Temat: Polana niedaleko rzeki Pią 10 Kwi 2015 - 12:24
Polana, która znajduje się niedaleko rzeki. Nie ma tutaj zbyt wiele drzew, a całą polana jest pokryta starymi liśćmi i niewielkimi kępami paproci. W pobliżu znajdują się zarośle, w których można znaleźć krzaki jagód, a także innych roślin, które mogą się nadawać do jedzenia.
Ade Lewis
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Nie 12 Lip 2015 - 21:36
No dobra, może nie brzmiało to najpiękniej i najodpowiedzialniej, ale Adaline powoli wchodziła w regularny nawyk znikania, gdy tylko zaczynała się jakaś bardziej wymagająca praca. Nie była z siebie dumna, ale jako dziecko nigdy nie zmuszane do zrobienia czegokolwiek, nie poczuwała się do pomocy. Fajnie, że budowali mur, ale to chyba nie było dla niej. I tak miała wrażenie, że są zbyt otwarci na las i gdyby ten zdecydował się ich pożreć, kilka lichych badyli na pewno im nie pomoże. Zdecydowała się więc pogodzić ze swoim losem i tyle, na nic więcej się nie porywała. Tęskniła za domem, za Arką, za przestrzenią. Przede wszystkim za ciszą. Śmiać jej się chciało, kiedy czytając stare książki ludność Ziemi odnosiła się do takich, jak Ade, per ‘kosmici’. Ona, urodzona i wychowana na statku kosmicznym, czuła się w stu procentach UFO, toteż nieufnie przyglądała się zieleni i wszystkiemu, co stały grunt miał do zaoferowania. Usiadła pod drzewem w miejscu, które dawało jej najlepszy i najdokładniejszy widok na polankę. Na pewno wolałaby usiaść gdzieś w koronie, ale nie było mowy, by potrafiła wspiąc się na drzewo bez narażania życia. A paradoksalnie chciała się go trzymać, szczególnie teraz, kiedy w jej mniemaniu wisiało na włosku. Nie zabrała nic, co by ją mogło ewentualnie zająć przez te kilka godzin, kiedy strategicznie zniknęła, żadnej książki, ba, nawet noża, nie żeby sobie podciąć żyły, a podjąć daremne wysiłki wycięcia czegoś z drewna. Ot, takie myśli ją nachodziły, kiedy miała za dużo czasu. Była pewna, że to zieleń wokół niej dostawała się do głowy i sprowadzała bardzo dziwne myśli. Nie, żeby kiedykolwiek widziała kogoś wycinającego coś z drewna, czy widziała coś podobnego, ale prawdopodobnie któreś ze zdjęć czy opowieści zawierało taki oto element, który przeżarł się przez jej świadomość i domagał uwagi właśnie teraz. Odgarnęła ciemne włosy i oparła głowę o pień drzewa, wdychając jego mocny zapach.
Charlie Sparks
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Nie 12 Lip 2015 - 22:17
/Po grze z Ellisif albo Elissif, nigdy nie mogę zapamiętać
Chłopak nie mając ochoty ani na pomoc przy obozowisku, ani na bezczynne siedzenie, postanowił poobserwować pobliskie tereny z drzewa. Co prawda wejście na nie sprawiło mu trochę trudności, ale skoro wylądował statkiem kosmicznym na napromieniowanej planecie, to i na drzewo wejdzie, prawda? Całe to zasiedlanie Ziemii było takie dziwne i nowe. Jeszcze niedawno o podróży na dawną planetę ludzkości Charlie czytał jedynie w amatorskich powieściach, które jakimś cudem ktoś miał czas napisać. Nie wiadomo do końca czy autor tych pism nie został wyrzucony w kosmos. Te historie i opowiastki na temat powrotu na Ziemię wywoływały nadzieję, a ona bywała niebezpieczna, zwłaszcza ta zbyt rozpalona w szarych serchach mieszkańców Arki, więc była tłumiona jak mały, nikły, ostatni żarzący się kawałek drewna w ognisku. Tak rozmyślając, Charles zauważył na dole mały pumkcik, a zaraz potem zorientował się, że tym "punkcikiem" jest jakaś dziewczyna siedząca pod drzewem, która najwyraźniej nie wyczuła jego obecności. Co za nieuwaga, siedzieć tak sobie w obcym miejscu, bez uprzedniego sprawdzenia go! Charliego tak zdzwiła i rozjuszyła nieostrożność istotki siedzącej na dole, że postanowił ją lekko nastraszyć i rzucił w nią kilkoma szyszkami pod rząd, trafiając w głowę. - Gdyby to był nóż, byłabyś martwa - powiedział, kierując się w stronę dziewczyny.
Mistrz Gry
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sro 29 Lip 2015 - 13:58
/ z Arki! Raven nadchodzi! z przyczyn oczywistych wpadam tutaj, kończąc tym samym waszą rozgrywkę
Lot na Ziemię nie był czymś ani prostym, ani łatwym. Właściwie nie było nawet powiedziane, że da się tego dokonać, zwłaszcza w tak niewielkiej kapsule, w jakiej znajdowała się Raven. Dziewczyna miała jednak szczęście, chociaż nie można odmówić jej też umiejętności. Zapewne gdyby nie jej znajomość mechaniki, zginęłaby zaraz po starcie. Teraz jednak leciała w stronę Ziemi, a wszystko zdawało się działać poprawnie. Najgorsze było jednak jeszcze przed nią - wkroczenie w atmosferę ziemską. To był najważniejszy sprawdzian jaki czekał kapsułę Raven i od tego właściwie zależało jej życie. Oczywiście mogło się też okazać tak, że po bezpiecznym wylądowaniu na Ziemi umrze w wyniku promieniowania, jednak o tym chyba w tym momencie nie myślała. Celem była Ziemia, a kapsuła z uporem kierowała się w jej stronę. W ostatniej fazie lotu zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Urządzenia zaczęły wariować, a Raven w pewnym momencie straciła panowanie nad maszyną. Mimo tego, nic nie uległo większemu zniszczeniu, więc szanse na wylądowanie i zachowanie przy tym życia, wciąż były naprawdę spore. Nie zmieniało to jednak faktu, że sam lot był stresujący i bardzo niebezpieczny. Ziemia zbliżała się z każdą kolejną sekundą, a kapsuła mknęła jej na spotkanie. Jeżeli miała się rozbić, to już nie było szans, żeby tego uniknąć. Z daleka mogło się wydawać, że nieduży obiekt jest spadającą gwiazdą, która spełni każde życzenie. Teraz jednym życzeniem o którym można było pomyśleć było zapewne szczęśliwe wylądowanie, a wypowiadała je na pewno nie tylko Raven, ale również Abby, która wciąż przebywała na Arce, pomimo tego, że tak bardzo chciała znaleźć się na Ziemi. Lądowanie nie należało do najprzyjemniejszych. Kapsuła bez żadnego ostrzeżenia uderzyła z wielkim impetem w ziemię, co spowodowało, że siedząca w niej dziewczyna uderzyła głową o znajdujący się przed nią pulpit. Nie skończyło się to żadną poważną raną, lecz i tak spowodowało, że Raven straciła przytomność, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że osiągnęła swój cel - była na Ziemi cała i zdrowa i dzięki temu była w stanie powstrzymać wydarzenia, które miały dopiero mieć miejsce na Arce. Oczywiście o ile jej radio, znajdujące się w kapsule będzie sprawnie. I nikt go nie zabierze. A także pod warunkiem, że dziewczyn ocknie się na czas i uda jej się spotkać kogoś z Setki. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby natrafił na nią jakiś oddział Ziemian!
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Pią 31 Lip 2015 - 23:24
/z obozu setki po pewnie przejściu dosyć dużego odcinka drogi
Bellamy miał nadzieję, że reszta go posłuchała i nikt nie wybrał się na szaleńczą wyprawę. Właściwie to powinni docenić to, że troszczy się o nich na tyle, że nie chce, żeby tak samopasem biegali nocą po lesie. Tylko by przez to sobie biedy narobili i nic dobrego by z tego nie wyszło. Tak się usprawiedliwiał sam przed sobą, idąc wciąż do przodu. Nie wziął ani latarki, ani pochodni, żeby nie było go widać z daleka, ani nikt z Setki, ani żaden tubylec. Właściwie to nie za bardzo wiedział, co może znaleźć i co w ogóle ma zamiar zrobić. Zdawał sobie sprawę, że może zachowuje się trochę egoistycznie, ale robił to co trzeba, żeby przetrwać. Dla niego połączenie się z Arką było jednoznaczne z podpisaniem na siebie wyrokiem śmierci, a tego nie chciał. Chyba można mu było wybaczyć, że akurat pod tym względem zachowuje się egoistycznie. Bellamy nie znał żadnego człowieka, który sam chętnie podpisałby na siebie wyrok śmierci. Dlatego szedł z postanowieniem zniszczyć wszystko, co będzie mogło zostać wykorzystane do kontaktu z Arką i mało go obchodziła cała reszta. Droga nie była ani zbyt łatwa, ani krótka. Właściwie to Bellamy nawet sobie nie zdawał sprawy z tego, jak daleko wylądowała kapsuła. Nic więc dziwnego, że dojście na miejsce zajęło mu ładnych parę godzin. Teraz trochę żałował, że nie wziął z sobą nawet trochę wody, bo wytrzymałość wytrzymałością, ale człowiekowi w pewnym momencie chce się pić. Jednak kiedy tylko zobaczył w świetle nadchodzącego dnia kapsułę, która zdecydowanie została wysłana z Arki zapomniał o wszystkim, zarówno o pragnieniu, jak i o tym, po co w ogóle tutaj przyszedł. Minęło kilka sekund, zanim otrząsnął się z tego chwilowego zamroczenia i ruszył w stronę kapsuły. Naprawdę nie miał pojęcia czego może się spodziewać w środku. Na pewno nie spodziewał się, że przez szybę zobaczy dziewczynę. Delikatnie chwycił za właz, starając się otworzyć wejście jak najciszej się da. Nie chciał w żaden sposób obudzić dziewczyny, bo tak, nie zakładał z góry, że jest martwa. Nawet o tym teraz nie myślał. Jego priorytetem było otworzenie kapsuły i znalezienie radia, bo był pewien, że jakieś w środku będzie. Nie musiał długo szukać, bo urządzenie znajdowało się zaraz przy wejściu. Pozostawało je tylko wyciągnąć i się go gdzieś pozbyć. Przez moment przyglądał się dziewczynie, zastanawiając się, czy powinien coś zrobić, czy też nie. Nie znał się zbytnio na pierwszej pomocy, więc niby nie mógł zrobić zbyt wiele, ale przecież chyba nie mógł jej tutaj tak zostawić, prawda? Postanowił jednak najpierw zająć się radiem, a dopiero potem zastanawiać się nad tym, co też z dziewczyną uczynić. Wyciągnął więc urządzenie z wnętrza i odszedł kawałek od kapsuły. Mechanik był z niego żaden, ale wiedział, że jak wyrwie kable, to szybko radia nie uruchomią. Gorzej będzie, jak znajdzie się wśród nich jakiś specjalista i naprawi to w oka mgnieniu. Jednak niedaleko była rzeka, więc... można było tam radio zostawić. Miałby wtedy pewność, że szybko go nie uruchomią. Rzucił ostatnie spojrzenie w kierunku nieprzytomnej dziewczyny i ruszył w stronę rzeki. Całe szczęście, że było to naprawdę niedaleko. Teraz tylko wystarczyło się zamachnąć i radio wylądowało w rzece. Mimo, że jakoś średnio mu się podobało tak wracać na miejsce zbrodni, to czuł się zobowiązany sprawdzić, czy dziewczynie znajdującej się w kapsule nic się nie stało. Z sercem na ramieniu, nie będąc z siebie w żaden sposób dumnym, gdyż dobrze wiedział, iż jego występek nie jest zbytnio chwalebny, wrócił na polanę. Dziewczyna leżała w kapsule, tak jak wcześniej, a dookoła nikogo nie było. Najchętniej wróciłby do obozu, żeby nikt nawet nie domyślił się, że tutaj był, ale przecież nie mógł tak odejść. Co by było, gdyby odszedł i okazałoby się, że dziewczyna umrze? Już i tak miał tyle rzeczy na sumieniu, że sam sobie nie chciał dokładać. Dlatego po raz drugi dzisiejszego dnia podszedł do kapsuły i otworzył właz. Dziewczyna wciąż miała na głowie kask, a dodatkowo wydawało mu się, że przód jest lekko zakrwawiony. - Cholera - mruknął, zaciskając szczęki. Chciał sprawdzić, czy dziewczyna oddycha, ale jak to miał zrobić, skoro nie miał jak sprawdzić pulsu? Niby mógł spróbować ściągnąć jej kask, ale co by było, gdyby się okazało, że przez to jej coś uszkodzi? Teraz naprawdę zaczął żałować, że nigdy nie był na żadnych kursach pierwszej pomocy i zamiast bawić się w woźnego, nie rozpoczął kariery medycznej. Sam nie wiedział, co ma robić, więc tylko przypatrywał się dziewczynie, skupiając uwagę głównie na jej kasku, z nadzieją, że zobaczy parę od jej oddechu. Cholerna Arka i cholerna Ziemia.
Danica Guerin
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sob 1 Sie 2015 - 4:28
/z polany przed Exodusem
Na wstępie uprzedzę tylko, że jestem w stanie wskazującym za spożycie dużej ilości lkoholu, więc nie zwracajcie uwagi na ewentualne litrówki, powtórzenia, czy cokolwiek gratycznie/interpunkcyjnie/cokolwiek niepoprawnego <3 Sens też mogę zgubić gdzieś w połowie posta xD
Bardzo się starała, żeby pozostać niezauważoną, ale najwyraźniej nie wyszło jej to najlepiej, bo młodsza od niej dziewczyna złapała ją zaraz przed opuszczeniem obozu. Z jednej strony sparaliżował ją myśl, że ktoś narazi się na niebezpieczeństwo nocnej przechadzki, ale z drugiej ulżyło jej, że nie będzie sama. Kiwnęła tylko nieznacznie glową i opuściła Obóz. Starała się nie przedzierać przez las zbyt szybko, bo dziewczyna uprzedziła, że ją dogoni, a Dani nie pozwoliłaby dziecku samemu błądzić po tym ciemnym labiryncie, ale i tak nie zatrzymała się ani na chwilę. Obrała kierunek i choć raczej słaby z niej nawigator, a i jej orentacja w terenie pozostawiała wiele do zyczenia, to parła naprzód, zdeterminowana żeby dotrzeć do celu, zanim ktokolwiek inny się tam znajdzie. Miała ogromną nadzieję, że przesyłka z Arki zawiera przynajmniej podstawowe leki, może jakieś jedzenie, może trochę zaopatrzenia potrzebnego do przetrwania nadchodzącej nieubłaganie zimy. Pewnie Claire dołączyła do niej po drodze. Pewnie Conek też (i jeśli próbował ją powstrzymać, to go zignorowała, albo dobitnie dała do zrozumienia, że nie zamierza zawracać, dopóki może chodzić), a jeśli nie, to i tak parła na przód. Możliwe nawet, że skorygowali kierunek jej desperackiej wyprawy, ułatwiając tym dotarcie do celu. Nie miała pojęcia ile zajął ten spacer w ciemności, zmęczenie i nieprzespane noce zeszły na dalszy plan, ale w końcu dotarli do miejsca, z którego było widać metalową puszkę odbijającą światło księżyca. Czy może to już brzask? Zatrzymała się przy jakimś drzewie i rozejrzała po okolicy. Wydawało jej się, że słyszała szelest i trzask łamanych gałązek, jakby ktoś tu był (i sama narobiła przy tym niezłego hałasu, potykając się o zwalony konar). Okolica wyglądała jednak na czystą. Powoli, mrużąc oczy i starając się dostrzec cokolwiek w tym bardzo słabym świetle, skierowała kroki w kierunku metalowego pudełka. Serce waliło w jej piersi, jakby chciało z niej wyskoczyć i zatańczyć sambę, zastrzyk adrenaliny uśpił niepewność i strach. Jeszcze kilka kroków i dowie się, co takiego Arka postanowiła im przysłać. Bo bez najmniejszej wątpliwości była to kapsuła pochodząca z poprzedniego domu całej setki.
Claire Meminger
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sob 1 Sie 2015 - 13:48
/z polany przed Exodusem Claire podziękowała nieznajomej za otrzymane lecznicze zioła i ruszyła po chwili za dziewczyną w ciemny las. Nie do końca była pewna czy uda jej się w ogóle znaleźć towarzyszkę, ale po jakimś czasie dotarła do fanki nocnych wypraw ratowniczych. Szły bardzo długo w dziwnym milczeniu. Claire obawiała się tego, czym może być obiekt, który tej nocy spadł z nieba. Miała nadzieję na paczki z jedzebiem, ale równie dobrze mógł to być statek pełen żołnierzy, którzy stwierdzą, że ich misja została zakończona, a Ziemia nadaje się do osiedlenia. Zaraz potem wbiliby im wszystkim nóż w plecy. Choć ta opcja wydawała się bardzo mało prawdopodobna, to wciąż możliwa. W końcu część z Setki, między innymi Claire, nadal nosiła bransolety, dzięki którym Arka mogła stwierdzić, że żyją. Kiedy w końcu dziewczyny dotarły na miejsce, im oczom ukazała się... kapsuła, uff. Na szczęście było to zbyt małe urządzenie, by pomieścić kilku wojskowych. Niepokojący był natomiast szmer dochodzący z miejsca gdzieś w pobliżu. Najwyraźniej nie były tu same. Podeszły do metalowego pudełka. - I? Co teraz? - wyszeptała przejęta Claire.
Raven Reyes
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sob 1 Sie 2015 - 15:34
Wszystkiego najlepszego, Raven. Przez te całe gorączkowe przygotowania do lotu na Ziemię, całkiem zapomniała, że przecież tego dnia urodziny miała. I nie wiedzieć, czemu, przypomniało jej się to zaraz po tym, jak opuściła Arkę. Może dlatego, że jakoś podświadomie uznała, że to naprawdę zakończy się jej śmiercią i wypadałoby podsumować sobie swoje życie póki jeszcze czas miała. A dość istotnym faktem zdawało się być to, że tego dnia urodziny miała. Swoją drogą jakieś zabawne jej się zdawało, że mogłaby umrzeć w tym samym dniu, co kolejna rocznica jej narodzin. Zamknięta była w tej małej kapsule, a zewsząd otaczał ją ogrom kosmosu, nieporównywalnie wielki w porównaniu z jej maleńką osobą i tą równie małą kupą złomu, w której odważyła się ruszyć na spotkanie z Ziemią. Czuła coraz bardziej, że pomysł ten wcale do najrozsądniejszych nie należał, ale chyba nigdy nie kierowała się nazbyt głosem rozsądku, wszystkiego doświadczając dość intuicyjnie. Teraz było już jednak zdecydowanie za późno, a Ziemia zbliżała się nieubłaganie. I nawet nie myślała, co mogłoby ją tam spotkać, nie myślała o Finnie ani innych ludziach, którzy powinni się tam znajdować, nie myślała całkiem o możliwym promieniowaniu, o wszelkich niebezpieczeństwach, które mogłyby spotkać ją na Ziemi. Teraz chciała już tylko przeżyć. A im bliżej znajdowała się Ziemi, tym jej dalsza egzystencja stała pod większym znakiem zapytania. Ostatnie chwile przed wylądowaniem były naprawdę ciężkie, ale walczyła jednak z maszyną i własnymi słabościami. Walczyła dla Arki i wszystkich ludzi, którzy mogliby zostać straceni, gdyby nie udało jej się dotrzeć na Ziemię i wysłać wiadomość Abby. Aż w końcu kapsuła wylądowała albo raczej uderzyła o podłoże. Uderzenie głową w pulpit sprawiło, że całkiem przytomność straciła i pojęcia nie miała, że osiągnęła to, czego chciała. Gdzieś pomiędzy jednym a drugim omdleniem zauważyła przyglądającego się jej mężczyznę, ale nazbyt krótko świadoma była, by choćby pomyśleć, że skądś tę twarz kojarzyła. Dopiero po jakimś czasie lekko oczy otworzyła, ale jednak zaraz je przymknęła, jak gdyby nawet ta czynność aktualnie była dla niej nazbyt trudna. Niesamowicie bolała ją głową i dość skołowana była, zupełnie nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Ból jedynie jej to wszystko utrudniał. Słyszała jednak jakieś głosy z niedaleka i wielką ochotę miała, by krzyknąć "Hej! Tu jestem!", ale jak miała tego dokonać, gdy nawet ciężko jej było oczy otworzyć na dłużej.
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sob 1 Sie 2015 - 22:46
Bardzo rzadko zdarzało się, żeby Bellamy czuł się tak bezradnie jak w tej właśnie chwili. Ostatnio coś takiego przeżył w dniu, kiedy Octavia została złapana, więc trochę już czasu minęło. Tak samo jak i wtedy, tak i teraz, nie miał pojęcia co zrobić. Próbować wyciągnąć dziewczynę z kapsuł, obudzić ją, czy może po prostu odejść i udać, że nigdy go tutaj nie było? Cóż, być może niektórzy uznawali go za osobę pozbawioną jakiejkolwiek troski o innych, ale Bellamy taki nie był. Nie potrafił odejść, zwłaszcza, kiedy zobaczył, że dziewczyna żyje. Przez bardzo krótką chwilę wydawało mu się, że odzyskała przytomność, jednak trwało to tak krótko, że nie był tego do końca pewny. Podczas kiedy on, tak stał i zastanawiał się co zrobić, na polanę wtargnęły kolejne osoby, a robiły to głośno, niczym stado rozpędzonych bawołów. Naprawdę, gdyby Bellamy był kimś, kto miałby ochotę ich wszystkich zabić, to nawet nie musiałby się starać, żeby ich usłyszeć. Słychać ich było z daleka. Banda idiotów, pomyślał sobie, kręcąc głową. Właśnie dlatego nie chciał, żeby ruszyli z obozu. Większość z nich była zupełnie nie przystosowana i zazwyczaj najpierw coś robiła, a potem dopiero myślała. W sumie to Bellamy też tak robił, ale lubił myśleć, że jest od nich mądrzejszy. Przynajmniej w jego mniemaniu. Nie miał jednak zamiaru się teraz nad tym rozwodzić. Niech nie widzą, że tutaj jest i się trochę poboją. Tym razem nie byli w niebezpieczeństwie, ale następnym razem może być inaczej. Może się teraz czegoś nauczą. W tym momencie jego uwaga całkowicie przeniosła się z rozmyślań o idiotach, którzy zignorowali jego rozkaz (za co pewnie zbeszta ich później), na dziewczynę w kapsule, która wydawała się odzyskiwać przytomność. - Hej hej hej, zostań tu ze mną - powiedział cicho, widząc, że dziewczyna po raz kolejny otworzyła oczy. Trochę kamień spadł mu z serca, bo mimo że nienawidził Arki z całego serca, to nie miał większych powodów odczuwać jakiejkolwiek niechęci wobec tej dziewczyny.
Danica Guerin
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Wto 4 Sie 2015 - 0:34
Zakładam, że Conek jest ciągle z dziewczynami i siedzi cicho, bo chce mi się pisać i nie chcę stopować akcji! No to ten, zatrzymali się kilka metrów od kapsuły, schowani za jakimś drzewem, czy innymi krzakami i Dani wytężała słuch, żeby sprawdzić, czy tamte wcześniej usłyszane odgłosy się powtórzą i czy zwiastują zagrożenie. Niby jakieś szmery dało się słyszeć, ale równie dobrze mogły to być odgłosy budzącego się do życia lasu. Nie było czasu na zastanawianie się, lepiej sprawdzić kapsułę, zanim pojawi się tu ktokolwiek inny, szczególnie niezbyt przyjaźnie nastawiony. Spojrzała na młodszą dziewczynę, jakoś nie pamiętała jej imienia, ale w tej chwili nie było to zbyt istotne. - Teraz idziemy sprawdzić, co nam przysłano. - Rzuciła to do niej szeptem, po czy znowu spojrzała na kosmiczną puszkę. Westchnęła krótko i ostrożnie wyszła zza zarośli i na nieco ugiętych nogach ruszyła w stronę kapsuły. Machnęła tylko lekko dłonią, dając swoim towarzyszom znak, żeby podążyli za nią i obeszli metalowe pudełko z drugiej strony.
Claire Meminger
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Wto 4 Sie 2015 - 21:38
Dziewczyna nigdy nie sądziła, że będzie w nocy przkradać się na Ziemii do metalowej kapsuły z kosmosu. No cóż, los pisze nam różne drogi, a ta Claire najwyraźniej prowadziła wprost do metalowej luszki. Zgodnie z poleceniem tamtej dziewczyny (wow, wysłuchała czyjegoś polecenia!) postanowiła obejść ten obiekt dookoła. Poszła w stronę przeciwną do towarzyszki, gdzie ujrzała.... nie kogo innego, jak Bellamy'ego Blake'a. Widząc go, szybko skryła się za krawędzią kapsuły i przykucnęła. Co za cholerny hipokryta! Nam nie pozwolił, ale on sobie może wychodzić z obozu w nocy, nie mówiąc o tym nikomu! - Ta myśl jako pierwsza wpadła Claire do głowy, jednak po dłuższym zastanowieniu coś sobie uświadomiła. Było to jednocześnie tak trudne do uświadomienia sobie, a jednocześnie tak ovzywiste, że Claire pacnęła sobie ręką w czoło, choć na pewno nie uszło to uwadze obecnych obok osób. On się o nas martwi. Chroni nas. Bierze wszystko na siebie, a my jeszcze na niego narzekamy! W końcu dziewczyna przypomniała sobie o tym, po co właściwie znalazła się teraz w tym miejscu, zamiast w obozie przy ognisku czy w namiocie. Kapsuła. Cóż trudno, i tak nie zdoła przekraść się niezauważona przez Bellamy'ego. Więc łatwiej było od razu wyjść i tak też zrobiła. - Czołem. - rzuciła szeptem, jakby właśnie nie spotkali się w nocy w miejscu, w którym oboje nie powinni być. Dopiero po chwili zobaczyła dziewczynę w kapsule. Nie wyglądała najlepiej, była z pewnością osłabiona. - Powinniśmy przenieść ją do obozu, a dopiero potem dowiadywać się czegokolwiek. W obozie mamy chociaż jakiekolwiek leki czy materiały, by jej pomóc. - wyszeptała Claire, choć czuła siębardzo dziwnie mówiąc Blake'owi co powinien. Była raczej przyzwyczajona do odwrotnej sytuacji.
Danica Guerin
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Wto 4 Sie 2015 - 23:55
Z sercem na ramieniu i mając na dzieję, że nic jej nie skoczy do gardła i nie oderwie głowy, ani też nawet nie rzuci się na nogi, czy w żaden inny sposób nie będzie próbowało przeszkodzić w sprawdzeniu kapsuły, w końcu znalazła się po jej drugiej stronie. Dosłownie sekundę po Claire. I w pierwszej chwili zaskoczył ją widok Bellamy'ego stojącego samotnie przy otwartych drzwiach puszki i nawet przez myśl przeszło jej, żeby go ochrzanić, że sam tu przyszedł. Zaraz jednak w jej głowie pojawiła się myśl, że może ta ich wymiana zdań dzień wcześniej dała mu do myślenia i to był jego sposób na pokazanie, że jednak setka go obchodzi? I może poświęciłaby więcej czasu na te przypuszczenia, gdyby jej uwagi nie zwróciły słowa Claire i wnętrze maleńkiego statku. Przesyłka nie zawierała żadnych zapasów, na fotelu pilota siedział człowiek. To momentalnie odsunęło wszystkie inne sprawy na dalszy plan, teraz trzeba było zadbać o tę osobę. Nie odezwała się, po prostu podeszła bliżej wejścia i jeszcze nie dotykając przybysza, przyjrzała się uważnie twarzy przez lekko zakrwawioną i pękniętą szybkę kasku. Dziewczyna. Musiała uderzyć głową w kokpit przy uderzeniu kapsuły o Ziemię. - Jak długo tu jesteś? Przebudziła się? - Spojrzała przez ramię na Bellamy'ego, po czym nieco "zanurkowała" do wnętrza kapsuły, żeby znaleźć zapięcie do kasku. Głowa dziewczyny nie opierała się w żadnym punkcie o wnętrze kasku, więc zdjęcie go w żaden sposób nie zaszkodzi zdrowiu, a wręcz pomoże, bo z pewnością w tej chwili brunetka potrzebowała świeżego powietrza, tlenu i opatrzenia krwawiącej rany na czole. - Nie możemy jej nigdzie przenosić, dopóki nie odzyska przytomności. Może mieć uszkodzony kręgosłup, wstrząs mózgu, może też wpaść w panikę, jak nagle obudzi się niesiona przez las. Ktoś z was ma pojęcie, jak to otworzyć? Musimy jej zdjąć kask, potrzebuje powierza. - Spojrzała na pozostałych nieco nagląco.
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sro 5 Sie 2015 - 0:21
Gdyby przy kapsule był ktoś inny, a nie on, to pewnie cała trójeczka byłaby już martwa. Poprosił ich o jedną rzecz, żeby nie ruszali się z obozu, ale nawet tego nie byli w stanie wykonać. Następnym razem będzie się chyba musiał zaopatrzyć w jakieś łańcuchy, albo sznury, coby ich powstrzymać przed ruszaniem się z miejsca. I nie, nie robił tego dla nich, robił to dla siebie. Nie obchodziło go za bardzo, jak to wszystko wygląda, chociaż średnio uśmiechało mu się to spotkanie właśnie w tym miejscu. Teraz trochę pluł sobie w brodę, że nie wrócił do obozu zaraz po odnalezieniu radia, ale z drugiej strony... jak mógł zostawić tutaj tą dziewczynę? Nie kojarzył jej co prawda, ale nie wyglądała ani na strażnika, ani zdecydowanie na nikogo z Rady. Była po prostu kolejną osobą, która została wysłana tutaj na wręcz samobójczą misję. Jak mógł odejść, nie wiedząc nawet czy żyje? No dobra, już się przekonał, że żyje, bo widział, jak powoli odzyskiwała przytomność, ale teraz było już za późno, żeby się stąd zmyć. Niespecjalnie było mu to na rękę, ale co poradzić. Rzucił ostatnie spojrzenie na dziewczynę w kapsule i już po sekundzie usłyszał obok siebie głosy. Nawet nie podniósł głowy, żeby popatrzeć na tę trójkę, która w tak otwarty sposób zignorowała jego polecenie. Skandal. Kiedy usłyszał słowa młodszej z dziewczyn, wywrócił oczami. - To co powinniście to zostać w obozie, a nie latać po lesie jak stado rozwścieczonych bawołów, które słychać z daleka - odpowiedział. Oni powinni, on nie. Zresztą wątpił, żeby przenoszenie nieprzytomnej dziewczyny było dobrym pomysłem, przynajmniej do czasu, aż ta się obudzi. Dodatkowo wątpił też, żeby nastolatka wypowiadająca te słowa miała zamiar nieść poszkodowaną całą drogę powrotną, więc no... zdecydowanie powinni zostać tam, gdzie mieli zostać. Trochę wrednie, że został tak odepchnięty na bok, bez żadnego przepraszam, czy czegokolwiek. Nie, żeby z Bellamy'ego była jakaś drama queen, ale skoro już zignorowali jego słowa, to mogliby się zachowywać trochę... milej? - A widzisz, żeby się przebudziła? - odpowiedział brunetce pytaniem na pytanie. Naprawdę myślała, że gdyby dziewczyna się przebudziła, to by dalej była nieprzytomna. Bellamy nie znał się na medycynie, ale wydawało mu się, że tak to właśnie z przebudzeniem było. Całą resztę słów, totalnie zignorował, stając z boku, krzyżując ręce na piersi i przyglądając się z posępną miną tym całym ich poczynaniom.
Claire Meminger
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sro 5 Sie 2015 - 0:56
Teraz Claire była już odrobinę wkurzona. Bellamy naprawdę zachowywał się jakby był niewiadomo kim, panem wszystko wiedziącym. - Przynajmniej robimy coś więcej niż bezczynne stanie nad ranną dziewczyną z miną srającego kota i wykłócanie się - warknęła w stronę Blake'a, po czym stanęła obok Danici, by spróbować pomóc zdjąć kask nowej przybyszce. Co prawda Claire nie znała się zbytnio na technice, czy medycynie, ale zawsze służyła pomocą, kiedy ktoś jej potrzebował. W sumie to na wszystkim dziewczyna niezbyt się znała, ale nie przyznałaby się do tego przed nikim, a zwłaszcza przed Bellamy'm, który najwyraźniej miał ją za dziewczynkę pozbawioną rozumu. Cóż, spotyka się ludzi i ameby, jednak Claire jeszcze nie do końca wiedziała, do której kategorii zaliczyć Blake'a, bo kiedy już wydawał się całkiem spoko facetem, wtedy rzucał jednym z tych swoich dziwnych, mądralińskich tekstów i Meminger znów miała ochotę wbić nóż w plecy. Chociaż w sumie nawet jeśli by to zrobiła, zapewne jego wyraz twarzy pełen wyższości nad nią śnił by się jej po nocach przez długie lata. - Jeśli masz zamiar tak stać, to lepiej wróć do obozu odprawić kolejne moralizujące kazanie, z którego wyciągną wnioski wszyscy oprócz ciebie - mruknęła w stronę Bellamy'ego - Możesz też nam pomóc.
Danica Guerin
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sro 5 Sie 2015 - 2:59
No tak, czego się spodziewała? W namiocie Bellamy'ego tamtego wieczoru było dokładnie to samo - jak już wydawało jej się, że widzi przejaw jakiegoś zrozumienia, jakąś nic współpracy między nimi, to zaraz padają słowa tak dobitnie sprowadzające ją na ziemię. Nie, z nim chyba nie dało się współistnieć, a i wcześniejsza opinia o posiadany kompleksie boga tylko się potwierdzała. Odwróciła się od wciąż ubranej w kombinezon dziewczyny tylko po to, żeby spojrzeć na Bellamy'ego dość ostro i choć nie podniosła głosu nawet o ton, to zdecydowanie nie była milutka. - No tak, bo pan król i władca może się pałętać po lesie sam, bo nikt cię nie tknie, a tubylcy będą uciekać w podskokach pod wpływem twojego groźnego spojrzenia. Wyobraź sobie, że nie zamierzam słuchać twoich mądrości, nie jesteś moim guru. A odkąd nie obchodzi cię moja opinia na jakikolwiek temat, to i moja ewentualna śmierć nie powinna być dla ciebie problemem, a wręcz pozbawieniem jednego z nich. Jeśli nie zamierzasz nam pomagać, to przynajmniej nie przeszkadzaj, bo tak sam powiedziałeś, nie znasz się na medycynie. - W końcówkę jej wypowiedzi wkradła się odrobinę złośliwa nutka. A skoro ironizował, to tym bardziej nie zamierzała go słuchać. Niech sobie robi, co chce i zgrywa kozaka, w tej chwili tym bardziej Dani nie obchodził, ważne było życie obcej dziewczyny, mogła mieć ważne informacje od kogokolwiek na Arce. Wróciła do wnętrza kapsuły. Coraz bardziej jaśniejące brzaskiem niebo pozwalało dostrzec więcej. Wsunęła się na miejsce pasażera, odetchnęła i znowu wymacała to miejsce przy kasku, które znalazła wcześniej. Miała nadzieję, że to to, co pomoże go zdjąć. Pociągnęła, przycisnęła, czy co tam się robiło i... kask zdecydowanie dało się teraz zdjąć. - Pomożesz mi? - Tu spojrzała znowu na Claire, bo póki co jako jedyna wykazywała jakiekolwiek skłonności do pomocy. - Podniesiemy nieco kask, przytrzymam jej głowę, a ty ściągniesz go całkiem, postaraj się nie dotknąć przede wszystkim rany na czole. - Kiwnęła krótko do dziewczyny, odetchnęła i zaraz zaczęły całą operację. Zakładam, że ściągnęły kask, więc Dani mogła sprawdzić podstawowe funkcje życiowe. Puls całkiem w normie, oddech równy, delikatnie na dotyk zbadała kręgi szyjne. Wszystko wydawało się w porządku. Przyjrzała się ranie na czole, też nie była groźna. - Ma ktoś z was latarkę? - Mogła to być zwykła utrata przytomności, ale dla pewności lepiej sprawdzić wszystko.
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sro 5 Sie 2015 - 11:21
Aż chciałoby się powiedzieć 'ach te dzieci!'. Wystarczy tylko je skrytykować, a już zaczynają rzucać swoimi jakże elokwentnymi tekstami, pokazującymi jak to strasznie dorośli i inteligentni są. Już pomijając to, że zarzut względem Bellamy'ego jakoby nic nie robił, a one tak strasznie dużo robią, był po prostu kpiną. Jeżeli on nic nie robił, to chyba nikt z Setki nic nie robił. Jednakże przepychanki słowne z małymi dziewczynkami nie były jego marzeniem. Gdyby nie to, że chciał się dowiedzieć co z dziewczyną z kapsuły, to już dawno by go tutaj nie było. Najwyraźniej jednak musiał płacić za ten przejaw troski. Popatrzył na młodszą dziewczynę. Nawet nie był zły, był rozczarowany jej krótkowzrocznością. - Jeżeli chcesz, żeby Cię traktowano poważnie i jak dorosłą, to sugeruję, żebyś zaczęła się tak właśnie zachowywać - stwierdził, nie mając zamiaru nawet komentować jej żenującego komentarza. Jakby chociaż chwilę zastanowiła się nad jego wcześniejszymi słowami, to sama by mu przyznała rację. Pal licho to, że wyszli z obozu. Mogli chociaż coś ze sobą zabrać cokolwiek: czy to latarkę, jakąś włócznię, albo więcej wody. Tymczasem nie mieli nic, a dodatkowo robili tak duży hałas, że Bellamy słyszał, kiedy pojawili się na polance. To było po prostu lekkomyślne z ich strony. Dodatkowo nikomu nie powiedzieli, gdzie się wybierają, więc gdyby się zgubili, albo coś by im się stało, to nikt by nie wiedział gdzie ich szukać. Dlatego tak, Bellamy czuł się w tym momencie mądrzejszy, głównie dlatego, że rozumiał jakie zagraża im niebezpieczeństwo, podczas gdy oni myśleli, że po prostu się wymądrza. Może i tego nie dostrzegali, ale chciał dopilnować, żeby nie zostali wystrzelani jak kaczki, co obecnie im tak trochę groziło. Słowa starszej dziewczyny jeszcze bardziej go rozczarowały. Po ich rozmowie wydawało mu się, że jest chociaż trochę mnie 'obrażalska' i wszystko wiedząca niż większość, ale okazała się właściwie typową nastolatką, która wie lepiej. Co miał niby stać i robić coś, chociaż nie miał pojęcia co robić? Już pomijając fakt, że nawet by tam się w dwójkę nie zmieścili, bo to była kapsuła ratunkowa, która raczej do największych nie należała. Czasami wystarczyło trochę pomyśleć, a nie wylewać z siebie wszystką żółć, przy każdej lepszej okazji. Pokiwał głową - Masz, rację nie obchodzi - odpowiedział. Naprawdę miał już po dziurki w nosie tych ich wszystkich zarzutów, że go nic nie obchodzą. Czego oczekiwała niby? Że będzie ją trzymał za rękę, albo pogłaska po głowie, jak się dobrze spisze? Albo będzie opowiadał jak to mu bardzo zależy? Nie zamierzał jednak ani z jedną dyskutować, ani z drugą. Jedyną rozsądną osobą w tym towarzystwie był Conley i nieprzytomna dziewczyna. Zamiast czepiać się jego, powinni się chyba nią zająć, albo poczekać aż się obudzi. Wątpił, żeby się ucieszyła, gdyby w momencie otworzenia oczu ujrzała nad sobą zgraję, która próbuje jej coś robić. Tak samo jak wątpił, żeby świecenie po niej latarką było dobrym pomysłem, zwłaszcza patrząc na to, jakie latarki posiadali. Prędzej by ją nimi oślepili, niż cokolwiek sprawdzili. Jednak nie miał zamiaru dzielić się z nimi swoimi przypuszczeniami, bo wątpił, żeby którekolwiek z nich miało latarkę. Właśnie tak świetnie byli zorganizowani. Co prawda on sam również latarki nie wziął, ale w jego wypadku była ona po prostu zbędna. W sumie to mógłby sobie stąd pójść i zostawić ich samych, skoro chcą zgrywać takich wielkich bohaterów, ale tak bardzo go to wszystko nie interesowało i tak bardzo mu nie zależało, że został.
Claire Meminger
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sro 5 Sie 2015 - 19:28
Claire westchnęła tylko cicho. Miała już dosyć tej bezsensownej dyskusji, zwłaszcza, że obok leżała ranna dziewczyna, która faktycznie zapewnie nie byłaby zbyt zadowolona, gdyby po przebudzeniu ujrzała wpatrujące się w nią kilka par oczu. Prawda była taka, że każda z obecnych osób nie do końca powinna tu być, a jednak była. Trudno, stało się, klamka zapadła, finito. Czasu się nie cofnie. Teraz najważniejsza była osoba, która przyleciała z Arki. Kto wie, może miała jakąś ważną informację do przekazania? - Okej, przepraszam. Opuściłam obóz, chociaż nie powinnam tego robić. Po prostu chciałam pomóc, a zapewne tylko zaszkodziłam - wyszeptała i odsunęła się o krok. Nienawidziła przyznawać się do błędów, ale kiedy trzeba, wtedy trzeba. W sumie to nie miała pojęcia kogo właściwie przeprasza, ale chyba Bellamy'ego. On, chcąc nie chcąc tego przyznać, interesował się tym, czy reszta nie zostanie powystrzelana jak kaczki. Claire wiedziała, że idąc samotnie na poszukiwania nie chciał narazić innych. No dobra, mógł też po prostu stwierdzić, że banda dzikich, głośnych nastolatków przeszkodzi mu w cichym przejściu lasu, ale Claire zdecydowanie wolała myśleć, że zrobił to z troski, chociaż była to chyba mniej prawdopodobna opcja.
Danica Guerin
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Nie 9 Sie 2015 - 21:31
Nawet jeśli Dani na taką nie wyglądała, to po tym, czego ostatnio dowiedziała się od Bellamy'ego, po swoim spotkaniu z Ziemianką i po awarii bransolet miała jako taką świadomość, że las otaczający ich mały obóz nie należy do najprzyjaźniejszych i najbezpieczniejszych miejsc. I może też to, że opuściła obóz było lekkomyślne i wyglądało jak proszenie się o kłopoty, to naprawdę działała z myślą o innych. Bo w kapsule mogły być potrzebne im rzeczy i zdecydowanie lepiej było dotrzeć do przesyłki, zanim dotrą do niej tubylcy. I jak się okazało, była to dobra decyzja, bo nie dość, że w kapsule był żywy człowiek, to Bellamy sam przyznał się, że medyk z niego żaden. No i w razie ataku chyba jednak mieli większe szanse w czwórkę, niż ktokolwiek z nich w pojedynkę. A jeśli chodzi o dwie pozostałe osoby, które za Dani podążyły... czy jakby powiedziała im, że mają wrócić do Obozu, to by posłuchali? Jakoś nie sądziła, żeby jej słowa zostały choćby rozpatrzone, skoro za nią poszli. Ale wróćmy na Ziemię, do kapsuły. Jej prośba o latarkę pozostała bez odpowiedzi, jak miło. No cóż, będzie trzeba poradzić sobie inaczej. Odcięła się od ostatnich słów Claire i Bellamy'ego i pochyliła do dziewczyny. Starała się usłyszeć coś nienaturalnego w jej oddechu, ale wszystko wydawało się w porządku. Odsunęła się nieco, delikatnie uniosła jedną z powiek dziewczyny następnie drugą. W porządku, trzeba ją obudzić. Poklepała ją delikatnie po policzku. - Hej, słyszysz mnie? Mam na imię Danica, jesteś na Ziemi, miałaś nieco twarde lądowanie, wszystko w porządku? - Równie dobrze dziewczyna mogła wszystko słyszeć, mogła już odzyskiwać świadomość.
Conley Bicchieri
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Wto 11 Sie 2015 - 11:23
Szedł wolniej. Nie dlatego, że miał jakiś problem z nogą, ale dlatego, ze od paru dni był bardziej wyczulony. I zdecydowanie bardziej zaangażowany choć ktoś mógłby powiedzieć, że i tak robi mało w porównaniu do innych osób. Te zdania jednak mało go interesowały. Jeśli uważał, że postępuje słusznie to uważał tak bez względu na to ile osób go popierało bądź tego nie robiło. Teraz na przykład poszedł za tymi dwiema. Nie dlatego, że tak pilnie go ciągnęło do wystawienia się w nowym najbardziej oczywistym miejscu, tylko dlatego, że zapalczywość takich jak one była szybką drogą do tego, by tubylcy sprawnie je wyeliminowali. Nie mówię już o tym, że nim też pokierował impuls…Bardziej chodziło o to, że sam dopiero co przypadkiem wywinął się od noża wsadzonego w plecy kiedy był taki bardzo pewny siebie. A miał nóż. I trochę więcej siły niż te dwie. Poza tym okropnie męczyło go to poświęcenie Maxa. Skrzywił się nieznacznie kiedy na brzegu lasu dziewczyny od razu z szumem poleciały do przodu i zaczęły wykłócać się z Bellamym. Oczywiście wszystko szeptem, półgłosem, ale słowa dobiegały nawet do niego. No i… W tej chwili zgadzał się z Bellamym. Nie powinny same ładować się do lasu. Jedna owszem z przeszkoleniem medycznym, druga… No nic. Jeszcze chwilę postał na uboczu po czym z rękoma w kieszeniach (w jednej z nich trzymał prowizoryczny nóż – ale jednak), po czym ruszył do przodu, bo skoro już tu był to może trzeba coś z tym faktem zrobić. - Gdybyś najpierw pomyślała i zwołała parę osób zamiast lecieć do lasu bez nikogo, będąc takiej postury, to może ktoś pomyślałby o latarce. – Conley spojrzał dość krytycznym wzrokiem na obie dziewczyny. Nie miał zamiaru ich oceniać. Raczej ich zachowanie, które w tej sytuacji było co najmniej niepoważne. Zaraz potem podszedł bliżej kapsuły i chwilę jej się przyjrzał. Jego przeszkolenie techniczne skończyło się zbyt szybko żeby mógł być ekspertem, ale w końcu nie był też do końca nieobeznany. Możliwe, że było tu parę elementów, które komuś tam kto znał się bardziej mogły się przydać, ale najpierw faktycznie trzeba było zająć się dziewczyną. - Ją też sama byś stąd wyciągnęła? – Zapytał sceptycznie i zerknął na starszą z dziewczyn.
Raven Reyes
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sob 15 Sie 2015 - 1:40
Chyba znowu na dłużej przytomność straciła, bo głosy nagle całkiem ucichły, a gdy znów je zaczęła słyszeć, zdawały się być znacznie donośniejsze. Tak, jakby rozmówcy stali tuż obok niej. Przez parę pierwszych głosy te były jedynie zbitkiem zupełnie niezrozumiałych dla niej słów, dopiero po jakimś czasie zaczęła wyłapywać poszczególne słowa, aż w końcu wszystko zdawało się być dość oczywiste do zrozumienia. Otworzyła więc oczy szeroko, potrzebując kolejnego zmysłu, bo zorientować się w tej nowej i dość dziwnej sytuacji. Okropny ból głowy zdecydowanie jej tego zadania nie ułatwiał. Ale w końcu, po jakimś czasie, rozejrzeć się mogła wokół siebie. A pierwszym co dostrzegła były twarze ludzi jej raczej nieznanych (choć najpewniej jakoś ich kojarzyła, Arka nie była przecież tak wielka, codziennie widziało się tych samych ludzi...). Oczy otworzyła gdzieś w środku wypowiedzi jednej z dziewczyn, która z pewnością w jej stronę była skierowana. - Udało się? - zapytała chyba nieco bardziej samej siebie. Na Ziemi? Naprawdę była na Ziemi? To wydawało się teraz tak całkowicie absurdalne, nawet jeśli taki był jej cel przecież. A jednak niesamowicie dziwne jej się to wydawało. I jeszcze te wszystkie twarze wpatrujące się w nią... Nie ma co, naprawdę świetny komitet powitalny! Machinalnie jakoś tak jednak uśmiechnęła się, bo faktycznie jej się udało. Nie było mowy, że nie żyła i jakieś dziwne wizje miała. Ból głowy, ten przyjemny zapach lasu i w końcu, prawdziwe powietrze... to wszystko wydawało się aż nazbyt realne. Żyła, nie miała ku temu żadnych wątpliwości.
Danica Guerin
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sob 15 Sie 2015 - 19:34
Już miała odpowiedzieć Conley'emu (czy jak to się odmienia...), że owszem, jeśli nie byłoby innego wyjścia, a wyciąganie dziewczyny z kapsuły by jej pomogło, to zrobiłaby to. A przynajmniej spróbowała. Ale nie musiała mu odpowiadać, bo niemalże w tej samej sekundzie brunetka wciśnięta w kosmiczny kombinezon otworzyła oczy i odezwała się. I nawet uśmiechnęła! To spowodowało niesamowite uczucie lekkości gdzieś wewnątrz serca Dani, oto kamień spadł z tego organu pompującego krew, dziewczyna była jak najbardziej żywa i kontaktowała! Nie mogła powstrzymać uśmiechu. - Tak, udało się. Troszkę się obiłaś, więc jeśli boli cię głowa, to to właśnie wynik twardego lądowania. Jak się czujesz? - Przyjrzała jej się badawczo, ale skoro dziewczyna nie panikowała, że nie może się ruszyć, ani nic z tych rzeczy, to zakładała, że wszystko jest okej. - Chodź, wyciągnijmy cię stąd. Opatrzę tę ranę. - Krótkim machnięciem dłoni wskazała na głowę dziewczyny i wycofała się nieco z kapsuły, po czym podała jej rękę, żeby pomóc wyjść z metalowej klitki. - Jak masz na imię? - Pytanie zadała nie tylko z grzeczności i ciekawości, ale również względów medycznych, żeby sprawdzić, czy z jej pamięcią wszystko w porządku.
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Sob 15 Sie 2015 - 22:30
Przeprosiny brunetki puścił mimo uszu. Nie był jej ojcem, żeby go przepraszała za swoją głupotę. Po prostu wytknął jej błąd, który mógł kosztować życie nie tylko ją samą, ale także i innych. Zamiast przepraszać, powinna następnym razem myśleć, a nie działać tak bezmyślnie. Całe szczęście, że w tym towarzystwie był Conley, mający na tyle zdrowego rozsądku, żeby nie zachowywać się jak rozchwiana emocjonalnie nastolatka. Właściwie to w okół były same rozchwiane emocjonalnie nastolatki, no ale... To nie był ani czas, ani miejsce, żeby roztrząsać takie problemy. Skoro starsza dziewczyna miała jakieś tam umiejętności medyczne, to powinna w końcu przestać się spierać i rzucać wrednymi komentarzami, a powinna zająć się swoją robotą. Pokrzyczeć na Bellamy'ego zawsze będzie mogła innym razem, o ile nie wejdzie to jej w nawyk, bo takie wysłuchiwanie żali nie należało do najprzyjemniejszych. Tak czy inaczej, nie odzywając się ani słowem, Bellamy stał sobie gdzieś z boku, chociaż niezbyt daleko od kapsuły, przyglądając się temu wszystkiemu co się działo. Przez głowę przeleciała mu myśl, że może teraz powinien się wycofać, jednak po chwili odrzucił to od siebie. Gdyby się tak nagle ulotnił, to zaraz by został uznany za winnego jakiejś rzeczy i dopiero życia by nie miał. To znaczy był winny, ale reszta o tym nie wiedziała, więc wszystko było w porządku. Dodatkowo chciał też zobaczyć, czy dziewczyna z kapsuły się obudzi i czy nie jest poważniej ranna. Takie miał właśnie dobre serce i tak się troszczył o ludzi. Dlatego, kiedy zobaczył, że nowo przybyła zaczęła odzyskiwać przytomność, to trochę mu kamień z serca spadł. Nie dał jednak w żaden sposób po sobie tego poznać, bo przecież był sobą, a okazywanie jakichkolwiek uczuć było nie na miejscu. Stał tylko dalej w miejscu, gotowy pomóc, jeżeli to będzie koniecznie, nie mając przy tym zamiaru wdawać się w żadne nowe pyskówki z dzieciaczkami.
Conley Bicchieri
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Wto 18 Sie 2015 - 11:30
Oczywiście słowo przeciwko słowu. Oczywiście, że w tym momencie, w emocjach Dani nie przyznała mu racji. Brak organizacji tym razem większych szkód nie przyniósł, ale mogło potoczyć się to zupełnie inaczej. Ale nie ma co się oszukiwać. Raz się udało, drugi raz też mogło się udać, ale setka była tylko bandą dzieciaków bez przeszkolenia, rzuconą na ziemię z jakimś marnym zapasem jedzenia i poczuciem niesprawiedliwości wobec Arki. Adrenalina, nadmierna pewność siebie i ruszanie w dziczę bez zastanowienia się. Tylko, że Conley już powiedział co miał powiedzieć i nie miał zamiaru dłużej strzępić języka. To nie leżało w jego naturze, poza tym dziewczyna w kapsule się ocknęła, co już całkiem przekreśliło jakąkolwiek argumentację z dziewczynami. Odsunął się na bok kiedy Dani przejęła inicjatywę i zaczęła pomagać dziewczynie wyjść z kapsuły. Nawet gdyby chciał – nie mógłby pomóc, bo oprócz standardowego oczyszczenia rany, podania leków i opatrunku czystym bandażem – niewiele miał wspólnego z umiejętnościami medycznymi. Stanął tuż obok Bellamyego, który wydawał się być jedynym rozsądnym w tym niewielkim gronie. Wciąż jednak miał oczy dookoła głowy. Ściana drzew dookoła polany o tej porze nie sprawiała najmilszego wrażenia. Zwłaszcza kiedy miało się świadomość, że w lesie czaili się ludzie znający te tereny i posiadający umiejętności przetrwania o wiele większe od nich. Zacisnął dłoń na swoi prowizorycznym nożu i chyba musieli tylko poczekać, aż dziewczyna będzie w stanie ruszyć. - Rano trzeba będzie wysłać tu kogoś kto zna się na technice, może coś nam się przyda. – Mruknął, bardziej w powietrze niż do kogoś konkretnego.
Mistrz Gry
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Pią 21 Sie 2015 - 23:29
Chociaż wszyscy obecni na polanie skupiali prawie całą swoją uwagę na kapsule i dziewczynie, która przybyła w niej na ziemię, to życie w koło toczyło się swoim normalnym rytmem. Wiatr kołysał wierzchołkami drzew, a jeżeli ktoś by się uważniej przysłuchał, mógłby usłyszeć ćwierkanie ptaka. Prawdziwa sielanka! Pod warunkiem, że zapomniało się o tym, że ptaszek ten może posiadać dwie głowy, albo wyglądać jak przerośnięta wiewiórka... nie można było zgadnąć, jaki wpływ na te urocze stworzonka ma promieniowanie! Lecz nie ptaszek, nucący gdzieś wysoko swą melodię był teraz ważny, a przynajmniej nie powinien być ważny. Właśnie w tym momencie coś zaczęło poruszać się w krzakach, coraz szybciej i coraz głośniej. Nie można było mieć żadnych wątpliwości: cokolwiek znajdowało się w krzakach, zdecydowanie kierowało się w stronę polany, a tym samym osób, które właśnie na niej się znajdowały.
Claire Meminger
Temat: Re: Polana niedaleko rzeki Pią 21 Sie 2015 - 23:47
Claire właściwie nie miała pojęcia co ze sobą zrobić, więc po prostu stała razem z innymi koło kapsuły. Powiedziała już wszystko co chciała, więc teraz zamierzała po prostu siedzieć cicho i patrzeć jak starsi i mądrzejsi od niej próbują dowiedzieć się czegoś o nowej przybyszce. Ponieważ Claire nie miała nic lepszego do roboty, stwierdziła, że przejdzie się wokół polanki. A nuż znajdzie jadalne owoce lub inną przydatną im rzecz? Pomimo, że dziewczyna była już trochę przyzwyczajona do lasu, widok natury budzącej się do życia wciąż wywoływał u niej podziw dla otaczającego ją świata. Czasem jego piękno było tak niesamowite, że musiała się uszczypnąć w rękę, by przekonać się, że naprawdę nie śni. Tego dnia nie było inaczej. Twarz dziewczyny oświetliły srebrzyste promienie słońca, które dopiero co wzeszło na czyste niebo. Gdzieś wysoko w koronie drzew śpiewały ptaki. Claire przymknęła oczy, uśmiechnęła się i po prostu lrzez chwilę tak stała, rozkoszując się tym jak wspaniała potrafi być Ziemia. Nagle jednak jej uwagę przykuło coś innego niż drzewa i słońce. Coś się poruszało. Coś było blisko.
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.