IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

Share
 

 Teren przy Exodusie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość
John Murphy

Delinquents
John Murphy



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyNie 5 Kwi 2015 - 23:25

Murphiego nie obchodziły za bardzo zaginione osoby. Skoro były na tyle głupie żeby opuścić obóz to w tym momencie zadziałała tak zwana selekcja naturalna. Głupota nie może przetrwać za długo, tym bardziej w kontakcie z dżunglą, która wydawałą się być sprytniejsza niż przynajmniej poowa z setki. Za to tekst dotyczący jedzenia, zgodnie z przeczuciem Bellamiego, podziałał na psychikę Johna. Zatrzymał obracany w dłoni nożyk i uniósł wzrok. (Belamy wyglądał w blasku słońca tak majestatycznie, że w oczach Johna można było dostrzec tajemniczy błysk #Murphamy) Miał nadzieje, że ktoś w końcu zabierze się za ogarnięcie ludu i wiedział, że najprędzej będzie to Bell. Kiedy podnosił się z jeszcze wilgotnej od porannej rosy trawy przez jego twarz przemknął wręcz niezauważalny uśmiech a następnie stanął na przeciw Bellamiego. Jedzenie wydaje się być świetnym pomysłem- powiedział z nutą delikatnej ironii. Nie zrobił tego specjalnie, taki ton leżał w jego naturze. A co do zaginionych... czemu mamy tracić czas szukając kogoś kto z własnej woli beztrosko powędrował w las?- zakończył zdaniem, które miało być retoryczne chociaż po chwili namysłu chciałby usłyuszeć czyjąs odpowiedz
Powrót do góry Go down
Laurel Mason

Delinquents
Laurel Mason



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 6 Kwi 2015 - 2:23

Rozpoznała go od razu, mimo że w trakcie ogniska widziała go tylko przez kilka minut. Nie można było powiedzieć, że się nie wyróżniał; wyraźnie starszy od całej reszty, najwidoczniej postawił sobie za punkt honoru objęcie dowództwa nad grupą. Jeżeli chodziło o Laurel, to jedynym, co mogła powiedzieć na pewno, to to, że ją intrygował. Wśród pozostałych członków setki zdawał się budzić coś w rodzaju odruchowego szacunku, chociaż fakt, że znajdował się w posiadaniu jedynej sztuki broni w całym obozie, również mógł mieć coś z owym respektem wspólnego. Kimkolwiek był, nie potrafiła jeszcze go rozgryźć, a wrodzona natura kwestionowania wszystkiego i wszystkich, nie pozwoliła jej po prostu przejść obok tej niewiedzy obojętnie. Czy nikogo oprócz niej nie zastanawiała kwestia jego obecności na statku?
Niewiele myśląc, zsunęła się zgrabnie z gałęzi, lądując miękko na ziemi. Jeśli miałaby być szczera, to misja poszukiwawcza niewiele ją obchodziła; nigdy nie odczuwała wewnętrznej potrzeby ratowania świata, a ponieważ tłumy ją męczyły, to zniknięcie dwóch czy trzech nastolatków działało tylko na plus. Znalezienie pożywienia było za to zupełnie inną kwestią i w jej skromnej opinii - dużo bardziej naglącą. O ile exodus nie posiadał tajemnych spiżarni, których do tej pory nie odkryli, to nie mieli nie tylko pożywienia, ale również wody. Wczorajsza deszczówka nie mogła wystarczyć na długo, w manierce Laurel już było jej niewiele, a jej żołądek boleśnie przypominał jej o tym, że jej ostatni posiłek miał miejsce prawie dwadzieścia cztery godziny wcześniej.
Chcąc nie chcąc (chociaż bardziej nie chcąc) podeszła więc do przemawiającego chłopaka (mężczyzny?), uśmiechając się pod nosem i przywdziewając na twarz swoją standardową maskę pewności siebie. - Ponieważ król tak powiedział - powiedziała głośno, odpowiadając na ostatnie pytanie Johna, poprawiając paski plecaka i wykonując coś w rodzaju przerysowanego ukłonu. Prostując się, mrugnęła krótko w stronę Murphy'ego, ale po chwili spoważniała, a lekko sarkastyczny uśmiech zniknął z jej warg. Choć mogłoby się tak wydawać, jej zamiarem nie było obrażenie kogokolwiek; wrodzona złośliwość odcisnęła się jednak w jej naturze tak głęboko, że w tamtej chwili stanowiła już standardowy zestaw obronny, chroniący ją skutecznie przed ludzką sympatią. - Tak czy inaczej, jedno chyba nie przeszkadza drugiemu. Możemy poszukać jedzenia i przy okazji sprawdzić, czy ktoś nie uznał nas za smaczny posiłek - rzuciła, zatrzymując się w pewnym oddaleniu i wciskając dłonie do kieszeni. Co prawda wspólne wycieczki niespecjalnie leżały w jej zbiorze ulubionych zajęć, ale mając w perspektywie pozostanie w tym królestwie bezczynności, wolała wykorzystać okazję do rozejrzenia się po otaczającym ich terenie.


Ostatnio zmieniony przez Laurel Mason dnia Wto 7 Kwi 2015 - 18:07, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
David Cross

Delinquents
David Cross



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 6 Kwi 2015 - 11:02

Przed exodusem pojawił się jako jeden z ostatnich, choć bynajmniej nie dlatego, że tak dobrze mu się spało. W jego przypadku, noce przestały przynosić wytchnienie już dawno; to właśnie wtedy z głębokich cieni wychodziły wszystkie najgorsze koszmary, które w ciągu dnia chowały się przed światłem, na Arce - syntetycznym, na Ziemi - słonecznym. Obecne, ale pozornie niegroźne, stanowiły dla Davida coś w rodzaju stałych towarzyszy, nieodłącznego balastu, do którego obecności się przyzwyczaił, choć nigdy nie zaakceptował. Czasami przyjmowały formę wspomnień: pełnych furii oczu ojca, rozmazanej na metalowej posadzce krwi, fantomowego, rdzawego jej posmaku w ustach. Innym razem - i tych momentów obawiał się najbardziej - przychodziły w formie niechcianych myśli, naginających jego wolną wolę i namawiających go do zrobienia komuś krzywdy. Przepełniała go wtedy trudna do uwolnienia agresja, która brała się znikąd i do nikąd też ulatywała, gdy w końcu z bezsilności zaczynał biec przed siebie, jak najdalej od ludzi.
Zdawał sobie sprawę z tego, że wariował. Już samo sprowokowanie aresztowania stanowiło oznakę nie do końca zdrowych zmysłów i zaczął tego żałować w momencie, w którym jego stopy dotknęły Ziemi. Z drugiej strony - na Arce nic już go nie trzymało. Ostatnia nić łącząca go ze stacją kosmiczną została zerwana rok wcześniej, sprawiając, że całkowicie się pogubił. Był jak marionetka, przez całe życie sterowana przez lalkarza, którą nagle odcięto od podtrzymujących sznurków i kazano poruszać się samodzielnie. A nauka chodzenia, gdy miało się siedemnaście lat, nie była już taka prosta.
Przystanął w cieniu drzew, wzrokiem celowo unikając Savannah. Chociaż znalazł się wśród Setki - przynajmniej częściowo - właśnie z jej powodu, to zobaczenie jej drobnej sylwetki i przekształcenie planów w czyny okazało się znacznie trudniejsze niż w jego wyobrażeniach. Od chwili wylądowania nie odezwał się ani słowem, przez cały czas zachowując paranoiczny wręcz dystans. Nowa sytuacja i tak go przytłaczała; zmaganie się z osobistymi dramatami wydawało się w obliczu konieczności przetrwania nie na miejscu, a w przeciwieństwie do panujących dookoła, sielankowych nastrojów, David nie tryskał optymizmem. Już pierwsze godziny na Ziemi mówiły mu wyraźnie, że stały ląd nie był już taki, o jakim uczono ich w szkole. Tutaj wszystko było bardziej; bardziej intensywne, bardziej zachwycające, bardziej niebezpieczne. A oni? Stanowili setkę (bądź, jeśli wierzyć słowom Blake'a: dziewięćdziesiątkę siódemkę) dzieciaków, wyrwanych ze sterylnych warunków i rzuconych w sam środek świata, o którym nie mieli pojęcia. Nie wiedział, czym kierowała się Rada, wysyłając ich tutaj, ale dla niego mogliby ich równie dobrze wyrzucić w przestrzeń, licząc na to, że nauczą się oddychać bez powietrza.
To właśnie instynkt przetrwania, wypracowany przez miesiące szkolenia na strażnika, pchnął go do przodu, gdy przecinał fragment pustej przestrzeni przed exodusem i dołączał do coraz liczniejszej grupy osób, która zadeklarowała się wziąć udział w poszukiwaniach. Nie odezwał się, ale odnalazł wzrokiem spojrzenie najstarszego chłopaka (ich przywódcy? na chwilę obecną - na to wyglądało) i po prostu krótko skinął głową, przekazując tym milczącym gestem swoją chęć uczestnictwa.
Powrót do góry Go down
Leslie Cartwright

Delinquents
Leslie Cartwright



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 6 Kwi 2015 - 15:29

Prawda była taka, że Leslie szczególną zwolenniczką samozwańczego panowania Bellamy'ego nie była. Należała do osób, które czują potrzebę posiadania znaczącego zdania w społeczeństwie, to jednak nijak tego teraz nie zaprezentowała. Zdecydowała się chwilowo odpuścić, a gdy ten zaczął przemawiać, jedynie unieść na niego nieco znudzone spojrzenie. Zaraz potem podniosła się nawet z ziemi i otrzepała swoje spodnie. O ile zaginione osoby nie robiły na niej najmniejszego wrażenia, o tyle sama idea wędrówki jej się podobała. W końcu Leslie małym zwolennikiem tego typu rozrywek była. Zamierzała się przecież prędzej, czy później w stronę dżungli pokierować, dlatego nic przeciwko nie miała temu, by koniec końców i z poszukiwaniem jedzenia i zaginionych ludzi połączyć. Przez dłuższą chwilę zdecydowała się jedynie przyglądać się rozgrywającej się scenie. Niemalże z trudem powstrzymała się od jakiegokolwiek komentarza, by żadnych spięć na starcie nie rozpoczynać, to jednak zwyczajnie przeszkadzało jej to, że wszyscy poniekąd narzucone mają słuchanie Bellamy'ego. Zdawać by się mogło, że właśnie od tego dopiero uciekła. Tak, czy inaczej w tej kwestii zgadzała się z nim na tyle, by wszelką niechęć przełknąć i przejść te kilka kroków, by bliżej zbierającej się wokoło Blake'a grupki się znaleźć.
- Ja pójdę - zaoferowała się nieco obojętnym tonem głosu, wysuwając się jeszcze nieco do przodu. Nie obawiała się szczególnie tego, że w lasach rzeczywiście coś kryć się mogło, a nawet jeśli takie informacje by padły to i tak najpewniej nijak by jej nie poruszyły. Miała zamiar poszukać jakiegoś jedzenia, szczególnie, że stopniowo będą robili się coraz bardziej głodni, a co za tym idzie poddenerwowani. Zaginionych osób nie znała, bo i zwyczajnie ich braku nie zauważyła, ale skoro rzeczywiście tacy byli, to przecież poszukać ich mogła. Samolubna tak do końca nie była, a do ogarnięcia jakiegokolwiek tego, co tu się właściwie dzieje potrzeba im jak najwięcej ludzi. Zerknęła na Laurel jeszcze, która najwidoczniej poniekąd jej zdanie podzielała. Skrzyżowała ręce na piersi i wzrok w samozwańczym przywódcy utkwiła, oczekując jakichkolwiek instrukcji, skoro już podjął się przeprowadzenia podobnej akcji.
Powrót do góry Go down
Savannah Coleman

Jelonek Setkowicz
Savannah Coleman



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 6 Kwi 2015 - 16:51

Prawdę mówiąc jakiekolwiek zamartwianie się o osoby, które zdecydowały się odłączyć od reszty i do tej pory nie wróciły, zdecydowanie nie było na samym szczycie listy rzeczy, które zaprzątały głowę Savannah. Musiała jednak czymś się zająć. Nie mogła usiąść w miejscu i czekać bezczynnie na to, co przyjdzie. Już wystarczająco w ten sposób się nasiedziała przez ostatni rok. W celi. Wystarczająco już pozwalała losowi i innym ludziom decydować o tym, co się z nią stanie. Być może podróż w las w jej stanie nie była najlepszym pomysłem, ale była jakimś. Była sposobem na ruszenie z miejsca - mniej i bardziej dosłownym. Poza tym potrzebowała pożywienia i wody (być może najbardziej z całej Setki, zważając na jej nudności z dnia poprzedniego), a jeśli nie postara się zdobyć je sama - kto wie, może w ogóle ich nie dostanie? No i pozostawała też sprawa innych... tych, którzy zaginęli. Nieważne, jak dużo miałaby na głowie własnych problemów, nie mogła tak zupełnie zobojętnieć na to, co może ich w tym nieznanym miejscu spotkać.
Tak więc - dość szybko doszła do porozumienia sama ze sobą i zdecydowała się dołączyć do grupki tworzącej się wokół chłopaka, którego swoją drogą wcześniej tak usilnie próbowała znaleźć. Kwestię bransolety jednak pozostawiła póki co nierozwiązaną i po prostu skupiła się na sprawach o wiele bardziej naglących.
- A co z Mount Weather? - rzuciła nawet głośno propozycją, kiedy już stanęła gdzieś na tyłach tworzącej się grupki. Nie próbowała na siłę dopchać się na przód, więc zważając na jej raczej niższy od większości wzrost mogła być nie do końca widoczna przez osobę, do której swoje słowa głównie kierowała. Należała chyba do tej mniejszej części, której chwilowe przejęcie przywództwa nad grupą, którego podejmował się chłopak, wcale nie przeszkadzało. Co prawda też nie zamierzała ślepo podążać za jego decyzjami... w końcu miała nadzieję, że już na zawsze oddzieliła się od tej dawnej siebie - tej, która wszystkiemu i wszystkim się podporządkowywała (z małymi wyjątkami, ale zwykle nic nie znaczącymi). Teraz jednak mówił z sensem. Dlaczego więc mu nie pomóc? - Jeśli rzeczywiście jest tam tyle niepsującego się jedzenia, to może warto je znaleźć? - dodała, lekko wzruszając ramionami. Według niej był to lepszy sposób na zdobycie pożywienia, niż szukanie na oślep po lesie, który obecnie mógł (jak dla niej na pewno) wyglądać zupełnie inaczej, niż ten, o którym wszyscy uczyli się w szkole. Poza tym mogło to być miejsce, do którego skierowały się zaginione osoby... Nigdy nic nie wiadomo! Tak czy siak - Mount Weather mogło być dobrym punktem do rozpoczęcia poszukiwań.
Powrót do góry Go down
Bellamy Blake

Jelonek Setkowicz
Bellamy Blake



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 6 Kwi 2015 - 18:32

Ach te dzieci! Jak im się nie podobały decyzje, czy może raczej propozycje Bellamy'ego, to zawsze mogły go nie słuchać. Na razie jeszcze prosił, a nie rozkazywał, zresztą z tego co zdążył zaobserwować, to jakoś nikt za bardzo do robienia czegokolwiek się nie rwał, wręcz przeciwnie. Siedzieli i wygrzewali się w najlepsze na słoneczku, podczas gdy powinni zacząć się organizować i szukać jedzenia - nikt im go pod nos nie podsunie. Dlatego też, czy im to się podobało czy nie, to właśnie Blake wychodził tutaj z inicjatywą i, jakby jeszcze tego nie zauważyli, myślał o nich wszystkich, a nie tylko o sobie samym. Może więc należało mu dać jakiś kredyt zaufania, zamiast tak się buntować w myślach? Bellamy, słysząc słowa Murphy'ego uniósł lekko brwi do góry. Nim jednak zdążył odpowiedzieć, zrobiła to za niego mała brunetka. Wywrócił oczami, bo serio, nie kazał im iść i ginąć, proponował, żeby poszukali jedzenia. To chyba, było dobre, prawda? - Tak, przede wszystkim dlatego, bo jak tak powiedziałem - powtórzył, może nie dosłownie za dziewczyną, ale sens chyba pozostał ten sam - Ale też dlatego, że nie jesteśmy jak ludzie z Arki, którzy spisują innych na straty. Osobiście nie jestem fanem chłopca, który chciał robić łuki, ale to nie powód, żeby go zostawić na śmierć w lesie. Chcecie czy nie, jesteśmy w tym razem, więc jak sami o siebie nie będziemy dbać, to nikt tego nie zrobi - powiedział, patrząc przy tym prosto na Murphy'ego, skoro on zadał to pytanie. I to niby Bellamy jest tutaj tym złym, strasznym i rozkazującym? On tutaj dobro chce zaprowadzić i ludzi własnych szukać. - Zresztą tak jak powiedziała Twoja koleżanka, jak już i tak mamy iść w las, to nic nikomu nie zaszkodzi, jak się rozejrzy za zaginionymi - dodał. Korony im z głowy nie pospadają, jak przez parę minut zainteresują się losem kogoś innego, niż tylko ich. Może i Bellamy był egoistą, może i chciał ich trochę (tak w głębi duszy) podporządkować, ale też naprawdę nie chciał, żeby ta banda zaczęła znikać i nigdy nie wracać. - Ale nie zmuszam do niczego - wzruszył ramionami. Nikogo na siłę ciągnąć przecież nie będzie, prawda? Widząc chłopaka, którego kojarzył z widzenia z Arki (bo w końcu Bell miał epizod ze strażnikami, toteż i musiał znać ojca Davida), również kiwnął mu głową. Takie podejście lubił. Bez zbędnego marudzenia, protestowania i buntowania się. Są rzeczy, które trzeba zrobić i tyle. Nie odpowiedział nic na zaoferowanie się przez jedną z dziewczyn do pójścia, bo nie miał zamiaru ich klepać po pleckach za to, że się łaskawie zgadzają. Za to wypowiedzi kolejnej dziewczyny nie mógł już zignorować. - Powinniśmy wylądować przy Mount Weather, ale jak widać nawet tego nam Arka nie zapewniła. Bez jedzenia i wody nie ma szansy, żebyśmy tam doszli. Zresztą nawet nie mamy pewności, czy faktycznie coś tam zostało. Na stacji myśleli, że na Ziemi nie da się przetrwać, a my stoimy tutaj i ucinamy sobie tą jakże miłą pogawędkę. Jeżeli mylili się w tej kwestii, mogli i mylić się i z Mount Weather - odpowiedział. Pójście do MW może i było dobrym rozwiązaniem, ale wielogodzinny marsz nie był raczej na ich siły. Poza tym obecnie większym priorytetem Bellamy'ego było odnalezienie Octavii, a nie szukanie jakiejś przeklętej góry w której podobno mogliby coś znaleźć.
Powrót do góry Go down
http://its-maravilloso.tumblr.com/
Claire Meminger

Jelonek Setkowicz
Claire Meminger



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 6 Kwi 2015 - 19:00

Claire przewróciła oczami.
No tak, godzinne pogaduszki o poszukiwaniach, jednak nie robienie niczego w ich kierunku.
Tak, to bardzo w stylu mieszkańców Arki. Dużo obiecywać, mało robić.
Dziewczyna była już do tego przyzwyczajona, odczuwała to każdego dnia spędzonego w domu rodzinnym. Zachowywała się tak mama, tata, każda pojedyncza jednostka ludzka stąpająca po Arce. No, oczywiście były od tego drobne wyjątki, ale takich było niewiele.
- Dlaczego tracimy więc czas? Nie lepiej od razu podzielić się i zacząć szukać? - rzuciła w przestrzeń, jednak słowa te były skierowane głównie  do Bellamy'ego, bo to on wyszedł z propozycją poszukiwań i to jego siostra była jedną z zaginionych. Nie wyobrażała sobie nawet co on przeżywał w tej chwili.
Claire nigdy co prawda nie znała prawdziwej miłości, nawet tej rodzinnej, jednak była pewna, że perspektywa utraty tak bliskiej chłopakowi osoby musiała bardzo go przerażać. Współczuła mu, jednak starała się tego za bardzo nie okazywać. Bell był chyba sporo starszy od niej, a poza tym nie wyglądał na osobę lubiącą współczucie. Starał się być taki silny i władczy, co według Claire wyglądało dosyć komicznie, bo chłopak wyglądał jak treser próbujący uspokoić stado dzikich zwierząt. Ale widać było, że chce dla wszystkich jak najlepiej. Troszczył się o grupę, a to, że robił to w dosyć władczy sposób, to już inna sprawa.
- W każdym razie- powiedziała po chwili ciszy- Jeśli w końcu postanowicie wybrać się na te poszukiwania, chętnie wezmę w nich udział. Może mam dosyć... mizerną budowę, ale założę się, że mogę być przydatna.
Sama nie wiedziała czemu starała się ich przekonać, nie zależało jej w końcu na ich opinii. Jeśli będzie chciała, wybierze się na te poszukiwania.
Ale może jednak lepiej mieć po swojej stronie tych ludzi? W końcu w grupie siła.
A ona potrzebowała naprawdę dużo siły.
Powrót do góry Go down
Alyssa Fox

Delinquents
Alyssa Fox



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 6 Kwi 2015 - 22:03

Alyssa nie musiała długo czekać, aż coś zacznie się dziać. I bardzo dobrze, to zapewne nie usiedziałaby już dłużej spokojnie i sama ruszyła w las.
Po krótkim przemyśleniu, tak naprawdę nie dziwiło ją zbytnio że to właśnie osoba nie należąca do wianuszka młodocianych przestępców. Mimo że Ally jedynie wcześniej gdzieś na mignęła jego osoba tak jak około setka innych, potrafiła dostrzec że jest starszy od reszty. Nie przeszkadzało jej, że ktoś obejmuje jako takie przywództwo. W końcu dojście do porozumienia setki ludzi nie byłoby łatwym zadaniem, dlatego też wykazywanie inicjatywy do pokierowania nie było takie złe. O ile oczywiście przewodzenie nie przerodzi się w sytuacje na Arce. Alyssa nie chciała znowu spotykać się z surowym arkadyjskim prawem.
Obserwowała jak kolejne osoby zgłaszają swój udział i wiedziała że dłużej nie usiedzi. Szybkim ruchem podniosła się z ziemi i podeszła do powstającej grupki.
-Ja też się z wami zabiorę.- Powiedziała z typowym dla niej uśmiechem na twarzy. W myślach za to myślała o zaginionych osobach. Ją akurat zmartwiła ta wiadomość. Może i najprawdopodobniej ich nie znała, ale wiedza że coś mogło im się stać, sprawiało że ktoś taki jak ona nie potrafił tego zignorować. Nawet myśl że jej prawdopodobnie nikt by nie szukał nie potrafiła zmniejszyć jej wiary w innych.
Z reszta jeżeli kolejne osoby będą ginąć ich grupa wyszczupli się w szybkim tempie. Może lepiej było dowiedzieć się, co było powodem zniknięcia osób i w razie czego wiedzieć przed czym się przestrzegać.
No i sama perspektywa odkrycia nowych miejsc sprawiała że Alyssa nie mogła spokojnie ustać w miejscu. Wrodzona ciekawość kazała zajrzeć jej w każdy krzak czy obejrzeć każdą nieznaną jej roślinę czy przedmiot. Podniosła z ziemi okrągły kamień, którym zaczęła się bawić w dłoni, chcąc jakoś wyładować rozpierającą jej energię. Cała swoją postawą wykazywała entuzjazm z powodu całej tej misji, trochę jak pies cieszący się na spacer. Na jej ustach gościł uśmiech, który jednak nie dosięgał do jej oczu. W tych zaobserwować można było zmartwienie i skoncentrowanie.
Powrót do góry Go down
John Murphy

Delinquents
John Murphy



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 6 Kwi 2015 - 23:22

Wciąż patrzył chłopakowi prosto w oczy. Na słowa Laurel delikatnie uniósł kącik ust lecz po wypowiedzi Bellamiego znów przybrał kamienny wyraz twarzy. Wypowiedź chłopaka nie zaskoczyła go specjalnie nie był jednak pewien czy chłopak zgrywa bohatera, czy naprawdę chce odnaleźć ludzi. Oczywistym było, że chce odnaleźć jednego z nich, a raczej jedną. Polubił Bellamiego lecz nie okazywał tego zbytnio. Był ciekawy czy chłopak jest tak władczy i bohaterski jak świadczą o nim jego własne słowa. To był jeden z niewielu powodów dlaczego postanowił się wybrać w głąb lasu. Zjechał go delikatnie wzrokiem i znów wrócił wzrok ku jego oczom potakując lekko głową. Wzruszył ramionami i rozejrzał się, wodząc wzrokiem po reszcie.
Dobrze...- zerknął na Laurel chcąc przypomnieć sobie jakim mianem określiła Blake'a i z powrotem zwrócił się ku niemu-...królu -powiedział z już wyraźnym grymasem przypominającym uśmiech, lecz nie ten złośliwy.
-Idę z tobą - dodał, narzucając się lekko lecz nie zabrzmiało to jak rozkaz czy też przymus- Prowadź
(Wybaczcie moje krótkie wypowiedzi ale nie mam dużo czasu Sad )
Powrót do góry Go down
Pénélope de Guise

Jelonek Setkowicz
Pénélope de Guise



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyWto 7 Kwi 2015 - 16:04

Ostatnie dni były niezwykle intensywne i zmieniały dramatycznie światopogląd Penki. O ile mogła z kimś porozmawiać to nie sądziła, że wejdzie w tak bliskie relacje z chłopakami, co dało jej wiele do przemyślenia. Może nie była aż tak aspołeczna jak się jej wydawało, może po prostu potrzebowała odpowiedniego bodźca do otworzenia się przed innymi? W końcu dość szybko z zamkniętego w sobie stworzenia zamieniła się w świergoczącego kanarka, który wręcz pragnął towarzystwa. Dlatego też gdy tylko zauważyła Bellamy'ego, którego darzyła niezwykle silnym uczuciem pszyjacielskościowości podbiegła do niego delikatnie przytulając go od tyłu. Taka z niej pocieszna dziewucha!
- Mówiłam, że pomogę ci szukać Octavii. - szepnęła mu, nie wiedząc czy chce, by wiadomość o jego siostrze wypłynęła i by wiedzieli, że głównie o nią chodzi. Odsunęła się zaraz od niego o spory kawałek by mógł przemówić do ludu.
Powrót do góry Go down
Tris Maddon

Delinquents
Tris Maddon



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyWto 7 Kwi 2015 - 19:07

Tris zauważyła, że zbierało się więcej osób które chciały w jakiś tam sposób pomóc. Dziewczyna ujrzała kilka znajomych twarzy a przede wszystkim jedną z którą miała niewielki zatarg. Nie miała zamiaru się z nią w tym momencie sprzeczać bo miała co innego na głowie. Po chwili zaczęły się rozmowy Tris usłyszała, że ktoś zaginął. Kompletnie nie wiedziała kogo miałaby szukać a może po prostu ktoś chciał odejść z tego miejsca i poszukać czegoś innego. Może ten ktoś miał dość. Słyszała co chwilę jakąś propozycję oczywiście nie skierowaną do jej osoby ale do wszystkich. Mogła się przydać przecież każda osoba jest potrzebna nawet jeśli by się komuś nie chciało ruszyć z miejsca.
- Chętnie się przyłączę do poszukiwań odpowiedziała na pytania wypowiedziane z ust Bellamy'ego. Wiedziała miała nadzieję, że ktoś nie będzie miał nic przeciwko żeby także szukała zaginionych. Miała nadzieję, że nie będzie z jedną rozkapryszoną brunetką która ma zawsze coś do powiedzenia. Mogło to by się zakończyć nie tylko paskudną wymianą zdań ale czymś gorszym. Panna Maddon wiedziała, że w takim momencie nie mogła dać się sprowokować ale jeszcze wszystko było przed nią. Jeszcze stać niedaleko kogoś nie było zbrodnią.


(WYBACZCIE, ŻE TAK KRÓTKO ALE JAKOŚ OSTATNIO NIE MAM GŁOWY DO PISANIA)
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry

Mistrz Gry



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyWto 7 Kwi 2015 - 21:26

Dłuższe dyskusje były bez sensu, bo tylko się ludzie od tego głodni robili, a jak na złość nic do jedzenia nie było. Dlatego nadszedł czas, żeby się przegrupować, podzielić i ruszyć w różne kierunki. Oczywiście wszyscy powinni pamiętać o tym, żeby mniej więcej oznaczać sobie drogę, żeby nie zabłądzić, kiedy już postanowią wrócić do obozu (oby nie z pustymi rękoma). Dodatkowo każdy członek wyprawy powinien zabrać ze sobą 'coś' - czy to kawałek metalu, czy to rura z Exodusa - cokolwiek, co by się nadawało do obrony. Co prawda nikt z tutaj zebranych nawet nie podejrzewał, że nie są sami na Ziemi, ale przecież taka rura mogłaby się przydać do ogłuszenia jakiejś zwierzyny! Jak już wszyscy byli gotowi do drogi, grupy zostały podzielone i kierunki wędrówki wyznaczone!



UWAGA, UWAGA! Jeżeli chcecie już rozpocząć rozgrywkę w wyznaczonych tematach, ale nie ma którejś z postaci, która z wami jest - możecie ją spokojnie pominąć! Nieobecni dołączą wtedy jak się pojawią o ile się pojawią. Dodatkowo - jakby ktoś jeszcze chciał do nas dołączyć niech da znać i wtedy albo zostanie dodany do którejś z grup, albo zostanie stworzona jakaś dodatkowa! Bawcie się dobrze! Teren przy Exodusie - Page 3 420235509
Powrót do góry Go down
Pyxis Constantine

Delinquents
Pyxis Constantine



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyWto 7 Kwi 2015 - 21:30

// Po spotkani z Savą o świcie

Chodziła i zwiedzała ziemię, w poszukiwaniu czegoś ciekawego d roboty. Jednak gdy zauważyła dużą grupę zebraną przy Exodusie stanęła z tyłu i z założonymi rękami obserwowała zbiegowisko. Słuchała ich z uwagą i mimo, że nie chciała na ziemi słuchać się nikogo to jednak musieli zdobyć jedzenie. Arka nie umiała nawet dobrze wycelować ich statku i zamiast Mount Weather dostali zwykły las bez jedzenia, koców i wody pitnej. Nie zamierzała zginąć tutaj, tylko przez brak takich czynników. Teraz trzymali swój los we własnych rękach.
Zaginieni, nie zaginieni może po drodze ich odnajdą. Sama oddalała się od obozu i wiedziała, jak było to ryzykowne jednak ona zawsze miała trochę zbyt duże ego i pewność siebie. Czuła się za bezpiecznie i to był jej błąd, którego miała nadzieję, że w najbliższej przyszłości nie pożałuj.
- Ja pójdę - powiedziała patrząc się na zebranych z lekko zmrużonymi oczami. Nie ważne, jak niektórzy ją tutaj irytowali i pchali się do władzy, w pewnych kwestiach Blake miał rację. Musieli wreszcie coś zrobić i zadbać o sobie. Zdążyła poznać teren blisko obozu więc może nawet okaże się trochę użyteczna.
Kiedy dowiedziała się z kim ma iść ruszyła w stronę grupki a przynajmniej tych którzy stali obok.
- A więc idziemy pozwiedzać? - powiedziała lekko się uśmiechając.
Powrót do góry Go down
http://vanillen.tumblr.com/
John Murphy

Delinquents
John Murphy



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyNie 3 Maj 2015 - 16:54

//Po zbieraniu drewienka z Beleczką
Murphy utykając na nogę zranioną od noża dotarł w końcu z Bellamym na teren przy Exodusie. Przytaszczył trochę drewna i miał wielką nadzieje, że prócz już przydzielonych zadań nie będzie musiał nic robić. Dzisiejsza przygoda z Ziemianką była zdecydowanie przekroczeniem limitu rozrywki jak na jeden dzień.
Rzucił gałęzie pod siebie i zaczął zbierać większe kamienie układając je następnie w okrąg na ognisko. Miał chociaż nadzieje, że dzięki poświęceniu i wysiłkowi jaki dzisiaj wykonał uda mu się złapać jakiś większy kawałek mięsa. Kiedy kamienny krąg został ułożony Murphy spojrzał na Bellamiego z już lekkim zmęczeniem w oczach:
-Ułożysz czy ja mam się tym zająć? - zapytał wykazując wyjątkową jak na niego sympatią i chęcią pomocy.
proszę wybaczyć mi tę beznadziejną długość tekstu kompletny brak w e n y.
Powrót do góry Go down
Bellamy Blake

Jelonek Setkowicz
Bellamy Blake



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyNie 3 Maj 2015 - 22:11

Właściwie, to gdyby nie to, że Bellamy był głodny, to pewnie miałby gdzieś to całe ognisko i przygotowywanie pożywienia i po prostu poszedłby się przespać. Jednak teraz, skoro już mieli coś, co się nadawało do spożycia, to zdecydowanie lepiej było najpierw wrzucić coś na ząb, a potem odpoczywać. Dlatego też Bellamy zbierał te przeklęte gałęzie, doceniając również pomoc Murphy'ego, który to przecież mógłby mieć to wszystko w nosie, a jednak był na tyle miły, że postanowił przyłożyć swoją rękę do organizacji ogniska. Razem więc nazbierali gałęzi, a potem ruszyli w jakieś dogodniejsze miejsce, coby zrobić ognisko. Nie sposób było nie zauważyć, że chłopak trochę kuśtyka. Teoretycznie Bellamy mógłby zapytać, czy wszystko z nim w porządku, a pewnie tak nie było, jednak nie miał zamiaru tego robić. Dlaczego? Cóż, w końcu pytał jak się skończyło spotkanie Murphy'ego i spółki z Ziemianką, a skoro chłopak nie wspominał o swoich urazach, najwyraźniej nie miał zamiaru się tym z nikim dzielić. I Bellamy to rozumiał. Sam też nie chciałby, żeby ktoś go o takie rzeczy wypytywał, toteż nie miał zamiaru zachowywać się jak natręt. Rozumiał męską dumę, bo sam też ją miał.
Bellamy'ego trochę zaskoczyło, że Murphy tak od razu wziął się do pracy, ale to było zdecydowanie pozytywne zaskoczenie, które zwiastowało im naprawdę świetlaną przyszłość. Blake potrzebował kogoś, na kim będzie mógł polegać, bo skoro już sobie postanowił, że zostanie tyranem przywódcą grupy, to swoich ludzi musiał mieć, coby porządku pilnowali, kiedy on będzie zajęty. Dlatego też teraz, pogrążony w swoich myślach o przejęciu władyz najpierw nad Setką, a potem nad całym światem, trochę się zapatrzył na Murphy'ego, marszcząc przy tym lekko brwi. Przydałoby się znaleźć więcej sprzymierzeńców, żeby mogli stworzyć wspaniałą grupę. Z zamyślenia wyrwało go pytanie chłopaka.
- Zrobię to - odpowiedział, bo tyranem żadnym nie był i zdecydowanie nie chciał, żeby się biedny John tutaj zamęczył. Dodatkowo całkowitą stratą czasu byłoby gdyby ułożył ognisko, po czym by je rozwalił, słabnąc na nie. Trzeba byłoby robotę od nowa zaczynać i tylko by wszyscy byli bardziej głodni i zirytowani. - Ktoś powinien obejrzeć Ci tą nogę. Amputacja w tych warunkach nie byłaby zbyt przyjemna - powiedział, zabierając się do roboty z tym ogniskiem. Dobrze, że wciąż miał zapałki, to przynajmniej nie będzie większych problemów z rozpalaniem. Wystarczyło tylko ładnie ułożyć gałęzie i gotowe. Nic tylko łapać zdobyte mięso i ryby i jeść.
Powrót do góry Go down
http://its-maravilloso.tumblr.com/
John Murphy

Delinquents
John Murphy



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyNie 3 Maj 2015 - 23:45

Kiedy Blake zgodził się zająć układaniem ogniska John odetchnął z ulgą. Nie przyznałby się że nie ma już sił, a jego noga wcale nie pomaga ale mimo to bardzo ucieszył się, że Bellamy weźmie to na siebie.
Murphy odsunął się od wyznaczonego na ognisko miejsca i osunął się na trawę wysuwając zranioną nogę przed siebie i odchylając materiał spodni aby jeszcze raz na nią spojrzeć. Nie wyglądała najgorzej. Dzięki temu, że przemył ją nad rzeką, nie ropiała. Mimo to nie był to piękny widok. W końcu nóż wbił mu się w nogę i to dość głęboko.
Chłopak był zauroczony tym jak jego "bro" się o niego troszczy. Na słowa chłopaka John uniósł brwi i spojrzał w jego stronę. Był dość zaskoczony, że wykazał jakieś zainteresowanie jego zdrowiem. Amputacja nie jest miła chyba w żadnych okolicznościach, pomyślał i wyjął manierkę z plecaka.
-Wyliżę się z tego- rzucił w stronę Blake'a - z resztą... znasz kogoś kto chociaż trochę ogarnia jak się tym zająć?- zapytał, nie sarkastycznie lecz z czystej ciekawości. Na pewno przyjemniej by się patrzyło na trochę bardziej profesjonalnie założony "bandaż" niż na kawałek koszulki tamującej krwawienie i uśmierzającej ból. Jak tak dalej i Murphy dalej będzie poświęcał swoje ubrania to wkrótce wszyscy będą mogli oglądać jego słodki brzuszek i pępuszek nie pozostanie mu za wiele. Odkręcił manierkę i polał trochę wody na ranę.
Powrót do góry Go down
Alexander Calae

Delinquents
Alexander Calae



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 4 Maj 2015 - 21:43

//a się zbilokuję, bo mogę – po grze z Claire tutaj
(która się jeszcze nie zaczęła, ale ćś; poprzeszkadzam Wam tu trochę)

Nie, nieszczególnie podobał mu się ten cały Bellamy. Był przecież człowiekiem, który wydawał polecenia, a Alex nie przepadał za tymi, którzy sięgali garściami po władzę, kiedy tylko nadarzyła się ku temu okazja; być może w bardziej sprzyjających okolicznościach orzekłby nawet głośno, jaki ma do tego wszystkiego stosunek, ale tym razem dwa wielkie i niemal świecące neonowo powody przypominały mu, że halo-halo, ale nie może sobie pozwolić na takie wybryki czy zbytnią wylewność. Po pierwsze, nie musiał grzeszyć zbytnią inteligencją czy spostrzegawczością (a lubił o sobie myśleć, że nie należy do tabunu przedstawicieli człowieka nierozumnego), aby dostrzec, że Blake jest w posiadaniu pięknego egzemplarza broni. Po drugie – przewracający się we wszystkie strony i wydający bliżej nieokreślone dźwięki żołądek przypominał mu raz po razie, że przyszedł czas na konsumpcję jakiegoś apetycznego kawałka substancji mięsopodobnej. Dlatego też przewrócił oczami, aby dodać sobie otuchy, zsunął się z grubego konaru drzewa, na którym właśnie siedział (oraz udawał, że do czegoś się przydaje i patroluje okolicę) i z cichym tupnięciem opadł na ziemię, strzepał z kolan mieszaninę kurzu i pyłu, po czym zaczął powolnym krokiem podążać w stronę ogniska. Wizja nieodległego posiłku była jak marchewka zawieszona na kijku, za którą podążyłby na koniec tej przeklętej Ziemi, pokonał wszelakie dżungle, przepłynął wpław rzeki, wspiął się na najwyższe, ośnieżone szczyty oraz ukorzył się przed Bellamym Blakiem, przytrzymując na końcu języka kąśliwe pytania, zanim te ujrzałyby światło dziennie i wywołałyby kolejną wojnę światową.
- Pomóc? – rzucił w nieokreślonym kierunku znanym jako gdzieś-nieopodal-tego-człowieka, po czym, nie czekając na odpowiedź (jako że domyślał się, iż będzie ona twierdząca), rzucił jakąś belką na powstający stos. To wcale nie tak, że miał w tym interes i chciał po prostu dołączyć do biesiadowania, bo był nieziemsko głodny. Phi, skąd ten pomysł?
Powrót do góry Go down
Bellamy Blake

Jelonek Setkowicz
Bellamy Blake



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyPon 4 Maj 2015 - 22:56

Bellamy nie był potworem. Widział, że Murphy wygląda, jakby miał zaraz zejść z tego świata, a on sam nie chciał być tym, który przyłoży swoją dłoń do tego. Zresztą poczuł cień sympatii do chłopaka, więc musiałby być naprawdę okropnym człowiekiem, żeby takiego kulejącego i zmęczonego Johna gonić do roboty. Nie. Ludzie, którzy zaliczali się do tego wąskiego grona polubionego przez Bellamy'ego mieli taką trochę taryfę ulgową. Oczywiście do czasu aż nie zaczną podskakiwać i za bardzo kozaczyć. Wtedy może nie być już za kolorowo. Tak czy inaczej, Blake zajął się układaniem ogniska. Zbyt dużego doświadczenia nie miał, bo w przeciwieństwie do kozaków z Setki na żadnych survivalowych obozach nie był, ani nie posiadł żadnych tajemnych sztuk, takich jak budowa łuków, widzenie w ciemnościach, czy wspinaczka, ale się naprawdę starał, żeby jego ognisko było porządne i długo się paliło. Pamiętał z książek, jak mniej więcej to powinno wyglądać, chociaż pewnie królem ognisk nie zostanie ale był królem Setki, więc kolejna korona mu nie była raczej potrzebna. Układając gałęzie, trochę zignorował Murphy'ego, bo w końcu nie był jego matką, ani ojcem i w sumie to go mało obchodziło co chłopak robił. Miał tylko nadzieję, że nie wyzionie ducha, bo to by było smutne, że ledwo się poznali, a on już umarł. Mimo tego, że mogło się wydawać, że Bellamy ma naprawdę gdzieś co się z całą gromadą stanie, to jednak trochę się o nich martwił, choć nie dopuszczał tej myśli do siebie. Zapytanie o zdrowie Murphy'ego było takim po prostu odruchem bezwarunkowym. W końcu Bell nie był złym człowiekiem i na Arce nie należał do żadnej spółki zuo. Wręcz przeciwnie.
Kiedy usłyszał głos chłopaka, nawet nie odwrócił głowy w jego stronę. Skoro się odzywał to znaczyło, że żył, więc Bellamy nie miał powodu, żeby interweniować. - Clarke zna się podobno na medycynie, ale nie mam pojęcia gdzie może być. Może poszła szukać swojego niedoszłego chłopaka, żeby zamieszkać z nim w buszu i razem robić łuki - odpowiedział. W sumie to przydałoby się rozeznać, kto w czym jest dobry, żeby móc jakoś podzielić obowiązki, ale tym będzie się trzeba zająć jutro. Bellamy podniósł się, rozglądając się za czymś, z czego można byłoby stworzyć jakąś taką budowlę, dzięki której mogliby umocować świnię nad ogniem. Niestety nie dane mu było czegoś do zbudowania tego znaleźć, bo pojawiła się kolejna osoba, która to rzuciła w piękne ognisko Bellamy'ego belką. Nie, żeby był jakiś przewrażliwiony, ale trochę mało fajne było takie rzucanie w czyjąś pracę. Jeszcze na dodatek belką. Popatrzył na chłopaka z dezaprobatą. Serio, nie dosyć, że gównarzerii ściąga bransolety, szuka ich zagubionych dup, przynosi jedzenie, to nawet nie docenią jego pracy, tylko rzucają w jego ogniska belkami. Prawdziwy szczyt chamstwa.
- Rozumiem, że nie masz siły się nachylić, żeby normalnie położyć gałęzie. Czy może obawiasz się, że Ci korona z głowy spadnie, jak zrobisz coś porządnie? - zapytał, krzyżując ramiona na piersi. Nie chciał być dramą queen, ale naprawdę irytowało go, że garstka ludzi próbuje coś zrobić, po czym przychodzi jeden taki i niszczy ogniska. Dodatkowo Bellamy'emu nie podobała się postawa chłopaka. Żadnego większego powodu do tego nie miał, ale był zmęczony i głodny, więc dał sobie prawo, żeby trochę pohejtować i potemperować tych, którzy akurat mu się nie spodobają w jakiś sposób. Pewnie szybko mu to minie, ale ile może być tym miłym, wspierającym i pytającym o zdrowie?
Powrót do góry Go down
http://its-maravilloso.tumblr.com/
Robin Hawkeye

Delinquents
Robin Hawkeye



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyWto 5 Maj 2015 - 20:03

//nie wiem czy mogę dołączyć, czy nie, ale dołączam, bo słyszałam coś o imprezie huehueheueh
jak coś to mnie pogońcie czy coś to sobie pójdę, o!


Dwa dni na Ziemi, a ona dalej nie mogła nacieszyć się tą wszechobecną zielenią. Nic więc dziwnego, że zamiast spędzać czas razem z grupą, szlajała się po okolicy, dotykając niemalże każdej rośliny, wdychając nieznane zapachy, napawając się ciepłymi promieniami słońca, o którym zawsze marzyła. Dwa dni bez jedzenia, cóż z pewnością nie ona jedna ubolewała nad faktem, że kiszki grają jej marsza, stwierdziła jednak, że jest to najlepszy moment by wrócić do całej reszty. Kto wie, może zdołali coś upolować, albo znaleźli inną drogę zaspokojenia głodu. Oczywiście, że nie chciała być pasożytem i sama chętnie wybrałaby się na polowanie. Problem jednak leżał w tym, że nie bardzo wiedziała jak się do tego zabrać, z drugiej strony nie była aż tak głupia by pchać się w tą dziką puszczę bez żadnego zabezpieczenia, towarzystwa. Bez większej zwłoki wróciła do obozu, od razu kierując się w stronę największego gwaru i ludzkiego zbiorowiska. Budowali ognisko. Nie żeby rwała się do pomocy Bellamiemu, ale mimo wszystko byli grupą, tak czy nie? No tak, i skoro chciała jeść musiała dać coś od siebie, prawda? Podeszła do nich żwawo i skrzywiła się widząc scenę jaką Blake zrobił temu chłopakowi. Wywróciła oczami i zaśmiała się cicho.
- Spokojnie, - burknęła - to nie Piramida Cheopsa, - bo Robin czasem czytała o takich rzeczach i wiedziała, że Piramida Cheopsa kiedyś istniała, a co więcej nawet zapamiętała jak się nazywała - na pewno uda się naprawić to twoje arcydzieło. - skomentowała nieco rozbawionym tonem i sama wzięła się za ponowne ułożenie patyków. Nie żeby chciała podlizać się Bellamiemu, czy komukolwiek w okolicy, ale gdyby miała czekać aż głodne królewny przestaną się na siebie boczyć... pewnie nie zjadłaby przez najbliższy tydzień.
Powrót do góry Go down
John Murphy

Delinquents
John Murphy



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptyWto 5 Maj 2015 - 23:43

Murphiemu nie było śpieszno aby znaleźć Clarke która opatrzyłaby mu nogę. Nie chodziło tu nawet o to że mu się nie chciało. Skoro Bellamy nie wiedział gdzie jest księżniczka to istniało małe prawdopodobieństwo że John ją znajdzie. Do tego jak we wszystkim jego noga nie była pomocna. Postanowił więc że nie ruszy się stąd i może ktoś na ognisku przyzna się do jakiś zdolności lekarskich. Nie oczekiwał oczywiście lekarza w kitlu z apteczką w ręku ale każdy, nawet Ci przestępcy mieli jakieś umiejętności. Do jego nie zaliczały się bandaże i lekarstwa więc sam nie mógł nic wskórać. Nie odpowiedział nic Blakeowi. Naglę z nikąd podszedł do nich jakiś chłopak. John nie kojarzył go ani z poprzedniego ogniska ani z rannego spotkania w sprawie wycieczek krajoznawczych. Domyślił się więc że chłopak przesiedział cały dzień bezsensownie zachwycając się otaczającą naturą. Nie wtrącał się w jego rozmowę z Bellamym, nie miał za bardzo siły aby wypowiadać złożone zdania a co dopiero żeby wstać. Przegryzł tylko wargę w przypływie bólu i siedział wsłuchując się w rozmowę chłopaków. Wyglądało na to, że mimo jeszcze braku jedzenie i wgl ogniska ludzie już się zorientowali że będzie czym zapełnić żołądki. Gdyby wszyscy byli tak zaangażowani w szukanie jedzenia jak w pozbywanie się go to jedli by po kilka posiłków dziennie. Teraz jednak dołączyła do ich grupki kolejna osóbka. Na słowa dziewczyny John delikatnie się uśmiechnął po czym rzucił w stronę Alexandra
- Jak chcesz się przydać to znajdź jakieś leki – powiedział nawet nie myśląc o swojej wypowiedzi na serio i skrzywił się znów z bólu.- albo popisz się znajomością medycyny. – dokończył nie mniej zmęczony niż wcześniej. Upił łyk z manierki i podkurczył zdrową nogę podpierając na niej łokieć.
Powrót do góry Go down
Alexander Calae

Delinquents
Alexander Calae



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptySro 6 Maj 2015 - 0:20

Alex uniósł głowę i zerknął na Bellamy’ego dość pustym, niewyrażającym zbyt wielu emocji wzrokiem i już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy znikąd pojawiła się dziewczyna, by dorzucić swoje – niekoniecznie przez jasnowłosego pożądane – trzy grosze. W pierwszej chwili chciał kompletnie ją zignorować, no bo przecież błagam, nie był śliczną księżniczką uwięzioną na szczycie wieży, która wymagała natychmiastowej pomocy ze strony rycerza na białym, emanującym chwałą patataju. Obdarzył jednak przybyszkę krótkim spojrzeniem, po czym znów odwrócił głowę w stronę Blake’a.
- Ognisko zapłonęłoby nawet bez misternych konstrukcji – rzucił w końcu głosem, w którym, o zgrozo, dało się nawet dostrzec sympatyczną nutę; wyzbył się kompletnie w danej chwili sarkazmu i choć sam nie wiedział, dlaczego, zdecydował się na dość potulną reakcję. - Ale jeśli twierdzisz inaczej, to się dostosuję.
Byłby totalnym głupcem, gdyby nie potrafił przełknąć z goryczą własnej dumy i wycofać się do szeregu; w sytuacji, w której się znaleźli, najbardziej pożądana była jednomyślność oraz wspólne podejmowanie decyzji. Chociaż nieszczególnie pozytywnie zapatrywał się na tyranię Blake’a, do której mogło dojść dosłownie w każdej chwili, doszedł do wniosku, że aktualnie było to najsensowniejsze rozwiązanie. On sam cenił sobie indywidualizm, ale trudno powiedzieć podobnie o rozbieganej w cztery strony świata zgrai młodzieży niepotrafiącej dostosować się szybko do nowej - tak odmiennej od tego, co znali - sytuacji.
Podniósł więc belkę, którą rzucił niestarannie (chociaż zamiary od początku miał dobre) i szybko poszedł po kolejną, aby pokornie pomóc w przygotowaniach do posiłku. Podejście miał podobne do Robin; im szybciej wyzbędą się wzajemnej niechęci i zakończą te cholerne przygotowania, tym szybciej coś ciepłego zagości w jego niezadowolonym z głodu żołądku.
- Nie znam się na medycynie – przyznał szczerze, obdarzając rannego chłopaka długim spojrzeniem, które szybko zjechało na ranę - ale to trzeba jak najszybciej odkazić.
Położył na kupce kawałek drewna, który właśnie trzymał w dłoni, po czym dość bezceremonialnie podszedł do Murphy’ego.
- Mogę? – spytał, a potem, nie czekając na odpowiedź czy jakąkolwiek reakcję, przykucnął, aby przyjrzeć się ranie. Faktycznie, nie znał się za bardzo na leczeniu czy zszywaniu ran, ale z braku laku lepszych rozwiązań mógł w każdej chwili się tego nauczyć, prawda? Cholerstwo, którym oberwał ten chłopak, najpewniej było bardzo brudne, co nie pomoże zbytnio w szybkim gojeniu się rozcięcia, a Alex wiedział jedno - zakażenia to niezbyt przyjemna sprawa.
Powrót do góry Go down
Bellamy Blake

Jelonek Setkowicz
Bellamy Blake



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptySro 6 Maj 2015 - 0:57

Gdyby tylko Bellamy wiedział, gdzie znajduje się Clarke, która była jedyną chyba tak powszechnie znaną osobą mającą jakiś związek z medycyną, to na pewno by powiedział. Nawet sam by ją znalazł. Jednak, z racji tego, że większość dnia spędził w lesie, to nie miał pojęcia gdzie się dziewczyna podziewa, a nie darzył ją na tyle silną sympatią, żeby pytać o nią. Pozostawało więc mieć nadzieję, że Murphy jednak nie umrze, ani nie będą musieli mu nogi odcinać, bo... cóż, to byłoby trochę mało estetyczne i pełno krwi by się lało, co niestety przyjemnym widokiem nie było. Bellamy naprawdę miał nadzieję, że chłopak nie umrze bo razem z nim umarłoby i serce Bella, bo wydawał się na tyle ogarnięty, że można było na nim polegać. Ciężko byłoby znaleźć sobie kolejnego kompana, na krótko po śmierci tego pierwszego, prawda?
Nowi towarzysze zapomnieli chyba o jednej, bardzo ważnej kwestii - nie drażni się ludzi, którzy są głodni i którzy spędzili cały dzień latając po lesie. Super, że kiedy pojawiło się jedzenie, to nagle się pomocni stali, ale równie dobrze, mogli te dwadzieścia minut wcześniej zająć się zbieraniem drewna, czy robieniem cokolwiek innego, co dałoby jakieś wymierne korzyści im wszystkim. Nie ma się więc co dziwić, że Bellamy był zirytowany najpierw zachowaniem chłopaka, a następnie dziewczyny, która to postanowiła być tak strasznie zabawna. - Umierający kolega ostatkami sił układał te kamienie, żeby ogień z ogniska się nie rozprzestrzenił i żebyśmy nie spalili połowy lasu. Jeżeli chcesz, żeby jego wysiłki poszły na marne, to możemy narzucać drewna jakkolwiek - wzruszył ramionami. Nie, żeby uważał, że Murphy serio jest umierający, ale się chłopak postarał, więc jak on mógł ułożyć coś porządnie, to tym bardziej reszta powinna się postarać, a nie przychodzić na gotowe i jeszcze tutaj ludzi pracujących irytować.
Słysząc 'zabawne' komentarze dziewczyny wywrócił oczami. Bellamy nie odebrał jej słów, za żaden, nawet najmniejszy przejaw podlizywania się, tylko bardziej irytowania. Ona spędził ostatnie godziny wygrzewając się na słońcu, podczas gdy oni musieli łazić po jakiś przeklętych krzakach, szukając nie wiadomo czego. - Jak dobrze, że teraz wszyscy są tacy pomocni, kiedy już cała brudna robota została odwalona - mruknął tylko, bo naprawdę go to irytowało. Wszyscy chcieli jeść, ale prawie nikomu nie chciało się nic robić w tym kierunku. Cóż, teraz sobie trochę poczekają, bo pierwszeństwo mają ci, którzy jedzenie zdobyli, a Bellamy nie miał zamiaru pozwolić, żeby jego urocze koleżanki z fajnymi cyckami głodowały, mimo że przecież same jedzenia szukały. No i siostrze głodować też nie miał zamiaru pozwolić. I małym dzieciom. Tak, Bellamy nakarmi najmłodszym. Reszta niech sobie czeka na powrót pozostałych grup, które poszły w las. O ile wrócą. Tak czy inaczej, teraz to niech sami budują ognisko, Bellamy się już schylać i brudzić rączek nie będzie.
Powrót do góry Go down
http://its-maravilloso.tumblr.com/
Robin Hawkeye

Delinquents
Robin Hawkeye



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptySro 6 Maj 2015 - 1:27

Dopiero teraz zwróciła uwagę na chłopaka siedzącego koło budującego się ogniska. Mimowolnie spojrzała na krwawiącą ranę i ściągnęła brwi. Nie potrzebnie szlajała się po okolicy, mogła do nich dołączyć, mogła zrobić cokolwiek pożytecznego, Ziemia mogła poczekać. Nie była przecież kompletną egoistką by nie zrozumieć błędu, prawda? Nie dała jednak po sobie poznać, że jest jej jakkolwiek szkoda i że żałuje, że im nie pomogła, bo niczego by to nie zmieniło. Nie mniej jednak posłała chłopakowi pokrzepiający uśmiech, chociaż było to kompletnie nie pomocne i bezcelowe. Trudno.
- Skoro tak bardzo cię boli, że musiałeś pobrudzić sobie ręce to bardzo mi przykro, trzeba było znaleźć sobie lepszą ekipę, albo poprosić o pomoc - rzuciła w stronę "szefa wszystkich szefów" i zgarnęła jasne włosy za ucho kiedy ukucnęła przy niewielkim szałasie stworzonym z gałęzi i zaczęła je układać. To nie tak, że koniecznie chciała mu dogryźć, ale Bellamy sam pisał się na to stanowisko, a nikt nie powiedział, że władza jest super przyjemna. Władza to nie tylko panienki z dużym biustem tańczące w figlarnych stringach ze sztucznych kolorowych piór, zaraz przy twoim łóżku. Jak widać władza boli... i sprawia, że brudzisz sobie rączki. Po chwili koncentracji i skupienia na dokładaniu gałązek w odpowiedni sposób udało jej się odbudować misterną konstrukcję Bellamiego, wtedy też wstała i opierając ręce o biodra, zagadnęła:
- Potraficie to w ogóle rozpalić? - możliwe, że wyszła na idiotkę, ale ogólnie rzecz biorąc niewiele ją to obchodziło. Nie była mistrzem ogniska domowego toteż nie musiała wiedzieć jak ognisko rozpalić. Czytała kiedyś o kamieniach, pocieraniu i innych takich (nie mylić z zapylaniem i pszczółkami, chociaż system jest ten sam). Jej wzrok na powrót spoczął na postaci rannego chłopaka i blondynie, który wziął się za oglądanie jego krwawiącej nogi. Nie miała zielonego pojęcia czy ten zna się na rzeczy, ale skoro się za to zabrał to chyba musiał mieć jakiekolwiek pojęcie, no nie?
- Myślę, że przyda ci się gorąca woda... - zaproponowała kiedy padła kwestia odkażania. No bo jak inaczej odkazić ranę w takich warunkach? Chyba tylko wrzątkiem. Chciała pomóc, to tyle, a to, że nie do końca znała się na sytuacji było sprawą drugorzędną. Gdyby John był cyborgiem z pewnością nie miałaby najmniejszego problemu z doprowadzeniem go do porządku... no ale, niestety nie był.
Powrót do góry Go down
John Murphy

Delinquents
John Murphy



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptySro 6 Maj 2015 - 1:46

Pijąc wodę z manierki żałował że nie było w niej szkockiej albo chociaż bimbru. Kiedy blondyn podszedł do Johna i zaczął oglądać jego nogę poczuł dość spory dyskomfort. Murphy należał bowiem do ludzi którzy dość mocno cenią sobie swoją przestrzeń osobista. Nie skomentował jednak głośno zachowania chłopaka. Jedynie zmarszczył brwi i wymruczal ciche
Dzięki?
Nie trzeba było być geniuszem żeby wiedziec ze ta rana to nie małe zadrapanie. John jednak nie traktował jej jako poważnej. Krew nie tryskala a z dziury w udzie nie wydobywala się żadna ropa.
- ej - oburzył się wręcz teatralnym tonem na słowa Blakea które skierował w stronę ciemnowłosej.- nie umierający - wydusil z siebie i uniósł prawy kącik ust - wyliże sie z tego -zapewnił i polał nogę woda z manierki. Kiedy dziewczyna rzuciła radą John nie zastanawiał się zbyt długo nad odpowiedzią. Jasne było ze
Do tego potrzebny jest ogień - powiedział patrząc na Robin a następnie na ognisko.
Miał zamiar ogrzać niedawno zdobyty nożyk w ogniu i przyłożyć do rany. Powinno to pomoc lecz jak juz sam wspomnial do tego potrzebny był właśnie ogień.
Powrót do góry Go down
Alexander Calae

Delinquents
Alexander Calae



Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 EmptySro 6 Maj 2015 - 2:18

Gdyby się tylko nad tym zastanowił, i jemu ta bliska odległość zaczęłaby nagle przeszkadzać; nie miał jednak czasu na rozważania dotyczące przestrzeni osobistej albo jej braku, bo wreszcie znalazł coś, na czym mógł skupić całą swoją uwagę – dość głębokie rozcięcie chłopaka, z którym nie do końca wiedział, co zrobić. Przed rozpoczęciem jakichkolwiek działań w tym kierunku po raz kolejny odwrócił się w stronę Bellamy’ego i wziął głęboki oddech. Wtedy odezwała się ich nowa koleżanka, która rzuconymi lekko słowami podsycała tylko tlącą się coraz mocniej przy Exodusie nienawiść.
- Okej, masz rację – powiedział po dłuższej chwili w kierunku Blake’a. Nie do końca rozumiał jednak, dlaczego mężczyzna uparcie ciągnął ten temat i w kółko wypominał mu popełniony przed zaledwie chwilą błąd – może musiał wyrzucić z siebie negatywne emocje? Albo czuł potrzebę dogryzania wszystkim dookoła, aby podbudować upadłe z jakiegoś powodu ego? - Ale dalsza dyskusja na ten temat nie sprawi, że nagle staniemy się mniej głodni. – Słowa te skierował nie tylko do samozwańczego władcy grupy, ale też do Robin, która z jakiegoś powodu zaciekle nie dawała za wygraną; nawet jeśli za wszelką cenę chciała udowodnić, że też ma cięty język i potrafi wymyślnie się odgryźć, to nie był to dobry moment.
Uwagę dziewczyny na temat gorącej wody zbył szybkim pokręceniem głowy.
- Nie, wrzątek wywoła oparzenie bóg-wie-którego stopnia, co tylko pogorszy sprawę – rzucił w lekkim zamyśleniu i sam zdziwił się, że potrafi chociaż trochę trzeźwo myśleć, chociaż nigdy nie interesował się za bardzo medycyną. Kojarzył zaledwie podstawy zasad pierwszej pomocy, które nauczyciele wbili mu brutalnie do głowy przez wiele lat edukacji; gdyby tylko wiedział, że zostanie pewnego dnia zesłany na Ziemię, słuchałby ich uważniej. I może zrobił nawet od czasu do czasu jakieś notatki. - Jeśli nie ma antybiotyków, to naprawdę pozostaje tylko wypalenie. Nigdy tego nie robiłem, ale mogę spróbować ci pomóc, mam dość pewną rękę. Tyle, że to chyba będzie boleć – mruknął w stronę Murphy’ego.
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Teren przy Exodusie - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Teren przy Exodusie   Teren przy Exodusie - Page 3 Empty

Powrót do góry Go down
 

Teren przy Exodusie

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

 Similar topics

-
» Teren za Exodusem

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
What's wrong with a little chaos? :: Ziemia :: east :: Obóz setki-

Forum stworzone na podstawie serialu The 100. Styl, ogłoszenie, wszystkie kody oraz grafika znajdujące się na forum zostały stworzone przez administrację.