Kiedy Cornelia została przyprowadzona do bazy wojskowej, o której mówił Kanclerz, poczuła jakby wielki ciężar spadł z jej klatki wojskowej. Była bezpieczna, szaleniec z bronią jej nie zagrażał, a ona znalazła się w miejscu do którego przecież i tak miała się udać. Co prawda sam fakt, że na Ziemi ktoś jednak przeżył i miewał się całkiem dobrze, był dla niej wielkim szokiem, lecz zaraz po zaskoczeniu nadeszła ulga. Życie w tej nowej rzeczywistości wraz z resztą Setki, gdzie nie ma żadnego dorosłego i nie ma w pobliżu nikogo, kto mógłby się nimi zająć, niezbyt się jej podobał. Cornelia nie należała do osób, które lubią latać samopas i robić to, na co im przyjdzie ochota. Właściwie to sama się tak zachowała oddalając się od grupy na samym początku, jednak teraz wchodziło na to, że podjęła właściwą decyzję.
Podczas drogi do Mount Weather dziewczyna nie odezwała się ani słowem. Dopiero kiedy znalazła się we wnętrzu góry, odetchnęła z ulgą. Wszyscy byli dla niej tak bardzo mili i nawet nie przerażało jej to, że są ubrani w specjalne kombinezony. W ogóle nie rozumiała dlaczego chodzą w czymś takim i traktują ją, jakby była czymś zarażona, lecz niezbyt sobie zaprzątała głowę myśleniem o tym. Została wprowadzona do pokoju, który może i był przytłaczająco biały, jednak Cornelii wydawał się naprawdę przytulny. Miękkie łóżko, kanapa, obrazy na ścianach - po smutnych kwaterach na Arce to była naprawdę miła odmiana. Przed wejściem do pokoju została poddana dziwnej kwarantannie i otrzymała nowe ubrania, więc kiedy w końcu usiadła na łóżku, przejeżdżając ręką po materiale, który się na nim znajdował, była czysta i schludnie ubrania. Po chwili w pokoju pojawiła się kobieta, odziana w kombinezon. Postawiła na łóżku obok Cornelii tacę z jedzeniem, a dziewczyna, nie za bardzo zastanawiając się co robi, rzuciła się na nie, wpychając do buzi wszystko, co znajdowało się na tacy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo była głodna, a jak wiadomo głodni ludzie niezbyt zawracają sobie głowę etykietą, kiedy liczy się dla nich przede wszystkim napełnienie brzucha.
- Mamy nadzieję, że będzie Ci tutaj wygodnie. Parę najbliższych dni musisz spędzić w tym pokoju - dla własnego i naszego bezpieczeństwa. Jak już będziemy pewni, że jesteś wolna od promieniowania, wtedy przedstawimy Cię reszcie naszej społeczności. Teraz się najedz, a jak będziesz czegoś potrzebować to przyciśnij ten przycisk i ktoś się pojawi - powiedziała bardzo miła pani doktor (a tak przynajmniej wydawało się Cornelii, że kobieta jest lekarzem), uśmiechając się przy tym miło do dziewczyny. Co prawda jej uśmiech był trochę zniekształcony przez maskę, którą miała na twarzy, jednak i tak podniosło to Corni na duchu.
Może i była egoistką, ale nie chciała, żeby znalazła się tutaj reszta grupy z którą przybyła na Ziemię. Nie chciała, żeby zniszczyli wszystko, a była pewna, że gdyby tylko pojawiła się tutaj setka młodocianych kryminalistów, to na pewno ludzie nie byliby już dla niej tacy mili. Teraz była wyjątkowa i jedyna. Nigdy wcześniej się tak nie czuła, dlatego też kończąc swój posiłek postanowiła - nigdy słowem nie wspomni o tym skąd jest, ani też o tym kto z nią przybył. Jak dla niej zarówno ludzie z Arki, jak i Setka po prostu już nie istnieli.