Temat: Płytsza część rzeki Pią 10 Kwi 2015 - 12:29
W tym miejscu poziom wody w rzece jest naprawdę niezbyt duży i większości osób woda nie powinna sięgać wyżej niż do połowy łydki. Co prawda istnieje mała szansa, żeby w tak płytkiej wodzie udało się złowić rybę, jednak nie ma też obawy, że zostanie się zaatakowanym przez morskiego potwora. Można jednak mieć nadzieję, że da radę znaleźć tutaj roślinność, która może okazać się przydatna, czy to w formie lekarstwa, czy też może jako jedzenie.
Echo
Temat: Re: Płytsza część rzeki Nie 26 Kwi 2015 - 23:07
Echo była zadowolona z tego jak TonDC się rozwijało. Jak cała wioska pomagała sobie a jej matka była jedną z, niewielu które pierwsze zaczęły wyciągać rękę do innych. Teraz to było bardziej przyjazne niż kiedyś. Rozumiała, że kiedyś świat wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie. To, co było kiedyś nie było użyteczną wiedzą, to, co działo się teraz, w tym momencie było ważne. Victor cały czas jej to przypominał, kiedy była pod jego skrzydłami uskuteczniał i umacniał jej wiedzę na temat Mountain Men jak i ich otoczenia. Las, w którym żyli był ich żywicielem. Mógł być dobry jak i niebezpieczny. Nigdy nie była nieposłuszna rozkazom. Nigdy. Brała je wszystkie na poważnie, nawet te, które mogłyby wydawać się błahostką lub głupie. Teraz jej wiedza się przydała. Wybrała się na mały zwiad w terenie aż wylądowała przy rzece. Tej płytszej części gdzie czasem przychodziła z młodszym rodzeństwem, zabierając ich na dzień poza wioską. Przez fakt, że była najstarsza, była najmądrzejsza. Przynajmniej pośród rodzeństwa, do czasu, kiedy objęła pozycję zastępcy generała. Nigdy nie myślała, że to się stanie, na pewno nie tak niespodziewanie. Od tamtej pory wiele się zmieniło a Echo…była szczęśliwa wbrew pozorom i wszystkiemu. Nie była z niej romantyczka w żadnym procencie, dlatego nawet cieszyła się, że nikt się obecnie wokół niej nie kręci. Gdy kilku kiedyś próbowała, dawała im wyraźnie znać, że nie jest zainteresowana. Ah i nie…zdecydowanie nie była jak Lexa. Lubiła mężczyzn, tylko…nie teraz. Teraz była zajęta czymś innym i tylko to się liczyło. Przykucnęła przy wodzie obmywając swoją twarz i chłodząc ciało. Zamyśliła się na chwilę odpływając do innych myśli, jakie zaprzątały jej obecnie głowę do chwili, kiedy usłyszała chrzęst złamanej gałęzi. To przywróciło ją z powrotem do miejsca, w którym się znajdowała. Nie tracąc czasu podbiegła do pobliskiego drzewa, które było wystarczająco duże by się za nim schować. Miało również inne w swojej okolicy, które robiły za idealny punkt obserwacyjny, z którego nie było łatwo o zauważenie. Obrała obronną pozycję i czekała w ciszy aż ktokolwiek nadchodził się ukarze i będzie wiedziała czy to wróg czy przyjaciel..z tym nigdy nie wiadomo.
Conley Bicchieri
Temat: Re: Płytsza część rzeki Nie 26 Kwi 2015 - 23:42
Wszyscy byli zagubieni. Nawet ci, którzy próbowali pozować na takich, którzy ogarniają co się dzieje na ziemi, ci, którzy próbowali w mniejszych lub większych grupkach rządzić się po swojemu. Conley jednak na razie obserwował wszystko z boku. Więcej niż kilka razy rozmawiał tylko z osobami, które mógłby policzyć na palcach obu rąk. Niestety, albo stety – dobrze mu było z taką sytuacją w jakiej się znajdował. Po pierwszym rekonesansie usłyszał, że podobno razem z nim na ziemi wylądowała jego kuzynka, ale nie mógł zweryfikować tej informacji, bo nigdzie Phoenix nie widział… Nie bardzo wiedział czy ma w to wierzyć czy nie. Wolał nie – bo to by położyło na nim pewne uczucie obowiązku opieki nad młodszą kuzynką. Chociaż nie wierzył by ta chciała by ktokolwiek się nią opiekował. Taka już chyba była rodzina Bicchierich. Coraz częściej i na coraz większe odległości oddalał się od grupy. Choć może nie było to najrozsądniejszym posunięciem – wolał przynajmniej zwiedzać okolice niż siedzieć na tyłku. Kiedy dotarł do rzeki posuwał się wzdłuż niej z większą ostrożnością – kij wie co się mogło kryć w zaroślach po drugiej stronie. Sam jakoś nie miał ochoty się dowiadywać czy w gąszczu lasu żyją wygłodniałe zwierzęta. Rzeka była jakąś granicą, która okazała się dość łatwa do przekroczenia kiedy dotarł do dużego rozlewiska. Nie mógł powstrzymać uśmiechnięcia się kątem ust. Ciężko było się oprzeć urokowi miejsca, w którym się znaleźli. Kiedy się już odeszło od wypalonych polan, połamanych drzew wśród których walały się jeszcze odłamki Exodusa – zaczynało się robić pięknie. Conley ruszył jeszcze kawałek przed siebie, tym razem szybciej. Drgnął dopiero kiedy nadepnął na gałąź przy drzewach niedaleko ujrzał gwałtowny ruch. Marszcząc brwi zatrzymał się w miejscu i przez chwilę się wahał, może nie był jedynym, który wyszedł na wycieczkę krajoznawczą?
Echo
Temat: Re: Płytsza część rzeki Pią 1 Maj 2015 - 22:38
Brunetka trwała w niezmienionej pozycji od czasu, kiedy mogła dostrzec nowoprzybyłego. Nie był to nikt z klanu Lasu. Tego była pewna, dziwne ubrania, jakie miał na sobie były tego najlepszym dowodem. Przeczekała jeszcze chwile zastanawiając się jak go podejść. Jej ludzie nie ufali nowoprzybyłym. Oczywiście wiedzieli, że ktoś nowy znalazł się na ich terenie. Widzieli rzeczy spadające z nieba. Ich zwiadowcy byli pierwszymi, którzy się czegoś dowiedzieli. Póki, co nie atakowali, nie mieli powodu. Fakt, że nie podobało im się, że jacyś Sky People zaczynają rządzić się tutaj, jeszcze nie oznaczało wojny. Choć kto wie, do czego mogłoby dojść. Teraz dano Echo okazję na dowiedzenie się, kim są naprawdę, czego chcą i co tu robią. Przede wszystkim jak się tu znaleźli. Fakt, że spadli z nieba było czymś nadzwyczajnym. Większość ludzi z Klanu Lasu ni wierzyło, że ktokolwiek poza nimi i innymi rozsianymi po okolicach ludźmi przeżył, nie licząc ludzi z Gór, którzy byli zagrożeniem dla klanu. Wyciągnęła sztylet chwytając go pewnie w dłoni i zaczęła podkradać się bezszelestnie do blondyna. Dziękowała w duchu ojcu jak i Victorowi za przeszkolenie jej. W końcu dzięki nim była obecnie na pozycji gdzie nikt w jej rodzinie nawet nie marzył, że będzie. Szczególnie ojciec, który nie mógł nacieszyć się z córki, ku niezadowoleniu żony. - Hod op. Chon yu bilaik?* - zapytała znajdując się tuż za chłopakiem dając mu sekundę na reakcję, po czym przyłożyła mu sztylet do pleców. Nie gardła, choć powinna i dobrze to wie. Nic o nich nie wiedzieli poza oczywistym. Najpierw spróbuje zdobyć informację w bardziej cywilizowany sposób zanim przyjdzie jej przybrać bardziej drastyczne środki, czy też zabranie go do TonDC. Gdy wydawał nie rozumieć się, co do niego mówi wywinęła jedynie oczami przyjmując kamienny wyraz twarzy, jeśli jeszcze bardziej surowy mógł być możliwy i zapytała w ich języku: - Kim jesteś?
*Stój. Kim jesteś?
Conley Bicchieri
Temat: Re: Płytsza część rzeki Sob 2 Maj 2015 - 22:08
Co to był za język? Dezorientacja zdecydowanie nie jest sprzymierzeńcem. Conley zanim zdołał się zorientować, wydostać z tego zaskoczenia poczuł jak napastnik przykłada mu nóż do pleców. Gdyby nie ten moment zawahania na początku był może wyrównałby przewagę, a tak momentalnie wzrosło mu ciśnienie i w głowie pojawiła się myśl, że być może tak czy siak jego osiemnaste urodziny będą ostatnimi, które będzie obchodził. Zupełnie jak na Arce. Czy kiedykolwiek myślał o tym, że na ziemi mogą być ludzie? Nie wiedział jak inni, ale on od momentu wsadzenia ich do Exodusa zastanawiał się co jakiś czas, czy ktoś przeżył? Kiedy już wylądowali na ziemi te pytanie w jego głowie pojawiało się częściej, bo skoro przetrwałą roślinność, zwierzęta, to czemu nie ludzie? Po tak krótkim czasie wolności właśnie miał okazję się przekonać, że w istocie – nie są sami na ziemi. Obco brzmiące słowa nie wywoływały u niego żadnych skojarzeń. Nie rozumiał ani jednego, więc zamarł w bezruchu mając nadzieję, że ostrze nie przebije się dalej niż warstwy ubrań na jego ciele. - Gdybyś mówiła po ludzku może bym i odpowiedział. – Mruknął sam do siebie zastanawiając się, czy ma jakieś szanse w momencie, kiedy był atakowany przez kogoś kogo języka nie znał. Miał jednak małą nadzieję, że jakoś wybrnie z sytuacji. Przesunął ręką po nogawce spodni i mocno zacisnął dłoń na ostrym metalowym odłamku Exodusa, który po pierwszym spacerze przytwierdził do nogi dwoma kawałkami materiału. Nie zamierzał jeszcze nic robić – na razie i tak był na przegranej pozycji, ale miał nadzieję, że może znajdzie jakiś moment i sposobność, żeby się wydostać i ruszyć z powrotem do statku. Zwłaszcza kiedy usłyszał, że jednak mówi po angielsku. - Conley – Odparł po krótkiej, ale wciąż pełnej napięcia chwili. – Conley Bicchieri. – Nigdy nie był zbyt dobry w interakcjach towarzyskich, a teraz już zupełnie nie wiedział, czy po krótkiej odpowiedzi ma milczeć, czy może mówić dalej. Albo zapytać o to kim jest ona?
Ostatnio zmieniony przez Conley Bicchieri dnia Wto 7 Lip 2015 - 13:36, w całości zmieniany 1 raz
Echo
Temat: Re: Płytsza część rzeki Wto 26 Maj 2015 - 23:28
Echo nie okazywała nadal żadnych uczuć. Nigdy nie była w takiej sytuacji, więc obecnie sama stąpała po niepewnym gruncie. Musiała się dowiedzieć o tym człowieku jak najwięcej, szczególnie teraz widząc, że porozumiewa się jak ludzie z gór. Jeśli jest z nimi w jakiś sposób spokrewniony będzie musiała zabrać go do obozu czy mu się by to podobało czy nie. W tej chwili miała mały mętlik w głowie. Spojrzała na niego dokładniej, patrząc na jego ubrania w szczególności. - Goufa* - mruknęła do siebie pod nosem, co on tu robił? Wyglądał na zupełnie zagubionego i takiego, co nie ogarnia rzeczywistości. Nie chciała porozumiewać się w języku ludzi z gór, jednak nie miała chyba wyboru. Mimo to za każdym razem czuła nienawiść do tego języka, prawdopodobnie jedynie przez fakt, kto to reprezentował. - Conley. Należysz do ludzi z Gór? – Zdecydowała się zadać to, jako swoje pierwsze pytanie. Nie sprawdziła jeszcze czy nie jest uzbrojony, nie wyglądał jakby miał broń, jednak nie mogła wykluczyć, że ma jakiś nóż. Na razie nic jej nie groziło, to ona tu rządziła. Nie ufała mu na tyle by pozwolić mu stać naprzeciwko niej bez czucia ostrza jej sztyletu. Jeszcze nie. - Nie jesteś tu sam w dodatku jesteś dzieckiem. – pierwsze zdanie powiedziała niczym stwierdzony fakt, drugie z lekkim zaskoczeniem. Nie wyglądał na typa wojownika. Co prawda dzieci ziemian mogli zostać wojownikami od najmłodszych lat, tu nie było żadnych wiekowych wymagań. Każdy miał jakiś cel, a jeśli ta ścieżka była dla ciebie, jeśli byłeś wystarczająco silny i zawzięty…była idealna. Nie wspominając już o fakcie, kiedy sama stała się zastępcą generała. - Ilu was jest? I skąd przybyliście? – zadała następne pytania nie długo po tym jak zadała pierwsze. Musiała je zadać, choć jej intuicja mówiła jej, że tak nie jest. Wolała być pewna wszystkiego, w szczególności teraz, kiedy nie działo się zbyt dobrze. Echo nie chciała też narażać na niepotrzebne ryzyko swoich ludzi, którzy pokładali w niej nadzieje, ani dodatkowo dawać okazję tym, którzy chcieli zając jej miejsce. - Współpracuj a daruję ci życie. – dodała na koniec dając mu tym samym obietnicę, że puści go wolno, jeśli spełni jej warunek. Bycie szczerym i zapewnienie informacji. Jedyne, czego teraz oczekiwała.
*dziecko
Conley Bicchieri
Temat: Re: Płytsza część rzeki Wto 7 Lip 2015 - 13:56
To, że mówiła w ich języku trochę go uspokoiło, z tego względu, że być może będzie mógł się jakoś z nią dogadać. Jakaś szansa. - Tak. – Kiedy zapytała odparł trochę zbyt szybko i nie zastanowił się nawet nad tym co mówił. Dopiero po ułamku sekundy pomyślał, że powiedziała z gór, nie z GÓRY. – To znaczy z góry, spadliśmy z góry, z kosmosu, rozbiliśmy się niedaleko. – Starał się mówić jak mógł najspokojniej, choć i tak trochę się zamotał. Musiał jakoś wyjaśnić tę sytuację, bo ostrze, które delikatnie kuło go w plecy… nie chciał żeby zagłębiło się bardziej. Nie chciał umrzeć ot tak, dlatego, że akurat trafił na drogę tej szanownej pani. No i ciągle ta wolność, o tym myślał, że w końcu był tutaj i miał tyle miejsca, a w sumie trzymał się w grupie.. No cóż. W każdym razie teoretycznie był wolny. W praktyce siedział dalej ze swoimi współpasażerami Exodusa. No i co, może gdyby nie szedł sam w las może by teraz nie stał tak zaskoczony? Może jakby zatargał ze sobą jakiegoś dzieciaka.. Kto wie. Cicho parsknął kiedy nazwala go dzieckiem. W sumie tak, pełnoletniość miał osiągnąć za kilka dni, ale w sumie nie uważał się za dziecko. Nie w sensie mentalnym.. Na Arce pracował, pomagał utrzymać rodzinę, więc nie. Nie był dzieckiem. Poza tym nie widział jej jeszcze, ale jej głos nie wskazywał na to żeby była od niego jakoś bardziej starsza. Po prostu wiedziała jak dobrze człowieka nastraszyć. Na przykład… przykładając mu nóż do pleców. – Jak chcesz. – Odparł starając sam siebie uspokoić. Wiedział, że powinien powstrzymać się od ironicznych komentarzy, bo może mu to nie wyjść na dobre, po prostu nie mógł się powstrzymać przed tym parsknięciem. Cóż… - Mówiłem ci, nasz statek rozbił się niedaleko stąd, w lesie. Do tej pory żyliśmy na Arce. W kosmosie. – Powtórzył jeszcze raz. – Kilkadziesiąt osób… - Odparł czując lekki ścisk w żołądku na myśl o tych kilku osobach, które straciły życie na ziemi. Kto wie czy któryś z Ziemian nie maczał w tym palców. W końcu on teraz też nie był w zbytnio komfortowej i bezpiecznej sytuacji. Możliwe, że będzie następnym nazwiskiem do odhaczenia.
Maximilian Deegan
Temat: Re: Płytsza część rzeki Czw 9 Lip 2015 - 22:26
Od czasu, kiedy Max oddalił się od grupy pierwszego dnia minęło już parę dni. Chłopak nie wrócił do obozu i przez te parę dni żył w lesie. Na początku z obcą kobietą, która karmiła go rybami. Trochę się przy niej czuł jak Jaś, z Jasia i Małgosi - książki, którą czytała mu matka kiedy był mały. Oczywiście kobieta była w tym wypadku wiedźmą, która pasła biednego Maxa, żeby w pewnym momencie go zjeść... Nic takiego oczywiście się nie stało, jednak chłopak wolał dmuchać na zimne. Kiedy tylko nadeszła okazja i kobieta nie miała go na oku, Max uciekł. Nie chciał wracać od razu do obozu, bo obawiał się, że będzie śledzony. Może i ludzie myśleli, że jest idiotą, ale on miał łeb na karku. Nie chciał sprowadzać na swoich ludzi obcych, którzy mogli nie mieć zbyt dobrych zamiarów. Co prawda przy kobiecie z Ziemi Maxowi nic się nie stało, ale wolał się nie przekonywać na własnej skórze, czy był w jakiś sposób wyjątkowy, czy może należała ona do wyjątkowo sympatycznych i przyjaznych. Ukrywał się w lesie, jednocześnie badając okolicę. Kiedy już wróci do obozu będzie mógł się na coś przydać i pokaże wszystkim, że miał rację i coś osiągnął. Wątpili w niego, jednak Max nie miał zamiaru dać im tej satysfakcji i wracać z pustymi rękoma. Przeszukiwał więc okolicę, kręcąc się to tutaj to tam. Właśnie takim sposobem znalazł się przy rzece... Nadchodził dzień w którym Max miał zamiar wrócić do Setki. Co prawda jeszcze łuku nie udało mu się zbudować, ale był już naprawdę blisko. Siedział przy rzece, mocząc w niej bolące stopy i pracował nad swoim łukiem. Było to o wiele cięższe, niż początkowo mu się wydawało, jednak Max nie miał zamiaru się poddawać. Nie byłby sobą, gdyby rzucił wszystko w kąt i przyznał się do porażki. Nagły hałas i odległe głosy oderwały go od pracy. Wstał powoli nasłuchując i rozglądając się po okolicy. Jego wzrok padł na chłopaku, którego pamiętał z pierwszego dnia po wylądowaniu. Małomówny, trochę wycofany, ale wydawał się być w porządku. Max nie znał jego imienia, ale był pewien, że to właśnie ten chłopak spod Exodusa. Jednak kobiety, która mu towarzyszyła nie rozpoznawał. Właściwie był pewien, że jest ona obcą, pochodziła z Ziemi i najwyraźniej nie miała tak pokojowych zamiarów jak kobieta, którą spotkał Max. Mógł odejść, ale nie potrafił. Przyglądał się całej scenie, kalkulując swoje szanse. Miał ze sobą jedynie niedokończony łuk i parę patyków, które miał zamiar użyć na strzały. Wiedział co powinien zrobić, dlatego też zaczął się powoli skradać w stronę dwójki, którą obserwował. Po tych paru dniach w lesie czuł się jakby naprawdę był leśnym człowiekiem, potrafiącym się skradać i pozostawać niezauważonym. Gdy znalazł się już wystarczająco blisko, przyśpieszył kroku. Miał nadzieję, że jego atak da chłopakowi chwilę, kiedy będzie mógł się odwrócić, albo uciec. Najważniejsze jednak pozostawało odwrócenie uwagi kobiety, dlatego też Max w pewnym momencie wydał z siebie głośny dźwięk, którym było zwykłe krzyknięcie "AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA", na tyle głośne, że przepłoszyło ptaki na okolicznych drzewach. Kiedy biegł w stronę kobiety przestał myśleć o tym co robi. Z wysoko uniesionym łukiem rzucił się na swoją 'przeciwniczkę', jednak w tym momencie jego pomysł na to co zrobić się skończył. Popatrzył na nią trochę wystraszony, lecz gotowy na walkę. Oczywiście jego szanse były bardzo małe, bo był uzbrojony w patyki, a ona miała sztylet... Oby jego śmierć była szybka i w miarę bezbolesna.
Conley Bicchieri
Temat: Re: Płytsza część rzeki Pią 10 Lip 2015 - 10:15
Conley wbrew swojemu wycofaniu wiedział bardzo dużo o tym co działo się w obozie. Może nawet więcej od tych z setki, którzy ciągle latali dookoła i robili szum. Kiedy się przyglądał temu zbiorowisku to czasem przechodziło mu przez myśl, że nie ma opcji żeby w takim stanie można było zorganizować się jakoś i przetrwać w tej dziczy. Nie można dać było się zwieść, to nie była Arka z kilkunastoma korytarzami, to był czysty survival. Niektórzy próbowali zgrywać chojraków, inni rozpaczali, dużo osób się pogubiło… Zgubił się na przykład jeden z chłopaków, który na początku twierdził, że jest w stanie zbudować łuk i ustrzelić zwierzynę i w ogóle zrobić wszystko. Wtedy Conley nie był w stanie powstrzymać się od komentarza, ale w sumie zdziwiła go później jego nieobecność wśród grupy. Możliwe, że się uparł… Kto wie. W każdym razie go nie było. Aż do teraz… Bicchieri przełknął głośno ślinę, ale oprócz tego… starał się nie dawać po sobie poznać, że po raz pierwszy od bardzo dawna odczuwa strach. Na Arce wszystko było jednostajne, poukładane, nawet jeśli pojawiały się osoby łamiące schemat (jego rodzina na przykład była bardzo dobrym tego przykładem). A teraz, może i nie miał większych szans, ale po jej słowach pojawiła się jakaś nadzieja, że jednak ujdzie z życiem. A w razie czego będzie się bronił… Może nóż był prowizoryczny, ale i skuteczny. Nastolatka zauważył dopiero kiedy gdzieś obok nich rozległ się głośny wrzask. Choć mogło skończyć się to źle Conley obrócił głowę na bok i rozpoznał tego właśnie, trochę pyskatego, Maxa? Tak, chyba nazywał się Max. Raczej miał dobrą pamięć do imion. Ale to nie było teraz najważniejsze. Miał ochotę krzyknąć do niego, żeby nie był idiotą i wracał do obozu, ale było już za późno. Właśnie jakiś dzieciak naraził swoje życie dla niego i to było dość oszołamiające. Bicchieri wykorzystał moment ataku Maxa żeby uwolnić się z potrzasku, ale i tak poczuł jak jej ostrze drasnęło jego plecy. W pierwszej chwili nie wiedział co robić dalej, więc odwrócił się i zobaczył nastolatka, który z wystraszoną, ale zawziętą miną walczy z ziemianką. Con wyciągnął z nogawki swój nóż i chwycił go w takiej pozycji żeby mógł nim dźgać, ale chyba było już za późno…
Mistrz Gry
Temat: Re: Płytsza część rzeki Pią 31 Lip 2015 - 18:45
/kończę na życzenie! Kobieta nie spodziewała się tego wszystkiego. Była pewna swojej przewagi i chyba trochę się przeliczyła. Max zaatakował z zaskoczenia, być może dlatego, że faktycznie jakieś tam umiejętności przetrwania posiadał. Nie miał łuku, ani strzał, ale i tak mógł być zabójczy. W końcu był trochę zdesperowany i najwyraźniej szalony, skoro rzucił się do ataku będąc niezbyt do tego przyzwyczajonym. Miał tylko trochę zaostrzony patyk, który kiedyś miał zostać strzałą. Nigdy jednak do tego nie dojdzie. Kiedy więc rzucił się na kobietę, stworzył Conley'owi idealną szansę na ucieczkę. Ziemianka była zdezorientowana, nie wiedziała co się dzieje i, co najważniejsze, nie mogła walczyć z dwoma przeciwnikami na raz. Dlatego Max to zrobił, liczył że mu się uda, że nie tylko uratuje życie koledze, ale i sam ujdzie z życiem. Być może dlatego, tak pewny siebie, krzyknął w stronę chłopaka - Uciekaj! - samemu okładając pięściami nieznajomą. Miał nadzieję, że chłopak ucieknie. Pobiegnie przed siebie i nie będzie się oglądał, bo on - Max - przecież sobie poradzi. Miał plan, a dodatkowo spędził w lesie parę dni, więc coś tam wiedział. Był silny, wiedział to. Myślał, że uda mu się ogłuszyć kobietę i uciec, nie pozostawiając po sobie śladu. Trochę się przeliczył, czy może nie pomyślał nawet, że nieznajoma może być uzbrojona. Wystarczyła chwila, żeby ostrze sztyletu przebiło ciało Maxa. Właściwie to nawet nic nie poczuł. Jego ostatnią myślą było to, że przynajmniej był bohaterem. Umarł, pomagając koledze. Krew bardzo szybko zaczęła wypływać z rany. Jego koszulka już po paru sekundach była mokra i lepka. Kobieta odepchnęła go od siebie i Max wylądował na brzegu rzeki. Wydawało mu się, że to wszystko trwa godzinami, podczas gdy minęła najwyżej minuta. Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał zanim umarł, był cichy szept "Yu gonplei ste odon". Po tym była już tylko ciemność.
/zt
Conley Bicchieri
Temat: Re: Płytsza część rzeki Pią 31 Lip 2015 - 21:31
Wszystko działo się zbyt szybko żeby Conley mógł to ogarnąć myślami. W jednej chwili ma ostrze przy plecach, za chwilę pojawia się Max, który znienacka atakuje uzbrojoną kobietę. Kiedy go ostatnio widział w obozie? To musiało być już jakiś czas temu, po tej krótkiej pierwszej rozmowie kiedy wszyscy dookoła powątpiewali w jego podobno umiejętności. Teraz w gardle Conleya pojawiła się gula. Nie spodziewał się po nim tego kompletnie i może to była brawura, może chęć pokazania wszystkim, że potrafi, ale faktycznie dał mu szansę na wyplątanie się z tej sytuacji. Odskakując od Ziemianki wcale nie miał zamiaru uciekać. To nie ten typ. Może stał z boku, ale nie mógł teraz zwiać kiedy jeden z setkowiczów narażał własne życie. Tylko, że było za późno. Tuż po tym jak usłyszał krzyk Maxa zobaczył jak dziewczyna wbija w niego sztylet. Miał zamiar podbiec, ale przecież i tak już nie miałby żadnych szans, a Max już nie żył… Bicchieri przeklął pod nosem i i najpierw cofnął się kilka kroków żeby w końcu odwrócić się i pobiec w stronę obozowiska. Później i tak tutaj wróci, po ciało.
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.