Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 19:43
Mogła poczekać z takimi stwierdzeniami, oj mogła. Teraz już zabawa nie będzie taka fajna, bo w głowie Bellamy'ego już zagnieździł się lęk o Octavię. Nawet zareagować nie miał za bardzo jak, bo za cholerę nie wiedział gdzie mogła pójść jego siostra, a dodatkowo było ciemno. Bellamy nie był żadnym tropicielem, może Max był, ale Max też przepadł, więc trochę lipa. Nic więc dziwnego, że już nie było tak wesoło i zabawnie jak jeszcze minutkę temu, ale co zrobić. Nie odpowiedział na słowa Penny, bo nie było co tutaj komentować. Zresztą sam się też rozglądał po towarzystwie i nigdzie O. nie widział, więc też dziewczyna niczego nowego mu nie powiedziała. Tylko trochę ciśnienie podniosła, ale w sumie to nie była jej wina. - Dzięki - mruknął tylko na tą propozycję, bo to akurat było miłe z jej strony. Nie musiała przecież oferować pomocy w szukaniu Octavii, mogła machnąć ręką, bo właściwie panienki Blake nawet nie znała. Bellamy naprawdę to doceniał, chociaż w tym momencie mogło to tak nie wygląda. Niech jednak Penny wie, że w głębi duszy to docenia i na pewno będzie pamiętał. - W sumie ma sens - wzruszył ramionami. No dobra, miała rację i jej tok rozumowania był dobry i całkiem rozsądny. Nie było jednak chyba sensu się nad tym rozwodzić, więc skoro już doszli do ogniska, to Bellamy zaczął je rozpalać. Trzeba dać ludziom chleba i igrzysk, a skoro nie mieli chleba, to może chociaż zadowolą się na dzień dzisiejszym tym ogniskiem, które po paru minutach zaczęło płonąć pięknym, gorącym płomieniem. To był w sumie pierwszy prawdziwy ogień, który Setka mogła oglądać! Na Arce to takich zabaw im nikt nie fundował niestety. Słysząc słowa Penny podniósł głowę, żeby zobaczyć na kogo wskazuje - Ten na drzewie? Wydaje się dziwny... - westchnął ciężko, patrząc na chłopaka - Ale jak chcesz może być on - wzruszył ramionami, bo jemu to właściwie nie robiło różnicy. - Ej Ty na drzewie, chodź do nas na minutkę - zawołał do chłopaka, po czym odwrócił się w stronę brunetki - Możesz czynić honory - uśmiechnął się, podając dziewczynie łom. Niech teraz ona się trochę pobawi!
Aidan Blaze
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 19:57
Yes, of course. Te sprawy. Oczywiście nie mógł zostać niezauważony na tym drzewie, co nie? No nie mógł! Trzeba było jednak wtopić się w tłum, może wtedy nikt by go nie zaczepiał. Mógł poudawać wrzeszczącego dzieciaka, może i lepiej by było. Jednak kto by pomyślał, że jest tu szaleniec chętny do ściągania go z drzewa? Bez sensu. Aidan niestety nie jest jasnowidzem, a szkoda! Przydałaby się mu taka zdolność, oj bardzo! Nawet nie wiecie jak bardzo. Dobra ja tu pitu pitu, a tu ważniejsze sprawy są. Rzucił spojrzeniem na zbliżającą się parkę, jak słodko wyglądali razem. Szczególnie wtedy gdy chłopaczyna ściągał jej bransolete! Soł słit, te sprawy. Taki tru, brutal lajf. W stylu: "Nie ma, że boli!" Czy jakoś tak. Tutaj jednak niespodzianka, Blaze jest tak sprytny, że sam się pozbył bransolety i to bezboleśnie, no prawie... Pierdyknięcie prądem chyba było słabsze od łomu, choć tego nie wiadomo, nie próbował dwóch metod. Więc pomachał mu ręką z wyraźnym śladem znaczącym, że jeszcze niedawno było coś na nadgarstku przyczepione i to naprawdę ciasno. - Spóźniłeś się, szukaj innego frajera! I nagle błysk w oku, ten szyderczy uśmiech na twarzy, wpadł na genialny pomysł. Czemu trochę się nie zabawić z chłopakiem? No czemu nie!? W końcu nieco go rozpoznawał, czy to przypadkiem nie ten z siostrzyczką? Hoho! Nie ma jej tutaj! Mówiłem, Aidan jest spostrzegawczy i bystry, srly! - Najlepiej tego co się zabawia z twoją siostrą! Jeszcze na koniec mu dokrzyczał. Nie za głośno, wiadomka. Na tyle by usłyszał, wszak Ai na dość niezłej wysokości sobie siedzi. Jakby nigdy nic zwisa nogą, huh, dobry jest. Taka mała, ludzka małpka.
Gość
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 20:17
Spotkali się w życiu dwa razy? Dowiadywał się coraz to więcej konkretów! Zadziwiające to było! Postanowił się trochę z nią podrażnić by nie była zbyt spięta. Miał nadzieję, że to zrozumie, że nie obrazi się i nie pójdzie gdzieś jak to dziewczyny mają w zwyczaju. Naprawdę nie rozumiał zachowań dziewczyn! Jednak mógł się przyzwyczaić do tego. Trudno żyć bez ich narzekania, marudzenia. - skąd mam pewność, że nie śledziłaś mnie i to nie były dla mnie tylko dwa spotkania?! Różnie to mogło być! Nie wiem czy mnie nie śledziłaś i nie masz o mnie jakiś notatek! Jestem zbyt ciekawą osobą dla ciebie. Rozumiem.- zaśmiał się. Tak, on i ciekawa osoba. Trzymająca się raczej z dystansem do wszystkich. Od zawsze tak było i pewnie zostanie. Zaczął słuchać jak dziewczyna zaczyna mówić o sobie. Zauważył, że niezbyt wiele tego było. To pewnie dlatego, że nie był godnym zaufania. Na zaufanie trzeba sobie przecież zasłużyć. Pewnie nie chciała gadać o tym i tyle. Jeśli chodziło o chłopaka to nie chciał prawić jakiś durnych mówek "jesteś taka ładna, powinnaś". On nie jest tego typu chłopakiem. Jak to było z tamtą laską? A tak, zaprzyjaźnili się i jakoś tak samo wyszło, a tak się składa, że teraz jej nie ma, a on nie wie komu powinien zaufać, a na kogo mieć oko. Na myśl o kawie aż się uśmiechnął. Już nawet nie pamiętał jej zapachu. Było w niej coś niesamowitego, na samą myśl aż się uśmiechał! Pokiwał głową. Musiała chyba zapaść długa cisza, bo dziewczyna zapytała czy wszystko w porządku. Szybko, ale nerwowo pokiwał głową i westchnął. - Tak, jak najbardziej. Ale wiesz jak to jest. Inaczej się czuję niż na arce. Duża przestrzeń. Jestem trochę zagubiony i.. czuję, że kilka nocy chyba nie prześpię.- jakiż on inteligentny! Zaśmiał się sam z siebie. Był chyba najbardziej nerwowy tutaj. Popatrzył na wciąż śmiejących, hałasujących dzieciaków. Dopiero co sam to robił. Jakiż on czasami bywa zmienny. Wciąż słyszał swoje słowa w głowie, ale czy jednak było wszystko w porządku? Wymusił na twarz uśmiech, by nie miała podejrzeń co do niego.
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 20:23
Bellamy starał się być miły. Naprawdę się starał i właściwie być. Pomijając mały incydent z Maxem, ale koniec końców, do żadnych złych rzeczy nie doszło, prawda? Cóż, najwyższy czas, żeby to się zmieniło. Nawet tak miło zaczepił chłopaka na drzewie, chcąc mu pomóc. Nie chciał tutaj się z niego naśmiewać, ani nic. Chciał go wyzwolić od Arki! Nie jego wina, że nie wiedział, że chłopak sam już to zrobił. Wystarczyło jednak po prostu powiedzieć, albo zejść i miło sobie z nowymi znajomymi porozmawiać. Jednak jak widać chłopak wolał wejść na ścieżkę wojenną z osobami, z którymi raczej nie powinien wchodzić na ścieżkę wojenną. Być może i Bellamy wyglądał całkiem miło i sympatycznie, nawet bardzo często taki bywał. Ale nie teraz. Nie tutaj. Zwłaszcza nie wtedy, kiedy ktoś mówił coś złego na Octavię. Dlatego też w momencie kiedy chłopak powiedział słowo 'siostra', na twarzy Bellamy'ego pojawiła się chęć mordu. Octavia była tematem nie do poruszania, a już zwłaszcza w momencie kiedy ktoś chciał powiedzieć o niej coś złego. Podszedł więc do drzewa, na którym siedziała jego przyszła ofiara. - Widzę, że Ci się na żarciki zebrało - powiedział ze stoickim pokojem - Zejdź na dół, zobaczymy czy dalej będziesz taki dowcipny - jak chłopak nie będzie chciał zejść po dobroci, to zawsze można użyć pistoletu. Kij z tym, że tracenie tak nabojów było bez sensu. Tym razem taki argument nie przejdzie i Bellamy nie zawaha się użyć broni.
Pénélope de Guise
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 20:29
No i właściwie wszystko byłoby dobrze, gdyby chłopak nie zareagował dziwną agresją w ich stronę. Zrobiła coś złego? Prócz trzymania łomu, który przejęła od Bellamy'ego. Zmarszczyła nosek, jednak nie na długo, ponieważ gdy tylko usłyszała kolejny dowcip z ust chłopaka od razu spojrzała na Blake'a. Wiedziała już, że zareaguje złością, a może i zaraz agresją, kto wie. Spojrzała znów na mężczyznę na drzewie. - Nie no, wiesz, teraz to już przesadziłeś. - powiedziała dość niezadowolonym tonem, krzyżując dłonie na piersiach. No ale czego ona się spodziewała po przestępcach? Przecież nie będą wszystkim znosić ambrozji i każdemu śpiewać serenad. Nie każdy był tak elastyczny jak ciasto włoskie na pizze, żeby dostosować się do aktualnej sytuacji.
Aidan Blaze
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 20:45
Traktowanie go jako ofiary, jako kogoś kto się podda całkowicie ich woli. Szukanie takich osób, czy to również nie jest przegięcie? Gdyby chcieli wszystko tak naprawdę pokojowo rozwiązać to czy przypadkiem nie stworzyliby jakiejś kolejki do łomu tak jak do mięsnego za komuny? Nie byłoby tak prościej? Dodatkowo zwrot "Ej ty". Aidan jest o dziwo bardzo dobrze wychowany, zna podstawy kultury i takie zwracanie się do drugiej osoby nie jest zbyt przyjemne. Może to stąd jego zdenerwowanie? Jest typem buntownika, nikt mu rozkazywać nie będzie. Poza tym jest niezwykle pewny siebie i za nic nie odpuści jak już się uprze. Hoho! Zapowiada się ciekawie, nieprawdaż? - Dowcipny, czy nie. Zależy od humoru i sytuacji. Praktycznie mówił sam do siebie, a może do nich? Serio, nie da rady nadążyć za tym facetem, jest chyba jednak zbyt szalony. Szczególnie, że zamiast pojednać się z każdym to już najwyraźniej wyszukuje sobie wrogów. - Aidan Blaze, a ty? Jakby nigdy nic przedstawił się. I to na serio! Nie pozostał w bezruchu, zszedł aż o jedną gałąź w dół, a potem mijając kolejne i kolejne. Będąc w bezpiecznej wysokości zeskoczył zgrabnym i niezwykle widowiskowym ruchem. Znajdował się teraz nieopodal Blake'a, całe dwa metry ich dzieliły! Trzymając ręce w kieszeni, z uśmiechem na twarzy spoglądał na niego. Przygotowany na wszystko, na walkę, na obronę. Nie mógł pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. Zdawał sobie sprawę z tego, że wystarczająco sprowokował chłopaka. - Zamiast się gorączkować i zajmować się ogniskiem to byś zebrał ekipę poszukiwawczą. Żaden z nas nie ma pojęcia co się czai w lasach. Czy uciekał od bójki tym razem? W żadnym wypadku! Cały czas przygotowany jedynie zagadnął, nie ukrywał faktów. Walił prostu z mostu, to co myślał. Czy próbował ominąć starcia z Bellamy'm? Czy naprawdę martwił się o nią? Aidan może i jest chamski, jest dupkiem, ale ma też serce. Matka jego była lekarzem, ratowała życia, on również czuje się w pewnym stopniu odpowiedzialny za wszystkich obozowiczów. W tym również zaginiona panienka mogła liczyć na jego wsparcie.
Claire Meminger
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 20:57
Claire myślała o tym o co jeszcze zapytać Harvey'a, kiedy zauważyła, że coś dzieje się niepodal pod drzewem. Stało tam dwoje chłopaków i dziewczyna: jeden z nich na pewno miał na imię Bellamy, a drugi chyba Aidan albo Nathan, nie była pewna. Dziewczyny nie znała, chyba jeszcze jej nie spotkała wcześniej. Wszyscy wyglądali jakby tłumili emocje, tylko Claire jeszcze nie wiedziała jakie. Chociaż na początku postanowiła sobie, że nie będzie się angażować w żadne kłotnie i spory to nie potrafiła spojrzeć w inną stronę i postanowiła sprawdzić, czy ta banda zaraz nie rzuci się sobie do gardeł. - Pójdę tylko sprawdzić o co chodzi. - wyjaśniła Harvey'owi i udała się pod tamto drzewo do zbiorowiska. - Wszystko dobrze? - zapytała nieco ostrzej niż zamierzała, ale już było za późno na odwrót. W najgorszym wypadku ci przestępcy wybiją jej szczękę, czy coś takiego.
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 21:20
To co sobie mały prowokator myślał, nie obchodziło totalnie Bellamy'ego. Tak samo jak nie obchodziło go to, czy jego poprzednie słowa w jakiś sposób uraziły chłopaka. Jak miał się do niego zwrócić? 'Wielmożny panie, czy zechcesz nam towarzyszyć?'? Nie. Nie byli na pikniku, a Blake nie miał zamiaru bawić się w jakieś uprzejmości, czy milusie rozmowy. Nie zależało mu na staniu się przyjacielem wszystkich. Zwłaszcza na takich zapatrzonych w siebie gogusiów, którzy to myślą, że pozjadali wszystkie rozumy. W momencie kiedy odezwał się na temat Octavii, można powiedzieć, że Bellamy przestał go słuchać, a po jego głowie krążyła tylko jedna myśl. Gdyby chłopak nie zszedł na ziemię, to zostałby ściągnięty z tego drzewa siłą. Ewentualnie jeszcze istniała opcja, w której zostaje postrzelony i sam z drzewa spada. Wszystkie te opcje były naprawdę bardzo zadowalające. Bellamy nie miał zamiaru wdawać się w żadne rozmówki. Tak samo, jak nie miał zamiaru się gówniarzowi przedstawiać. Nie będzie mu żaden dzieciak podskakiwać i myśleć, że można sobie od tak pyskować. Jak chciał sobie znaleźć kogoś do zirytowania i pośmiania się, to trafił na trochę złą osobę. Teraz Blake stał, wpatrując się w chłopaka i tylko czekając, aż znajdzie się na ziemi. Trzeba przyznać, że przynajmniej nie okazał się tchórzem i naprawdę w końcu zszedł z tego drzewa. Pewnie w innych okolicznościach, być może Bellamy by postanowił zawrzeć z nim jakąś pozytywniejszą znajomość, ale nie dzisiaj. Teraz to Aidan będzie musiał odpokutować swoje grzechy, czy może raczej swój niewyparzony język. Słysząc słowa o ekipach poszukiwawczych, uśmiechnął się, odwracając głowę w bok. Zabawny z niego był człowieczek, nie ma co! Ignorując zupełnie te słowa, jak również ignorując słowa dziewczyny, która postanowiła się niepotrzebnie wtrącać, Bellamy ruszył na Aidana. Te dwa metry były o wiele za małą odległością, żeby udało się uciec, zwłaszcza, że nie było gdzie uciekać. Dlatego też już po chwili biedny Aidan wylądował plecami na drzewie, na którym jeszcze przed chwilą siedział. - Nigdy więcej nie nie mów o mojej siostrze. A jeżeli to zrobisz, to wiedz, że Cię zastrzelę. Albo pobiję na śmierć. Oba rozwiązania mi pasują - powiedział, przyciskając przedramieniem szyję chłopaka. Taki smutek. Miało być miło, a skończyło się jak zwykle. Aidan zabij całą zabawę. Jeżeli teraz Bellamy go uderzy w mordkę, to niech wie, że to będzie tylko i wyłącznie jego wina.
Aidan Blaze
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 22:21
Tego można było się spodziewać, najwyraźniej Bellamy był tak zapatrzony w swoją młodszą siostrę, że oślepiało go to niemalże całkowicie. Żadne słowa do niego nie docierały, na to również przygotował się Aidan. Nie zapominajmy, że on również nie jest pierwszym lepszym kozaczkiem z osiedla, który w bicu ma ledwie trzydziechę. Co to, to nie! Uwzględniajmy wszelkie atuty, skoro już się zaczyna powoli bójka, a przynajmniej do tego cała sytuacja się sprowadza. Nie protestował jednak jeśli chodzi o wlecenie w jego osobę, inaczej tego nazwać nie można. Poczuł siłę Blake'a na sobie, a zaraz odczuł również dość niewygodne oparcie w postaci drzewa. Tu się wpijała mu w plecy lekko wystająca kora, tu malutka gałąź. Ugh... - Zabijaj jeśli tak bardzo chcesz. Szarmancki uśmiech, ręce momentalnie wyszły z kieszeni. Wszystko działo się gwałtownie, a Aidan wykorzystał zaślepienie przeciwnika. Emanował on złością co w pewnym stopniu przeszkadzało w ocenie sytuacji jak i odpowiednio szybkiej reakcji. Wyprowadzenie z równowagi jest kluczowym elementem szczególnie podczas starcia z kimś za pewne bardziej doświadczonym. Blaze w prawej ręce trzymał nożyk, lewą zaś szybkim a zarazem silnym ruchem delikatnie odparł od siebie Bellamy'ego umożliwiając sobie drobną przestrzeń. W tej sytuacji najprościej w świecie osunął się na bok, przerzucając dłoń z nożem do szyi czarnowłosego, lewą rękę umiejscowił zaś w odcinku lędźwiowym, przykładając przedramię. Przybliżył się do niego praktycznie całym ciałem powodując tym razem zmianę pozycji. Ai jak to na sprintera przystało był w tym niezwykle szybki i zręczny, działał odruchowo i gwałtownie. Nie trwało to długo, serio! Kilka sekund zaledwie, na tyle by ledwo mózg zdążył przetworzyć informacje i zebrać wnioski. Momentalnie uwolnił chłopa z uścisku, odskakując lekko do tyłu i chowając ostre narzędzie. Nie, nie robił nikomu krzywdy. Aa! I tak swoją drogą, również nie zwrócił uwagi na kobitkę, która próbowała najwyraźniej ich jakoś uspokoić. Jak mówiłem, odskoczył na bezpieczną odległość od razu robiąc kroki w tył. Tym razem nie na dwa metry, lecz cztery. Pozwalając sobie na ewentualną ucieczkę. - Zbieraj manatki i dwójkę ludzi, wyruszamy za dziesięć minut. Po chwili zaś zorientował się, że to brzmiało jak "rozkaz". Dodał więc jeszcze jedno, krótkie słowo. Ot by nie było, że buntownik, przeciwnik władzy sam próbuje rządzić. - Proszę... Syknął przez zęby utrzymując swoją pozycję, gotową do dalszego starcia. Cholera wie co mu odpali do łba, nieprawdaż?
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 23:00
Być może, gdyby Aidan miał kiedykolwiek rodzeństwo, to zrozumiałby reakcję Bellamy'ego. Niestety nie miał tyle szczęścia, żeby posiadać młodszą siostrę, czy też brata, więc jedyne co mu pozostawało to ignorancja. Może i reakcja była przesadzona, ale tak już było w rodzinie Blake'ów - zawsze stawali w swojej obronie, nawet jak w grę wchodziły tylko obraźliwe słowa. Zresztą tutaj chodziło o młodszą siostrę, więc Bellamy miał swoje święte prawo starszego brata, które pozwalało mu na wszystko. No i dodatkowo jak dla niego, to Aidan nie był żadnym przeciwnikiem. Dobra, może i myślał trochę trzeźwiej, ale koniec końców to Blake był tym, który trzymał pistolet. - Uważaj czego sobie życzysz - syknął. Każdy dobrze wiedział, że takie życzenia to bardzo często źle się kończyły. Być może nadszedł najwyższy czas, żeby ktoś go nauczył nie machać tak ozorem na prawo i lewo, bo w końcu jakaś krzywda mu się przez to stanie. W końcu w Setce, która znalazła się na ziemi byli też prawdziwi mordercy, którzy na pewno nie będą tak mili jak Bellamy i nie będą ostrzegać, tylko od razu zabijać. Gdyby Bellamy wiedział, że chłopak ma nóż, zachowałby się inaczej. Nie było jednak co płakać, bo mimo że teraz udało się coś Aidanowi tam zwojować, ale jego przewaga była tylko i wyłącznie spowodowana niewiedzą Blake'a. Nie spodziewał się, że chłopak postanowi się wyswobodzić. W sumie to tak naprawdę Bellamy nie miał zamiaru mu nic robić. Teraz jednak chęć mordu narodziła się w nim na nowo. Kiedy tylko znowu znalazł się w pewnej odległości wyciągnął zza pleców pistolet i wycelował w głowę chłopaka. Był naprawdę niezłym strzelcem, więc istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że gdyby pociągnął za spust, Aidan by padł martwy. Nie chciał tego, naprawdę nie chciał. Jednak jeżeli zostanie zmuszony, to pociągnie za ten cholerny spust. Słysząc słowa chłopaka roześmiał się. To było tak przezabawne, że inaczej się nie dało - A kim Ty do cholery jesteś, żeby mi rozkazywać? Nie jesteśmy na Arce i nikt nie będzie mi mówił, co mam robić - odpowiedział, wciąż celując w głowę chłopaka - Chcesz iść nocą do lasu, nie wiedząc nawet gdzie iść i nie wiedząc co Cię tam spotka i w dodatku oczekujesz, że ktoś grzecznie pobiegnie za Tobą? Coś mnie ominęło, czy samozwańczo wybrałeś się Kanclerzem Ziemi? - zapytał, unosząc brwi. - Nigdzie z Tobą nie mam zamiaru iść i już zdecydowanie nie będę słuchać Twoich rozkazów. Jesteśmy na Ziemi, a tutaj możemy robić, to co chcemy, a ktoś taki jak Ty nie będzie rozkazywał ani mi, ani nikomu innemu. Chcesz iść - idź - machnął pistoletem w stronę zarośli - Ja zostanę tutaj, z moimi ludźmi, cieszą się wolnością i brakiem zasad z Arki. Jeżeli chcesz komuś rozkazywać, to chyba będziesz musiał poszukać sobie innego towarzystwa - zakończył z uśmiechem. Być może, ale tylko 'być może', gdyby Aidan inaczej to rozegrał, to Bellamy ruszyłby z nim, ale w sytuacji kiedy chłopak zamierza wydawać rozkazy... cóż, nie ma opcji, żeby Blake pozwolił sobą dyrygować jakiemuś szczeniakowi.
Aidan Blaze
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 23:14
Sytuacja jak widać robiła się coraz bardziej napięta i agresywna. Działania Aidan'a wszystko tylko potęgowały, powodowały coraz większą złość u bruneta. Ruchy już obydwóch były gwałtowne, momentami nie były w pełni kontrolowane, wręcz odruchowe. Każdy z nich się bronił i napierał, potem znowu próbował obronić. Każdy miał swojego asa w rękawie jak się okazało. Jeden nóż, drugi o dziwo pistolet. Chłopak najwyraźniej zaszalał skoro włamał się na Exodus'a jeszcze z bronią palną. Najwyraźniej nie należał do głupich i spodziewał się, że może się przydać. Jednakże ile on tych naboi może mieć? Dodatkowych magazynków najprawdopodobniej nie ma. Pistolet ilu nabojowy? Maksymalnie mieszczący dwanaście kul, więcej raczej nie. Szacunkowo mógł stracić dwie podczas włamu na statek, to ile może mieć? Góra 10, więcej Aidan nie obstawia. Nie są to godzinne przemyślunki rzecz jasna, lecz szybka dedukcja. Tak jak było powiedziane, Ai nie miał w ręce broni, stał po prostu. Nie podniósł rąk w geście odpuszczenia, stał jakby nigdy nic przed Bellamy'm. Nie bał się go. Przeczuwał, że jeśli pociągnie za spust to co najwyżej w ramię, nogę. Skoro wcześniej zostało uznane, że nie jest głupi to na pewno nie będzie chciał tracić przydatnej osoby. Pomijając oczywiście fakt, że każdy człowiek tutaj był na wagę złota, każdy z tych przestępców miał swoje zdolności, każdy w czymś mógł się przydać. - Jeśli się nie mylę to poprosiłem, a nie zażądałem. Standardowo ten szyderczy uśmiech malujący mu się na twarzy, z nutką rozbawienia sytuacją i pewności siebie. Wszystko to dodawało mu niezwykłego, zadziornego uroku, typowego bad boy'a. Wysłuchał Blake'a i to co miał do powiedzenia. - Pomyśl trzeźwo, jeśli czwórka uzbrojonych według Ciebie nie przetrwa w lesie to co dopiero jedna, bezbronna kobieta? Nie robił sobie praktycznie nic z tego, że był na muszce. Z tego, że pistolet był wycelowany wprost w jego łepetynę. Nie! On dalej próbował słownie dojść do faceta. Wbić mu do głowy to, że ma rację, że nie powinien marnować teraz cennego czasu.
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Sro 18 Mar 2015 - 23:31
Aidan mógł sobie wszystko analizować, rozmyślać, przeliczać ile nabojów zostało w magazynku. Prawda jednak była tak, że jeżeli Bellamy będzie miał taką zachciankę to wystrzela wszystkie, żeby tylko go zastrzelić. Naprawdę obecnie miał wywalone na to, że może pistolet będzie bardziej przydatny w jakiejś innej sytuacji. Gdyby już pociągnął za spust, to by się nawet nie zawahał, ani nie mrugnął. Dlatego wszystkie przeliczenia Aidana były bezsensowne, bo nie miał pojęcia co zrobi Bellamy, ani też do czego jest zdolny. Nawet gdyby strzelił w nogę, albo rękę, to prawdopodobnie Blaze by umarł, bo nie znalazłby się nikt, kto byłby w stanie go dobrze zabandażować, bo nawet nie mieli czym. Nikt by nie wyjął kuli, jakby utknęła w ciele, ani nikt by nie przeprowadził operacji. Dlatego też jeżeli chłopak się nie bał, to był po prostu głupcem, bo tylko głupcy nie odczuwają strachu. - Poprosiłeś? - Bellamy pokręcił głową, marszcząc brwi - To bardziej brzmiało jak rozkaz, żeby ludzie się zbierali i pozwolili Ci poprowadzić się w las - odpowiedział. Dodanie 'proszę', nie oznacza, że coś automatycznie staje się prośbą. Bellamy nie miał zamiaru wykonywać nawet próśb. A ten głupkowaty bardzo chętnie zetrze z twarzy Aidana. - Uzbrojeni w co? Bo chyba przegapiłem moment, kiedy wszyscy dostawali własną broń, żeby teraz biegali po lesie nocą, niczym potomkowie Pocahontas. Chyba nie masz na myśli, tego kawałka metalu, który ma udawać nóż? - zapytał, z powątpiewaniem, bo serio czego on oczekiwał? Większość osób nie miała żadnej broni. Nikt z nich nigdy nie był w lesie. W dodatku było ciemno i jak nawet niektórzy z grupy się oddalili, to szukanie ich było jak szukanie igły w stogu siana. Nawet Bellamy nie miał pewności, że Octavia nie znajduje się w obozie, bo równie dobrze mogła siedzieć teraz koło Exodusa - Jeżeli chcesz iść, to idź, nikt nie będzie Cię zatrzymywał. Możesz też iść budować łuki, naprawdę mnie to nie obchodzi - stwierdził. Najlepiej by było, jakby chłopak po prostu mu zniknął z oczu. Wtedy niech sobie robi na co tylko ma ochotę. Byleby Bellamy nie musiał na niego patrzeć, czy też go słuchać.
Tris Maddon
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 9:45
Tris siedziała nadal obok drzewa spoglądając dookoła siebie. Atmosfera robiła się coraz bardziej napięta a szczególnie między dwoma chłopakami. Jednego znała a drugiego nie kojarzyła. Przysłuchiwała się rozmowie by się czegoś dowiedzieć. Może nie było to z jej strony ładnie ale co mogła począć. Nic innego nie miała do roboty. Wzięła z ziemi niewielki kamyczek po czym rzuciła go do ogniska. Zrobiła to kilkakrotnie. Wstała, poprawiając włosy i wiążąc je w kucyk. Oparła się jedną nogą o drzewo a drugą twardo stała na ziemi a ręce zaplotła na klatce piersiowe. Słyszała ponowne głośniejsze głosy wiedziała, że jest coraz to ciekawiej miała tylko nadzieję, że nikt z nikim się nie pozabija. Przez całą tą sytuację odechciała jej się spać a miała ochotę na jakąś rozrywkę. Mogła się wybrać sama ale nie wiedziała co mogłoby ją spotkać w lesie. Nie znała go więc odpuściła na ten moment a samej nie miała zamiaru się tam zapuszczać. Odeszła od drzewa zbliżyła się bliżej ogniska i kucnęła po czym jednak wstała. Nadal było jej chłodno więc chciała się trochę ogrzać. Spojrzała w stronę chłopaków którzy coraz to głośniej się ze sobą kłócili. Niby nikt nikomu nie rozkazywał z tego co wywnioskowała z ich rozmów ale mogła przyznać nieznajomemu chłopakowi rację do zebranie kilku osób by wyruszyć. Gdy ujrzała, że Bellamy mierzy w inną osobę lekko się zdziwiła. Nie poznała go z tej strony. Stwierdziła, że się wtrąci z ich rozmowę nie wiedziała jakie będą tego skutki ale chciała zaryzykować nic nie miała do stracenia ale poczekała jeszcze chwilę na ciąg dalszy ciekawej rozmowy. Po prostu idealnie! pomyślała. Przestała się nudzić a rozmowy ją zainteresowały mógł się do niej ktoś doczepić by tego nie robiła bo nie wypada.
Ostatnio zmieniony przez Tris Maddon dnia Czw 19 Mar 2015 - 12:07, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 11:38
Mistrz Gry uprzejmie wszystkim przypomia, że żadna z obecnych tutaj postaci nie posiada żadnej wiedzy na temat tego kto zaginął, ani w którą stronę poszedł. Jednocześnie Mistrz Gry również bardzo uprzejmie prosi, żeby nie bawić się we wróżki, czy też jakiś proroków albo jasnowidzów i nie zgadywac tego typu rzeczy, dopóki postać nie będzie naocznym (fabularnie oczywiscie) świadkiem oddalenia się innej postaci od obozu. Z góry dziękuję i życzę miłej zabawy.
John Murphy
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 12:02
Kiedy tylko usłyszał podniesiony głos Bellamiego, zwrócił się w stronę kłótni. Podszedł bliżej, zawiązał ręce na klatce piersiowej i spojrzał na drzewo na którym siedział dziwnie wyglądający, z tej perspektywy, chłopak. Spojrzał na Bellamiego, jak wyraża się o nich jako o "swoich ludziach" wymachując przy tym pistoletem. Cała ta kłótnia przypominała dwie kłócące się stare kobiety na targu na Arce, Murphy miał tylko nadzieje, że nie skończy się na samej kłótni, a chłopcy zapewnia im rozrywkę. Jednak nie zapowiadało się na to za bardzo. John zauważył, że starszy Blake nie ma opaski, no tak, przecież nie przyleciał tu jako jeden z setki. Co do robienia, co nam się podoba - dosyć cicho wykrzyknął aby przebić się przez hałas rozmów- to może wiesz jak zdjąć to gówno. - skończył unosząc łokieć z opaską do góry i zwracając głowę w strone Bella.
Laurel Mason
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 17:22
Siedziała na uboczu, plecami oparta o pień przewróconego drzewa, prawie niewidoczna w rzucanym przez niego cieniu. Nie miała zamiaru brać udziału w ogólnej radości ani zabawach przy ognisku; jedynie od czasu do czasu rzucała w kierunku drżącej, ognistej łuny pełne dezaprobaty spojrzenia, jakby to właśnie płomienie były winne jej obecnemu położeniu. Bo to nie tak miało być; miała doczekać do osiemnastki, wziąć udział w procesie, zostać uniewinniona i w świętym spokoju przeżyć resztę życia. Tymczasem zesłano ją tutaj: w sam środek niczego, w towarzystwie głośnej setki innych nastolatków, których miała ochotę udusić gołymi rękami, tym samym ścierając im raz na zawsze naiwne uśmiechy z twarzy. Ani przez moment nie wierzyła, że uda im się tu przeżyć - nie mieli zapasów wody (swoją drogą powinna jutro z rana pójść poszukać jakiegoś źródła), jedzenia, ani umiejętności, które pomogłyby im je zdobyć. Ubrań na zmianę. Lekarstw. Jakiegokolwiek pojęcia o aktualnej sytuacji na Ziemi. A co mieli? Kawałki bezużytecznego badziewia na nadgarstkach, wątpliwe schronienie w postaci exodusa i mgliste nadzieje na znalezienie Mount Weather. - Nadzieja ludzkości, ho, ho - mruknęła do siebie pod nosem, starannie oklejając znalezione fragmenty porwanego materiału taśmą izolacyjną, przy pomocy której od jakiegoś czasu próbowała zmontować coś na kształt plecaka. Wyglądało to niezbyt schludnie, ale solidnie, zwłaszcza kiedy pozbyła się poszarpanych fragmentów, odcinając je również własnoręcznie zrobionym nożykiem. Gdzieś zza pleców docierały do niej coraz głośniejsze zwiastuny kłótni: podniesione głosy, zawoalowane groźby, średnio udane próby załagodzenia sytuacji. Nie odwracała się jednak za siebie; była pewna, że problemy prędzej czy później znajdą ją same, nie czuła więc potrzeby, żeby specjalnie ich szukać. Zamiast tego ograniczała się do błąkającego się po ustach złośliwego uśmiechu, a głowę podniosła dopiero słysząc obok siebie jakiś ruch. Zmrużyła oczy, bardzo szybko odnajdując w półmroku sylwetkę dziewczyny, której nie kojarzyła nawet z widzenia. Nieznajoma, chyba nieświadoma jej obecności, przystanęła zaledwie metr od niej, ze wzrokiem skierowanym w stronę podniesionych głosów, jakby zastanawiała się nad ewentualną interwencją. Laurel uniosła wyżej brwi, prychając głośno pod nosem. - Na twoim miejscu zastanowiłabym się dwa razy. Wygląda mi to na pierwsze kłopoty w raju - powiedziała, nie ruszając się z miejsca i z powrotem przenosząc wzrok na niedokończony plecak.
Aidan Blaze
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 18:53
Wiadomo, Ai nie jest jasnowidzem. Pod żadnym pozorem. To prawda, dziewczyna równie dobrze mogłaby stać za którymś z drzew i się nie pokazywać, czy zostać przy Exodusie. Mogła być bardzo blisko nich, ba! Nawet słyszeć całą ich jakże twórczą dyskusję. Czy to jednak nie znaczy, że warto sprawdzić? Zaczął jej temat, bo widział jej twarz, zapamiętał. Utkwiła mu na swój sposób w pamięci, stąd też jej nie dostrzegał tutaj. Najprawdopodobniej kilkoro nastolatków już nie ma tutaj przy ognisku i może nawet nigdy nie będzie, tego nie wie nikt. Nie warto jednak się upewnić skoro już się coś zauważyło, jakieś obecne braki? Jak to mawiają, lepiej dmuchać na zimne, huh! - Taa, hulaj dusza, piekła nie ma. Odwrócił się jakby nigdy nic na pięcie i powoli stąpając szedł w obranym przez siebie kierunku. Czy Bellamy strzeli do niego? Czy coś odkrzyknie? Jego sprawa, Blaze był teraz najprostszym na świecie celem. Tylko głupiec by nie trafił do niego w tej sytuacji. Ai natomiast z chamskiego dupka najwyraźniej dostał opiekuńcze oświecenie. Przynajmniej tak to na obecną chwilę wygląda, wszak zatrzymał się przy ognisku, a tam przy marznącej Tris. Nie znał jej za cholerę, nie kojarzył kompletnie. Jednakże ściągnął z siebie skórzaną kurtkę w którą był ubrany i zawiesił jej na ramionach. Tak, miał na sobie kurteczkę, a co? Przecież nikt mu nie zabronił się ubrać tak, a nie inaczej. Stanął jeszcze na chwilę przy niej, bo czemu niby nie? Wyczekał teraz momentu, aż ktoś do niego się odezwie. Może znajdzie się taka osoba. Sam pozostawał jednak w ciszy i spokoju o dziwo. Jeśli nikt już go nie zaczepi to najprawdopodobniej sobie pójdzie w las.
Tris Maddon
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 19:14
Cała ta sytuacja była dość ciekawa ale Tris zaczęła powoli się nudzić. Nie mogła znaleźć sobie miejsca więc odeszła kilka kroków w tył od ogniska zaplatając ręce na klatce piersiowe. Jej wzrok krążył szukając nawet nie wiedząc czego lub kogoś. Czuła się trochę dziwnie lecz nie wiedziała dlaczego. Po niedługim czasie usłyszała jakieś kroki dobiegające niedaleko niej. Nie zwróciła uwagi kto to a powinna. Ujrzała dziewczynę drobnej postury nie znała jej. Mogła jej nie kojarzyć przecież nie mogła poznać się ze wszystkimi z całą setką. Miała na to jeszcze sporo czasu tak jej się zdawało. Spojrzała na nią i odwróciła wzrok. Ponowne kłótnie które dobiegały niedaleko Tris zwróciły jej uwagę lecz stwierdziła, że nie powinna się wtrącać bo nie była to jej sprawa jeśli ktoś chciała się pozabijać to był tylko i wyłącznie jego problem a nie jej. Czasami miała dość takiego czegoś jakby nie mogli spokojnie się porozumieć a nie od razu mierzyć do kogoś z broni. Ciekawe skąd ją ma? pomyślała. Nie wiedziała ale z drugiej strony nie powinna się aż tak interesować innymi. Po chwili panna Maddon spojrzała w stronę szczupłej brunetki gdy usłyszała jakiś szept tak jakby dochodzący z ust nieznajomej. Mogło jej się tylko wydawać ponieważ wiele osób tutaj rozmawiało ze sobą i nie tylko. Przemilczała to ale następnego zdania już nie. - Czy to było do mnie? zapytała się dziewczyny która stała tuż obok niej. Ponownie się zastanawiała. Nie wiedziała ile nieznajoma ma lat lecz wyglądałam na młodą dziewczynę może po prostu chciała się w jakiś tam sposób przywitać. Nikt tego nie wie a może nawet się nie dowie. Maddon schyliła się po patyk który leżał tuż koło jej nogi podniosła się i wyprostowała. Bawiła się nim by zająć czym ręce. Mogło to dość dziwnie wyglądać ale co mogła poradzić. Po niedługim czasie zauważyła jakiś cień ktoś stanął z drugiej strony była to chłopak którego wcześniej przez ułamek sekundy zauważyła. Nawet nie sądziła, że ktoś mógłby ją zauważyć. Myślała, że jednak ja to ominie i będzie miała chwilę spokoju ale się myliła. Może nawet to dobrze bo nie chciała siedzieć i być odizolowana od innych osób. Poczuła jak ktoś położył na jej ramionach kurtę przestraszyła się i odruchowo złapała go za rękę a raczej za jego nadgarstek. - Dziękuje nie wiedziała co mogłaby mu powiedzieć i podziękowała mu ale nadal trzymała go za nadgarstek.
Bellamy Blake
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 19:30
Aidan nie miał się co martwić - jeżeli Octavia naprawdę nie znajdowała nigdzie w pobliżu obozu, albo (nie daj Boże!) zgubiła się w lesie, to Bellamy ją znajdzie. W końcu była jego siostrą i nie potrzebował żadnych nadętych pacanów, którzy będą mu mówić co i kiedy ma robić. Zresztą nie miał zamiaru ryzykować życiem innych ludzi, tylko po to, bo miał taką zachciankę. Wbrew pozorom Blake nie był ostatnim draniem, który nie interesuje się niczym poza sobą. Dlatego jak pójdzie szukać Octavii to zrobi to sam, ponieważ to była tylko i wyłącznie jego odpowiedzialność. Na razie jednak nie miał pewności gdzie dziewczyna się znajduje, a wzbudzać paniki, że więcej ludzi zaginęło nie miał zamiaru. Nikt żadnych dowodów nie miał, więc zanim się nie upewnią nie ma sensu zakładać najgorszego. Nie zapominajmy, żeby byli tylko grupą nastoletnich kryminalistów, którzy wiedzieli o życiu w lesie tyle, ile przeczytali w książkach znajdujących się na Arce, czyli krótko mówiąc - nie wiedzieli nic. Nie odpowiedział nic na kolejne słowa chłopaka, bo to było zbędne. Właściwie to trochę go rozczarowało, że tak po prostu postanowił sobie odejść. Zabawa dopiero się rozkręcała, a tutaj już koniec? Słabo. Bellamy nie miał jednak zamiaru do niego strzelać, bo niby po co? Aidan dostał ostrzeżenie dopiero oberwie jak znowu poruszy temat Octavii, więc można powiedzieć, że tym samym na razie chłopak jest bezpieczny. Dlatego też schował pistolet, akurat w momencie, kiedy usłyszał głos kolejnego chłopaka. Odwrócił się w jego stronę, patrząc na bransoletkę, która wciąż znajdowała się na jego nadgarstku. - To Twój szczęśliwy dzień, przyjacielu - odpowiedział z lekkim uśmiechem i podszedł do Penny, coby mu oddała łom. Najchętniej by teraz komuś lub czemuś przywalił, a takie wyżycie się podczas rozwalania bransolet było chyba najbardziej pożyteczną formą wyżywania się. Dlatego miał nadzieję, że dziewczyna będzie miła i da mu rozwalić tą głupią i irytującą bransoletę. Następna osoba będzie jej!
Pénélope de Guise
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 19:44
Obserwowała jedynie wszystko co tu się działo, gdzieś tam w głębi kibicując Bellamy'emu by w końcu obił mu tą buzię. Coraz to kolejne słowa Aidena czy jak mu tam było coraz bardziej i bardziej ją irytowały, jednak nie dała tego po sobie poznać, opierając się o jedno z drzew i obserwując chłopców. Odprowadziła go wzrokiem, myśląc, że znów wykona jakiś głupi ruch i w końcu dostanie tą swoją wymarzoną kulkę, jednak on spokojnie dołączył do dziewczyn przy ognisku. Obserwacje przerwał jej nie kto inny jak Bellka, który podszedł po łom, co jak co, ale na widok uspokojonego chłopaka od razu zareagowała uśmiechem i oddała mu sprzęt, który ogrzała swoim ciepełkiem. W końcu w trakcie obserwacji trzymała go dość mocno przy sobie.
Laurel Mason
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 21:14
To, że w ogóle odezwała się do nieznajomej, zdziwiło ją samą, nawet jeśli jej rzucona mimochodem wypowiedź nie miała nic wspólnego z przyjacielskim zagajeniem. Na ogół nie lubiła zwracać na siebie uwagi, a tym bardziej - zawierać nowych znajomości. Ludzi postrzegała jako dodatkowy ciężar, niepotrzebny balast; na Arce, jej kontakty międzyludzkie ograniczały się więc zazwyczaj do negocjacji w trakcie wymiany towaru za towar bądź też przysługi za przysługę. Trzymała się na uboczu, szerokim łukiem omijając zwłaszcza tych, którzy próbowali w jakiś sposób być dla niej życzliwi; ci wydawali się najgroźniejsi, bo zagnieżdżali się w jakichś niepoznanych zakamarkach pamięci, budząc do życia emocje, których nie chciała do siebie dopuścić. Nie odzywała się więc, jeśli nie miała akurat takiej potrzeby, a czego mogła potrzebować od nieznajomej dziewczyny? Nie szukała kompanów; nie znajdowała się na szkolnym biwaku, a przetrwać miała zamiar sama, opuszczając grupę przy pierwszej lepszej okazji. Wzruszyła ramionami, podnosząc się z ziemi i zarzucając na ramię skończony plecak własnej roboty. - A masz jakiegoś urojonego przyjaciela, którego nie widzę? - odpowiedziała, mierząc ją wzrokiem i wskazując na pustą przestrzeń dookoła. Zauważyła niechętnie, że dziewczyna była od niej wyższa i najprawdopodobniej - nieco starsza. Zamiast jednak się wycofać, uniosła wyżej podbródek, prostując plecy i wkładając ręce do kieszeni kurtki. Otworzyła usta, najwyraźniej mając zamiar powiedzieć coś jeszcze, ale gdzieś po swojej prawej zauważyła ruch. Zmieniła więc zamiary, przenosząc spojrzenie na jego źródło i odprowadzając wzrokiem chłopaka, który wcześniej siedział na drzewie. Zerknęła w kierunku miejsca zakończonej najwyraźniej kłótni; w samą porę, żeby zauważyć mignięcie broni, znikającej pod kurtką ciemnowłosego mężczyzny. Jej brwi automatycznie powędrowały w górę, gdy w myślach robiła mentalną notatkę, by spróbować ukraść pistolet później; coś takiego mogło jej się przydać, jeśli miała zamiar przeżyć na własną rękę. Wróciła myślami do nieznajomej, która w międzyczasie zdążyła wzbogacić się o nową sztukę garderoby, należącą najwidoczniej do drzewnego chłopaka. - I tak Tarzan znalazł swoją Jane - rzuciła, przewracając oczami na widok dłoni dziewczyny, zaciśniętej na męskim nadgarstku... pozbawionym metalowej bransolety. - Jak zdjąłeś to badziewie? - zapytała, zanim zdążyła pomyśleć, co robi. Nie żeby wątpliwej estetyki biżuteria stanowiła wartość samą w sobie, ale może dałoby się ją przerobić na coś innego?
Ostatnio zmieniony przez Laurel Mason dnia Czw 26 Mar 2015 - 17:59, w całości zmieniany 1 raz
Claire Meminger
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 22:01
Po tej całej nieco zabawnej dla Claire sytuacji pod drzewem, dziewczyna postanowiła wrócić do ogniska i dokończyć rozmowę z Harvey'em, jednak nie mogła go znaleźć. Widziała natomiast tego chłopaka, z którym przed chwilą kłócił się Bellamy. Nie wyglądał on na niebiezpiecznego, ale może takie właśnie chciał stwarzać pozory. A może faktycznie był po prostu mocny tylko w gębie. Mimo tego, że wcześniej zachowywał się jak cham, Claire postanowiła dać mu szansę. Marcus też z początku zgrywał wrednego, ale z czasem zaczął być miły i czuły. No tak, Marcus. Na samo jego wspomnienie dziewczynie napływały łzy do oczu, ale wiedziała, że musi być twarda. Bo w twardym świecie twardzi wygrywają. A ten Aidan wyglądał na osobę, która wyznawała podobne zasady, co dało Claire pretekst, by się z nim zapoznać. - Wygląda na to, że od teraz jesteś wrogiem publicznym numer jeden. - zaczęła, a chłopak uśmiechnął się. Claire nie potrafiła myśleć o tym co zrobił, że znalazł się tutaj i wolała na razie o to nie pytać, ona w końcu też na razie nie chciała się zwierzać. Ale może jeśli uda jej się jakoś dobrze poprowadzić rozmowę, to jej mózg nie wyląduje na drzewie. Oby.
Aidan Blaze
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 22:31
Czy oddanie, a raczej pożyczenie swojej kurtki było czymś w rodzaju podrywu? Nie, zrobił to z czystej dobroci. Seriously! Blaze jest genialnym gościem i pomimo wielu wad potrafi być miły, uśmiechać się. Wcale nie jest wiecznie znerwicowanym dzieckiem. Stąd też szybka zmiana toku konwersacji z Bellamy'm, pełne odpuszczenie sobie sytuacji. Nie dlatego, że się go wystraszył, tylko po to by nie zaprzątać sobie tym teraz głowy. Jest za pewne o wiele ważniejszych spraw do załatwienia. I jak widać teraz stał zupełnie gdzie indziej. - Tarzan, huh... Nie były to wyraźne słowa, wymamrotał je sobie pod nosem. Ciekawie go nazwała, to musi przyznać, choć jakoś nie bardzo by mu to odpowiadało. Chyba jednak woli swoje imię. Jednak wyrwał się z zadumania nad nowym pseudonimem z powodu ucisku na jego nadgarstku. Wyswobodził swoją rękę, bo za pewne po chwili kobieta puściła kiedy zorientowała się, że nic jej nie grozi. Wtedy zadano mu pytanie na temat bransoletki. Przerzucił wzrok na nieznajomą i najprościej w świecie odpowiedział. - Ja akurat spowodowałem spięcie i spalenie się przewodów co zwolniło ucisk i praktycznie sama zeszła. Jednak tam ściągają to łomem. I wskazał swoim paluchem na Bellamy'ego który już od swojej partnerki odbierał łom. Najwyraźniej znaleźli sobie "nową ofiarę", a może raczej chętnego. Cóż, a pal ich licho, niech robią co chcą. I znowu, kolejne słowa wypowiedziane w jego stronę. Już od dawna nie zamienił tylu zdań z nikim, a co dopiero z tyloma osobami. To dla niego nowość. - Wróg, czy nie. Śmieszna sytuacja wynikła według mnie. Przysiadł sobie na ziemi. Nieopodal tych wszystkich dziewczyn, tak po prostu sobie pierdyknął dupskiem na ziemię i stwierdził, że się nie rusza. Jest tu ogień, którego w życiu nie widział. Gonił za odlatującymi iskierkami spojrzeniem, za falującym płomieniem. Odczuł te przyjemne ciepło, które daje. Choć wszystko ma też swoje minusy, odczuwał ten dym, drażniący oczy, nozdrza. Niezbyt przyjemny, a przynajmniej dla niego.
Tris Maddon
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Czw 19 Mar 2015 - 22:42
W tej dziewczynie było coś dziwnego ale Tris nie wiedziała jeszcze co. Chciała się tego dowiedzieć nawet jeśli miałaby się wypytywać. Zastanawiała się nad jej charakterem ciekawił ją i to bardzo. Nie wiadomo dlaczego miała dziwne odczucie co do niej. Z wyglądu wyglądał młodo ale mogła się mylić po kogoś wizerunku nie mogła jej ocenić. Ciekawe kim jest? pomyślała i spoglądnęła na nią. - Nie mam! ale może Ty go masz i dlatego się pytasz! odpowiedziała nieco głośniej. Tris lekko się zdenerwowała nie lubiła takiego czegoś może nie było aż tak bardzo złośliwe ale dziewczyna tak to odebrała. - Ale masz z tym jakiś problem? dopowiedziała po kilku sekundach. Panna Maddon zaczęła ponownie się denerwować a mówiła to co jej przeszło przez myśl nawet się nie zastawiając co. Gdy zauważyła, że brunetka chciała jeszcze coś powiedzieć ale się powstrzymała w tym momencie Tris spojrzała na nią z grymasem na twarzy. Ponownie spoglądnęła za siebie chłopak nadal był nic nie mówiąc a jego kurtkę nadal miała na sobie gdy tylko wyswobodził się z jej uścisku wiedziała, że był to tylko przypadek, że go złapała. Taki odruch. Było jej cieplej ale kurtkę nadał miała oczywiście mu ją odda. Ponownie jej uwadze przykuła młoda brunetka która jednak nie zapomniała języka w buzi i, że wypada odpowiadać. - Tarzan i Jane? naprawdę chyba sobie kpisz z tymi słowami! a jeśli coś Ci nie pasuje to droga wolna! odpowiedziała a w jej głosie panowała złość. Możliwe, że Maddon nie powinna się do niej w ogóle odzywać lecz było już za późno. Jak zawsze nie przemyślała swoich słów. Co za małolata! pomyślała. Starała się nią nie przejmować Tris po prostu chciała być miła i kulturalnie się przywitać lecz wyszło na to, że niektóre osoby tego nie chciały. Zamilkła przy czym jeszcze kilkakrotnie spoglądała na nieznajomą. Po chwili ponownie pojawiła się jakaś dziewczyna jej także nie znała. No i jej dobry humor się zepsuł na dodatek ktoś taki jak tamta dziewczyna. Jak na razie nic się nie odzywała ale jeśli już będzie taka potrzeba to nie będzie zważała na słowa.
Laurel Mason
Temat: Re: Polana na wschód od obozu Pią 20 Mar 2015 - 15:58
Jak na jej standardy, w okolicy robiło się stanowczo zbyt tłoczno i budowana od popołudnia pewność siebie zaczynała błyskawicznie z niej uchodzić, uciekając przez pory w skórze i rozmywając się w dymie z ogniska. Otwarte przestrzenie, szum głosów i nieznajomość terenu nie wpływały na nią najlepiej; lampki alarmowe będące częścią jej instynktu samozachowawczego (skrzywionego co najmniej w takim samym stopniu jak koślawy kręgosłup moralny) migotały wariacko, zagłuszając logiczne myślenie i pobudzając do działania odruchy obronne. Nie żeby normalnie była milutka - nigdy nie była jedną z tych uczynnych, słodkich i pomocnych - ale tym razem zamiast zwyczajowo unikać konfrontacji, wchodziła w nią coraz intensywniej, jakby zachęcona zdenerwowaniem, narastającym wyraźnie w głosie dziewczyny. - Gwarantuję ci, że twoje urojenia nie znajdują się na mojej liście palących problemów - odpowiedziała, podciągając kącik ust w udawanym rozbawieniu i ostentacyjnie wzruszając ramionami. Pojawienie się kolejnej osoby ledwie zarejestrowała, dzieląc swoją uwagę między dotychczasowych rozmówców. Uzyskawszy informację dotyczącą zdjęcia bransolety, kiwnęła jedynie głową i poprawiła paski plecaka, gotowa do udania się w innym kierunku (najlepiej wolnym od nadpobudliwych nastolatków), ale słowa dziewczyny - czy może raczej wyzierająca z nich mieszanina złości i agresji - zatrzymały ją w miejscu. Nigdy nie potrafiła odpuszczać. Od dziecka święcie przekonana, że wycofywanie się sprawiało, że wyglądała na słabą, zawsze opuszczała plac boju jako ostatnia, nawet jeśli wiązało się to z poważnymi konsekwencjami i absolutną porażką. Swoisty paradoks stanowił fakt, że mimo całej, starannie budowanej przez lata ostrożności, nie miewała wahań przed angażowaniem się w sprawy z góry przegrane, wybierając silniejszych od siebie przeciwników i brnąc w kolejne kłótnie nawet ze świadomością, że brakowało jej argumentów. Tak było też i tym razem; nie odwróciła sie na pięcie, wzruszając ramionami. Zamiast tego zrobiła krok do przodu, zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od dziewczyny i zadzierając głowę do góry, tak, że ich spojrzenia się spotkały. To było głupie i dziecinne, ale nikt nigdy nie nauczył jej, że można było inaczej. Zresztą - mimo że przeżyła w życiu więcej, niż powinno normalnie przypaść jej w udziale, wciąż była głupią szesnastolatką, patrzącą w przyszłość niedoświadczonymi oczami zdziwionego dziecka. - Wybacz, uraziłam cię jakoś? - zapytała cicho przez zaciśnięte zęby, nie spuszczając wzroku z twarzy dziewczyny.
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.