Sala dla chorych, wykorzystywana głównie do wykonywania transfuzji krwi mieszkańcom Mount Weather.
Tamsin Shay
Temat: Re: Sala szpitalna Sob 11 Kwi 2015 - 21:31
początek//
Tamsim dzisiejszego dnie miała ranną zmianę. Jak co każdy następny dzień ubrała się wyszła ze swojego pokoju i zameldowała się. Szła korytarzem aż dostanie jakiś rozkaz i na jej pech a może i szczęście miała zaprowadzić jedną osobę do sali szpitalnej. Ta osoba nie była w dobrym stanie więc musiał jej ktoś pomóc. Skierowała się do drzwi i je otworzyła na łóżkach było już kilka osób które tam leżały więc nie musieli narzekać na małą ilość osób. Ludzie w sali mieli przyłączone kabelki a raczej rureczki które przetaczały ich krew. Tamsin zawsze zastanawiała się na tym po co oni to robią. Zdawało jej się, że chcą im pomóc. Możliwe, że tak było. Pomogła lekarce położyć członka MW na łóżku po chwili została poproszona o przypilnowanie tej osoby. Musiała tam pozostać więc nie miała wyboru. Podeszła do drzwi i tam została rozglądając się po sali. Wypatrywała czegoś co mogłoby być podejrzane lecz jak na razie niczego nie zauważyła. Było spokojnie lecz od czasu do czasu chora osoba rzucała się z boku na bok a jej poparzona twarz wyglądała okropnie. Dziewczyna rozmyślała jak mogło to się wydarzyć i właśnie wtedy sobie przypomniała, że taką sytuację już kiedyś słyszała. Ktoś chciał wyjść poza mury Mount Weather. Tamsin chciałaby kiedyś móc wyjść bezpiecznie po za MW lecz nie mogła to ryzyko kosztowałoby ją śmiercią. Chciała żeby ktoś jej w tym pomógł. Wiele słyszała co tu się dzieje nawet się z tym nie zgadzała ale zawsze mogła na to popatrzeć z innej strony na korzyść tego co robią.
Elijah Bolton
Temat: Re: Sala szpitalna Sob 11 Kwi 2015 - 22:17
/początek
Eli zapisał coś na notatniku z podkładką. Siedział przy biurku, przy nikłym świetle małej lampki. Czasami dostawał fuchę, polegającą na doglądaniu leczonych osób. Wystawienie na promieniowanie nie należało do przyjemnych doznań. Sam miał okazję przez to przechodzić. Dotknął pobieżnie małego uwypuklenia pod obojczykiem. Być może ze względu na ten nieszczęsny wypadek zapragnął nieco bardziej pomagać ludziom. Niby należeli do ludzi, którzy przetrwali apokalipsę. Żyli sobie w spokojnie w Mount Weather, jednak ich organizmy nie były przystosowane do zewnętrznych warunków. Byli skazani na te ciemne korytarze i sztuczne światło. Miał nadzieję, że naukowcy razem z lekarzami zdążą wymyślić jakiś sposób na wyjście na zewnątrz. Oby stało się to jeszcze przed końcem jego życia. Chętnie popatrzyłby na chmury, odetchnął świeżym powietrzem. Teraz brzmiało to jak zwykła abstrakcja. Nawet w snach zewnętrzny świat nie wydawał się aż tak wyraźny. Wypisał jeszcze jeden wyraz w tabelkę, żeby po chwili odsunąć się od biurka. Poprawił biały fartuch, który miał na sobie. Wziął notatnik ze sobą, po czym opuścił pokój. Skierował się do sali, w której leczono osoby dotknięte promieniowaniem. Niektóre przypadki były beznadziejne. Na szczęście, większość ludzi z tego wychodziła. Wszyscy byli delikatni. Jak rozkwitające rośliny, które w każdej chwili mogą zostać zaatakowane przez mróz. Gdy przekroczył próg sali zauważył znajomą postać. Ojciec był strażnikiem, tak więc kojarzył większość osób, pracujących w podobnym charakterze. - Jak tam pacjentka? - zapytał podchodząc wolnym krokiem do łóżka. Zatrzymał się mniej więcej metr od blondynki. Posłał jej słaby uśmiech. Od kilku dni nie wysypiał się zbyt dobrze. Postanowił zrzucić to na sporządzanie wielu notatek, bądź nocne dyżury w szpitalu. Zatrzymał wzrok na dziewczynie leżącej na łóżku. Nie wyglądała zbyt dobrze. Miał za to nadzieję, że w miarę szybko wyjdzie z tego nieprzyjemnego stanu.
Tamsin Shay
Temat: Re: Sala szpitalna Sob 11 Kwi 2015 - 23:47
Dziewczyna robiła to co do niej należało. Nigdy się nie burzyła jak jej coś nie pasowało a starała się wykonywać swoją pracę tak dobrze jak tylko mogła. Podeszła do łóżka na którym leżała pacjentka wydawała się być spokojna lecz Tamsin była czujna. Kilka razy zdarzyło jej się, że było wszystko w porządku a kilka sekund później pacjent szalał jak obłąkany. Podeszła ponownie do drzwi zakładając ręce z tyłu pleców. Czekała aż coś się zdarzy albo po prostu na kolejny rozkaz a jak na razie musiała czekać na odwołanie przez przełożonego. Spojrzała w stronę drzwi które po chwili się otworzyły. Przyszedł chłopak ubrany w biały fartuch miał ze sobą prawdopodobnie notatnik. Nie mógł być lekarzem bo wydawał się być jeszcze za młody ale mogły to być tylko przypuszczenia dziewczyny. - Jak na razie wszystko jest dobrze ale nigdy nic nie wiadomo - odpowiedziała spoglądając w jego stronę. Wiedziała, że mogło się wydarzyć wszystko. Skąd mogła wiedzieć czy pacjentka nie zechce odpiąć a raczej wyrwać sobie rurki to przetaczania. Tacy ludzie mogli zrobić wszystko. Nadal był spokój a Tamsin stała tam gdzie wcześniej. - I jak Pan sądzi wyjdzie z tego? - zapytała dość cichym głosem, Może nie powinna się pytać lecz była ciekawa a możliwe, że dostanie odpowiedź na swoje pytanie. Z drugiej strony nie zapytała się o nic tajnego więc nic się nie stało. Po niedługim czasie dziewczyna zauważyła dość nietypowe ruchu pacjentki jej oddech zaczął być szybszy i była nerwowa. Może zaczęła się budzić Shay nie mogła tego wiedzieć na sto procent bo nie była lekarzem.
Elijah Bolton
Temat: Re: Sala szpitalna Pon 13 Kwi 2015 - 17:49
Kto wie, może z czasem Eli będzie mógł zastąpić jednego z lekarzy. Nawet jeśli wydawali mu się owiani tajemnicą, nie odkrywający przed innymi wszystkich swoich kart. Mount Weather rządziło się swoimi prawami. Żeby stworzyć ludziom godziwe warunki wiele razy musieli posuwać się do niezbyt przyjemnych metod. Transfuzja krwi była jednym z nich. To tak jakby wypompować z jednego człowieka życie i przelać je do innego. Nie chciał nawet myśleć nad tym, co działo się z "wykorzystanymi" Ziemianami. Być może z czasem sytuacja się zmieni. Młodzi wydawali mu się bardziej otwarci na zmiany, ewentualne przerobienie systemu funkcjonowania społeczności. Niestety, w przypadku najważniejszych kwestii potrzeba było czasu. Bolton skrobnął kilka liter na swoim notatniku. Spojrzał przelotnie na pacjentkę. Nie mógłby siedzieć tutaj zbyt długo. Wiedział, w jaki sposób osoby dotknięte promieniowaniem odzyskiwały zdrowie. Czasami nawet jemu robiło się od tego niedobrze. Nie mógłby siedzieć obojętnie ze świadomością, że podczas gdy jednego człowieka się leczy, drugi powoli umiera. Może i Ziemianie byli dzikusami, nadal należeli jednak do gatunku ludzkiego. Podobnie, jak oni sami, obywatele Mount Weather, chociaż czasami przypominali potwory, niż zdrową cywilizację. Udawali, że wszystko jest w porządku. Niestety, każdy kto tutaj przebywał musiał grać na ustalonych zasadach. - Bardzo możliwe - odezwał się, rzucając strażniczce szybkie spojrzenie. Zmarszczył brwi, gdy pacjentka zaczęła wykonywać dziwne ruchy. Od razu podszedł do urządzenia, stojącego obok łóżka. Nacisnął dwa przyciski. - Kiedyś byłem w podobnej sytuacji... nadal jakoś żyję - uśmiechnął się niewyraźnie. - Czasami zostają jakieś ślady, ale... leczenie powinno przebiegać bez większych komplikacji. Zastanawiał się, czy dziewczyna, leżąca na łóżku nie była kimś ważnym. Nie zawsze przysyłano tutaj strażników. Chyba, że to chodziło o niego. Ktoś mógł mieć wątpliwości odnośnie jego lojalności. Postanowił wykonywać swoją fuchę tak jak zwykle. - Po za tym, żaden ze mnie Pan - powiedział po chwili, podchodząc bliżej strażniczki. - Jestem Elijah Wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Wyglądała na starszą. Była zapewne jedną z bardziej doświadczonych strażników. Nigdy nie było ich zbyt wielu, zawsze do czegoś się przydawali.
Tamsin Shay
Temat: Re: Sala szpitalna Pon 13 Kwi 2015 - 23:22
W pewnym momencie Tamsin współczuła dziewczynie nie chciałaby być na jej miejscu. Zawsze się zastanawiała jakby to było wyjść na powierzchnię bez żadnej ochrony kombinezonu wtedy mogłaby wiele uczynić dobrego. Może i mieli jakiś sposób na tą ich przypadłość ale dziewczyna nie była tym zachwycona. Mogła tylko podejrzewać co za tym wszystkim się kryje jaki ich diabelski plan. Wróciła do rzeczywistości zauważyła jak chłopak coś pisze w swoim notatniku. Wydawał się być całkiem miły ale mogło jej się tylko tak wydawać. Starała się jak najmniej mówić ale oczywiście z jej charakterem to nie wypaliło. Stanęła przy łóżku pacjentki w prawej strony przyjrzała się jej dość dokładnie. Po słowach wypowiedzianych przez chłopaka spojrzała na niego przez kilka sekund. - W podobnej sytuacji? - powtórzyła pytająco oczywiście nie odpowiadając na jego pytanie. Nie było to miłe. Zastanawiała się czy mogło się jemu przydarzyć coś takiego jak tej leżącej na łóżku dziewczynie. Po chwili dodała. - Przez otwarcie śluzy zostałeś ranny w podobny sposób jak ta dziewczyna? - Nie zaliczała się do osób które musiały wszystko wiedzieć od razu ale była ciekawa. Może jakieś niedopatrzenie ze strony innych prowadzą do takich przypadłości. Zastanawiała się nad tym ale na ten moment odpuściła lecz jak ją znając jeszcze do tego wróci. Po odpowiedzi chłopaka, żeby mówić mu po imieniu spojrzała na niego posyłając mu lekki uśmiech. Gdy wyciągnął do niej rękę także podała swoje imię. - Tamsin Shay miło mi - Starała się w pracy nie zwracać do imieniu do innych lecz nie zawsze tak było. Szczerze ignorowała to nie raz. - Mam pytanie? wychodziłeś kiedyś po za mury Mount Weather? - Oczywiście nie musiał jej odpowiadać a z drugiej strony dziewczyna zaczęła być bardziej dociekliwa w niektórych sprawach.
Elijah Bolton
Temat: Re: Sala szpitalna Sob 18 Kwi 2015 - 15:30
Kiwnął odruchowo głową, jakby zapewniał Tamsin o prawdziwości swojej wypowiedzi. - Można tak powiedzieć. Dawno temu... pamiętam, że na któreś piętro wdarło się promieniowanie - rozwinął, śledząc litery na białym papierze. - Jakoś z tego wyszedłem, miałem szczęście. Uśmiechnął się blado. Mury nie były aż tak bardzo szczelne. Zdarzały się nieprzyjemne incydenty, związane ze szkodliwymi promieniami. Niby prezydent cały czas czuwał nad ich bezpieczeństwem. Mimo to, jemu również nie ufał do końca. Chyba jedną osobą, której mógłby powierzyć swoje życie była młodsza siostra. Nie była przesiąknięta ideologią mieszkańców Góry. Polityka, czy sposób, w jaki funkcjonowało ich społeczeństwo niezbyt interesowały Nadię. Może właśnie dlatego czuł się lepiej w jej towarzystwie.Czasami porównywał mieszkańców Mount Weather do porcelany. Trzeba było obchodzić się z nimi ostrożnie, inaczej po prostu umierali. Zupełnie jak jakieś limitowane wydanie człowieka, bardzo kruche, żeby z całą pewnością nazwać je człowiekiem. - Nigdy nie miałem takiej okazji - przyznał. - Ale chciałbym... o ile moje ciało nie pokryłoby się od razu oparzeniami. Pacjentka wyglądała na nieco bardziej spokojną, niż chwilę temu. Żałował, że w ogóle musieli leczyć ludzi w ten sposób. Miewał niekiedy koszmary, związane z Ziemianami, z włóczniami wycelowanymi w jego stronę. Później budził się w nocy cały mokry, z głośno bijącym sercem. Gdyby tylko mógł jakoś wydostać się po za te mury, czułby się o wiele lepiej. Nic by go nie nawiedzało. Nie musiałby krzywdzić Ziemian, aby leczyć ludzi z Mount Weather. - Wnioskuję, że ty również nie miałaś przyjemności wyjścia na zewnątrz? - posłał dziewczynie pytające spojrzenie. Wiedział, że niektórzy ludzie opuszczali ich ogromną kryptę, ubrani w specjalną odzież ochronną. To jednak nie było to samo. Nadal to wszystko wyglądało tak, jakby byli w jakiś sposób odizolowani od normalnego świata. Być może była to kara za ich postępowanie, tego nie był pewny.
Tamsin Shay
Temat: Re: Sala szpitalna Sob 18 Kwi 2015 - 16:11
Dziewczyna zastanawiała się co tak dokładnie się mu stało. Nie chciała być złośliwa i wypytywać o szczegóły jego zdarzenie. Nie było to w jej naturze jeśli ktoś nie chciał czegoś powiedzieć to po prostu starała się tej osoby nie dręczyć ponownymi pytaniami. Właśnie tak myślała i pamiętała, że było kiedyś pewne zdarzenie z promieniowaniem które się dostała na jeden z poziomów. Tamsin miała w tym czasie szczęście bo nie była na tym poziomie na którym doszło do tego zdarzenia. Miała inna zmianę ale jej kolega wtedy zginął i nie miał wiele szczęścia na ratunek ze strony innych osób. - To dobrze, że miałeś szczęście ale pamiętam ta sytuacje lecz na moje szczęście mnie wtedy na tym poziomie nie było - powiedziała i spojrzała w jego stronę. Nie było po nim widać jakiś zewnętrznych obrażeń lecz mogła po prostu ich nie zauważyć i nie chciała się dopytywać o nie. Wiedziała, że nawet małe niedopatrzenie może spowodować ogromne zagrożenie dla ich zdrowia jak i życia. Tamsin starała się reagować na najmniejsze zagrożenie nawet to było może się okazać pomyłką. Wolała być czujna. Tak myślała, że chłopak nie był za murami MW tak jak i ona. Po prostu nie mogli ale dziewczyna miała nadzieję, że kiedyś to będzie dla niej możliwe no i oczywiście dla innych osób także. Jeden jedyny raz wyszła za mury jakiś czas temu ale była w kombinezonie więc nie miała możliwości dotknąć dłońmi Ziemi. - No niestety nie ale w kombinezonie byłam tylko raz ale wolałabym bez niego - odpowiedziała. Miała wielką nadzieję, że będzie wszystko dobrze z pacjentką bo wydawała się tak bardzo spojona. - Czemu chcesz zostać lekarzem? - zapytała.
Elijah Bolton
Temat: Re: Sala szpitalna Pon 20 Kwi 2015 - 18:48
Eli nie przywykł do mówienia zbyt wielu rzeczy na swój temat. Możliwe, że było to przyzwyczajenie. Nie ufał wszystkim mieszkańcom MW. Miał małą, zaufaną grupkę, a resztę traktował raczej na dystans. Oby szybko się to zmieniło. Nie chciał ukrywać pewnych faktów na swój temat tylko dlatego, że rządowi się to nie podoba. Pokiwał głową, uśmiechając się smutno. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia, co Tamsin. Czasami blizny były bardziej widoczne. W jego przypadku nie było aż tak źle. - Zostało trochę śladów po moim leczeniu - przyznał, pociągając lewy rękaw. Odsłonił wewnętrzną część ramienia, na którym widniało kilka mniejszych blizn. - Myślałem, że wszystko się zagoi, ale... da się z tym żyć. Przynajmniej jakoś wychodzili z tych nieprzyjemnych stanów. Gdyby ich śmiertelność była wyższa, Mount Weather zamieniłaby się w jeden wielki grobowiec. I tak nigdy nie było tu zbyt kolorowo. Wszędzie tylko mury i korytarze. Czasami czuł się jak bohater powieści post apokaliptycznej, w której ludność ukrywa się w metrze. Dużo im nie brakowało. Przynajmniej mieli własny zasobnik wody, a jedzenie również udawało się skołować. - Może kiedyś to nastąpi - wzruszył ramionami. Chociaż szczerze mówiąc im dłużej na to czekał, bardziej w to wątpił. Nie da się podejść zbyt blisko słońca, bo można spłonąć. Podobnie było z nimi i ze światem zewnętrznym. Aż mu się mitologia przypominała. - Chciałem pomagać ludziom - odpowiedział, chowając długopis do kieszeni fartucha. - Po za tym, nie jestem jeszcze pełnoprawnym lekarzem. Chciałbym nim zostać... na razie robię za pomocnika, coś w rodzaju pielęgniarza. A jak z tobą? Zatrzymał przez chwilę wzrok na postaci strażniczki. Wydawała się odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.
Tamsin Shay
Temat: Re: Sala szpitalna Wto 21 Kwi 2015 - 9:50
Było tak spokojnie jak nigdy dotąd. Tamsin sądziła, że pierwszy raz w życiu w swojej pracy nie będzie musiała się z kimś kłócić. Pacjentka prawdopodobnie dochodziła do zdrowia ale mogły to być tylko pozory. Shay była osobą rozmowną a czasami nawet aż za bardzo. Potrafiła coś powiedzieć a później dopiero zastanowiła się, że mogła to inaczej ująć. - Szczerzę jeśli byś mi nie powiedział to nawet bym nie zauważyła, że miałeś styczność z promieniowaniem - odpowiedziała. Gdy odsłonił swoją rękę ujrzała kilka blizn na niej. Gdyby ich jej nie pokazał to na pewno by o nich nie wiedziała. Musiał mieć wtedy pecha, że bym akurat w tym miejscu w czasie napromieniowania poziomu. Wiele osób także nie miało szczęście tak jak Tamsin. - Nic nie możemy na to poradzić ale moim zdaniem źle nie wyglądają i nie są zbytnio widoczne - słowa skierowała w stronę chłopaka. Spojrzała po chwili na pacjentkę była tak spokojna jak nigdy wcześniej. Jej twarz i ręce nie wyglądała za dobrze ale miała nadzieję, że tylko przeżyje. Tamsin czasem miała takie dni, że chciała iść i uciec z Mount Weather ale wiedziała, że nie miałaby szans na przeżycie chociaż kilku minut po za murami. Jedynym sprawdzonym sposobem było wyjście w kombinezonie ale to także mogło się przydać jedynie na kilka godzin. Usłyszała słowa chłopaka po czym spojrzała na niego i się uśmiechnęła. - Jeśli chcesz możemy się kiedyś wybrać na zewnątrz wymyślę jakiś powód - powiedziała do niego. Po tych słowach wiedziała, że nie będzie jej łatwo coś wykombinować by samej wyjść na powierzchnię by nie mieć problemów. Musiała wymyślić jakiś plan. Tamsin zawsze się zastanawiała dlaczego ludzie chcą zostać lekarzami. Dziewczyna nigdy nie przepadała za rozlaną dużą ilością krwi. Czasami nawet robiło jej się słabo ale to w paskudnych przypadkach. Może bycie lekarzem było dobre bo mogli pomagać ludziom takim jak pacjentka którą przyprowadziła. Gdyby nie oni na pewno już byłaby martwa. W ostatnim czasie i było dużo zgonów nawet z przyczyn naturalnych. Liczba ludzi w Mount Weather zmniejszyła się o kilkanaście osób. - Ale jeśli nie jesteś pełnoprawnym lekarzem to i tak pomagasz chorym którzy tego potrzebują a może coś wymyślisz i będziesz mógł spokojnie wyjść po za mury Mount Weather? - po tym słowach spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Resztę zdania było dość nietypowe z jej ust. Może nie powinna coś takiego mówić lecz w tym momencie byli sami w sali więc nie powinna się martwić. Oczywiście oprócz ich dwójki była jeszcze ich nieszczęsna pacjentka która prawdopodobnie nie wiele słyszała bo była nieprzytomna. - Przyznam, że prawie od samego początku chciałam być strażniczką by utrzymywać porządek z ludźmi w Mount Weather ale nie zawsze tak było i mogę przyznać, że jest wiele przywilejów z tym związane - odpowiedziała. Nie mogła mu powiedzieć całkowitej prawdy bo miałaby problemu albo ktoś uznałby ją za nierozważną osobę i straciła by posadę a przy czym wszystko co osiągnęła i to co już wiedziała. I tak było to za mało informacji które wiedziała.
Elijah Bolton
Temat: Re: Sala szpitalna Czw 23 Kwi 2015 - 20:20
Bolton również nie należał do ludzi kłótliwych, szukających jedynie pretekstu, do wywołania awantury. Był z natury spokojnym chłopakiem, tego samego wymagało się poniekąd od kandydatów na lekarzy. Cierpliwość również była jedną z jego zalet. Tamsin nie musiała więc obawiać się o jego zachowanie, czy reakcję na pewne tematy. - To dobrze - uznał, zatrzymując wzrok na nieprzytomnej pacjentce. - Przynajmniej nie odstaję zbytnio od reszty mieszkańców. Uśmiechnął się niepewnie. Gdyby skończył z blizną, zasłaniającą pół twarzy, większość ludności mogłaby go mijać szerokim łukiem. Wiadomo, promieniowanie robiło swoje, ale nie każdy przywyknął do oglądania trwałych zmian, wynikających ze styczności z niebezpiecznymi pierwiastkami. Spojrzał na Tamsin ponownie, słysząc kolejne zdanie wypowiedziane przez strażniczkę. Nie miał pojęcia, czy wszystkie wyjścia są legalne. Zapewne nie. Miał ojca strażnika, ale utrzymywał z nim raczej sporadyczny kontakt. Wiele od niego wymagał i nie zawsze udawało im się dojść do porozumienia. Taka już kolejność rzeczy. Niektórzy w dosyć osobliwy sposób ukazują swoją rodzicielską troskę. - Byłoby fajnie - uznał, przekonany co do tego pomysłu. Czasami warto zaryzykować. Po za tym, skoro Tamsin była strażniczką, to miała więcej szans na zorganizowanie nawet krótkiego wypadu. Zwiedzanie świata zewnętrznego w kombinezonie to nie to samo, co bez niego, ale niestety, nie mieli wyjścia. Do widoku krwi można było przywyknąć. Podobnie, jak matka musiała przywyknąć do płaczu dziecka nad ranem. Po za tym, w jego przypadku nie było aż tak źle. Początki za to z zasady bywają ciężkie, tak to już jest. Później można się przyzwyczaić niemal do wszystkiego. - Jeśli założymy, że jestem dostatecznie inteligentny, to być może - zaśmiał się wesoło. Cóż, nigdy nie miał się za kogoś wybitnego w dziedzinie medycyny. Robił to, co lubił, czasami grzebał w papierach, starał się ratować ludzi w najbardziej humanitarny sposób. Jedyne, co go bolało, to wykorzystywanie Ziemian. Tego jednak nie da się zmienić. Przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. - Mój ojciec też jest strażnikiem - oznajmił. - Może nawet go znasz. Nie rozmawiał z nim o pracy, właściwie to mijali się w domu, chyba, że tata czegoś potrzebował. Wtedy trzeba było wykorzystać jego pomoc, aniżeli siostrę. Nadia wolała spędzać czas w towarzystwie mamy, albo swoich przyjaciółek.
Tamsin Shay
Temat: Re: Sala szpitalna Pią 24 Kwi 2015 - 10:16
Każdy w swoim życiu jest wystawiany na jakieś życiowe próby. Większość osób w Mount Weather mogła sobie z różnymi sprawami nie radzić ale Tamsin nie należała do tych osób. Na pierwszy rzut oka także odebrała takie wrażenia ze strony chłopak. Wydawał się być całkiem opanowany i nie radzącym sobie dobrze w różnych sytuacjach. - Moim zdaniem każda nawet niewielka blizna ma w sobie jakiś urok - odpowiedziała. Sądziła, że takie ślady mają w sobie urok ale z drugiej strony nie zawsze tak bywa. Bardziej widoczne blizny tak jak niektórzy mają nie powinni się tym przejmować. Ludzie nie powinni zwracać uwagi na wizerunek drugiej osoby lecz to co mają w sobie o charakter. Nie powinno się pochopnie oceniać ludzi z powodu jakiegoś znamienia lub blizny którą mają na swoim ciele. Wiele osób jest dobrymi ludźmi którzy nie są idealni ale życia ciesząc się ze swojego życia. - Może znajdziesz coś i będziesz mógł wyjść bez ochronnego kombinezonu - powiedziała uśmiechając się do niego. Może nastąpi taki dzień, że będzie możliwość bez żadnych oporów wyjść poza mury Mount Weather nie martwiąc się, że można zginąć. Nie wierzyła, że większość ludzi nie sądzi tak jak i ona. Jest realistką więc wątpi, że kiedyś to nastąpi. Eksperymenty które odbywają się w laboratoriach nie zawsze ją zachwycały lecz sądziła, że to robią dla dobra ludzkości. - Każdy ma inne zdolności i sądzę, że będziesz dobrym lekarzem - odpowiedziała. Może będzie osobą o dobrym sercu który będzie chciał pomóc ludziom za wszelką cenę. Wiele takich lekarzy mogłoby się przydać w Mount Weather. Po wypowiedzi Elijah'a zastanowiła się. - Możliwe, że go znam ale nie jestem pewna lecz staram się trzymać dobre kontakty z osobami które także zajmują się tym co ja - skierowała słowa do chłopaka. Zastanawiała się czy zna jego ojca ale jakoś nie mogła sobie jego przypomnieć. Tamsin ma dobrą pamięć co do twarzy które poznała lecz teraz tak nie było. - Twój tata jest strażnikiem takim jak ja czy raczej wyżej postawionym - dopowiedziała po chwili zastanowienia. Musiała coś jeszcze dopowiedzieć bo nie chciała wyjść na osobę która omija jakiś temat i go po prostu unikając. Zastanawiała się czy Elijah ma jakieś rodzeństwo? Może miał liczną rodzinę lecz tego nie wiedziała na sto procent. - Masz jakieś rodzeństwo? - zapytała. Może na pierwszym spotkaniu nie powinna się tak od razu pytać o jego rodzinę ale tak jakoś wyszło. Chciała po prostu wiedzieć z kim rozmawia. Właśnie w tym momencie uświadomiła sobie, że nie zna aż tak dobrze ludzi z którymi przebywa z którymi widzi się na każdym kroku.
Elijah Bolton
Temat: Re: Sala szpitalna Czw 30 Kwi 2015 - 0:28
Cóż, mieszkańcy góry Weather musieli przywyknąć do akceptowania zła koniecznego. Sam fakt, że się rodzili i musieli w jakiś sposób sobie radzić, działał na szkodę innych. Zupełnie jakby jeden z gorszych scenariuszy wszedł w życie po wojnie nuklearnej. Nic nie mogli z tym zrobić, to było chyba najgorsze. - Da się do tego przywyknąć. Do tych awarii z promieniowaniem również... szkoda tylko, że w ogóle do nich dochodzi. Spuścił przez chwilę głowę. Wszyscy przypominali tutaj różę hodowaną pod kloszem, żeby zewnętrze czynniki jej nie niszczyły. Zupełnie jakby życie na powierzchni nie było im pisane. Smutny los, ale dobrze byłoby dążyć do jego zmiany. Bez wywoływania nieprzyjemnych sytuacji. Czy było to możliwe - czas pokaże. - Chyba każdy z nas marzy o tym, żeby wyjść z tego wielkiego bunkru bez konieczności zakładania kombinezonów - mruknął. Oglądanie świata przez plastikowe szybki wcale nie było aż tak ekscytujące. Eksperymenty rzeczywiście mogły coś wskórać, mimo to nie podobały mu się. Wśród nich nadal roztaczano aurę tajemniczości. Nie wszyscy mieli dostęp do informacji. Zupełnie jakby był to tajny projekt rządowy, który może być również niebezpieczny. Eli dałby sobie rękę uciąć, że tak właśnie było. Część osób zamieszkujących górę mogłaby się posunąć do najbardziej nieetycznych czynów, aby sprowadzić ich z powrotem na powierzchnię. Nadal byliby tam obcymi, ale może daliby radę tworzyć coś nowego. - Dziękuję - uśmiechnął się do strażniczki. Cenił sobie komplementy, szczególnie gdy były one szczere. Przydałby się tutaj jeden lekarz więcej, ceniący sobie prawo moralne. Nie zdecydował się wypowiedzieć tego na głos. Mógłby mieć później kłopoty. Zależało mu na pracy w charakterze lekarza, a przez niektóre poglądy mógłby zostać pozbawiony szansy dostania swojej upragnionej posady. Czasami po prostu lepiej było trochę pomilczeć. A Elijahowi wychodziło to całkiem dobrze. - Nie jest zbyt rozmowny - dorzucił odnośnie ojca, uśmiechając się delikatnie. - Nie utrzymuje jakiejś wysokiej posady... często kręci się gdzieś na wyższych poziomach. Zdarzało mu się spotykać rodzica na korytarzach, ale nie zamieniał z nim zbyt wielu słów. Jakieś drobnostki odnośnie siostry, obiadu i mamy, to wszystko. - Młodszą siostrę, Nadię - odpowiedział, uśmiechając się na wzmiankę o siostrze. Była osobą najbardziej mu bliską. - Niedługo skończy siedem lat - dodał, zatrzymując wzrok na maszynie, do której podłączona była pacjentka. - A jak z tobą? Jakiś brat, siostra?
Tamsin Shay
Temat: Re: Sala szpitalna Sob 2 Maj 2015 - 12:25
Czasami bywało tak, że życie w Mount Weather nie było łatwe nawet dla Tamsin. Cała ta monotonia w jej życiu sprawiała, że nie miała nastroju w swoim życiu. Ludzie rodzili się a później umierali tak było od samego początku z przyczyn naturalnych jak i z nieuwagi drugiej osoby lub minusów życia w MW. - Też jestem tego samego zdania co ty - odpowiedziała. Starała sobie radzić w życiu jak tylko mogła nie zważając co mówią inni. Wiele razy wyobrażała sobie jakby to było wyjść na powierzchnię i poczuć świeże powietrze i zapach trawy. Wiele słyszała jak jest poza murami ale chciała przekonać się na własnej skórze lecz byłoby to dla niej śmiertelne. Na słowa podziękowania ze strony Elijah'a jedynie co uśmiechnęła się do niego. Ponownie Tamsin zastanawiała się czy zna ojca chłopaka ale jakoś nie mogła sobie go przypomnieć. Powinna go znać ale nie chciała się przyznać do tego, że nie skojarzyła go wolała zostawić to dla siebie. Zastanawiała się czy mają ze sobą dobry kontakt w końcu był jego rodzicem albo nie była to sprawa panny Shay bo z rodziną powinno się mieć w miarę dobry kontakt. - Każdy ma inny charakter niektórzy są mniej lub bardziej rozmowni i czasami taka osoba która mniej mówi lepiej na tym wychodzi - skierowała słowa do chłopaka. Może miała rację ale nie była aż tego taka pewna bo nie raz dziewczyna wychodziła źle na tym co mówiła do innych wtrącając się w jakąś rozmowę w której nie powinna się udzielać ale z drugiej strony każdy miał prawo do swobodnej wypowiedzi. Na pytanie chłopaka zaniemówiła bo nie miała aż tak ciekawego życia osobistego nie było wiele do mówienia z jej strony ale pasowało odpowiedzieć na jego pytanie z nie unikać rozmowy z nim. - No cóż jestem jedynaczką moja mama zmarła jak się urodziłam a ojca ostatnio widziałam jakiś czas temu nie wiem gdzie się znajduje starałam się dowiedzieć ale nic to nie dało - powiedziała. Nie miała od swojego ojca już od jakiegoś czasu żadnej wiadomości nic się nie odzywała do niej. Miała nadzieję, że wysłali go gdzieś i wróci ale nie wiedziała czy jest to prawda i czy go jeszcze zobaczy. Nie było z nim dobrze nie radził sobie z życiem ale Tamsin nie wnikała w to co się z nim dzieje. Powoli zmiana Shay się kończyła wiedziała, że będzie musiała iść z sali by ktoś inny mógł wykonywać obowiązek który ona miała. Widziała, że pacjentka powinna dojść do zdrowia pomimo wielu obrażeń które miała. Czekała na odwołanie swojej zmiany która już się kończyła chwilę później drzwi od sali się otworzyły i przyszedł jej zmiennik. - Właśnie kończę swoją zmianę więc musimy się rozstać ale może się jeszcze spotkamy - skierowała słowa w stronę chłopaka. Odczekała jeszcze chwilę i wyszła posyłając uśmiech w jego stronę. Tamsin spędziła miłe chwile przy rozmowie z Elijah'em.
Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.