się jasno? – spojrzała na niego, a potem na jego towarzyszkę. - Widocznie nie zrozumiałeś do końca rozkazu. Ma to wykonać ktoś inny? – zapytała nieco zniesmaczona jego zachowaniem. Chłopak miał talent, który zauważyła kiedyś jeszcze za jego młodu. Urodzony wojownik. - Ty chyba swoje rozkazy również znasz? – zapytała Vixenne. - Granice są dość dobrze strzeżone. Wy macie robić swoje. – rzekła Heda.
Mistrz Gry
Temat: Re: Granica TonDC Czw 26 Mar 2015 - 19:22
Zwlekanie i zbyt długie przebywanie w jednym miejscu nigdy nie było dobrą strategią. Zwłaszcza, gdy obecne wydarzenia mogły być tak bardzo znaczące nie tylko dla samych mieszkańców TonDC, ale wszystkich Ziemian! Nikt nie wiedział, co spadło z Nieba, ale wszyscy byli pewni, że było to coś ważnego. Ziemię zamieszkiwali jednak też tacy, których to nie obchodziło. Jedyne o czym myśleli, to chęć mordu i pożądanie kolejne dawki tajemniczego leku z Mount Weather. Żniwiarze. Wszyscy ich znali i nie było chyba nikogo, kto by się ich nie obawiał. Nie jedna osoba straciła przez nich bliskich, więc chyba nikogo nie dziwiła wielka nienawiść, którą każdy szanujący się Ziemianin, darzył tych wynaturzonych ludzi. Byli agresywni, gwałtowni i wszędzie gdzie się pojawili, zostawiali za sobą ofiary. Niektórych mordowali, niektórych zabierali ze sobą i nikt już więcej ich nie widział. Od małego przestrzegano dzieci przed Żniwiarzami, ponieważ mimo prób walki i częstym starciom najlepszych wojowników z tymi potworami, oni wciąż nękali okoliczne wioski. Pech chciał, że dzisiaj zawędrowali niedaleko TonDC. Nie interesowało ich zupełnie pudło z Nieba, bo niby czemu miałoby interesować? Chcieli krwi, a krew mogli im dać tylko Ziemianie. Dlatego też kiedy tylko na horyzoncie ujrzeli stojące postacie, cała grupa (składająca się z 6 Żniwiarzy) wydała z siebie okrzyk bojowy i ruszyła biegiem w stronę Ziemian.
Lincoln częściowo liczył właśnie na niekonwencjonalność decyzji podejmowanych przez Lexę. Gdyby ktokolwiek z przynajmniej większości Ziemian, których znał, podejmowałby je zamiast niej - pewnie całe TonDC wyruszałoby właśnie do walki. W końcu Skaikru w noc tuż po lądowaniu musieli być wystarczająco zdezorientowani i słabi, by spokojnie móc ich raz a dobrze pokonać. Poza tym, co i sam Lincoln zdążył zauważyć, nie byli zbyt dobrze przystosowani do życia tutaj, na dole. Stanowili więc łatwy cel. Lexa jednak postępowała inaczej. I właśnie w tym postępowaniu pokładał nadzieję. Puszka Ludzi Nieba nie mogła sobie wybrać lepszego momentu do spadania, niż właśnie czas sprawowania władzy przez Lexę. - Ai masta yu op* - Lincoln rzucił tylko krótko, gdy opuszczali wioskę i, podążając za rozkazem generał, wyjął jeden ze swoich noży. Nie sądził co prawda, by miał go użyć, ale - jak Anya mówiła - musieli być gotowi na każdą ewentualność. I, jak się niedługo później okazało, miała sporo racji. Już zbliżając się do granicy TonDC, oboje byli w stanie dosłyszeć odgłosy walki. Lincoln zacisnął mocniej dłoń na rękojeści noża i posłał swojej towarzyszce jedno, krótkie spojrzenie, które upewniło go w tym, że coś jest nie tak. Przyspieszył, wierząc, że Anya również nie będzie czekać i po chwili jego oczom ukazał się widok dwójki Ziemian walczących z czwórką, może piątką Żniwiarzy. W zasięgu jego wzroku nie było jeszcze szóstego ani Lexy, o której obecności tutaj również nie zdawał sobie póki co sprawy. - Dison laik ain** - rzucił cicho w stronę generał, gdy podczas tego kilkusekundowego odnalezienia się w sytuacji, jeden ze Żniwiarzy ich przyuważył i ruszył do ataku. Lincoln przygotował się do ewentualnego uniku. I kontrataku.
* i follow you ** this one is mine
Anya
Temat: Re: Granica TonDC Nie 19 Kwi 2015 - 19:04
To prawda - gdyby przywódcą klanu był ktoś inny, Skaikru zapewne długo by nie pożyli. Było jednak jeszcze zbyt wcześnie, by oceniać, czy wyjdzie im to na dobre, czy wręcz przeciwnie. Anya mówiąc Lincolnowi o wzięciu broni, myślała raczej o ewentualnej obronie przed ludźmi nieba - gdyby przypadkiem się na nich natknęli, a oni nie mieli przyjaznych zamiarów. Nie spodziewała się natomiast ataku Żniwiarzy, i to tak blisko ich obozu. Widocznie nieźle się rozbestwili. Nie było to jednak coś, z czym grupa Ziemian nie byłaby w stanie szybko sobie poradzić. Przyspieszyli, aż dotarli do granicy. Anya skinęła głową na słowa Lincolna. Był jednym z tych wojowników, którym nie musiała wydawać poleceń. Doskonale wiedział, co ma robić. Sama zajęła miejsce trochę dalej od niego, żeby nie blokowali nawzajem swoich ruchów, ale nadal mogli się osłaniać. Korzystając z tego, że znajdowali się jeszcze w dosyć sporej odległości, sięgnęła za plecy i wyjęła długi łuk. Podejrzewała, że może posłać kilka strzał w kierunku przeciwników, zanim ci zorientują się, co ich zabija.
Mistrz Gry
Temat: Re: Granica TonDC Wto 21 Kwi 2015 - 18:36
Nadejście Anyi i Lincolna można było uznać za cud, zwłaszcza, że w momencie kiedy ta dwójka zbliżała się do granicy TonDC, jeden ze Żniwiarzy przebił bok Victora, zadając mu tym samym ranę śmiertelną. Mężczyzna osunął się na ziemię, a jego przeciwnik, który wyszedł z tego starcia zaledwie z niewielkimi zadrapaniami. Teraz jednak był jeszcze bardziej rządny krwi, niż zaledwie parę sekund temu. Zwycięstwo nad Victorem dodało mu chęci do walki, więc od razu zaczął rozglądać się za kolejnym przeciwnikiem. Jego wzrok padł na Anye, na którą ruszył, wysoko unosząc dłoń w której ściskał krótki nóż, którym przed chwilą powalił generała. Teraz tylko od kobiety zależało, czy od razu zastrzeli napastnika z łuku, czy też może postanowi wejść z nim w potyczkę? Oby tylko ta potyczka nie skończyła się tak jak walka Victora, który to przecież był jednym z najlepszych wojowników w TonDC... Lincoln również miał niemałe kłopoty. Jeden ze Żniwiarzy, który już zdążył się posilić powalonym przeciwnikiem, utkwił w nim czuje spojrzenie, żeby po chwili ruszyć na niego z pełnym impetem, wymachując sztyletem. Żeby zaskoczyć Lincolna, rzucił sztyletem w jego kierunku. Tylko dziwny łut szczęścia sprawił, że chybił zaledwie o centymetr. Żniwiarz pozostał bez broni, jednak wciąż miał swoje silne ramiona oraz ostre zęby, którymi pewnie dałby radę rozszarpać gardło przeciwnika, gdyby tylko udało mu się dostać wystarczająco blisko. Teraz szykował się do ruchu, obserwując uważnie Lincolna i szukając jego słabości, którą mógłby wykorzystać na swoją korzyść.
Lincoln
Temat: Re: Granica TonDC Pią 24 Kwi 2015 - 15:32
Lincoln wyrzucił z głowy wszelkie niepotrzebne myśli, skupiając się tylko i wyłącznie na chwili obecnej, na swoim przeciwniku. Nie zastanawiał się, czy nieznajoma dziewczyna wciąż znajduje się w jego jaskini; nie myślał o tym, jaki los może czekać Skaikru na Ziemi; starał się nawet odrzucić uczucia związane ze śmiercią Victora, którego musiał przecież znać i u którego boku zapewne walczył niejednokrotnie. Powstrzymał się też przed zerknięciem w stronę Anyi, wiedząc że kobieta da sobie świetnie radę. A nawet jeśli będzie potrzebowała jego pomocy... najpierw musiał się przecież rozprawić z własnym napastnikiem. Całą uwagę więc skierował na szykującego się do ataku na niego Żniwiarza. Nie czekał jednak zbyt długo, aż tamten znajdzie jakiś jego słaby punkt albo ponownie uzbroi się w coś innego, niż własne ręce i zęby. Ruszył więc na niego, wciąż ściskając w prawej dłoni jeden ze swoich noży. Uchylając się przed jego łapskami, zacisnął lewą rękę w pięść i zamachnął się, kierując ją w podbrzusze przeciwnika. I tu rzucam kostką: 1, 3 lub 5 - Żniwiarzowi nie udało się uniknąć ciosu i - chcąc nie chcąc - skulił się z bólu, plując na Ziemianina krwią Victora, którym jeszcze chwilę temu się pożywiał. Lincoln, korzystając z okazji, skierował ostrze noża w stronę szyi przeciwnika i poderżnął mu gardło. 2 lub 6 - Lincoln trafił w podbrzusze przeciwnika, nie na tyle jednak mocno, by wytrącić go z równowagi i zdezorientować. Żniwiarzowi co prawda nie udało się zupełnie uniknąć ostrza, ale to, zamiast trafić w gardło, jedynie lekko zadrapało mu ramię. I tylko jeszcze bardziej zdenerwowało. 4 - Zanim Lincoln zdołał jakkolwiek Żniwiarza zaatakować, ten zamachnął się raz jeszcze. Tym razem Ziemianinowi nie dało się w porę uskoczyć i łapska napastnika znalazły się na pasku jego torby.
mam nadzieję, że jest okej, bo pierwszy raz coś takiego robię *-* Lincoln dobrze sobie radzi w takiej bezpośredniej walce, więc dałam mu trochę większą szansę <3
Mistrz Gry
Temat: Re: Granica TonDC Pią 24 Kwi 2015 - 15:32
The member 'Lincoln' has done the following action : Rzut kostką
Wojownicy, którzy aktualnie patrolowali granicę TonDC, zauważyli nadchodzących już z daleka. Pewnie, gdyby nie rozpoznali w nich jednej ze stacjonujących w wiosce generałów, to podnieśliby alarm, jednak obecność Razy spowodowała, że po prostu dwóch wojowników wyszło na środek ścieżki, stając tuż obok miejsca w którym należało złożyć broń. Początkowo rozmawiali między sobą i żartowali, jednak kiedy zobaczyli, że Deimos niesie bezwładne ciało, ich dobry humor prysnął tak szybko, jak się pojawił. Ich twarze spoważniały i zaczęli bardziej podejrzliwie przyglądać się kobiecie, której żaden z nich nie kojarzył. Jeden z wojowników położył dłoń na mieczu, który zwisał przy jego pasie, a drugi mocniej schwycił swój łuk. Nie mieli zamiaru niczego robić, dopóki nie zajdzie tak potrzeba, ale czasy były niebezpieczne i lepiej było zachować ostrożność. Zwłaszcza wtedy, kiedy w ich stronę zmierzały dwie z ważniejszych osób w wiosce. - Raza. Deimos - starszy wojownik kiwnął głową najpierw jednemu, a potem drugiemu. - Chon yu bilaik? Haukom yu kamp raun hir?* - zapytał, przenosząc swój wzrok na obcą blondynkę. Była to standardowa procedura i każdy obcy, który chciał wejść do TonDC musiał najpierw powiedzieć dlaczego tutaj jest i czego szuka. Dopiero wtedy mógł złożyć broń, przekroczyć granicę i udać się już do samej wioski. Młodszy wojownik nie potrafił być tak opanowany, zwłaszcza kiedy dokładniej przyjrzał się niesionemu przez Deimosa ciału i rozpoznał dziewczynę. - Ste disha Vix?** - zapytał, chociaż odpowiedź już znał. Jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki filiżanek. Nie mógł uwierzyć, że oto kolejna osoba z ich wioski jest martwa, w czasie, kiedy nie prowadzili żadnej wojny! Jak do tego mogło dojść? - Skaikru dula dison op?*** - zapytał, spoglądając to na Raze, to na Deimosa.
*kim jesteś? dlaczego tu jesteś? **czy to Vix? ***skaikru to zrobili?
Raza
Temat: Re: Granica TonDC Sob 18 Lip 2015 - 19:15
Raza powitała wojowników i odsunęła się od Kai, pozostawiając ją samej sobie. Może i dość przychylnie podchodziła do jej prośby, jednak chwilowo dziewczyna musiała przekonać do siebie stróżujących. Z wypełnienia procedur nie zwalniało jej nic, nawet pojawienie się u boku generał - zresztą Raza była ostatnią która chciałaby cokolwiek zmieniać w zasadach działania wioski. Po pierwsze była tradycjonalistką, po drugie ufała Lexie, po trzecie jej zadania były zupełnie inne niż wymyślanie zmian. Choć, rzecz jasna, gdyby sytuacja tego wymagała, nie wahałaby się głośno i wyraźnie powiedzieć co jej się nie podoba. Przyglądała się dziewczynie z boku, a potem skupiła swoją uwagę bardziej na młodszym wojowniku. - Nie wiadomo. - powiedziała ze spokojem, mimowolnie karcąc go wzrokiem. Trudno było się dziwić jego emocjonalnej reakcji, jednak od zawsze wpajała wszystkim, że jedynie spokój może ich uratować. - Ste.* - dodała. Bez wątpienia, jeśli istniała możliwość by dowiedzieć się, kto zabił Vix, Raza zamierzała ją wykorzystać.
*jeszcze
Kaia
Temat: Re: Granica TonDC Sob 18 Lip 2015 - 19:52
W końcu poznała imię mężczyzny, co zdecydowanie ułatwi sprawę, jeśli ewentualnie będzie zwracać się bezpośrednio do niego. Albo jak będą ją pytać o to jak, gdzie i kiedy, co, kto, z kim, po co, dlaczego i całą masę innych szczegółów, które mogły, ale nie musiały być bez znaczenia. Póki co padały pytania, które padły już wcześniej z ust najpierw Deimosa, a później też Razy. - Ai laik Kaia kom far north, ai gaf gouthru klir.* - Odpowiedziała na pytania, jak tylko strażnicy zostali nieco przywróceni do pionu przez Razę. Najwyraźniej kobieta piastowała dość wysokie stanowisko, bo jedno jej spojrzenie wprowadziło wyraźną zmianę.
* Jestem Kaia z dalekiej północy, szukam bezpiecznego przejścia.
Deimos
Temat: Re: Granica TonDC Nie 19 Lip 2015 - 16:49
Dobrze, że przynajmniej tutaj wojownicy nie zaniedbywali swoich obowiązków. Tych, którzy mieli patrolować drogi do wioski najwyraźniej nie byli zbytnio obowiązkowi, o czym Deimos na pewno wspomni dowództwu, kiedy tylko nadarzy się okazja. Właściwie to był tym tak bardzo zirytowany, że gdy tylko jeden z wojowników zapytał, czy osobami odpowiedzialnymi za zabójstwo Vix są skaikru, podszedł do niego, przekazując mu ciało dziewczyny - Zapytaj swoich kolegów z oddziału - powiedział, może trochę za ostro, może nie potrzebnie, ale przecież nie było co się oszukiwać - gdyby osoby oddelegowane do patrolowania drogi dobrze wykonywałyby swoją pracę, to być może Vix by jeszcze żyła. Niech więc teraz za karę właśnie oni taszczą jej ciało do wioski, a potem się tłumaczą, dlaczego jedna z uzdrowicielek została zamordowana na najczęściej uczęszczanej drodze. - Laik osir odon?* - zapytał. Rozumiał, że wypytywanie wchodzących do TonDC obcych było jedną z zasad i trzeba było to po prostu uczynić, ale czy serio nie mieli teraz ważniejszych spraw na głowie? Kaia pewnie jeszcze z dziesięć raz będzie odpowiadać na te same pytania i wyjaśniać co tutaj robi i dlaczego, więc mogliby po prostu przejść dalej i zająć się czymś innym. Przynajmniej Deimos by się chętnie czymś innym zajął, bo jakoś niespecjalnie miał ochotę stać tutaj i dyskutować w kółko o tym samym.
*skończyliśmy?
Mistrz Gry
Temat: Re: Granica TonDC Nie 19 Lip 2015 - 16:59
Wojownicy nie takiego obrotu spraw się spodziewali. Mieli nadzieję, że dzień im minie szybko, bez żadnych większych, czy też ważniejszych wydarzeń. Jakże się mylili! Jeszcze przyjście obcej kobiety by jakoś nie sprawiło im kłopotów, ale martwa uzdrowicielka? To nie mogło się skończyć dobrze. Młodszy wojownik, opuścił wzrok, po spojrzeniu jakim obdarzyła go generał. Może i jego reakcja była zbyt emocjonalna, ale co miał na to poradzić? Nie wszyscy mogli być opanowanymi skałami, które nie okazują żadnych uczuć. Dodatkowo biedny młody wojownik po chwili musiał sobie poradzić z ciałem Vix, ale nie odezwał się już słowem. Starszy z wojowników, przeniósł zmęczone spojrzenie na Kaię i kiwnął głową. - W porządku, możesz przejść - powiedział. Nie był do końca pewien, czy mogą wpuszczać obcych do TonDC, ale skoro z kobietą była Raza i Deimos, to chyba nic nie stało na przeszkodzie... Chociaż.. może to był test? Właściwie to by się nie zdziwił. - Pójdziesz z generał, ja tutaj zostanę - zwrócił się do swojego młodego towarzysza, który nie miał zbyt uradowanej miny. Starszy wojownik miał nadzieję, że młodzik nie palnie niczego głupiego i nie narobi im żadnych kłopotów. W końcu to nie oni byli odpowiedzialni za patrolowanie dróg, a to, co do nich należało wykonywali dobrze.
Raza
Temat: Re: Granica TonDC Nie 19 Lip 2015 - 18:51
Uderzeniem w dumę generał był fakt, że jej wojownicy nie wypełniali swoich obowiązków należycie. Chciałaby wierzyć w to, że nieznalezienie ciała Vix było wynikiem tego, że leżała z dala od drogi lub znalazła się tam dopiero niedawno, ale wszystko wskazywało, że było jednak inaczej. Zarówno zdenerwowanie Deimosa jak i po prostu to, że on to ciało znalazł. A nie zwiadowcy. Z drugiej strony on stał na ich czele... co oczywiście nie umniejszało odpowiedzialności Razy. Powinna była zadbać o to, by wszystko było wypełniane należycie, szczególnie w tak... chwiejnych czasach. Skarciła więc siebie w myślach za niedbałość wojowników. I fakt, nie wszyscy mogli być opanowanymi skałami. Nie wszyscy musieli. Czasami już o tym zapominała. Prawdę mówiąc, wcale nie miała ochoty pojawiać się w wiosce w towarzystwie zmarłej uzdrowicielki, ale cóż, ktoś musiał. Zacisnęła więc wargi i skinęła obu granicznym głową, po czym odwróciła się jeszcze na moment do Kai, obdarzając ją zdystansowanym i bladym, ale jednak uśmiechem. - Deimos się tobą zajmie. Oso na hit choda op nodotaim... gon get klin.* - Miała nadzieję, że nie będzie miał jej tego za złe, zresztą chyba sam zdawał sobie sprawę, że nie można puścić dziewczyny samopas po TonDC. Nie tylko ze względu na bezpieczeństwo mieszkańców (nawet jeśli zabrała jej broń i złożyła w ręce starszego wojownika), ale i sam komfort jasnowłosej. Należało przynajmniej pokazać jej najbardziej istotne punkty i nieco oswoić z tutejszymi. Nie była to przecież kwestia całego dnia, ani nawet paru godzin, więc chyba nawet tak wytrawny przewodnik i rozmówca jak Deimos był w stanie sobie z tym poradzić. Nawet lepiej - nie będzie na siłę przedłużał. Jemu też posłała krótkie spojrzenie. - Leidon.** - Liczyła na to, że spotkają się niedługo i może wybiorą na wspólny zwiad lub polowanie? Nie był to jednak odpowiedni moment na tego typu propozycje. Ruszyła więc z młodym w stronę miejsca obradowania starszyzny, by przedstawić jej najnowszą zmianę sytuacji. Wcale nie na lepsze. Wprost nie mogła się doczekać miliona pytań o to, czy na pewno nie zrobili tego skaikru.
[zt]
*spotkamy się ponownie... z pewnością **do zobaczenia
Kaia
Temat: Re: Granica TonDC Nie 19 Lip 2015 - 19:29
Cóż więcej jej pozostało, jak zdać się na Deimosa? Będąc już na terenie miasta musiał całkowicie podporządkować się panującym tu zasadą, a póki co wiadomo jej tylko, że przybysze składają broń na granicy. Oczywiście, że mogłaby próbować na własną rękę próbować... czegokolwiek, ale jak najbardziej nie było to wskazane. Towarzystwo miejscowego nie tylko na pewno lepiej zostanie odebrana w oczach mieszkańców, ale i sama Kaia nie będzie aż tak spięta i na moment będzie mogła choć trochę spuścić na czujności. Skinęła głową na słowa Razy, jednocześnie zawierając w tym geście podziękowanie i w końcu spojrzała na Deimosa. Ani trochę nie zdziwiłoby ją, gdyby wolał być w tej chwili w innym miejscu. Jedyne co mogła w związku z tym zrobić, to postarać się być dla niego jak najmniejszym ciężarem. - Myślisz, że mogę zostawić sarnę tutaj i odebrać przy wyjściu? - Chodzenie z martwym zwierzęciem na ramieniu po osadzie tym bardziej zwracałoby na nią uwagę i pewnie w jakimś stopniu postrzeganie jej osoby, niekoniecznie z pozytywnym dla niej skutkiem. Poza tym truchło ważyło swoje, a choć Kaia cięższe rzeczy targała przez dłuższy czas, to wolałaby uniknąć bagażu, jeśli jest taka możliwość.
Deimos
Temat: Re: Granica TonDC Sro 22 Lip 2015 - 23:37
Słowa Razy skomentował jedynie kiwnięciem głową. Był zbytnio zirytowany, żeby ucinać sobie teraz pogaduszki i miał nadzieję, że kobieta to zrozumie. W końcu znali się nie od dzisiaj i nie jedną rzecze wspólnie przeżyli, toteż nie obawiał się, że przez jego milczenie ich relacje jakoś gwałtownie się pogorszą. Zresztą teraz oboje mieli własne obowiązki do wypełnienia, które nie mogły przecież czekać. Deimos musiał zająć się Kaią, spełniając tym samym obietnicę, jaką jej złożył. Trzeba było jej zapewnić rozmowę z ich przywódcami, a także bezpieczne przejście. Być może i w TonDC sytuacja nie była zbyt ciekawa, ale nie oznaczało to, że powinni traktować każdego obcego jako potencjalnego wroga. Blondynka nie zrobiła jak na razie nic, co mogłoby świadczyć o tym, że ma zamiar kogoś skrzywdzić, dlatego też należało założyć, że ma dobre pytanie. Kiedy zapytała o zwierzynę Deimos najpierw popatrzył na sarnę na jej plecach, a następnie na wojownika, który pilnował granicy. - Możesz ją tutaj zostawić. Nigdzie nie nie będzie się ruszać, więc raczej nasi wojownicy nie będą mieć większych problemów z upilnowaniem jej - odpowiedział, obrzucając wojownika wyzywającym spojrzeniem. Niezbyt rozsądne było używanie takich słów, ale Deimos bardzo często najpierw gadał, a dopiero potem przejmował się konsekwencjami. Na szczęście wojownik okazał się mądrzejszy i przemilczał te słowa, co jeszcze bardziej zirytowało zwiadowcę. - Teik's go* - zwrócił się do swojej towarzyszki i ruszył przodem.
*chodźmy
Kaia
Temat: Re: Granica TonDC Czw 23 Lip 2015 - 11:17
Skoro martwa sarna raczej nigdzie się nie wybierała, a i strażnik najwyraźniej też, to z czystym sumieniem mogła zostawić zwierzę w miejscu, w którym wcześniej je położyła. Nie skomentowała w żaden sposób słów Deimosa, nawet gestem, choć na usta cisnął jej się uśmiech, bo tak ironizowany wytyk niesubordynacji po prostu zabrzmiał zabawnie. Ale w obecnej atmosferze mogłoby to być źle przyjęte. Ruszyła za mężczyzną.
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.